Dzieci wyszły, by krzyczeć. Protest w środku najgorszego kryzysu humanitarnego świata


Tysiące ludzi wzięły udział w masowym pogrzebie ofiar czwartkowego nalotu sił koalicyjnych pod dowództwem Arabii Saudyjskiej na autobus szkolny w północnym Jemenie. Był to jeden z najbardziej krwawych ataków na cywilów podczas trwającej trzy lata wojny w tym kraju. Większość zabitych to dzieci.

W czwartkowym ostrzale powietrznym, którego dokonały siły koalicji dowodzonej przez Arabię Saudyjską, zginęło co najmniej 40 dzieci, a 61 osób zostało rannych. Jeden z pocisków sił koalicyjnych trafił w autobus z dziećmi w mieście Dahyan, w prowincji Sada, która jest kontrolowana przez Hutich.

Mimo krytyki społeczności międzynarodowej, Arabia Saudyjska niezmiennie twierdzi, że uderzenie w autobus z dziećmi było "usprawiedliwionym działaniem zbrojnym" wymierzonym w liderów wspieranych przez Iran Hutich.

W poniedziałek odbył się pogrzeb ofiar, w którym uczestniczyły tysiące ludzi. Drewniane trumny, przyozdobione głównie portretami dzieci, zostały przewiezione przez samochody na cmentarz z placu, na którym wcześniej odbywały się modlitwy.

Później okryte ciała ofiar ostrzału koalicji zostały przełożone z trumien do nieoznakowanych grobów, które przygotowane zostały już w piątek.

W kondukcie żałobników wykrzykiwano hasła "Śmierć Ameryce", "śmierć Izraelowi".

Amerykańskie siły zbrojne zapewniły, że ich lotnictwo nie brało udziału w ataku. Szef Pentagonu Jim Mattis wysłał do stolicy Arabii Saudyjskiej - Rijadu - generała, by zbadał sprawę - podaje Reuters.

Protest w stolicy kraju

Podobne hasła wykrzykiwało kilkaset osób - głównie kobiety i dzieci - w poniedziałek przed jemeńskim biurem Organizacji Narodów Zjednoczonych w stolicy kraju - Sanie.

Wśród nich były dzieci, członkowie organizacji młodzieżowych w Jemenie oraz członkowie różnych organizacji społecznych i obywatelskich.

- Wzywamy ONZ i cały świat, aby spojrzał na naród jemeński, który narażony jest na brutalną agresję, w tym na niewinne dzieci, będące także ofiarami agresywnych działań - powiedział Walaa Elkhamri, jeden z przedstawicieli organizacji Jemeński Rząd Młodzieżowy.

Apel ONZ i USA

W piątek Al-Arabija - telewizja finansowana przez Arabię Saudyjską - poinformowała na Twitterze, że koalicja państw arabskich (w której skład wchodzą również: Bahrajn, Bangladesz, Egipt, Jordania, Katar, Kuwejt, Maroko, Senegal, Sudan i Zjednoczone Emiraty Arabskie) przeprowadzi śledztwo w sprawie czwartkowego ataku. Zapowiedź śledztwa była odpowiedzią na czwartkowy apel sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa, który wezwał do niezależnego i transparentnego dochodzenia w sprawie wydarzenia.

Apel Guterresa poparły Stany Zjednoczone. W komunikacie Departamentu Stanu wydanym w czwartek podkreślono, że USA "traktują z największą powagą wszystkie wiarygodne informacje na temat ofiar cywilnych konfliktów zbrojnych", w tym - doniesienia o ataku na szkolny autobus w Jemenie. Jak zaznaczyła rzeczniczka amerykańskiego resortu spraw zagranicznych Heather Nauert, USA oczekują od wszystkich stron, że "będą podejmować wszelkie nieodzowne kroki dla ochrony ludności cywilnej".

"Legalna operacja wojskowa"

Wcześniej dowództwo sił koalicyjnych podało w oświadczeniu, że atak przeprowadzony w czwartek w prowincji Sada, był "legalną operacją wojskową przeciwko tym, którzy w środę wystrzelili pocisk na miasto Dżizan (południowy zachód Arabii Saudyjskiej - red.). Został przeprowadzony zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym".

Jak powiedział agencji AFP rzecznik koalicji Turki al-Maliki, według informacji wywiadowczych w zbombardowanym autokarze nie znajdowały się dzieci, ale bojowcy ruchu Huti. Operacja ta była w pełni uprawniona i uzasadniona militarnie - zaznaczył. Rzecznik oskarżył też ruch Huti o angażowanie do działań wojskowych nieletnich.

Prowincja Sada, w której doszło do ataku, znajduje się pod kontrolą rebeliantów Huti nieuznających władzy obecnego prezydenta Jemenu Abda ar-Rab Mansura al-Hadiego, któremu podlega tylko południowa część kraju.

Rebelianci kontrolują Sanę oraz rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju.

- Wszystkie dzieci w autobusie miały nie więcej niż 15 lat, a większość z nich nie przekroczyła dziesiątego roku życia. Osoby cywilne w trakcie konfliktu zbrojnego powinny być pod szczególną ochroną - powiedział Johannes Bruwer, wysłannik Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) do Jemenu.

Rzecznik ruchu Huti Mohammed Abdul-Salam stwierdził ze swej strony, że saudyjska koalicja z premedytacją uderzyła w zatłoczone miejsce w mieście, czym pokazała "wyraźną pogardę dla życia osób cywilnych".

"Największy kryzys humanitarny na świecie"

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, gdy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 roku interwencję w Jemenie rozpoczęła Arabia Saudyjska.

Od listopada 2017 roku Huti wystrzeliwują pociski balistyczne w kierunku sąsiedniej Arabii Saudyjskiej, przy czym większość z nich jest przechwytywana przez saudyjską obronę przeciwlotniczą, ale atakują też cele w południowej części Jemenu, która zamieszkiwana jest przez ludność sunnicką i jest kontrolowana przez al-Hadiego.

Międzynarodowa koalicja od trzech lat walczy w Jemenie z rebeliantami Huti, wspieranymi przez szyicki Iran. Według ONZ wojna w Jemenie pochłonęła od 2015 roku prawie 10 tysięcy ofiar i wywołała "największy kryzys humanitarny na świecie".

Wojna domowa w Jemenie Maciej Zieliński | PAP/Reuters

Autor: tmw/adso / Źródło: reuters, pap, ABC News

Raporty: