Lewandowski: minister Waszczykowski staje się polskim kłopotem

Lewandowski: minister Waszczykowski staje się polskim kłopotem
Lewandowski: minister Waszczykowski staje się polskim kłopotem
TVN24 Biznes i Świat
Janusz Lewandowski był gościem programu "Świat" w TVN24 BiŚTVN24 Biznes i Świat

Polska bardziej potrzebuje europejskiej solidarności niż Europa obrażonej Polski. Bo obrażanie się nikogo nie wzruszy na arenie europejskiej - powiedział Janusz Lewandowski w TVN24 Biznes i Świat. Eurodeputowany Platformy Obywatelskiej i były komisarz UE ds. budżetu był gościem programu "Świat".

Lewandowski nie zgodził się ze słowami szefa polskiego MSZ, który zarzucał, że komisarze europejscy wolą upominać Polskę, udzielając wywiadów medialnych, zamiast kontaktować się z Warszawą za pośrednictwem oficjalnych kanałów.

- To samooskarżenie ministra Witolda Waszczykowskiego, który staje się polskim kłopotem - stwierdził. - To on uprawia dyplomację wiecową, czasami coś "chlapnie", później potrzebny jest specjalny wydział w MSZ, który musi prostować co powiedział, a czego nie powiedział minister Waszczykowski - dodał.

Janusz Lewandowski podkreślił zarazem, że zarzut jest też bezpodstawny z tego powodu, że "komisarze UE wysyłali (do Polski) listy, na które nie znaleźli odpowiedzi".

"Skandaliczna nieprawda, łgarstwo"

Były komisarz UE stanowczo nie zgodził się także z zarzutem, jakoby politycy PO, rozgoryczeni utratą władzy, zaczęli skarżyć się i "donosić" na Polskę w UE. Zarzuty takie stawiane były m.in. przez polityków PiS.

- Skandaliczną nieprawdą, łgarstwem, jest donoszenie (polityków PO) na Polskę. Ja mam cały katalog, bo byłem tego świadkiem w Parlamencie Europejskim, że donosy na Polskę w ostatnich latach były wyłącznie dziełem ludzi Jarosława Kaczyńskiego - kategorycznie stwierdził gość TVN24 Biznes i Świat.

- Zaczęło się od Antoniego Macierewicza, który wyjeżdżał do Brukseli z brednią smoleńską, a potem cała seria występów o zagrożeniach dla polskiej demokracji i sfałszowanych wyborach samorządowych - powiedział, wskazując, oprócz obecnego szefa MON, także dyrektora Radia Maryja Tadeusza Rydzyka, obecnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę oraz Andrzeja Dudę (wówczas europosła).

"Polska potrzebuje solidarności europejskiej"

W kontekście zamkniętej debaty w Komisji Europejskiej o bieżących wydarzeniach w Polsce, do której dojść ma 13 stycznia, Janusz Lewandowski podkreślił, że konieczne jest utrzymywanie stałego dialogu z instytucjami unijnymi i łagodzenie w ten sposób niepokojów za granicą.

- To nie może być głuchy telefon i obrażanie się, bo obrażanie się nikogo nie wzruszy na arenie europejskiej. Polska bardziej potrzebuje europejskiej solidarności, niż Europa obrażonej Polski - podkreślił.

Co Polska może stracić w Brukseli?

Wyjaśnił również, co zajęcie się polskimi sprawami wewnętrznymi na forum unijnym dla nas oznacza. - W KE na początek będzie próba ustalenia stanu faktycznego, co się dzieje. Natomiast w PE będzie debata nasycona temperaturą polityczną, która będzie przykra dla nas, bo będziemy na ławie oskarżonych. To będą straty wizerunkowe, które przekładają się później na straty zaufania inwestycyjnego - zwrócił uwagę.

Zdaniem Janusza Lewandowskiego, straty wizerunkowe i gospodarcze nie będą jednak jedynymi, z jakimi liczyć się powinna Warszawa.

- Stracić można bardzo dużo, nie chodzi tylko o wizerunek. Chodzi o to, czy się jest w procesie decyzyjnym Europy, ma się wpływ na przyszłość UE, również strefę euro, w której jeszcze nie jesteśmy - powiedział. - Żadnym wzorem nie może być dla nas Viktor Orban (premier Węgier-red.), który sam się wyeliminował z tego procesu, ani Vaclav Klaus, który wyeliminował Czechy. A to były dwa kraje, które były pupilkami Europy - dodał.

"W najgorszych snach nie życzę tego Polsce"

Były komisarz UE zwrócił także uwagę, że uruchomienie mechanizmu kontroli praworządności i objęcie jej nadzorem Warszawy, o czym zaczęli wspominać politycy opozycji, wcale nie jest niemożliwe.

- Na różne sposoby można się dobrać do naszych interesów. Dwa są polityczne: inicjatywa KE gdy kraj narusza dyrektywy unijne, która kończy się w Trybunale Sprawiedliwości; Oraz druga, procedura odwołania się do art. 2 Traktatu Europejskiego, który pozwala objąć nadzorem kraje członkowskie, by sprawdzić, czy nie dochodzi do naruszeń wartości i zasad wpisanych w Traktat Europejski - wyjaśnił.

Zwrócił zarazem uwagę, że aby nałożyć kraj unijnym nadzorem, potrzebna jest jednomyślność członków UE, z wyjątkiem kraju oskarżonego. - To tzw. nuklearny artykuł 7., nigdy nie wypróbowany, i w najgorszych snach nie życzę tego Polsce - powiedział.

Autor: mm/ja / Źródło: TVN24 BiS

Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat

Raporty: