Mobilizacja przed głosowaniem w sprawie brexitu. Nawet bliski poród nie zniechęca do udziału

Aktualizacja:
[object Object]
Brytyjscy deputowani zmobilizowani do wzięcia udziału w głosowaniu nad brexitemTVN24 BiS
wideo 2/11

Stoimy w obliczu groźby największej porażki, od blisko stu lat, brytyjskiego rządu w parlamencie - powiedział korespondent TVN24 BiS Maciej Woroch, komentując szanse gabinetu premier Theresy May we wtorkowym głosowaniu. Izba Gmin ma wieczorem podjąć decyzję w sprawie porozumienia z Unią Europejską dotyczącego brexitu.

GŁOSOWANIE NAD BREXITEM. OTO MOŻLIWE SCENARIUSZE

Szanse premier Theresy May, która nie ustaje w apelowaniu o poparcie, na przyjęcie porozumienia są oceniane jako wątpliwe. Premier potrzebuje co najmniej 318 głosów w 650-osobowej Izbie Gmin. Tymczasem ma opozycję nawet w swej Partii Konserwatywnej, z której 111 deputowanych zadeklarowało głosowanie przeciw projektowi. Przeciwko umowie zagłosują też zapewne wszyscy parlamentarzyści Partii Pracy (248) i Szkockiej Partii Narodowej (35).

- Stoimy w obliczu największej porażki, od blisko stu lat, rządu w głosowaniach w parlamencie - ocenił korespondent TVN24 BiS Maciej Woroch.

Kluczowe głosowanie

Izba Gmin we wtorek wieczorem ma głosować nad planem porozumienia z Brukselą w sprawie wyjścia z europejskiej wspólnoty. Rząd Theresy May przyjął go 14 listopada, a 25 listopada zatwierdzili go przywódcy państw i rządów 27 pozostałych krajów Unii.

Dokument przewiduje zagwarantowanie praw obywateli innych krajów Unii Europejskiej mieszkających w Wielkiej Brytanii i wpłatę brytyjskich składek do unijnego budżetu. Theresa May nazywała go wówczas "najlepszym, jaki można było wypracować".

Pierwotnie głosowanie miało odbyć się 11 grudnia 2018 roku, ale zostało przełożone. Premier May tłumaczyła wówczas, że głosowanie zakończyłoby się "porażką [rządu - przyp. red.] z wysoką różnicą głosów".

Skomplikowana procedura

Głosowanie ma się rozpocząć o godzinie 20 polskiego czasu, ale - jak przewidywał Woroch - na ostateczne wyniki zapewne przyjdzie poczekać. Najpierw bowiem muszą zapaść rozstrzygnięcia w sprawie każdej z 14 poprawek, które zgłoszono przed posiedzeniem.

Co więcej, system głosowania w Izbie Gmin jest czasochłonny. Każde głosowanie będzie wymagało, by deputowani udali się do jednego z dwóch korytarzy, które znajdują się po dwóch stronach sali - tłumaczył korespondent. Wejście do jednego z nich oznacza opowiedzenie się za projektem, do drugiego - przeciw. Następnie parlamentarzyści powrócą do poselskich ław, by przy zamkniętych na klucz drzwiach usłyszeć wynik.

Taka procedura ma powtarzać się przy każdym głosowaniu. Niewykluczone więc, że decyzja w sprawie całej umowy z Unią Europejską zapadnie około 22 naszego czasu, a nawet później.

Pełna mobilizacja

Wśród deputowanych widać mobilizację - zauważył Maciej Woroch. Jako przykład podał parlamentarzystkę Partii Pracy Tulip Siddiq, która w najbliższych dniach spodziewa się dziecka. Mimo to poinformowała, że postanowiła pojawić się na głosowaniu. Po konsultacji z lekarzami zdecydowano, że zostanie wwieziona na wózku.

Dawniej problem zostałby rozwiązany przez parlamentarny obyczaj "pairingu". Jest to zasada, że gdy parlamentarzysta jednej z głównych partii nie może pojawić się na głosowaniu z przyczyn niezależnych od siebie, druga honorowo wycofuje jednego deputowanego, by wyrównać szanse. W ostatnich głosowaniach parlamentarnych konserwatyści jednak odstąpili od tego zwyczaju i Siddiq obawiała się, że podobnie byłoby i tym razem - tłumaczył korespondent TVN24 BiS.

Apel szefowej rządu

Występując w poniedziałek w Izbie Gmin May zaapelowała do deputowanych, aby "spojrzeli ponownie na tę umowę, niezależnie od tego, do jakich wniosków doszli poprzednio", i zastanowili się nad istniejącymi alternatywami.

- Nie, nie jest ona idealna, i tak, to jest kompromis - przyznała premier. Podkreślała jednak, że wtorkowa decyzja parlamentu będzie oceniania głównie pod kątem tego, czy brytyjscy politycy "zrealizowali wolę narodu", by wyjść z Unii Europejskiej, i zabezpieczyli przyszłość brytyjskiej gospodarki, bezpieczeństwa i Unii, czy też "zawiedli Brytyjczyków".

Backstop przedmiotem sporu

Szefowa brytyjskiego rządu ponadto przestrzegała, że "odrzucenie [umowy z powodu - przyp. red.] mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej [ang. backstop - przyp. red.] prowadzi do bezumownego wyjścia" z Unii Europejskiej.

To zawarte w umowie kontrowersyjne rozwiązanie zakłada, że w razie braku innego porozumienia Zjednoczone Królestwo byłoby zmuszone do pozostania w unii celnej i w elementach wspólnego rynku UE, a także sprawia, że mogłoby dojść do powstania tak zwanych granic regulacyjnych między Wielką Brytanią a wchodzącą w jej skład Irlandią Północną.

- Niezależnie od tego, jakiej chcecie formuły przyszłej relacji [z Unią Europejską - red.] - od modelu norweskiego, przez kanadyjski, do wszelkiej liczby wariacji - wszystkie one wymagają umowy wyjścia, a każda umowa wyjścia musi zawierać mechanizm awaryjny. To się nie zmieni niezależnie od tego, jak jutro zagłosuje ta izba - powiedziała w poniedziałek premier.

- Jeśli parlament przyjmie to porozumienie, da nam niemal dwa lata na zakończenie kolejnej fazy negocjacji, a oczywiście będziemy mieli też opcję przedłużenia okresu implementacyjnego [okresu przejściowego - przyp. red.], gdybyśmy potrzebowali o rok czy dwa więcej - argumentowała May.

- Jestem absolutnie przekonana, że jesteśmy w stanie w tym czasie przekuć [wypracowaną w listopadzie - red.] deklarację polityczną [o przyszłych relacjach Bruksela-Londyn - red.] w tekst prawny, unikając tym samym potrzeby zastosowania mechanizmu awaryjnego - oświadczyła.

"Politycy powinni zrealizować wolę Brytyjczyków"

Szefowa brytyjskiego rządu zwróciła także uwagę posłów na zawarte w opublikowanej w poniedziałek wymianie listów z przewodniczącymi Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem i Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem zapewnienia, że UE również wolałaby uniknąć wejścia backstopu w życie.

Brytyjska premier podkreśliła, że uważa, iż politycy "powinni zrealizować wolę Brytyjczyków i wziąć się za budowanie jaśniejszej przyszłości" kraju, popierając wypracowaną umowę. Jednocześnie ostrzegła zwolenników opuszczenia Wspólnoty bez porozumienia - z których wielu powołuje się na ryzyko stworzenia za pomocą backstopu oddzielnego statusu prawnego Irlandii Północnej w ramach kraju - przed stworzeniem w ten sposób jeszcze większego zagrożenia dla jedności Wielkiej Brytanii.

- Pytam ich o to, jak brexit bez umowy wzmocniłby pozycję tych, którzy opowiadają się za szkocką niepodległością lub domagających się referendum w sprawie zjednoczenia Irlandii. Z pewnością to jest właśnie realne zagrożenie dla naszej unii - podkreśliła premier.

W poniedziałek Theresa May przemawiała w angielskim Stoke, gdzie blisko 70 proc. wyborców zagłosowało w referendum za brexitem. Argumentowała, że rezygnacja z brexitu byłaby pierwszym w brytyjskiej historii przykładem niezrealizowania przez polityków woli wyrażonej przez wyborców w referendum, a także wyraźnym naruszeniem zobowiązania złożonego w kampanii referendalnej.

Niewielkie szanse na przyjęcie porozumienia

Zdaniem ekspertów są jednak niewielkie szanse na przyjęcie przez brytyjski parlament wypracowanej w listopadzie umowy w sprawie brexitu. Sprzeciw zapowiedziały nie tylko wszystkie partie opozycyjne, lecz także ponad 100 deputowanych rządzącej Partii Konserwatywnej oraz 10 posłów północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP), którzy dotychczas wspierali mniejszościowy gabinet May.

BBC w analizie wykazała, że May może przegrać decydujące głosowanie nawet 228 głosami, co byłoby najwyższą porażką urzędującego premiera w historii brytyjskiego parlamentaryzmu. W ostatnich dniach jednak kilkoro posłów, wcześniej przeciwnych projektowi umowy, zmieniło zdanie i zapowiedziało poparcie szefowej rządu.

Część polityków przeciwko umowie

Wiceszef północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistycznej Nigel Dodds powiedział, że jego ugrupowanie będzie głosowało za odrzuceniem porozumienia, oczekując renegocjacji umowy z Unią Europejską i usunięcia z niej mechanizmu awaryjnego.

Z kolei lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn ocenił, że poniedziałkowe wysiłki szefowej rządu i gwarancje ze strony Wspólnoty sprowadzają się do "ciepłych słów i [zapewnień o - red.] aspiracjach".

- Koniec gry na czas i marnowania czasu w celu wystraszenia ludzi [wizją bezumownego brexitu - red.], by poparli tę szkodliwą, bałaganiarską umowę. (...) Jestem pewien, że [posłowie - red.] nie dadzą się oszukać tym, co zostało dzisiaj wyprodukowane. Jest jasne, że w tym tygodniu głosujemy nad dokładnie tym samym porozumieniem, nad którym powinniśmy byli zagłosować w grudniu - mówił.

Corbyn ocenił, iż rząd May jest "zdezorganizowany" i "jasne jest, że jeśli propozycja premier będzie jutro odrzucona, to nadszedł czas na [przedterminowe - red.] wybory parlamentarne i nowy rząd".

Komentatorzy spodziewają się, że w razie odrzucenia projektu umowy laburzyści przedstawią wniosek o wotum nieufności dla rządu May.

Co dalej?

Wśród dalszych możliwych scenariuszy są m.in.: powtórzenie głosowania przy uzyskaniu kolejnych zapewnień politycznych ze strony Unii Europejskiej, przedłużenie procedury wyjścia ze Wspólnoty na mocy art. 50 traktatów lub nawet - co mniej prawdopodobne - wyjście z UE bez umowy, organizacja drugiego referendum lub rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych.

W przypadku referendum szefowa rządu musiałaby znaleźć takie pytanie lub pytania, które uzyskałyby poparcie większości parlamentu, otwierając drogę np. do trójstronnego plebiscytu, dającego wyborcom możliwość wyboru między zaprezentowaną umową, zerwaniem negocjacji i pozostaniem w UE. Taki ruch stałby w jaskrawej sprzeczności z wielokrotnymi deklaracjami premier, która ostrzegała, że powtórzenie głosowania byłoby zerwaniem umowy społecznej z elektoratem i byłoby nieakceptowalne.

Organizacja przedterminowych wyborów parlamentarnych wymagałaby natomiast zgody aż 2/3 posłów. Prostsza droga prowadzi przez upadek rządu May w głosowaniu nad wotum nieufności, do którego wystarcza zwykła większość głosów. Choć taki scenariusz jest preferowany przez Partię Pracy, która chciałaby przejąć władzę bez kwestionowania decyzji podjętej w referendum z 2016 r., to trudno sobie wyobrazić sytuację, by May pozostała wtedy na stanowisku szefowej Partii Konserwatywnej. Konieczne byłoby także opóźnienie zaplanowanego na marzec wyjścia z UE, bo nie ma wystarczająco dużo czasu, aby przeprowadzić wybory i ewentualną renegocjację przed tym terminem.

W razie braku większości dla innego rozwiązania Wielka Brytania automatycznie bez umowy opuści UE o północy z 29 na 30 marca na mocy procedury wyjścia opisanej w art. 50 traktatów.

Autor: mjz,ft//now,rzw / Źródło: PAP, TVN24, TVN24 BiS

Tagi:
Raporty: