Głosy policzone, nadszedł czas rozliczeń. Nie wszyscy mogą być zadowoleni


Chadecy i socjaldemokraci zapowiadają jeszcze większe zaangażowanie na rzecz klimatu, antysystemowa AfD świętuje, a postkomunistyczna Lewica mówi o katastrofie. Niemieckie partie zaczęły wewnętrzne rozliczanie za wyniki wyborów landowych w Saksonii i Brandenburgii.

W niedzielnych wyborach do parlamentów krajowych Saksonii i Brandenburgii partie tworzące koalicję na poziomie federalnym (CDU i SPD) uniknęły przegranej z narodowo-konserwatywną Alternatywą dla Niemiec. W efekcie przewodnicząca CDU Annegret Kramp-Karrenbauer nie musi, przynajmniej na razie, obawiać się o swoje stanowisko. Z kolei wzywające do zerwania koalicji głosy w SPD przycichły.

I to wszystko, mimo że CDU odnotowała najgorszy wynik w Saksonii i Brandenburgii od zjednoczenia Niemiec, a socjaldemokraci zaliczyli w Saksonii najniższe poparcie w historii, jakie kiedykolwiek uzyskali w wyborach landowych.

W niedzielnych wyborach w Saksonii i Brandenburgii wygrały odpowiednio CDU i SPD, zdobywając według urzędowych danych 32,1 proc. i 26,2 proc. głosów. W obu krajach związkowych na drugim miejscu znalazła się prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec. W landtagu w Dreźnie - stolicy Saksonii - zasiądą jeszcze przedstawiciele postkomunistycznej Lewicy (10,4 proc.), Zielonych (8,6 proc.) i SPD (7,7 proc.). W Poczdamie - stolicy Brandenburgii - z kolei CDU (15,6 proc.), Zieloni (10,8 proc.), Lewica (10,7 proc.) i Wolni Wyborcy (FW - 5 proc.).

W obu przypadkach dotychczasowe koalicje - w Saksonii CDU-SPD, w Brandenburgii SPD-Lewica - nie mają wystarczającej większości, by kontynuować rządy. Premierzy obu landów - Michael Kretschmer (CDU) i Dietmar Woidke (SPD) - najprawdopodobniej zdecydują się na konfiguracje koalicyjne złożone z trzech ugrupowań.

Zadowolenie w rządzie

- To była wspaniała kampania w wykonaniu Michaela Kretschmera - chwaliła swojego partyjnego kolegę Annegret Kramp-Karrenbauer w poniedziałek. Najważniejsze bowiem dla stabilności rządu federalnego jest to, że Michael Kretschmer (CDU) i Dietmar Woidke (SPD) pozostaną premierami w swoich krajach związkowych. Kramp-Karrenbauer przyznała się jednocześnie - nie wchodząc w szczegóły - do popełnienia kilku błędów.

Przewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu Ralph Brinkhaus uważa, że rząd federalny powinien teraz więcej uwagi poświęcić ochronie klimatu. - Chcemy to zrobić razem. W wielu kwestiach jesteśmy zgodni - oznajmił. Wtórował mu jeden z współprzewodniczących socjaldemokratów Thorsten Schaefer-Guembel. Dla niego ochrona klimatu będzie "tematem decydującym o poparciu dla rządu".

Inna z trojga osób zarządzających kolegialnie SPD - premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manuela Schwesig - zaapelowała też o poświęcanie przez polityków szczebla federalnego większej uwagi wschodnim landom. - Wybory pokazały, że dobrzy premierzy z partii masowych są w stanie obronić swoje kraje związkowe przed AfD. Potrzebujemy, by bardziej nas słuchano, bo wiemy, jakie są problemy na miejscu - przekonywała. AfD tymczasem świętuje sukces. W Saksonii zanotowała ona najlepszy od momentu powstania wynik wyborczy: 27,5 proc. W Brandenburgii - 23,5 proc. Niektóre sondaże publikowane parę tygodni przed wyborami dawały AfD zwycięstwo w obu landach. Przewodniczący ugrupowania Joerg Meuthen wykluczył jakiekolwiek przetasowania we władzach.

Smutek na lewo i w środku

Zupełnie inne nastroje panują w postkomunistycznej Lewicy. Partia ta, która jest spadkobierczynią SED (Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec - odpowiednika PZPR w NRD), zanotowała w wyborach poważne straty. Lewica zdobyła w Saksonii i Brandenburgii odpowiednio 10,4 proc. i 10,7 proc. głosów, czyli po około 8 pkt. proc. mniej niż pięć lat temu. - Lewica nie jest już postrzegana jako rzeczniczka interesów Wschodu, tylko jako część systemu. Jako partia establishmentowa. Wczoraj mieliśmy zły dzień. Po takiej katastrofie musimy postawić strategiczne pytanie o nasz kierunek. Nie może być tak, jak było dotychczas - orzekł przewodniczący frakcji Die Linke w Bundestagu Dietmar Bartsch.

Powód do smutku (choć mniejszy niż Lewica) ma też liberalna FDP. Ugrupowanie po raz kolejny nie będzie miało swoich przedstawicieli w landtagach w Dreźnie i Poczdamie. Przewodniczący liberałów Christian Lindner zastrzegł jednak, że nie należy oczekiwać w związku z tym zmiany programowej. - Nie jesteśmy jak chorągiewka na wietrze. Jasne, moglibyśmy próbować być jak Zieloni czy AfD. Ale wówczas bylibyśmy po prostu zbędni - przekonywał. W niedzielnych wyborach FDP nie przekroczyła 5-procentowego progu wyborczego. Zielonym w Saksonii i Brandenburgii udało się tylko nieznacznie poprawić wynik z poprzednich wyborów, ale osłabienie partii dotychczas rządzących powoduje, że mogą oni okazać się niezbędni do budowy koalicji. Zaczęli już zatem stawiać warunki. - Coś musi się zmienić. CDU i SPD rządziły w tych landach od 30 lat. Ludzie oczekują zmian. Chcemy odnowy tych landów - w dziedzinie ochrony klimatu, wzmocnienia transportu publicznego, dostępu do lekarzy - wyliczała przewodnicząca Zielonych Annalena Baerbock.

Niemieckie partie zaczęły wewnętrzne rozliczanie za wyniki wyborów landowych w Saksonii i Brandenburgiitvn24.pl

Autor: mtom / Źródło: PAP