"Game over Gbagbo"


Już tylko godziny dzielą uzurpatora Laurenta Gbagbo od obalenia - odgrażają się zwolennicy uznanego przez społeczność międzynarodową za prezydenta Wybrzeża Kości Słoniowej Alassane'a Ouattary. Wczoraj postawili oni Gbagbo ultimatum - jeśli nie chce walk w Abidżanie, musi ustąpić. Dziś miasto jest otoczone przez siły Ouattary. - Gra się skończyła - mówią jego ludzie.

Media informują, że nad Abidżanem unosił się dziś dym. Słychać też było strzały przy jednym z mostów wiodących do pałacu prezydenckiego, gdzie przebywa Gbagbo oraz w centrum miasta. Jak pisze Reuters, powołując się na trzy niezależne źródła, ulice Abiżdanu patrolują też francuscy żołnierze z sił pokojowych. Ministerstwo Obrony Francji nie potwierdza oficjalnie tych doniesień.

Reuters informuje także, że oddziały pokojowe ONZ przejęły kontrolę nad abidżańskim lotniskiem.

Zostali tylko wierni pretorianie?

Są informacje o tym, że siły Ouattary ustawiły blokady na głównej ulicy, a starcia starcia z policją trwają od rana. Inne mówią o tym, że policja i żandarmeria wymówiły Gbagbo posłuszeństwo. Jak podają media za agencją AP, ze stanowiska zrezygnował szef sztabu armii Gbagbo, gen. Phillippe Mangou, który poprosił wraz z rodziną o azyl w siedzibie ambasadora RPA. - Sądzimy, że wokół niego (Gbagbo) jest jedynie mikro-pretoriańska straż - powiedział rzecznik francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych Bernard Valero w telewizji France 24.

A Ouattara zaapelował do zwolenników swego rywala: - Wy wszyscy, którzy jeszcze się wahacie - generałowie, wyżsi oficerowie (...) czy zwykli ludzie - wciąż jest czas, byście dołączyli do waszych towarzyszy broni.

Abidżan - ostateczne starcie?

Od początku ofensywy cztery dni temu siły republikańskie, jak nazywają siebie zwolennicy Ouattary, opanowały ponad 10 miast. W środę zajęły stolicę Jamusukro oraz strategicznie położony port w San Pedro. W ocenie komentatorów siły lojalne wobec Gbagbo mogły zaplanować ostatnie starcie właśnie w Abidżanie. Miasto jest podzielone między obozy obu polityków.

USA zaapelowały do obu stron o opanowanie i chronienie ludności cywilnej, w przeciwnym razie zagroziły konsekwencjami Gbagbo. - Wciąż jest szansa, by Gbagbo ustąpił w sposób, kóry zapobiegnie rozlewowi krwi - powiedział wysoki przedstawiciel Departamentu Stanu USA Johnnie Carson. - Mamy nadzieję, że zobaczy i wykorzysta szansę, by ustąpić w pokoju i zachęci swoich popleczników, by złożyli broń.

Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zażądał, by "natychmiast przekazał władzę" Ouattarze.

Władza ponad masakry

Wbrew naciskom społeczności międzynarodowej, która poparła Ouattarę, Gbagbo twierdzi, że to on jest prawowitym prezydentem kraju, i nie chce opuścić pałacu prezydenckiego. Spór przerodził się w krwawe starcia uliczne zwolenników obu polityków.

ONZ szacuje, że w wyniku kryzysu powyborczego i walk zginęło co najmniej 460 osób, a blisko milion musiało zmienić miejsce zamieszkania. Według rezultatów listopadowych wyborów uznanych przez ONZ, Ouattara zwyciężył, uzyskując 54 proc. głosów.

Źródło: PAP, Reuters