Grecja wrze. Są zabici

Aktualizacja:
Protesty w  Grecji
Protesty w Grecji
Reuters
Protesty w GrecjiReuters

Blisko 20 tys. osób protestuje w Atenach przeciwko planom oszczędnościowym rządu. Według agencji Reutera, w pożarze wznieconym przez protestujących w centrum stolicy zginęły trzy osoby. Według strażaków płoną dwa budynki. Wcześniej policja użyła gazu łzawiącego przeciwko grupie ok. 50 osób, które próbowały wedrzeć się do siedziby greckiego parlamentu. Podobna manifestacja ma miejsce w Salonikach, gdzie na ulice wyszło 14 tys. osób.

Protestujący wzniecili pożar w budynku w Atenach, gdzie mieści się bank i urząd skarbowy. Z 20 osób które tam wtedy przebywały, 3 zginęły. Według straży pożarnej chodzi o dwie kobiety i mężczyznę. Drugim podpalonym podczas zamieszek przy pomocy koktajlu Mołotowa budynkiem jest siedziba policji.

Niektóre media, w tym państwowa telewizja i gazeta internetowa "Ta Nea", przerwały prowadzony tego dnia strajk, żeby poinformować o zabitych.

Wcześniej około 50 osób próbowało wejść do parlamentu. - Policja użyła gazu łzawiącego (...) - relacjonował agencji Reutera świadek wydarzeń w stolicy.

Dziesiątki tysięcy protestujących

W centrum Aten demonstruje około 20 tys. osób. W całej Grecji na ulice wyszły jednak kolejne dziesiątki tysięcy osób.

PAME, związek zawodowy partii komunistycznej ze swej strony zebrał 10 tys. ludzi w innym miejscu w stolicy Grecji. PAME tradycyjnie nie uczestniczy we wspólnych akcjach z resztą protestujących.

Według policji w Salonikach, na północy Grecji zebrało się 14 tys. manifestantów. Tutaj wybuchły starcia między młodzieżą, która rzucała kamieniami w sklepy, a policją, która odpowiedziała gazem łzawiącym.

"Niech płacą bogaci"

W Atenach manifestanci, którzy zebrali się w odpowiedzi na apel związków zawodowych pracowników prywatnych (GSEE) i państwowych (ADEDY), wysłuchali przemówień szefów związków.

"MFW i UE kradną nam stulecie osiągnięć socjalnych", "Niech bogaci płacą za kryzys" - na transparentach znalazły się hasła z krytyką Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To te instytucje zaoferowały Grecji pomoc finansową w zamian za drakońskie oszczędności.

"Dzisiaj informacji nie będzie"

Choć w greckich protestach udział bierze kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to doniesień o osobach w nich poszkodowanych ze strony samych Greków - brak. Jak się bowiem okazuje, w strajku udział biorą także dziennikarze.

- Wśród strajkujących są także pracownicy agencji informacyjnych. Dzisiaj nie będą one przekazywały żadnych informacji - na antenie TVN24 mówi Katarzyna Jakielaszek z polonijnego "Kuriera ateńskiego". Dodaje, że do pracy nie poszli również pracownicy publicznego rada i telewizji. - Zamiast głównych wydań wiadomości, Grecy oglądają tablice informujące o strajku od godz. 6 rano dzisiaj, do 6 rano jutro - mówi dziennikarka.

"Skutek anachronicznych wzorców"

- Grecy mają kilkutysiącletnią tradycję bycia w kłopotach i wychodzenia z kłopotów - komentuje Ryszard Żółtaniecki, były ambasador Polski w Atenach.

I tłumaczy, że protesty wynikają m.in. z dużego dystansu Greków do Unii Europejskiej i jej instytucji. - Używają nawet takiego sformułowania - u nas i w Europie - tak, jakby UE była zobowiązana do pewnych świadczeń na rzecz Grecji. To jest społeczeństwo klientelistyczne, przyzwyczajone do pewnych tradycyjnych, anachronicznych wzorców. A to, co się dzieje, jest właśnie skutkiem tych wzorców - dodaje.

Szef MFW uspokaja

Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominique Strauss-Kahn ostrzegł, że kryzys, pomimo podejmowanych wysiłków, może rozlać się na inne kraje. - Każdy musi pozostać wyjątkowo czujny - powiedział Strauss-Kahn w opublikowanym w środę wywiadzie dla francuskiej gazety "Liberation".

- Całkowicie rozumiem złość Greków, niezrozumienie rozmiarów katastrofy gospodarczej, lecz Grecy muszą również zrozumieć, że bez tych środków sytuacja byłaby o wiele poważniejsza - ocenił szef MFW.

Paraliż kraju

Strajk generalny w Grecji, już trzeci od lutego, spowodował paraliż komunikacji lotniczej, kolejowej i promowej.

Nie działa sektor publiczny. Związki zawodowe przyznają, że pozbawiony funduszy rząd był zmuszony ograniczyć wydatki, by dostać 110 mld euro pożyczki od krajów strefy euro i od MFW, jednak ich zdaniem przez oszczędności najbardziej ucierpią najmniej zarabiający Grecy.

Źródło: reuters, pap

Źródło zdjęcia głównego: Reuters