"Jeżeli doszłoby do zamordowania głowy państwa, byłby to ogromny sukces terrorystów"

[object Object]
Francois Hollande został ewakuowany jeszcze przed końcem meczutvn24
wideo 2/24

- Zabito jedynie wykonawców. Ktoś organizuje przerzut i wyposażenie tych ludzi w broń; ktoś wskazuje kluczowe obiekty, które można zaatakować - mówił o piątkowych atakach w Paryżu gen. Roman Polko, były szef GROM. W jego ocenie planowanie tych działań zajęło przynajmniej kilka miesięcy.

W piątek wieczorem Paryżem wstrząsnęła seria ataków, w których zginęło co najmniej 120 osób. Sprawcy ani motywy, które nimi kierowały, nie są na razie znane.

Do najbardziej krwawego ataku doszło w sali koncertowej Bataclan. Zakładnicy byli przetrzymywani przez kilka godzin, dopóki szturmu nie dokonały francuskie służby.

- Tak naprawdę nie miały wyjścia. Kiedy w rejonie zdarzenia dochodzi do mordowania, a były takie sygnały, wówczas przeprowadza się natychmiastowy atak - ocenił gen. Roman Polko, były szef GROM. Jego zdaniem, służby sprawdziły się w obliczu trudnej i chaotycznej sytuacji.

- Szturm przeprowadzono szybko, nie było czasu na negocjacje. Po prostu trzeba było wejść. Niestety, terroryści byli gotowi na samobójczą śmierć. W takim tłumie ludzi nie było możliwości uniknięcia tak ogromnej liczby ofiar - powiedział Polko.

Ewakuacja prezydenta

Do kilku eksplozji doszło w okolicach Stade de France, gdzie rozgrywany był mecz towarzyski Francja-Niemcy. Na trybunach obecny był Francois Hollande, który jeszcze przed końcem meczu został ewakuowany.

- Ochrona w tego typu sytuacjach natychmiast realizuje plan wariantowy przygotowany wcześniej. Nie powinna dopuścić do tego, żeby prezydent Francji po zamachu na salę koncertową, zanim nie sprawdzą, czy są tam jeszcze jacyś terroryści, udawał się tam. Po pierwsze, zakłóca działanie służb. Po drugie, sam wystawia się na niebezpieczeństwo - tłumaczył Polko.

- Jeżeli doszłoby do zamordowania głowy państwa, byłby to ogromny sukces terrorystów. Na to nie można pozwolić - dodał.

"Zabito jedynie wykonawców"

W czasie ataków zginęło kilku terrorystów, jednak w ocenie Romana Polko zabito tylko wykonawców, którzy brali udział w atakach.

- To jest kwestia szkolenia, przygotowania, wpływu na psychikę po to, żeby ci ludzie w ostatnim momencie nie wymiękli. Gdyby choć jeden z nich zdał sobie sprawę z tego, co robi i przekazał informację służbom, pewnie doszłoby do udaremnienia całej serii zamachów - stwierdził.

Jak podkreślił, "ktoś organizuje przerzut i wyposażenie tych ludzi w broń". - Ktoś umożliwia wejście i wskazuje kluczowe obiekty, które można zaatakować. Z pewnością planowanie tego działania zajęło przynajmniej kilka miesięcy. Jeżeli dołożymy do tego dobór ludzi, którzy mogli to zrealizować, to mamy do czynienia z procesem jeszcze dłuższym - ocenił.

Autor: kg / Źródło: tvn24

Raporty: