"Gorzkie, ale jednak zwycięstwo"


Fińscy socjaldemokraci wygrali wybory pierwszy raz od 1999 roku, ale o ich zwycięstwie nad Partią Finów zdecydowała różnica kilku tysięcy głosów. To "gorzkie, ale jednak zwycięstwo" - ocenił w poniedziałek dziennik "Helsingin Sanomat".

Zwycięstwo Socjaldemokratycznej Partii Finlandii (SDP) w zakończonych w niedzielę wyborach nie było oczywiste, zanim nie przeliczono wszystkich głosów. Ostatecznie po ogłoszeniu wstępnych wyników socjaldemokraci z 17,7 procent poparcia mogą liczyć na 40 miejsc w parlamencie, w którym zasiada 200 deputowanych.

Antyimigrancka, narodowo-konserwatywna i eurosceptyczna Partia Finów (PS) osiągnęła 17,5 procent głosów i zdobyła 39 mandatów.

"Tworzenie rządu będzie wyjątkowo trudne"

W wyborach, w których zanotowano największą od 1991 roku frekwencję (ponad 72 procent), o zwycięstwie SDP przesądziło niespełna siedem tysięcy głosów.

Podobny wynik do SDP i PS zanotowała konserwatywno-liberalna Koalicja Narodowa (KOK) - 17 procent poparcia i 38 mandatów.

"W Finlandii zwykło się mówić po wyborach, że tworzenie rządu będzie wyjątkowo trudne" – przypomniał największy fiński dziennik "Helsingin Sanomat" - ale tym razem jest to "bliższe prawdy niż kiedykolwiek wcześniej".

W parlamencie, kontynuuje gazeta, jest duża liczba "średnio dużych" partii, a to powoduje, że w rządzie trzeba będzie pójść na więcej kompromisów. Pierwszy raz w historii kraju zdarzyło się, że żadna z partii nie osiągnęła przynajmniej 20 procent wyniku.

Kto największym przegranym?

W nowym składzie parlamentu "pozycja największej partii jest słabsza niż kiedykolwiek wcześniej w czasach niepodległej Finlandii" – podkreślił z kolei fiński nadawca Yle.

Lider PS Jussi Halla-aho zebrał najwięcej głosów w skali kraju – około 30,7 tys. Obecny europarlamentarzysta stał się najbardziej popularny nawet w tradycyjnym "czerwono-zielonym" zagłębiu helsińskiej robotniczej dzielnicy Kallio. Na lidera zwycięskiej SDP Anttiego Rinne głos oddało łącznie około 12 tys. osób.

"Największym przegranym" wyborów, oceniła prasa, jest Centrum Finlandii (KESK) premiera Juhy Sipili, która z historycznie słabym wynikiem - 13,8 procent, będzie mieć 31 miejsc w Eduskuncie (parlamencie). Poprzednie wybory partia Sipili wygrała z wynikiem 21,1 procent, otrzymując 49 mandatów.

Gdy ostatnim razem SDP wygrywała wybory w 1999 roku i utworzyła rząd pod wodzą Paavo Lipponena, miała 22,9 procent poparcia.

"Zachować wszystkie opcje koalicyjne"

Według "Helsingin Sanomat" SDP zacznie negocjacje, ale nie w "świątecznym nastroju", przynajmniej takim, jaki był spodziewany przed wyborami. Dziennik dodał, że pozycja Rinnego (m.in. byłego szefa związków zawodowych) jako lidera partii, pomimo zwycięstwa, "nie jest mocna" i "raczej nie będzie on też zbyt mocnym" możliwym przyszłym premierem.

Po ogłoszeniu wyników Antti Rinne zapowiedział, że wyśle do innych partii zapytania i na podstawie otrzymanych odpowiedzi zdecyduje, w jakim składzie partyjnym rozpoczną się negocjacje. W poniedziałkowym programie telewizyjnym poinformował też, że celem jest, aby skład rządu był gotowy do końca maja.

Przyznał równocześnie, że "jest nieprawdopodobne", aby PS było w kierowanym przez niego rządzie, a najważniejszy dla współpracy koalicyjnej jest "wspólny system wartości".

Dziennik "Ilta-Sanomat" zwrócił uwagę, że lider PS Halla-aho po wyborach chce "zachować wszystkie opcje koalicyjne" i już skierował się w stronę innych ugrupowań, "zmiękczając" ton wypowiedzi o "zakończeniu szkodliwej dla Finlandii imigracji" i jednocześnie dopuścił taką, która "nie zagraża Finom ekonomicznie czy w inny sposób".

Partia Finów wchodziła w skład rządu kierowanego przez Juhę Sipilę do połowy 2017 roku, kiedy to Halla-aho został wybrany na nowego lidera partii. Wtedy ze względu na "spór o wartości" KESK, jak i KOK odmówiły dalszej współpracy z PS. W samej partii doszło do rozłamu.

Oficjalne wyniki wyborów mają być ogłoszone w środę.

Autor: asty//kg / Źródło: PAP