"Nie dla Chinalandii". Tajemniczy Chińczyk buduje megakanał, mieszkańcy protestują


Prezydent Nikaragui Daniel Ortega w poniedziałek oficjalnie zainaugurował prace nad kontrowersyjnym projektem kanału łączącego Pacyfik z Atlantykiem. Inwestycję firmuje tajemniczy chiński biznesmen. Rząd przekonuje, że zapewni ona państwu dobrobyt. Mieszkańcy Nikaragui mają jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Nie jest bowiem jasne, jaką dokładnie kanał będzie miał trasę, które ziemie zostaną wywłaszczone i kto w związku z tym będzie musiał opuścić swoje domy.

Oszałamiający chiński projekt nie jest pierwszą próbą budowy kanału interoceanicznego w Nikaragui. Podobnymi pomysłami żyli jeszcze w czasach kolonialnych ekscentryczni odkrywcy, politycy, inżynierowie i zwykli szaleńcy. Najbliżej realizacji byli Amerykanie, jednak wszystko wskazuje na to, że uda się dopiero Chińczykom.

13 lipca 2013 r. rząd zdominowany przez sandinistów jednogłośnie przyznał koncesję na budowę kanału i jego eksploatację przez kolejnych 50 lat tajemniczej chińskiej firmie HKND-Group. Projekt przeszedł zaskakująco szybko, mimo protestów opozycji, bez jakiejkolwiek debaty publicznej ani konsultacji z mieszkańcami ziem, które będą musiały zostać wywłaszczone w związku z budową. Opozycja przekonuje, że ustawa o przyznaniu koncesji narusza 40 artykułów konstytucji związanych z suwerennością, niepodległością, ochroną środowiska i praw ludności rdzennej.

Ustawa sprawia, że Chińczyk Wang Jing, właściciel firmy telekomunikacyjnej, który twierdzi, że jest "zwykłym obywatelem Chin" i mieszka z mamą, stał się największym właścicielem ziemskim w Nikaragui - kraju, którego nazwy nie potrafi nawet poprawnie wymówić. Kraju, z którym Chiny nie mają relacji dyplomatycznych.

Kanał, który ma połączyć Pacyfik z Atlantykiem, w założeniu będzie długi na 278 km, szeroki na 230-520 m i głęboki na 30 m. Koszt inwestycji: 50 mld dolarów. Ma to być konkurencja dla kanału panamskiego.

- Jesteście mile widziani w Nikaragui - przywitał w poniedziałek chińskiego biznesmena Wang Jinga prezydent Ortega. Wang Jing przyjechał do stolicy kraju Managui, żeby wziąć udział w uroczystościach inaugurujących projekt.

Pierwsze prace rozpoczęły się w prowincji Rivas na wybrzeżu Pacyfiku. Tam również odbyły się uroczystości, na których także pojawił się Wang Jing. Wyraził przekonanie, że "kanał okaże się dobrodziejstwem dla przyszłości ludzkości". Trudno jednak uwierzyć, by mieszkańcy dali przekonać, bo z inwestycją związanych jest wiele kontrowersji, z którymi nie potrafi sobie poradzić ani rząd sandinistów, ani tym bardziej chiński biznesmen.

Rząd Nikaragui przekonuje, że inwestycja otworzy nowy rozdział w historii kraju Cacahuate CC BY SA Wikipedia

"Prędzej umrzemy, niż pozwolimy ukraść nasze ziemie"

Zgodnie z ustawą rząd będzie mógł wywłaszczyć ziemie, które będą potrzebne do budowy kanału. Mimo że prace już ruszyły, nie wiadomo konkretnie kto będzie musiał opuścić dom i na jakie odszkodowanie będzie mógł w związku z tym liczyć. Inwestycja dotknie mieszkańców malutkich wiosek, od pokoleń żyjących z rolnictwa i hodowli zwierząt.

- Prędzej umrzemy niż pozwolimy ukraść nasze ziemie - mówią w rozmowach z lokalnymi mediami mieszkańcy. Organizują protesty, blokują autostrady i coraz śmielej przyjeżdżają do stolicy, by walczyć o swoje prawa. Opór lokalnej ludności bardzo nie podoba się władzom, w związku z czym z obawy przed protestami na wszelki wypadek na uroczystości związane z inauguracją prac nie zaproszono mediów.

Prezydent Ortega nie ukrywał w poniedziałek, że przenieść będzie musiało się wiele osób, jak jednak zapewnił, otrzymają oni "sprawiedliwą cenę za ziemię". Pierwsze wywłaszczenia mają rozpocząć się już na początku 2015 r.

Jak wpłynie na środowisko? To się okaże

Ogromne obawy budzi również fakt, że światła dziennego nie ujrzały do tej pory wnioski z żadnego badania skutków, jakie inwestycja wywrze na środowisko naturalne. Lokalne media zauważają z przekąsem, że Chińczycy są tak ekologiczni, iż nie zużyli ani jednej karki papieru na badania środowiskowe.

Rząd Nikaragui obiecywał, iż raport na temat wpływu inwestycji na środowisko będzie skończony do listopada. Wciąż nie ma po nim śladu. Chińczycy zatrudnili brytyjską firmę, która ma zbadać skutki, jednak jej wnioski poznamy najwcześniej w kwietniu, czyli już po rozpoczęciu prac.

Badania środowiskowe przeprowadzone pod koniec września przez niezależne Centrum Humboldta pokazuje, że projekt spowoduje nieodwracalne straty dla ekosystemu. - Kanał oznacza narodowy wstyd na oczach całego świata. Z punktu widzenia nauki nie do zaakceptowania jest fakt, że projekt rusza bez przeprowadzenia badań dotyczących jego wpływu na środowisko czy opłacalności ekonomicznej - wyjaśniła Monica López z Grupo Cocibolca, organizacji zrzeszającej naukowców, intelektualistów i aktywistów.

Budowa kanału zagraża gigantycznemu jezioru Nikaragua, narusza krajowe prawa dotyczące ochrony środowiska naturalnego, narażając na ryzyko delikatny ekosystem. Jak wyliczają ekolodzy, dotknie niemal 1,5 tys. km kwadratowych terenów znajdujących się pod ochroną, zniszczy 6 tys. akrów lasów i zagrozi naturalnemu środowisku gatunków takich jak m.in. tapir, mrówkojad, manat czy jaguar.

Projekt chroni armia. Jeśli nie da rady, pomogą Rosjanie

W związku z tym, że kanał uznano za narodowy priorytet, na usługach prywatnej chińskiej firmy znalazła się armia Nikaragui. Żołnierze chronią chińskich inżynierów wałęsających się wzdłuż trasy kanału.

- Nasi ludzie poruszają się z ochroną, no nigdy nie wiadomo, co się wydarzy - tłumaczył w rozmowie z portalem Fusion rzecznik HKND Ronald MacLean-Abaroa. - Nikaragua nie jest zbyt spokojnym krajem. Trzeba się mieć na baczności - wyjaśniał.

Niektórzy zwracają uwagę na paradoks: armia piewców rewolucji sandinistów zamiast bronić narodowych interesów znalazła się na usługach prywatnego biznesmena. Inni wskazują, że jeszcze gorzej będzie, jeśli potwierdzą się plotki i okaże się, iż za kanałem stoi chiński rząd. Będzie to znaczyło, że armia znalazła się na usługach obcego państwa, a nie ma w Ameryce Łacińskiej nic świętszego niż narodowa suwerenność.

Istnieją również obawy, że na pomoc armii Nikaragui przybędą Rosjanie. Po zaskakującej wizycie Władimira Putina w tym kraju rosyjskie media donosiły, że Moskwa zaproponowała wsparcie militarne na czas konstrukcji kanału. Zgodnie z doniesieniami, władze Nikaragui podpisały porozumienie, według którego rosyjskie okręty i samoloty będą mogły być obecne w przestrzeni Nikaragui przez pierwszych sześć miesięcy budowy kanału.

Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24.pl, laprensa.com.ni, elpais.com, fusion.net