"To decyzja siedmiu milionów osób". Katalońskie władze: nie posłuchamy rozkazów z Madrytu


Katalońskie władze regionalne nie zastosują się do rozkazów hiszpańskiego rządu, jeśli Madryt będzie przejmować kontrolę nad regionem - powiedział w poniedziałek BBC rzecznik katalońskiego rządu Jordi Turull. Dodał, że Madryt działa wbrew woli Katalończyków. Przy okazji dopuścił się kłamstwa.

W czwartek rano ma odbyć się posiedzenie katalońskiego parlamentu regionalnego w celu wypracowania odpowiedzi na sobotnią decyzję rządu Hiszpanii o odebraniu władzom Katalonii ich kompetencji.

Natomiast przywódca Katalonii Carles Puigdemont zagroził przeprowadzeniem w regionalnym parlamencie głosowania w sprawie ogłoszenia niepodległości regionu, jeśli Madryt zastosuje tak drastyczne środki.

"To decyzja siedmiu milionów osób"

Przedstawiciele obozu secesjonistycznego twierdzą, że do upominania się o niepodległość Katalonii upoważnia ich wynik referendum niepodległościowego z 1 października, w którym 90 proc. głosujących opowiedziało się za niezależnością regionu, choć głosowało tylko 43 proc. uprawnionych. - To nie tak, że to my odmawiamy (wykonania rozkazów). To nie jest decyzja personalna. To decyzja siedmiu milionów osób - powiedział radiu BBC szef katalońskiej dyplomacji Raul Romeva, pytany, czy katalońskie instytucje, w tym policja, będą słuchać poleceń płynących od władz katalońskich, czy też wydawanych przez Madryt. - A z tej perspektywy nie mam wątpliwości, że wszyscy urzędnicy w Katalonii będą trzymać się poleceń wydawanych przez wybrane i działające zgodnie z prawem instytucje, które mamy obecnie (w Katalonii - red.) - powiedział.

Rzecznik katalońskiego rządu powiedział jednak o wszystkich mieszkańcach Katalonii, w czasie, gdy do głosowania uprawnionych było 5,3 mln osób, a zagłosowało zaledwie 2,28 mln. Oznacza to, że za niepodległością regionu opowiedziało się zaledwie 27 proc. całej ludności Katalonii lub 38 proc. uprawnionych do głosowania.

"Agresja spotka się z obywatelskim nieposłuszeństwem"

Nieposłuszeństwo obywatelskie popiera też skrajnie lewicowa partia Kandydatura Jedności Ludowej (CUP), będąca głównym sojusznikiem katalońskiego mniejszościowego rządu w katalońskim parlamencie. Nazywa ona działania Madrytu agresją wobec wszystkich Katalończyków. - Agresja spotka się z obywatelskim nieposłuszeństwem - oświadczyła. Władze kilkuset katalońskich gmin oznajmiły, że są przeciwne bezpośrednim rządom Madrytu, i poprosiły regionalny parlament Katalonii o głosowanie w tej kwestii. Także część nauczycieli i strażaków nie chce uznać bezpośredniej władzy Hiszpanii. Związek nauczycieli USTEC stwierdził w oświadczeniu, że nauczyciele pozostaną przy "katalońskich instytucjach i demokracji walczących o swoje przetrwanie". Hiszpania zapowiada, że zwolni ze stanowisk najwyższych urzędników w Katalonii, jeśli nie posłuchają poleceń, ale - jak pisze agencja Reutera - nie jest jasne, w jaki sposób zamierza wprowadzać bezpośrednią władze centralną, jeśli urzędnicy niżsi rangą wypowiadają jej posłuszeństwo. Szef hiszpańskiej dyplomacji Alfonso Dastis powiedział, że władze centralne nie planują aresztowań. W Katalonii stacjonuje około 4 tys. policjantów hiszpańskich, skierowanych tam na czas referendum. Do tego dochodzi 5 tys. hiszpańskich funkcjonariuszy w tym regionie. Zazwyczaj wspierali oni własne siły policyjne Katalonii, liczące 17 tys. członków Mossos d'Esquadra, paramilitarną formację wchodzącą w skład sił bezpieczeństwa królestwa Hiszpanii.

Apel o wcześniejsze wybory

Kataloński przywódca Puigdemont rozważa również według hiszpańskich mediów stawienie się przed komisją wyższej izby Kortezów, aby wyjaśnić swoje stanowisko, ale nie ma dotąd potwierdzenia, czy to uczyni. Tymczasem w Katalonii rozlegają się głosy, aby błyskawicznie przeprowadzić przedterminowe wybory, zanim w regionie dojdzie do władzy rząd centralny. Do ich przeprowadzenia wzywa m.in. wpływowe stowarzyszenie biznesowe Cercle d'Economia. Jednak rzecznik katalońskiego rządu Jordi Turull wykluczył taką możliwość. Sondaż opublikowany w niedzielę w gazecie "El Periodico" wskazuje, że gdyby doszło do wyborów, ich wyniki byłyby podobne do rezultatów poprzednich, z 2015 roku, po których proniepodległościowe partie utworzyły rząd mniejszościowy. Kryzys wokół bogatego regionu, jakim jest Katalonia, wzbudził w europejskich krajach obawy o wzmocnienie separatyzmów w innych częściach kontynentu. W niedzielę w dwóch bogatych regionach na północy Włoch, Lombardii i Wenecji Euganejskiej, odbyły się niewiążące referenda konsultacyjne, w których tamtejsza ludność opowiedziała się za zwiększeniem regionalnej autonomii. Separatystyczne nastroje występują też w rejonie belgijskiej Flandrii i od dawna na francuskiej Korsyce.

Autor: tmw/adso / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: