"Gorąca linia" z Egiptem. W piątek "Dzień Gniewu" muzułmanów


Konflikt między Izraelem a Palestyńczykami, który wybuchł w środę, grozi otwartą wojną i destabilizacją całego regionu - uważa "New York Times". Konflikt pochłonął 19 ofiar, co najmniej 130 osób jest rannych. Niejasne są też działania Egiptu, z którego wyszedł sygnał do świata arabskiego, by w piątek przeprowadzić "Dzień Gniewu".

Na Bliskim Wschodzie od czterech dni rośnie napięcie i politycy na całym świecie zastanawiają się, jak daleko posunie się rząd Benjamina Netanjahu w próbie pozbycia się zagrożenia ze strony palestyńskiego Hamasu i muzułmańskich bojówek operujących w Strefie Gazy.

"Dzień Gniewu" w świecie arabskim

Izrael podejmie "wszystkie konieczne kroki" w tym konflikcie - oznajmił premier Benjamin Netanjahu. Inwazja lądowa na Strefę Gazy jest "zdecydowanie możliwą opcją" - powiedział rzecznik izraelskich sił zbrojnych Awital Lejbowicz. Według AFP armia izraelska powoła w najbliższych dniach do czynnej służby 30 tys. rezerwistów.

Między innymi te kroki sąsiada zmusiły prezydenta Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa do zawieszenia podróży po Europie, w czasie której próbował znaleźć sojuszników dla Autonomii starającej się o zmianę statusu w ONZ na "kraj niestowarzyszony".

Premier Egiptu będzie w Gazie

Prezydent Egiptu Mohammed Mursi nakazał z kolei premierowi Hiszamowi Mohammedowi Kandilowi, by w piątek udał się do Strefy Gazy. To gest symboliczny, jest to bowiem pierwsza wizyta tak wysokiej rangi egipskiego polityka w Strefie Gazy, odkąd kontrolę nad nią przejął Hamas - pisze AP.

Bractwo Muzułmańskie, z którego wywodzi się Mursi, wezwało tymczasem do zorganizowania w piątek w arabskich stolicach "Dnia Gniewu" - podaje Reuters.

Waszyngton był w czwartek na "gorącej linii" z Kairem i wezwał miejscowych polityków, by ci użyli "swego wpływu", aby załagodzić konflikt między Palestyńczykami a Izraelem - podaje AFP. W środę wieczorem egipski minister spraw zagranicznych Mohammed Kamel Amr rozmawiał jednak z szefową dyplomacji USA Hillary Clinton i sam nie deklarując niczego, poprosił ją o "natychmiastową interwencję Stanów Zjednoczonych, która powstrzyma izraelską agresję".

Irańska rakieta, Żelazna Kopuła

W ramach operacji "Filar Obrony", na początku której izraelskie siły zabiły szefa operacji wojskowych Hamasu Ahmeda al-Dżabariego, Izrael zaatakował od środy z powietrza i z morza około 160 celów w Strefie Gazy. W czwartek doszło kolejne 100.

Hamas wystrzelił z kolei w stronę Izraela ważącą tonę rakietę Fajr 5 produkcji irańskiej - podał Reuters, dodając, że wykorzystanie takiej broni oznacza poważną eskalację konfliktu. Rakieta spadła co prawda do Morza Śródziemnego, ale po raz pierwszy od 21 lat w Tel Awiwie zawyły syreny zwiastujące atak rakietowy i w mieście wybuchła panika.

Izrael w odpowiedzi rozpoczął ostrzeliwanie Strefy Gazy w czwartek późnym wieczorem. Sam chroni swoich obywateli Żelazną Kopułą, czyli systemem tarczy antyrakietowej, która przechwyciła do tej pory ponad 1/3 pocisków wysłanych w stronę Izraela.

Co robi Egipt?

"New York Times" zauważa jednak, że te działania Izraela spotykają się z ostrymi reakcjami w Egipcie, w którym po obaleniu rządów Hosniego Mubaraka nastroje się radykalizują.

Reuters zauważa, że nie ma żadnych sygnałów, iż Egipt, najsilniejszy kraj arabski graniczący z Izraelem, podejmuje jakieś poważne kroki w związku z nasilającym się konfliktem, bo nie chce, by przypadła mu w udziale rola negocjatora w konflikcie izraelsko-palestyńskim.

Konfrontacja między Izraelem a Hamasem będzie najpoważniejszym testem powagi, z jaką Mursi traktuje podpisany w 1979 roku między Egiptem a Izraelem traktat pokojowy, który jest postrzegany przez Zachód jako fundament pokoju na Bliskim Wschodzie - wyjaśnia Reuters.

Izrael otoczony przez wrogów

USA potępiły Hamas, który Zachód uznaje za organizację terrorystyczną, ponieważ odmawia ona rezygnacji ze stosowania przemocy wobec Izraela. - Nie ma usprawiedliwienia dla przemocy, jaką Hamas i inne organizacje terrorystyczne stosują wobec ludu Izraela - powiedział zastępca rzecznika Departamentu Stanu USA Mark Toner w czwartek.

Tymczasem prezydent Rosji Władimir Putin zaapelował do premiera Netanjahu, by ten uniknął "eskalacji przemocy", a rosyjskie MSZ uznało, że "odwet" Tel Awiwu na Palestyńczykach, którzy wystrzelili w stronę Izraela prawie 300 rakiet był "nieproporcjonalny".

Iran, zaprzysięgły wróg Izraela, który wspiera i dozbraja Hamas, ocenił, że izraelska ofensywa jest "zorganizowanym terroryzmem". Libański Hezbollah, który ma własny arsenał rakiet wymierzonych w Izrael, potępił atak na Gazę, ale powstrzymał się jak dotąd od jakiejkolwiek interwencji - pisze Reuters.

Według "NYT" Izrael czuje się zagrożony przez inne kraje regionu, przez które przeszła arabska wiosna. Widmo wojny wisiało nad tym regionem od miesięcy. W tym czasie na Izrael spadło ponad 750 palestyńskich rakiet - pisze dziennik.

W Izraelu pojawił się niepokój, odkąd arabska wiosna sprawiła, że dyktatorów w Egipcie, Tunezji i Libii zastąpili islamiści, a u izraelskich granic toczy się wojna w Syrii - wyjaśnia "NYT".

Ocenia się, że Gaza ma 35 tys. uzbrojonych bojowników. Izrael dysponuje myśliwcami F-16, śmigłowcami bojowymi Apache, nowoczesnym uzbrojeniem i liczącą 175 tys. żołnierzy armią oraz 450 tys. rezerwistów.

Agencja Reutera stwierdza jednak, że w tej chwili premier Netanjahu jest bardzo "rozsądny i ostrożny" i nie chce doprowadzić do ostateczności. Na dowód tego przypomina, że gdy w 2008 r. po raz ostatni Izrael musiał stawić czoła atakom bojówek Hamasu, ówczesny rząd nie czekał ani chwili z wydaniem rozkazu o ataku i w ciągu dwóch dni nalotów w Strefie Gazy zginęło aż 270 osób. Teraz to "tylko" 19 ofiar.

Autor: adso//gak / Źródło: PAP

Raporty: