Japończycy nie okazują emocji. "To byłby przejaw histerii"

Aktualizacja:

- Kataklizm jest zawsze zaskoczeniem w chwili, gdy następuje, także dla Japończyków. Z zasady nie okazują oni przesadnych emocji, gdyż ideałem jest człowiek opanowany. Nadmierna ekspresja traktowana jest jako przejaw histeryczny - mówi w rozmowie z tvn24.pl dr hab. Agnieszka Kozyra, specjalistka od Japonii wykładająca na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jagiellońskim.

- Na dokumentalnych filmach widać było, że tylko nieliczni mężczyźni wchodzili pod stół czy biurko, gdy zaczynało trząść, chociaż takie są zalecenia. Część nonszalancko ignorowała niebezpieczeństwo, uważając, że powinni zachować godność i nie okazywać strachu. To na pewno tradycja samurajska - uważa dr Kozyra.

Jak tłumaczy, mimo tego, że Japonia nie należy do krajów oszczędzanych przez katastrofy naturalne, to Japończycy zasadniczo nie postrzegają natury jako zagrożenia. - Harmonia z naturą jest opiewana w poezji, a życie ludzkie bardziej niż w innych krajach dostraja się do rytmu pór roku - mówi.

Japończycy są przy tym psychicznie przygotowani do kataklizmów. - W Tokio, gdzie częściej zdarzają się małe wstrząsy, ludzie są do tego bardziej przyzwyczajeni. Kiedy wstrząsy następują, wszyscy czujnie zamierają, jakby upewniając się, czy nie przybiorą na sile zbyt mocno, a potem wracają do normalnych czynności, jakby się nic nie stało. Tak jakby ktoś na chwilę przełączył ich na zwolnione tempo. Rzeczywiście do wszystkiego można się przyzwyczaić... - wspomina.

W Tokio, gdzie częściej zdarzają się małe wstrząsy, ludzie są do tego bardziej przyzwyczajeni. Kiedy wstrząsy następują, wszyscy czujnie zamierają, jakby upewniając się, czy nie przybiorą na sile zbyt mocno, a potem wracają do normalnych czynności, jakby się nic nie stało. Tak jakby ktoś na chwilę przełączył ich na zwolnione tempo. Rzeczywiście do wszystkiego można się przyzwyczaić... dr hab. Agnieszka Kozyra

Przygotowanie Japończyków bierze się m.in. z tego, że ćwiczą się na nadejście katastrof, choć jak zaznacza rozmówczyni tvn24.pl ona podczas swoich studiów w Japonii nie odbyła żadnego szkolenia na temat zapobiegania skutkom katastrof.

- Może dlatego, że rejon Kansai, w którym przebywałam (Kioto, Kobe, Osaka) uważany był za stosunkowo bezpieczny - wspomina, dodając, że mit ten rozwiało wielkie trzęsienie ziemi w Kobe w 1995 r.

- Moim znajomym Japończykom z Kobe ledwo udało się uciec ze starego domu, który zaraz potem zawalił się. Popatrzyli na ocalały dom sąsiądów zbudowany już według nowych technologii uwzględniających zagrożenie trzęsieniem ziemi i zdecydowali się na wzięcie ogromnego kredytu, żeby mieszkać bezpiecznie - wspomina.

Przypomina przy tym głośną aferę z firmami budowlanymi, które oferowały "remont fundamentów" starych domów, aby były bardziej odporne na trzęsienie ziemi. Oszuści polowali na starsze osoby, które nie orientowały się, że wykonane wzmocnienia były absolutnie nieskuteczne.

 
Zmęczeni Japończycy kilkadziesiąt godzin po trzęsieniu łapią chwilę oddechu na stacji metra w Jokohamie (EPA) 

Nawet Japończycy miewają problemy

Kozyra zaznacza, że nie wszystko jednak w Japonii wygląda tak dobrze, jak może się wydawać postronnemu obserwatorowi: - Po trzęsieniu ziemi w Kobe rząd był krytykowany przez ofiary, że za późno skorzystał z pomocy międzynarodowej, a sam nie był w stanie zapewnić pomocy. W tym przypadku duma japońska okazała się nie na miejscu.

Kozyra przypomina też, jak w czasie trzęsienia ziemi na północy w 2004 osoby, które schroniły się w szkołach, zostały pozostawione bez dostaw żywności, a kiedy wreszcie ją przywieziono, okazało się, że jest to przede wszystkim paczkowany ryż nadający się do zjedzenia dopiero po podgrzaniu w mikrofalówce.

Mozolnie zabiorą się do pracy

Specjalistka od Japonii przestrzega jednak przed postrzeganiem Japończyków jako ludzi pogodzonych z losem i zrezygnowanych, bo "nie można zapominać o afirmacji życia i witalności, charakterystycznej dla rodzimych wierzeń sintoizmu".

- W "Hagakure" (W cieniu listowia) Yamamoto Tsunetomo pisał, że droga samuraja (bushido) to gotowość na śmierć. To nie jest płaczliwe memento mori Wołydyjowskiego w klasztorze, ale taki stan psychiczny, w którym gotowość na śmierć oznacza, iż wszystko przeżywa się bardziej intensywnie, głębiej, a czyny człowieka są bardziej odpowiedzialne - mówi Kozyra i prognozuje, że gdy tylko opadnie światowe zainteresowanie Japonią, Japończycy przystąpią do mozolnej odbudowy zniszczonych miast.

- W zeszłym roku byłam w Kobe, gdzie nie ma już właściwie śladów kataklizmu, a miasto jest jeszcze piękniejsze - mówi.

AMATORSKIE NAGRANIA Z TRZĘSIENIA ZIEMI JAK BUDUJĄ JAPOŃCZYCY – TECHNOLOGIE NA WSTRZĄSY TRZĘSIENIA ZIEMI – CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: tvn24.pl