Najpierw zmarł syn, potem mąż, teraz ona. Izraelczycy nadal nie znaleźli winnych podpalenia


Riha Dawabszeh, której dom w lipcu podpalili żydowscy osadnicy, zmarła w nocy z niedzieli na poniedziałek w wyniku poparzeń - podały władze izraelskiego szpitala. W pożarze zginął jej półtoraroczny syn, a na początku sierpnia w szpitalu zmarł jej mąż.

Pożar wybuchł o świcie 31 lipca. Żydowscy osadnicy obrzucili granatami zapalającymi dwa domy mieszkalne w osiedlu Duma, w północnej części Zachodniego Brzegu nieopodal Nablusu. W wyniku pożaru zginął półtoraroczny Ali, a mąż Rihy, Saad, zmarł na początku sierpnia. Jej starszy syn wciąż przebywa w szpitalu.

Krótko po poinformowaniu przez władze szpitala o śmierci kobiety wielu Palestyńczyków udało się do rodzinnej miejscowości ofiar, wzywając do "dnia gniewu" na terytoriach palestyńskich. Po pożarze premier Izraela Benjamin Netanjahu potępił podpalenie domu palestyńskiej rodziny, które określił jako "akt terroru pod każdym względem", oraz zaapelował o aresztowanie sprawców i pociągnięcie ich do odpowiedzialności. W następstwie tego ataku władze Izraela dopuściły ostrzejsze metody przesłuchań, stosowanych dotąd tylko wobec palestyńskich podejrzanych, także w odniesieniu do radykalnych żydowskich bojowników podejrzanych o przemoc o podłożu politycznym.

Nikt nie został oskarżony

Zatrzymano kilku domniemanych przywódców żydowskich grup ekstremistycznych, ale nikt nie został do tej pory publicznie oskarżony o bezpośredni udział w podpaleniu. - Jeśli Izrael nie odpowie na ten czyn, Riha nie będzie ostatnią ofiarą izraelskiego terroru - oświadczył sekretarz generalny Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP) Saeb Erekat. Władz Izraela nie wydały oficjalnego komunikatu w sprawie śmierci Rihy Dawabszeh.

Autor: mtom / Źródło: PAP