Co zrobi nowy prezydent? "Nie wiemy kim jest prawdziwy Poroszenko"


Przebieg i wynik wyborów na Ukrainie to znaczący sukces ukraińskiej demokracji i zwolenników zachowania jedności Ukrainy, jednak sam Poroszenko pozostaje niewiadomą – twierdzi James Sherr, ekspert think tanku Chatham House. Zdaniem Andrew Wilsona, eksperta Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych (ECFR), wielu Ukraińców mogło głosować na Poroszenkę ze względów taktycznych, a nie dlatego, że im odpowiadał.

- Brak rozstrzygnięcia w pierwszej turze oznaczałby kolejne trzy tygodnie destabilizacji. Jednak dzięki wygranej Poroszenki w pierwszej turze ewentualne dalsze, powyborcze wystąpienia separatystów będą miały mniejszy polityczny wpływ niż w sytuacji, gdyby niezbędna była druga tura wyborów. W tym sensie wybory są porażką separatystów – tłumaczy Wilson, autor książki "The Ukraine Crisis". Jego zdaniem drugim powodem, dla którego wyborcy przyłączyli się do kandydata rokującego największe nadzieje na zwycięstwo, była świadomość, że walka poprzedzająca drugą rundę wyborów byłaby bezpardonowa.

Prezydent - niewiadoma

Jak mówi Wilson, na wschodniej Ukrainie wynik wyborów może zostać odczytany jako kolejny przejaw politycznego umacniania się zachodniej części kraju kosztem wschodu. W odróżnieniu od odsuniętego od władzy w lutym prezydenta Wiktora Janukowycza "nowy prezydent reprezentuje zachodnią Ukrainę". - Po usunięciu z rządu Partii Regionów, cieszącej się dużymi wpływami we wschodniej części kraju, jego baza do rządzenia jest wąska – wskazuje. Według Sherra największą niewiadomą jest obecnie to jakim przywódcą okaże się Poroszenko, kto zostanie premierem i jaka będzie polityczna rola najbogatszego oligarchy Rinata Achmetowa. W ocenie analityka słabością nowego szefa państwa jest to, że nie ma w parlamencie własnej frakcji, a wybory parlamentarne przewidziane są dopiero na 2017 r. - Nie wiemy, kim jest prawdziwy Poroszenko. Jest bardzo mało prawdopodobne, że wycofa się z poparcia dla porozumienia stowarzyszeniowego Ukrainy z UE, ale to nie oznacza, że będzie polityczną siłą stojącą za wcieleniem tej umowy w życie. Czy będzie usiłował scementować swoją władzę i zwiększyć jej zakres, przy okazji promując swoje interesy? Jakie są jego powiązania z innymi oligarchami i z Rosją, gdzie także ma interesy? – wskazuje Sherr.

Współpraca z parlamentem będzie trudna?

Zdaniem Wilsona dotychczasowy dorobek polityczny Poroszenki jest nierówny. - Był jednym ze sprawców napięć, które doprowadziły do upadku pierwszego rządu wyłonionego po pomarańczowej rewolucji w 2005 r. Jako minister spraw zagranicznych (w latach 2009-10) był mniej kontrowersyjny, ale nie może poszczycić się żadnym szczególnym osiągnięciem. W odróżnieniu od innych oligarchów stosunkowo wcześnie opowiedział się po stronie Majdanu – dodaje. Wilson nie wyklucza, że współpraca nowego prezydenta z parlamentem okaże się trudna, choćby ze względu na konstytucyjne ograniczenia władzy prezydenckiej. W konsekwencji Poroszenko może jego zdaniem dążyć do rozpisania przedterminowych wyborów, a także utworzenia własnej partii politycznej. Brytyjski ekspert uważa, że na zbuntowanym wschodzie Ukrainy Poroszenko może chcieć zmniejszyć zasięg ruchu separatystycznego, ale bez zmasowanego użycia siły. Inną możliwością jest np. wykorzystanie instrumentów finansowego nacisku wobec rzeczywistych i domniemanych interesów klanu Janukowycza.

Spojrzenie z Moskwy

Wilson sądzi, że z uwagi na wysoką frekwencję wyborom trudno będzie odmówić prawomocności, co zwiększa presję na Moskwę, by je uznała. - Nie znamy jednak odpowiedzi na pytanie, czy Poroszenkę uzna Moskwa. Jeśli tak się stanie, to Putin niewątpliwie zrobi to z własnych, egoistycznych przesłanek. Początkowo rosyjski prezydent może przyjąć postawę wyczekującą, a później poddać Poroszenkę testowi. Jeśli Putin przegra w sensie politycznym, może sięgnąć po narzędzia nacisku gospodarczego – twierdzi. Zdaniem Sherra Moskwa chętnie widziałaby na stanowisku premiera Julię Tymoszenko z partii Batkiwszczyna, ale nie sądzi, by Poroszenko poparł takie rozwiązanie. Ze swej strony Jaceniuk zasygnalizował, że chce pozostać na urzędzie. - Pozostania Jaceniuka na urzędzie życzyłaby sobie UE i zapewne większość Ukraińców, ale nie oznacza to, że tak będzie. Konstytucja przewiduje, że prezydent może wysuwać kandydata na premiera, ale decyzję w tej sprawie podejmuje parlament. Dziwiłbym się, gdyby parlament zrzekł się tego prawa. Potencjalnie wchodzimy w konstytucyjną szarą strefę – mówi Sherr. Szanse Jaceniuka na pozostanie na urzędzie szacuje na "mocne 50 procent".

Autor: mk//gak / Źródło: PAP