Chiny ćwiczą desant, Amerykanie lecą na zwiad. Napięcie na spornych wodach


Głównodowodzący amerykańskiej Floty Pacyfiku admirał Scott Swift wziął udział w „rutynowym locie zwiadowczym” nad spornymi wodami Morza Południowochińskiego. Według informacji chińskich mediów miało to miejsce w trakcie manewrów chińskiej marynarki lub krótko po ich zakończeniu. Flota Chin ćwiczyła na tym akwenie operacje desantowe.

Jak poinformował admirał Scott Swift, lot zwiadowczy był przejawem troski Stanów Zjednoczonych o wolność nawigacji na Morzu Południowochińskim. Przelot na pokładzie samolotu Boeing P-8 Poseidon trwał siedem godzin, nie podano jednak żadnych szczegółów na temat dokładnej trasy ani obserwowanych obiektów.

Budując nowe lądy

W maju podobny lot zwiadowczy z dziennikarzami CNN na pokładzie spotkał się ze zdecydowaną reakcją Chińczyków, którzy roszczą sobie prawa do niemal całego obszaru Morza Południowochińskiego. Amerykański samolot był wówczas wielokrotnie wzywany przez chińską armię do natychmiastowego opuszczenia "przestrzeni powietrznej Chin", a Pekin nazwał później ten przelot „nieodpowiedzialnym i niebezpiecznym”.

Na spornych wodach, których część przypisują sobie również Wietnam, Filipiny, Malezja i Tajwan, Chiny z rozmachem budują sztuczne wyspy, na których tworzą infrastrukturę cywilną i wojskową. Na jednej z nich, usypanej na atolu w archipelagu Spratly, dobiega końca budowa długiego na 3 tys. metrów pasa startowego, który umożliwi lądowanie tam ciężkich maszyn wojskowych.

Chiny niepokoją sąsiadów

- W regionie działają siły destabilizujące, które budują niepewność - enigmatycznie mówił adm. Swift, nawiązując do chińskich działań na spornych wodach. - Chciałbym mieć kryształową kulę i zobaczyć, co przyniosą one w przyszłości - dodał.

Stany Zjednoczone wielokrotnie wzywały Chiny do powstrzymania tych prac i kierowania się prawem międzynarodowym przy próbach rozwiązania sporu. Pozostałe państwa regionu czują się zagrożone ignorowaniem przez Pekin ich roszczeń do spornego terenu i same starają się wzmacniać obecność na zajmowanych przez siebie wyspach.

Chiny bronią się, mówiąc że ich działania w pierwszej kolejności służyć będą bezpieczeństwu żeglugi w regionie, zapewniając infrastrukturę potrzebną podczas misji poszukiwawczo-ratunkowych czy usuwaniu skutków katastrof naturalnych.

Admirał obserwował manewry?

Mniej więcej w tym samym czasie na spornych wodach Morza Południowochińskiego odbywały się duże manewry chińskiej marynarki i nie jest wykluczone, że to one były obiektem amerykańskich obserwacji. Ani Waszyngton, ani Pekin nie udzieliły na ten temat żadnych informacji. Amerykanie bez wątpienia doskonale wiedzieli jednak o organizowanych przez Chiny manewrach, gdy adm. Swift podejmował decyzję o udziale w locie zwiadowczym.

Jak poinformowała chińska telewizja CCTV, manewry miały za cel sprawdzenie zdolności bojowych Floty Morza Południowochińskiego. Wzięły w nich udział brygada desantowa, piechota morska, śmigłowce i siły desantowe, w tym amfibie i najnowsze chińskie poduszkowce. Jak relacjonowano w mediach, w ramach pozorowanych działań "siły desantowe przełamały blokadę przeciwnika, a żołnierze dotarli do miejsc lądowań na wyznaczonych plażach".

Ćwiczenia, jak podkreślono w CCTV, były również testem połączonego systemu dowodzenia różnymi rodzajami wojsk i ich współpracy w warunkach bojowych.

Autor: mm//rzw / Źródło: Reuters, CCTV, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: