"Człowiek, który postawił się Rosjanom". Dowódca bazy w Belbeku: nas nie można kupić

Julij Mamczur - dowódca bazy w BelbekuVasily Fedosenko/Reuters/Forum

Julij Mamczur – dowódca bazy lotniczej Belbek, która została przejęta w sobotę przez Rosjan określany jest na Krymie mianem człowieka, który miał odwagę postawić się Rosjanom. Belbek był jedną z ostatnich baz na Krymie faktycznie kontrolowanych przez Ukraińców; pozostałe są już okupowane przez rosyjskich żołnierzy.

W sobotę siły rosyjskie przypuściły szturm na bazę lotniczą Belbek położoną nieopodal Sewastopola na Krymie. Staranowali bramę, a ukraińscy żołnierze złożyli broń. Dowódca Julij Mamczur został zabrany na rozmowy w nieznane miejsce.

Mamczur zyskał sławę jako człowiek, który postawił się Rosjanom. 4 marca, po tym jak Rosjanie przejęli lotnisko w bazie Belbek, zebrał 300 żołnierzy i razem z nimi ruszył, by odbić bazę. Rosjanie oddali wówczas serię strzałów w powietrze, a Mamczur został zmuszony do odwrotu.

"Nas nie można kupić"

Jak powiedział w rozmowie z dziennikarzem ABC, oferowano mu wielokrotnie nagrodę za poddanie się. Tuż przed referendum na Krymie dostał telefon od anonimowego oficera, który kusił go, że dostanie luksusowe mieszkanie, jeśli skapituluje. – Powiedziałem mu, by przestał pleść bzdury. Nas nie można kupić – mówił.

Wielokrotnie powtarzał, że jest tylko żołnierzem wykonującym rozkazy i jeśli politycy wynegocjują porozumienie z Rosjanami, podda się jego warunkom. Mówił też, że żołnierze z jednostki zapewne będą przeniesieni, chociaż część z pewnością będzie chciała pozostać na Krymie ze swoimi rodzinami.

W środę Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy poleciła rządowi opracowanie planu wycofania wojsk tego kraju z okupowanego przez Rosjan Krymu oraz ewakuacji obywateli, którzy nie chcą pozostać na półwyspie.

Sekretarz Rady Andrij Parubij oświadczył, że ukraińskie jednostki wojskowe z Krymu powinny być tymczasowo rozmieszczone na kontynentalnej części Ukrainy.

Autor: /jk / Źródło: tvn24.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Vasily Fedosenko/Reuters/Forum