"Było jasne, że się rozbijemy". Przeżył jako jedyny z 45


- Samolot zaczął spadać tuż po oderwaniu się od ziemi i było jasne, że się rozbijemy - powiedział Aleksandr Sizow, jedyny ocalały z katastrofy Jaka-42 w Jarosławiu 7 września. Na pokładzie było 45 osób. Przeżył tylko on.

52-letni mężczyzna wciąż leży w szpitalnym łóżku w klinice, do której przewieziono go dwa dni po katastrofie, w której zginęły 44 osoby, w tym cały zespół hokejowy Lokomotiwu Jarosław. Był poparzony i miał liczne złamania.

Ostatnie chwile Jaka-42

Inżynier pokładowy powiedział rosyjskiej telewizji Kanał Pierwszy, że pasażerowie zaczęli się niepokoić, gdy samolot nie poderwał się natychmiast w powietrze.

- Samolot zaczął spadać tuż po oderwaniu się od ziemi i było jasne, że się rozbijemy - opowiada Sizow.

Gdy uderzyliśmy w ziemię, wszystko wokół zaczęło fruwać. Coś mnie mocno uderzyło, spaliło mi całą lewą stronę ciała. Znalazłem się w wodzie, i szczerze mówiąc, nic nie widziałem - ani ognia, ani samolotu. Nic. Aleksandr Sizow

- Gdy uderzyliśmy w ziemię, wszystko wokół zaczęło fruwać. Coś mnie mocno uderzyło, spaliło mi całą lewą stronę ciała - mówi Sizow. - Znalazłem się w wodzie [część samolotu wpadła do rzeki -red.], i szczerze mówiąc, nic nie widziałem - ani ognia, ani samolotu. Nic."

Policja mówi jednak, że ranny Sizow próbował ratować kolegę z płonącego wraku, wtedy poważnie poparzył jedną z rąk.

Pomoże w śledztwie?

Zeznania Sizowa mają pomóc śledczym ustalić, dlaczego samolot nie osiągnął koniecznej prędkości podczas startu i runął na ziemię, poderwawszy się wcześniej na wysokość zaledwie kilku metrów.

Na razie Sizow przyznał, że nie jest pewny, czy hamulce samolotu były wciąż włączone podczas startu, co niektórzy sugerują.

Sizow, który jest inżynierem pokładowym, brał udział w oględzinach samolotu przed startem i mówi, że maszyna była w "idealnym" stanie. - Nie zauważyłem niczego złego - zapewnił, dodając, że sprawdzanie samolotu było rutynowe, a załoga się z tym nie spieszyła.

Lekarze zapewniają, że wypiszą Sizowa do domu już w najbliższych dniach. Mężczyzna mówi, że planuje wrócić do pracy, ale jako mechanik. Wciąż próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tylko on przeżył. - Uratował mnie jakiś cud. Moja rodzina i ukochana żona pomogli mi przetrwać.

Źródło: The Moscow Times