"Gorliwie upominamy chińskie władze, by stawiły czoło historycznemu błędowi"

[object Object]
W czerwcu tego roku mija 30 lat od masakry na placu TianenmanTVN24 BiŚ
wideo 2/3

Chiny muszą okazać "szczery żal" za krwawą rozprawę z prodemokratycznymi protestami na Placu Tiananmen w Pekinie w 1989 roku i wprowadzić demokratyczne reformy - ocenił rząd Tajwanu w przeddzień 30. rocznicy masakry.

W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku czołgi i wozy pancerne wjechały na centralny plac Pekinu, Tiananmen, gdzie przez siedem tygodni demonstrowały tysiące chińskich studentów, domagających się demokratyzacji systemu. Armia chińska dokonała masakry.

Nadal nie rozliczono winnych rzezi. Władze nie odpowiadają też na ponawiane co roku apele opozycji i rodzin młodych ludzi poległych na placu o "nowy początek", czyli o nową ocenę wydarzeń sprzed 30 lat przez władze ChRL, dialog i pojednanie. Do dziś nieznana jest faktyczna liczba ofiar - w końcu czerwca 1989 r. ówczesny mer Pekinu powiedział, że zginęło 200 demonstrantów, w tym 36 studentów; nieoficjalne szacunki mówią o 2 tys. zabitych.

Masakra na placu TiananmenZiemienowicz Adam/PAP

"Incydent wpłynął na Chiny zaledwie raz"

"Chiny muszą zacząć szczerze żałować incydentu z 4 czerwca i aktywnie dążyć do demokratycznych reform" - napisała tajwańska Rada ds. Chin Kontynentalnych (MAC) w oświadczeniu. "Gorliwie upominamy chińskie władze, by stawiły czoło historycznemu błędowi i jak najszybciej szczerze przeprosiły" - oświadczyła Rada, dodając, że Pekin kłamał, by ukryć wydarzenia z 1989 roku i zniekształcić fakty.

Chińskie władze, które uznają Tajwan za zbuntowaną prowincję ChRL, nie skomentowały jak dotąd oświadczenia Rady.

Państwowy chiński dziennik "Global Times" ocenił natomiast w komentarzu, że "incydent z Tiananmen jest dla chińskiego społeczeństwa jak szczepionka, która ochroni je w znacznym stopniu przed jakimkolwiek dużym zamieszaniem politycznym w przyszłości".

"Incydent wpłynął na Chiny zaledwie raz i nie stał się długoterminowym koszmarem dla tego kraju (...) Stał się wyblakłym wydarzeniem historycznym, a nie czymś rzeczywiście gmatwającym sytuację" - oceniła gazeta, związana z oficjalnym organem prasowym Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Dziennik zarzucił również "pewnym siłom poza Chinami kontynentalnymi", że co roku w okolicach 4 czerwca "prowokują opinię publiczną i atakują Chiny". "Cały ten hałas nie będzie jednak miał żadnego prawdziwego wpływu na chińskie społeczeństwo. Działania zewnętrznych sił idą całkowicie na marne" - napisał "Global Times". Chińskojęzyczna wersja gazety, "Huanqiu Shibao", nie opublikowała tego komentarza.

Protest studentów na placu Tiananmen w Pekinie w 1989 rokuJacques Langevin/Sygma/Sygma via Getty Images

"Myślę, że młodsze pokolenie nie jest zadowolone z obecnej sytuacji"

Jeden z byłych przywódców prodemokratycznego ruchu studentów z lat 80. Wang Dan przed rocznicą masakry zaapelował o zwiększenie międzynarodowych nacisków na władze Chin w sprawie reform politycznych i respektowania praw człowieka.

Dla Zachodu niech będzie nauczką, że choć od krwawego stłumienia studenckiej rewolty w Chinach minęło 30 lat, w Państwie Środka nie zaszły żadne zmiany w tym zakresie - oświadczył dysydent w opublikowanej w piątek rozmowie z niemiecką agencją dpa.

- Byliśmy wtedy naiwni. Pokładaliśmy w rządzie wielkie nadzieje - ocenił Wang Dan w rozmowie z dpa.

Podkreślił, że naiwne okazały się też zachodnie rządy. - Po krwawej pacyfikacji wprowadziły one sankcje, ale po dwóch latach zawiesiły je w nadziei, że chiński rząd wdroży reformy, do czego jednak nie doszło - oznajmił.

W jego ocenie za rządów Xi Jinpinga w kraju nie nastąpią żadne zmiany polityczne, a raczej nadal obserwowany będzie regres. - Nie mam żadnej nadziei, a przynajmniej nie ma żadnych wskazówek, które by mi ją dawały - powiedział. Jeśli jednak pewnego dnia w Chinach nie będzie już rządzącego dożywotnio prezydenta i starego pokolenia przywódców, pałeczkę mogłoby przejąć nowe pokolenie - ocenił.

- Myślę, że młodsze pokolenie nie jest zadowolone z obecnej sytuacji i z Xi Jinpinga, ale nie ma odwagi, by coś powiedzieć. (Młodsi ludzie) nie popierają rządu, ale nie mają wyboru - powiedział Wang Dan. Zauważył jednak, że jeśli w rządzącej krajem Komunistycznej Partii Chin (KPCh) dojdzie do wewnętrznej walki o władzę, to "może to być szansa dla społeczeństwa obywatelskiego".

Po masakrze Wang Dan był numerem jeden na liście najbardziej poszukiwanych przywódców ruchu studenckiego i łącznie ponad pięć lat spędził w areszcie. Obecnie mieszka w USA i kieruje think tankiem Dialog China.

Autor: ft\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: