Zamachowiec "w wieku 12-14 lat". "Wszędzie fragmenty ciał i krew".


Co najmniej 51 osób zginęło w wyniku eksplozji, do której doszło w czasie uroczystości weselnych w tureckim mieście Gaziantep, w pobliżu granicy z Syrią. Jak informuje Reuters, wśród rannych jest pan młody. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział, że zamachowcem-samobójcą było dziecko "w wieku 12-14 lat".

Ładunek wybuchowy eksplodował w sobotę o godz. 22.50 czasu lokalnego (21.50 czasu polskiego) podczas uroczystości weselnych w popularnej dzielnicy Gaziantep Sahinbey. Wybuch był tak silny, że słychać go było prawie w całym mieście odległym o ok. 60 km od granicy z Syrią.

- Zabawa już się kończyła, gdy wśród tańczących doszło do potężnej eksplozji - relacjonował 25-letni Veli Can. - Wszędzie były fragmenty ciał i krew - opowiadał. Jak pisze Reuters, do ataku doszło w czasie tradycyjnej nocy henny, poprzedzającej ślub. Część gości opuściła już uroczystości. Zgodnie z relacją świadków wśród ofiar są kobiety i dzieci.

Erdogan: zamachowiec w wieku 12-14 lat

Zabawa odbywała się w społeczności kurdyjskiej. Mahmut Togrul, deputowany do parlamentu Turcji z ramienia prokurdyjskiej HDP powiedział, że pan młody był członkiem ugrupowania.

Jak poinformowała prokuratura, na miejscu znaleziono kamizelkę z materiałem wybuchowym. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział, że zamachowiec był w wieku 12-14 lat.

Według najnowszego bilansu zginęło co najmniej 51 osób. 69 zostało rannych. Jak informuje Reuters, znajduje się wśród nich pan młody. Według tego samego źródła pannie młodej nic się nie stało.

W niedzielę odbyły się pierwsze pogrzeby ofiar. Wiele rodzin będzie musiało jednak poczekać, by pochować bliskich. Siła wybuchu rozerwała wiele ciał na kawałki, konieczne będą badania DNA, które pomogą zidentyfikować ofiary.

O zamach podejrzewane jest tzw. Państwo Islamskie (IS), które w przeszłości było oskarżane o liczne ataki terrorystyczne na Kurdów.

Fala przemocy

Władze tureckie oskarżają przenikających z sąsiedniej Syrii dżihadystów z IS i dążących do autonomii Kurdów o liczne ataki terrorystyczne. Fala przemocy na południowym wschodzie Turcji wzmogła się po załamaniu się w lipcu ub. r. trwającego od ponad 2 lat nieformalnego rozejmu z PKK. W czerwcu najprawdopodobniej bojówki z IS zaatakowały największy port lotniczy w Stambule, zabijając 44 osoby. Kraj wciąż boryka się z następstwami nieudanej próby zamachu stanu, do której doszło w lipcu i o który władze oskarżają przebywającego na emigracji w USA muzułmańskiego duchownego Fetullaha Gulena. Podczas puczu zginęło 240 osób a prezydent Recep Tayyip Erdogan zarządził zakrojone na szeroką skalę czystki w armii, policji i administracji państwowej.

Seria ataków

W tym tygodniu w Turcji doszło do kilku zamachów. W czwartek rano samochód pułapka eksplodował przed policyjnym budynkiem w mieście Elazig, w prowincji o tej samej nazwie, zabijając co najmniej trzech policjantów i raniąc 217 osób, w tym 85 policjantów.

Kilka godzin wcześniej do podobnego aktu terroru doszło we wschodniej prowincji Wan, niedaleko irańskiej granicy. Również tam samochód pułapka eksplodował przed komisariatem policji. W zamachu zginęły trzy osoby - dwóch cywilów i funkcjonariusz. Rannych zostało kilkadziesiąt osób. Wybuch zakłócił wesele, które odbywało się tuż obok. Na amatorskim nagraniu widać, jak eksplozja przerywa zabawę, a przerażeni goście uciekają w popłochu:

Tymczasem w czwartek około godziny 13 czasu lokalnego (w południe w Polsce) w okręgu Hizan w prowincji Bitlis na południowym wschodzie Turcji trzech żołnierzy tureckich zginęło, a sześciu odniosło obrażenia w eksplozji przydrożnej bomby. O podłożenie bomby służby również podejrzewają bojowników kurdyjskich.

Autor: kg//rzw / Źródło: reuters, pap