Junta morduje i gwałci. Dziesiątki zabitych


Co najmniej 157 osób zabiły w Gwinei siły bezpieczeństwa - alarmują organizacje obrońców praw człowieka. Wojskowa junta brutalnie tłumiła protest opozycjonistów, którzy sprzeciwiali się kandydowaniu obecnego przywódcy dyktatury na urząd prezydenta.

Koalicja kilku partii opozycyjnych, która prowadzi kampanię przeciwko kandydaturze przywódcy junty kapitana Moussy Dadisa Camary w wyborach prezydenckich, zamierzała zorganizować wiec protestacyjny na stadionie 28 września. Władze zakazały demonstracji, jednak ok. 50 tys. ludzi wyszło na ulice i próbowało przedostać się na stadion. Siły bezpieczeństwa próbowały rozpędzić protestujących, strzelając do nich z ostrej amunicji.

- Żołnierze strzelali do ludzi zgromadzonych na stadionie, a tych którzy próbowali się wydostać, zabijali bagnetami - relacjonował obrońca praw człowieka Souleymane Bahm. Potwierdził również informacje o gwałtach dokonywanych przez żołnierzy.

Ostateczny bilans zabitych nieznany

- Według źródeł szpitalnych, z którymi rozmawialiśmy, zarejestrowano 157 zabitych i 1253 rannych - oświadczył Thierno Maadjou Sow, kierujący Gwinejską Organizacją Praw Człowieka (GHRO).

Według Sowa ten bilans nie obejmuje wszystkich ofiar i poszkodowanych.

Na ulice wyszło 50 tysięcy ludzi

Do starć, najpoważniejszych od czasu, gdy Camara w 2008 roku przejął władzę w wyniku zamachu stanu, doszło po miesiącach sporów między nim a jego oponentami, którzy twierdzili, że nie powinien on startować w wyborach prezydenckich zapowiedzianych na 31 stycznia 2010 roku.

Unia Afrykańska wezwała Camarę, aby potwierdził, że dotrzyma obietnicy i nie będzie startował w wyborach, przekazując tym samym władzę w ręce cywilów. Śmierć demonstrantów potępili sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun i władze Francji.

Tuż po objęciu władzy Camara cieszył się poparciem znacznej części społeczeństwa, oczekującego zmian po latach rządów Lansana Conte, które wpędziły Gwineę - największego na świecie eksportera boksytów (używa się ich do produkcji aluminium) - w trudności gospodarcze. Jednak działania Camary, jego ataki na byłych sprzymierzeńców w armii oraz podejrzenia, że wystartuje w wyborach w 2010 roku, wywołały sprzeciw w kraju.

Źródło: Reuters