"Potrzebujemy wody, jedzenia, koców. Proszę, nie przestawajcie pomagać"


Irańczycy, którzy przeżyli najbardziej śmiercionośne trzęsienie ziemi w tym roku, cały czas apelują o pomoc. Jak informują media, dotknięci kataklizmem ludzie pozbawieni są podstawowych środków do życia. Muszą się też zmagać z coraz bardziej doskwierającym zimnem.

W niedzielę 12 listopada w irańskiej prowincji Kermanszahan przy granicy z Irakiem nastąpiło trzęsienie ziemi o sile 7,3 stopni w skali Richtera. Jak informują media, zginęło co najmniej 530 osób, a ponad siedem tysięcy zostało rannych. Wstrząsy wyczuwalne były w Turcji, Izraelu, Libanie i Pakistanie. Mansoureh Bagheri z Irańskiego Czerwonego Półksiężyca poinformowała w rozmowie z CNN, że w irańskiej prowincji zniszczonych zostało ponad 500 wiosek. Jak podkreśliła, wiele z nich jest położonych w bardzo odległych i trudno dostępnych miejscach.

- Najważniejszym celem jest dotarcie z pomocą i żywnością - powiedziała Bagheri. Oszacowała, że kataklizm mógł dotknąć 70 tysięcy mieszkańców regionu, jednak ostateczna liczba potrzebujących będzie znana po zamknięciu rejestracji tych, którzy wymagają wsparcia.

"Potrzebujemy wody, potrzebujemy jedzenia"

Irański Czerwony Półksiężyc wysłał do obszarów najbardziej dotkniętych niedzielną tragedią 16 zespołów poszukiwawczych, 31 zespołów z psami, 41 zespołów do usuwania gruzu, 48 zespołów, które mają pomóc zapewnić schronienie i 9 zespołów ratowniczych.

Ahoora Niazi z miasta Sarpol-e Zahab opublikowała na Instagramie film pokazujący ogrom zniszczeń.

Nagranie opatrzyła błagalnym apelem o pomoc. "Proszę nie przestawajcie pomagać. Potrzebujemy wody, potrzebujemy jedzenia, na przykład chleba i potrzebujemy koców. Robi się coraz zimniej. Nikt z nas nie ma nic, żeby się ogrzać, nawet namiotów. Proszę pomóżcie nam. Błagam w imieniu narodu irańskiego o pomoc" - zaapelowała. Jak podają media, miasto Sarpol-e Zahab i otaczające je wioski zostały najbardziej zniszczone przez kataklizm. Tu właśnie przyjechał z wizytą irański prezydent Hassan Rowhani, który obiecał pomóc w odbudowie.

Prezydent Iranu podkreślił, że kataklizm jest "bolesny dla wszystkich Irańczyków". Ajatollah Ali Chamenei, duchowy przywódca kraju, stwierdził natomiast, że trzęsienie ziemi jest "boskim sprawdzianem dla urzędników i Irańczyków", który pokaże, czy "są w stanie wywiązać się ze swoich obowiązków".

"W tych sekundach myślisz o sobie, o przetrwaniu"

"Ten region jest przyzwyczajony do tragedii. Mieszkańcy zaznali najgorszego, co życie mogło im przynieść. Wielu z nich przetrwało ośmioletnią wojnę z sąsiednim Irakiem. Ale dalej wierzyli. Myśleli, że dla nich to zawsze będzie dom" - napisał w swoim reportażu Thomas Erdbrink, dziennikarz "New York Times", który dostał pozwolenie od władz w Teheranie na relacje ze zniszczonego regionu.

- Widziałem już wszystko - powiedział "NYT" Mohammad Nazari, weteran wojny iracko-irańskiej z lat 1980-1988.

Jak opowiadał, pierwsze wstrząsy zaczął odczuwać, gdy był w swojej rodzinnej wsi Zarrin Jub. Krótko po godzinie 21. Nazari oglądał swój ulubiony program telewizyjny. Nie przejął się, bo pojedyncze wstrząsy są w Iranie - kraju aktywnym sejsmicznie - często odczuwalne.

Mężczyzna relacjonował, że niedługo później zaczęły się trząść ściany. Wybiegł, a tuż za nim jego żona Sakine. - W tych sekundach myślisz o sobie, o przetrwaniu - podkreślał Nazari. Jak wyznał, przez pierwsze minuty cieszył się, krzycząc: "żyję!".

"Gdzie on jest? Dlaczego nie jest tutaj?"

Nazari, podobnie jak kilku jego sąsiadów, w rozmowie z amerykańskim reporterem wyraził żal do lokalnego reprezentanta w parlamencie - Farhada Tajariego, który dorastał w pobliskiej wiosce. - Gdzie on jest? Dlaczego nie tutaj? Głosowaliśmy na niego i teraz go potrzebujemy - mówił Nazari.

- Śpimy w samochodach, pozostałości po naszych domach są zbyt niebezpieczne i niestabilne - wyjaśniał Nazari.

We wsi Kuik-e Hassan, liczącej 800 mieszkańców reporter "NYT" spotkał 35-latka Moadela Yariego, który stracił ośmioro członków swojej rodziny. Jego bliscy z Teheranu przyjechali samochodem wypełnionym kocami i wodą. - Wciąż nie dostaliśmy namiotu - powiedział mężczyzna.

Thomas Erdbrink pisze, że także w innych wioskach ludzie są sfrustrowani i mają nadzieję, iż rząd pospieszy się z pomocą.

Portal amerykańskiej telewizji CNN poinformował, że władze skierowały ze stolicy do potrzebujących co najmniej 43 karetki pogotowia, cztery ambulatoria i 130 ratowników medycznych. Władze skierowały także w rejony zniszczone przez trzęsienie oddziały Armii Strażników Rewolucji Islamskiej. W stolicy Irańczycy oddają krew, organizują zbiórki potrzebnych rzeczy.

MSZ: Iran nie potrzebuje pomocy z zewnątrz

Mohammad Dżawad Zarif, irański minister spraw zagranicznych, napisał na Twitterze, że jego kraj jest wdzięczny za "wyrazy sympatii z całego świata i oferty pomocy”, jednak jak napisał, Iran nie potrzebuje pomocy z zewnątrz, żeby uporać się z tą katastrofą. Chodziło miedzy innymi o propozycję pomocy, z jaką wyszedł premier Izraela Benjamin Netanjahu.

- Widziałem właśnie obrazy zniszczeń w Iranie i Iraku, będących skutkiem trzęsienia ziemi. I widziałem też te łamiące serce zdjęcia kobiet, mężczyzn i dzieci pochowanych pod gruzami. Jestem dumny, że mogę ogłosić, iż kilka godzin temu poleciłem przygotowanie propozycji pomocy medycznej dla irackich i irańskich ofiar tego kataklizmu - powiedział Netanjahu. Jak informuje "The Times of Israel", izraelska propozycja została natychmiast odrzucona.

Autor: tmw//kg / Źródło: CNN, New York Times, The Times of Israel