Następca azjatyckiego "emira terrorystów" poszukiwany


Filipińskie służby bezpieczeństwa poszukują od dziś Amina Baco, Malezyjczyka znanego również pod pseudonimem "Abu Jihad", którego podejrzewają o przejęcie przywództwa nad powiązanymi z tak zwanym Państwem Islamskim ugrupowaniami terrorystycznymi, działającymi w Azji Południowo-Wschodniej. Jego "awans" miała poprzedzać śmierć kilku wysoko postawionych w strukturach ekstremistów w regionie osób.

Armia filipińska oficjalnie zakończyła operację wojskową w południowym Marawi pod koniec października. Udało się wówczas wyeliminować zdecydowaną większość sił rebeliantów, które od pięciu miesięcy okupowały okolice jeziora Lanao. Pozostała ich tam prawdopodobnie tylko garstka.

W ciągu tygodnia od zabicia Isnilona Hapilona, przywódcy islamskiej organizacji terrorystycznej Grupa Abu Sayyaf, namaszczonego przez dżihadystów mianem "emira" tzw. Państwa Islamskiego (IS) w Azji Południowo-Wschodniej oraz jego zastępcy Mahmuda Ahmada, filipińscy żołnierze poczynili znaczące postępy w walce z islamistami. Konflikt ten doprowadził do największego kryzysu bezpieczeństwa w tym kraju od dekad.

- Wciąż szukamy Amina Baco - przyznał jednak minister obrony Filipin, Delfin Lorenzana. 34-letni Malezyjczyk jest zdaniem władz następnym w kolejce do przejęcia miana "emira terrorystów".

Zdaniem Ronaldo dela Rosy, szefa filipińskiej policji, służby próbują ustalić, czy Baco, jeden z najdłużej poszukiwanych terrorystów na Filipinach zdołał zbiec z objętego walkami miasta. Takie informacje przekazał policji Muhamad Siyaputra, Indonezyjczyk schwytany przez służby w zeszły tygodniu. Siyaputra uczestniczył w pierwszym zorganizowanym przez tzw. Państwo Islamskie zamachu w Indonezji, do którego doszło w Dżakarcie, w styczniu zeszłego roku. Indonezyjczyk przebywał na terytorium Filipin od roku.

Miasto w chaosie

Konflikt między armią a islamistami w mieście Marawi, znajdującym się na południu kraju, wybuchł w maju, gdy siły rządowe próbowały aresztować jednego z szefów powiązanego z IS sojuszu ugrupowań islamskich. Armia twierdzi, że sprowokowało to dżihadystów do próby przejęcia kontroli nad miastem w celu przekształcenia go w kalifat, jak uczyniło IS w Iraku i Syrii.

W wyniku konfliktu z rejonu walk uciekło prawie 500 tysięcy ludzi. Według danych rządowych zginęło tam ponad tysiąc osób, w tym dżihadyści, cywile i wojskowi. Pomimo deklaracji o zakończeniu operacji wojskowej, część żołnierzy wciąż walczy z resztkami rebeliantów, ukrywającymi się w ruinach na terenie miasta, zniszczonego w wyniku trwających od miesięcy nalotów.

Zdecydowana większość mieszkańców Filipin to katolicy, natomiast na wyspie Mindanao dużą grupę stanowią muzułmanie.

Autor: momo/adso / Źródło: reuters, pap