Iran postanowił wzbogacać uran. Jak daleko stąd do bomby atomowej?


Iran postanowił - jak tłumaczy, w odpowiedzi na kroki Stanów Zjednoczonych - naruszyć postanowienia umowy atomowej z 2015 roku. Co to oznacza? Na pytania tvn24.pl odpowiada Paulina Iżewicz, starsza analityczka w amerykańskim James Martin Center for Nonproliferation Studies w Middlebury Institute of International Studies.

W maju Iran zawiesił przestrzeganie niektórych zobowiązań wynikających z umowy nuklearnej, co było reakcją na jej wypowiedzenie przez Stany Zjednoczone w maju 2018 roku i późniejsze przywrócenie przez nie sankcji gospodarczych.

W tym tygodniu Teheran oświadczył, że jego zapasy nisko wzbogaconego uranu przekroczyły limit 300 kg ustalony w porozumieniu z 2015 roku. Potwierdziła to Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, a światowe mocarstwa, strony porozumienia, wyraziły niepokój. Co to oznacza i co będzie dalej?

Maciej Tomaszewski: Gdy ostatnio rozmawialiśmy na początku maja, Iran ogłosił, że wycofuje się z części porozumienia atomowego. Mówiła Pani wtedy, że schody zaczną się po 60 dniach. Zaczęły się?

Paulina Iżewicz: Nie ma jeszcze powodów do paniki, ale sytuacja wygląda nie najlepiej.

Co oznacza ogłoszone wzbogacanie uranu? Co może być dalej?

W tym tygodniu Iran ogłosił, że zapasy uranu wzbogaconego do około 3,5 procent przekroczyły limit 300 kg nałożony przez porozumienie. To samo w sobie nie jest jeszcze powodem do paniki - ten krok akurat łatwo jest odwrócić. Iran może zaprzestać produkcji w dowolnym momencie, a nadmiar zmieszać z uranem o innej kompozycji izotopowej, zamieniając go w tak zwany naturalny uran, czyli uran o "niewinnym" składzie materiału wykopanego z ziemi. Inną opcją byłoby wywiezienie nadmiaru za granicę, jak miało to miejsce poprzednio. USA wycofały jednak licencję, która zezwalała na taki krok.

Dzisiaj prezydent Iranu Hasan Rowhani ogłosił, że Iran podejmie kolejne kroki w nadchodzącą niedzielę. Te z kolei oznaczają wzbogacanie uranu powyżej progu, na który zezwala porozumienie oraz odwrócenie modyfikacji reaktora w Araku, które miało uniemożliwić produkcję plutonu, czyli alternatywnego materiału używanego w głowicach atomowych. To oczywiście nie oznacza, że Teheran wróci od razu do stanu sprzed 2015 roku, kiedy porozumienie zostało zawarte. Formalnie będzie to jednak naruszenie postanowień JCPOA, bardziej drastyczne niż kroki podjęte przez Iran dotychczas. Po naruszeniu progu 300 kg, Niemcy, Francja i Wielka Brytania postanowiły nie wszczynać postępowania rozwiązywania sporów, które przewiduje porozumienie. Jeśli jednak Teheran podejmie kolejne kroki, bardziej drastyczne, pozostali partnerzy będą na to musieli jakoś zareagować.

Wzbogacanie uranuPAP/Reuters

Jak daleko z tego miejsca do bomby? Na ile szacowany jest teraz czas potrzebny Iranowi do zbudowania jej?

Tutaj nic się jeszcze nie zmieniło. Iran przekroczył próg zaledwie o kilka kilogramów, wobec czego tak zwany breakout time - czyli czas potrzebny na zgromadzenie materiału na jedną głowicę - na razie to nadal około roku. Warto przypomnieć, że w głowicach atomowych używany jest uran wzbogacony do 90 procent. Osiągnięcie tego poziomu przez Iran wymagałoby ogromnych ilości materiału bazowego oraz dość długiego procesu wzbogacania - od 3,5 procent do 90 procent jest daleka droga. Wymagałoby to też politycznej decyzji, a takiej, na razie, raczej nie ma. Biorąc jednak pod uwagę, z jaką pompą prezydent USA Donald Trump traktuje przywódcę Korei Północnej, Kim Dzong Una, w którymś momencie Teheran może dojść do wniosku, że arsenał atomowy jest na arenie międzynarodowej dość przydatny.

Jeśli Iran taką bombę zbuduje, ma środki do jej przenoszenia? Miniaturyzacja ładunku to chyba jedno z większych wyzwań?

Potencjalnie tak. Według kryteriów ustanowionych przez Reżim Kontroli Technologii Rakietowych - dobrowolne i nieformalne zrzeszenie mające na celu kontrolę eksportu środków przenoszenia broni masowego rażenia - każda rakieta, która jest w stanie przenieść ładunek liczący 500 kg na odległość 300 km jest potencjalnie w stanie przenieść głowicę atomową. Irański arsenał rakiet balistycznych, największy na Bliskim Wschodzie, zawiera kilka modeli, które spełniają te kryteria. Wiemy też, że przed 2003 rokiem Iran prowadził prace nad umieszczeniem głowicy jądrowej na rakiecie Shahab-3. Prace te były jednak tylko teoretyczne, więc z praktycznego punktu widzenia i tutaj droga jest dość daleka.

Irański program nuklearnyPAP/Reuters

Czy z punktu, w którym jesteśmy, jest powrót, czy jesteśmy skazani na eskalację?

Trudno powiedzieć. Jak już wspomniałam, na razie pozostali sygnatariusze postanowili jeszcze nie wszczynać mechanizmu rozstrzygania sporów przewidzianego przez JCPOA. Być może będą musieli jednak zareagować na kolejne kroki podjęte przez Iran. Jeżeli sporu nie da się rozstrzygnąć, finalnym krokiem w tym procesie jest przywrócenie wszystkich poprzednich sankcji na Iran nałożonych przez ONZ i Unię Europejską. To, oczywiście, oznaczałoby koniec porozumienia. Rosja, Chiny i europejscy sygnatariusze takiego scenariusza nie chcą, wobec czego będą pewnie próbować utrzymać porozumienie przy życiu.

Najbardziej sensowną reakcją ze strony Iranu byłoby przeczekać administrację Trumpa, licząc na to, że jego następca wróci do JCPOA - na razie większość kandydatów partii demokratycznej opowiada się za taką opcją. Administracja prezydenta Rowhaniego jest jednak pod ciągłą presją wewnątrz kraju, co nie sprzyja cierpliwości. Kroki podjęte do tej pory obliczone są głównie na wywarcie presji na pozostałych sygnatariuszy - Iran potrzebuje gospodarczych korzyści, które porozumienie obiecywało poprzez usunięcie sankcji.

W praktyce jednak amerykańskie sankcje, przywrócone przez administrację Trumpa, czynią to niemal niemożliwym. Europejscy sygnatariusze powołali do życia mechanizm, którego celem jest uniknięcie amerykańskich sankcji, INSTEX. Zajęło to jednak grubo ponad rok i póki co przewiduje tylko handel w obszarach, których amerykańskie sankcje i tak nie obejmują, jak leki czy produkty spożywcze. Iran natomiast potrzebuje sposobu na to, by móc dalej eksportować ropę naftową, czego mechanizm aktualnie nie przewiduje. Kroki podjęte przez Iran wydają się więc być pozycją negocjacyjną obliczoną na wymuszenie zmiany w tym zakresie. To jednak postawiłoby Europę na bezpośrednim kursie kolizyjnym z USA, jeśli więc Teheran rozegra to rozdanie zbyt ciężką ręką, może się fatalnie przeliczyć.

Irański program nuklearnyPAP

Autor: Maciej Tomaszewski / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: