Gaz i ropa. Broń i budowy. Polski biznes szykuje się na Libię

Aktualizacja:
 
Pobudujemy i uzbroimy Libię?Polimex-Mostostal/Bumar/Wikipedia

PGNiG, Mostostal-Polimex, Geokart - te firmy działały w Libii przed wybuchem i liczą na to, że zmiana władzy nie przeszkodzi im nadal tam zarabiać. Orlen, Lotos, ECI, Petrolinvest czy Bumar - oni dopiero rozważają wejście na ten rynek. Z przedstawicielami wszystkich tych firm rozmawialiśmy o ich libijskich planach. Jedno jest pewne - trzeba się spieszyć, bo chętnych jest wielu. – Teraz jest czas – zachęca w rozmowie z tvn24.pl Abdul El-Mallul, przedstawiciel nowych władz w Trypolisie w Polsce. Bardzo ważna będzie pomoc naszego MSZ - podkreśla przedstawiciel jednej z firm działających w Libii.

Dla szeregu polskich firm Libia to nie nowość. Działały tu przed wojną domową, podpisując kontrakty z poprzednimi władzami. Teraz chcą działalność kontynuować.

Inne przedsiębiorstwa nie kryją zainteresowania nowym rynkiem. Czy Polakom starczy siły przebicia i determinacji aby zaistnieć na nowym rynku i uszczknąć część strumienia petrodolarów, który popłynie z ponownie uruchomionych szybów naftowych?

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski podczas swojej wizyty w Libii po zabiciu Kaddafiego zapewniał, że "dla polskich firm będzie mnóstwo do roboty".

Lista chętnych

Z szefem dyplomacji do Trypolisu pod koniec października wybrali się przedstawiciele kilku firm. Tych nie kryjących zainteresowania libijskim rynkiem. W pewnym sensie przecierali szlak innym, bo była to pierwsza oficjalna delegacja przedstawiciela Zachodu, który spotkał się z członkami Narodowej Rady Libijskiej po śmierci Kaddafiego.

Firmy, które wysłały swoje delegacje z ministrem, można podzielić na dwie grupy. Pierwsza skupia przedsiębiorstwa, które na libijskim rynku były jeszcze przed rewolucją i chcą kontynuować zawarte uprzednio kontrakty. Druga grupa składa się z firm, które są zainteresowane współpracą z Libijczykami, ale nie posiadają żadnych sprecyzowanych planów, lub nie chcą o nich mówić.

Z ministrem Sikorskim do Libii udali się łącznie przedstawiciele siedmiu firm. Cztery z nich należą do drugiej, "rekonesansowej" grupy:

 
Budowa portu w Gasr Garabulli przez Polimex-Mostostal (Polimex-Mostostal) 

Europejskie Centrum Inwestycyjne (ECI) – Holding zajmujący się finansowaniem, projektowaniem, budowaniem i zarządzaniem nieruchomościami. Przedstawicielka firmy w rozmowie z tvn24.pl nie chciała sprecyzować, jakie plany firma ma odnośnie Libii. Jak powiedziała, obecnie kwestia wejścia na tamten rynek jest dla ECI na "bardzo wstępnym etapie".

Orlen – Rzeczniczka tego największego polskiego koncernu naftowego Aleksandra Pustelnik w odpowiedzi na pytanie tvn24.pl również nie przedstawiła konkretnego pomysłu wejścia na rynek libijski. Firma "na bieżąco analizuje możliwości" i traktuje Libię jako potencjalnie "ciekawe alternatywne" źródło ropy, wobec wielkich zasobów naturalnych tego kraju.

Lotos – Drugi największy polski koncern naftowy siłą rzeczy również zainteresowany jest Libią, jako potencjalnym źródłem ropy dla rafinerii w Gdańsku. Rzecznik także tej firmy w rozmowie z tvn24.pl nie był w stanie przedstawić konkretnych planów odnośnie rynku libijskiego. – Obserwujemy i analizujemy. Jeszcze jest za wcześnie – powiedział Marcin Zachowicz.

Petrolinwest – Fima Ryszarda Krauzego, która zajmuje się głównie handlem paliwami. Od kilku lat rozszerzyła swoją działalność także na poszukiwania i wydobycie ropy oraz gazu. Przedstawiciel spółki nie ustosunkował się do pytań tvn24.pl o plany odnośnie Libii. Firma nie była jednak obecna na tym rynku przed rewoltą i najprawdopodobniej jej działania ograniczają się obecnie do obserwowania sytuacji.

Nowe zbrojenia?

Swoje zainteresowanie rynkiem libijskim, aczkolwiek niesprecyzowane, wyraża też inny polski gigant, którego przedstawiciel nie udał się jednak do Libii z Sikorskim.

 
Widok portu budowanego przez Polaków (Polimex-Mostostal) 

Koncern zbrojeniowy Bumar próbował jeszcze przed rewoltą zacząć sprzedaż uzbrojenia reżimowi Kaddafiego. Przedstawiciele firmy udali się nawet na targi zbrojeniowe LibDex w Trypolisie w 2008 i 2010 roku, chcąc ponownie nawiązać współpracę, która w latach 70-tych i 80-tych była niezwykle owocna dla polskiego przemysłu zbrojeniowego.

Po rewolcie Bumar nie zarzucił tych planów. Jak dowiedział się portal tvn24.pl, firma nadal próbuje zainteresować Libijczyków swoimi wyrobami. Chodzi głównie o broń strzelecką z Radomia i inne elementy wyposażenia osobistego żołnierzy.

Nie początek, ale kontynuacja

Są też polskie firmy, które mają konkretne pomysły na rynek libijski. Należą do nich Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG), Polimex–Mostostal i Geokart, których przedstawiciele byli z Sikorskim w Libii.

PGNiG – koncern wszedł na libijski rynek jeszcze przed rewolucją. W ramach zakupionej koncesji Polacy szukali złóż gazu. Według szacunków firmy, na obszarze koncesji w basenie Murzuq jest około 100 mld sześciennych błękitnego surowca. Pierwsze próbne wiercenia miały się odbyć na wiosnę tego roku. Rewolta pokrzyżowała te plany. Sprzęt został zakonserwowany, a Polacy wyjechali z kraju. Obecnie PGNiG czeka na ustabilizowanie się sytuacji. Póki co, libijscy pracownicy zaczęli ocenę szkód w sprzęcie. – Specjalna delegacja zarządu uda się do Libii w grudniu – mówi w rozmowie z tvn24.pl rzeczniczka firmy Joanna Zakrzewska. – Jak najszybciej chcemy tam wracać - dodaje.

Polimex–Mostostal – jedna z największych polskich firm budowlanych. Przed wojną Polacy niemal ukończyli budowę portu rybackiego w Gasr Garabulli, na zachód od Trypolisu. Na czas konfliktu prace ustały. Jak mówi rzecznik firmy, będą czynione starania, aby jak najszybciej dokończyć niemal skończoną budowę. Polimex–Mostostal jest też jak najbardziej zainteresowany innymi kontraktami budowlanymi w przyszłości. – Są na to perspektywy. Mamy historycznie dobre kontakty – mówi Paweł Szymaniak, rzecznik firmy. – Będziemy obserwować rozwój sytuacji – dodaje.

Geokart – firma geodezyjna, obecna w Libii od lat 70-tych. Przed rewoltą utrzymywano na miejscu od 10 do 20 Polaków. Firma na zlecenie władz prowadziła kilka dużych projektów, które w momencie wybuchu wojny były w znacznym stopniu zaawansowane. Jak mówi nam Andrzej Piskorek, szef biura w Libii i członek zarządu, który spędził kilka dekad w tym kraju, Geokart chce jak najszybciej wrócić do pracy. Piskorek w październiku pojechał do Libii na dwa tygodnie, ale wrócił z niczym, bo przebywanie tam "nie ma teraz sensu".

Tam nie rządu i administracji. Wszyscy zajmują stanowiska tymczasowo. Libijczycy sami nie wiedzą co będzie jutro. Andrzej Piskorek

Ruchome piaski

Jak mówi w rozmowie z tvn24.pl Piskorek, obecnie w Libii praktycznie nie da się działać z punktu widzenia firmy. Przeszkodą są panujące w kraju chaos i niepewność. – Tam nie rządu i administracji. Wszyscy zajmują stanowiska tymczasowo. Libijczycy sami nie wiedzą co będzie jutro – mówi rzecznik Geokartu.

Przedstawiciele NRL już wielokrotnie zapewniali, że przedwojenne kontrakty będą respektowane. Oznaczałoby to, że polskie firmy nie mają się czego obawiać i po minięciu okresu chaosu wrócą do pracy. Ale jak mówi Piskorek, te kontrakty będą zapewne jeszcze "weryfikowane".

Ekspert z Geokartu podkreśla, że polskim firmom bardzo może pomóc aktywność MSZ w Libii. – Deklarowanie poparcia i przychylności dla Libii jest bardzo ważne. Dla Libijczyków to się liczy, gest jest ważny – mówi Piskorek. Zaznacza jednak, że nie należy się spodziewać prostego przełożenia przychylności na liczbę kontraktów zdobytych przez polskie firmy.

"Teraz jest czas"

Konieczność aktywnego działania na rynku libijskim już teraz podkreśla Ahmed El-Mallul, oficjalny przedstawiciel NRL w Polsce, który został zaakceptowany przez MSZ i najprawdopodobniej będzie przyszłym ambasadorem w naszym kraju.

– Teraz jest czas. Kto zaznaczy swoją obecność i wykaże zainteresowanie to będzie zbierał tego owoce w przyszłości – mówi nam El-Mallul. – Mam nadzieję na bardziej agresywne działania polskich firm – dodaje Libijczyk.

- Tam teraz potrzeba firm zajmujących się sprawami podstawowymi – mówi przedstawiciel NRL. El-Mallul mówi, że największe szanse ma obecnie na przykład eksport produktów spożywczych.

Libijczyk przyznaje, że w jego ojczyźnie panuje teraz chaos. – Tam się wszystko kotłuje – mówi El–Mallul. Pomimo tego przystąpił do organizowania form współpracy polskich firm z libijskimi, które po ustabilizowaniu sytuacji mogą przerodzić się w konkretne kontrakty. – W ubiegłym tygodniu utworzyliśmy Komitet współpracy z Libią przy Łódzkiej Regionalnej Izbie Gospodarczej – mówi El-Mallul.

Teraz jest czas. Kto zaznaczy swoją obecność i wykaże zainteresowanie to będzie zbierał tego owoce w przyszłości. Abdul El-Malul

Powtórka z historii?

Polacy już raz w XXI wieku mieli aktywnie uczestniczyć w odbudowie kraju zniszczonego przez wojnę. Gdy w 2003 roku przyłączyliśmy się do "koalicji chętnych", która pod wodzą USA zaatakowała Irak, polskie władze przedstawiały perspektywę otworzenia dużego rynku irackiego dla polskich firm, jako jedną z największych korzyści płynących z decyzji o interwencji. Po podbiciu kraju zawarto nawet szereg kontraktów, w tym duże umowy na dostawę uzbrojenia z Bumaru.

Jednak na optymistycznym początku się skończyło. Polskie firmy które zawierały kontrakty upadały lub nie wywiązywały się z umów. Iraccy urzędnicy, którzy podpisywali z Polakami umowy, byli odwoływani za korupcję lub uciekali z kraju. Irackie wojsko odmówiło przyjęcia śmigłowców Mi-8 od Bumaru. Wszystko rozsypało się jak domek z kart i polskie firmy nie zyskały praktycznie nic, gdy firmy z innych krajów, zwłaszcza USA, zarobiły wiele miliardów dolarów.

Kwestia skuteczności

Dlaczego w Iraku przegraliśmy i czy w Libii się to powtórzy? Teraz nie będziemy musieli konkurować z Amerykanami, którzy w Iraku bezceremonialnie wykorzystali fakt zarządzania krajem. Na dodatek w Libii przez dekady pracowali Polacy i pozostawili po sobie pozytywne wspomnienia. Warunki na dobry start są.

Problemem będzie oczywiście chaos i niestabilna sytuacja w kraju. Wiele firm wobec kryzysu może nie być skłonne do rozwijania tak ryzykownej działalności. Na dodatek możemy się spodziewać silnej konkurencji ze strony Włochów, tradycyjnie posiadających w Libii duże wpływy oraz Francuzów, którzy bardzo intensywnie zaangażowali się w interwencję wojskową. Duże znaczenie będzie miało tu skuteczne wsparcie polskiego MSZ.

Jak ministerstwo widzi swoją rolę w wspieraniu polskiego biznesu w Libii? MSZ zapewnia, że "współpracuje w tym zakresie z m.in. z organizacjami przedsiębiorców, uczelniami wyższymi oraz bezpośrednio z kluczowymi firmami". Czas pokaże, na ile skuteczne będą to działania.

POLAKÓW WYPRAWY PO PETRODOLARY KADDAFIEGO - CZ. I

POLAKÓW WYPRAWY PO PETRODOLARY KADDAFIEGO - CZ. II

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Polimex-Mostostal/Bumar/Wikipedia