Byli dowódcy partyzantki zapowiadają powrót do walki. Prezydent wyznacza nagrodę


"Kontynuację walki rebelianckiej w odpowiedzi na zdradę ze strony państwa umów pokojowych z Hawany" zapowiedzieli w czwartek byli dowódcy rozwiązanej w 2016 roku lewicowej partyzantki FARC. Po trzech latach zamierzają wrócić do broni. Prezydent Kolumbii Ivan Duque ogłosił początek ofensywy.

W opublikowanym w internecie wideo grupa dawnych członków FARC ogłosiła, że rozpoczyna nową ofensywę. Jej celem jest zainstalowanie "rządu, który będzie wspierał pokój". W 32-minutowym filmie wystąpili m.in. jedni z najwyższych dowódców organizacji Ivan Marquez i Jesus Santrich, poszukiwany w związku z oskarżeniami o przemyt narkotyków.

- To kontynuacja walki rebelianckiej w odpowiedzi na zdradę ze strony państwa umów pokojowych z Hawany - powiedział ukrywający się od roku Marquez. Na nagraniu, które - jak podał - zostało zarejestrowane w kolumbijskiej Amazonii, towarzyszy mu około 20 mężczyzn i kobiet z karabinami.

Wyjaśnił, że problemem są morderstwa setek byłych rebeliantów i działaczy praw człowieka, opóźnienia w finansowaniu ekonomicznych przedsięwzięć dawnych członków FARC i głęboka polaryzacja polityczna.

Marquez przewodził delegacji FARC podczas rozmów pokojowych w Hawanie. Bojownicy FARC wielokrotnie mówili, że obawiają się represji po złożeniu broni.

Prezydent ogłasza nagrodę na pomoc w schwytaniu

W odpowiedzi na nagranie prezydent Duque ogłosił w czwartek ofensywę przeciw dawnym dowódcom FARC. - Poleciłem utworzenie specjalnej jednostki w celu ścigania tych przestępców - poinformował szef państwa, przemawiając z pałacu prezydenckiego Casa Narino w Bogocie.

Jednocześnie Duque ocenił, że powrót do broni dawnych dowódców FARC nie jest utworzeniem nowej partyzantki, lecz jedynie grupy przemytników narkotyków wspieranych przez prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro.

Kolumbijski szef państwa zaoferował również nagrodę w wysokości 3 mld pesos (ok. 862 tys. dol.) za informacje, które doprowadzą do schwytania kogokolwiek, kto pojawia się na nagraniu.

Według źródeł w służbach bezpieczeństwa Marquez może mieć pod sobą obecnie ok. 2,2 tys. bojowników.

Porozumienie, które dało Nobla

Porozumienie pokojowe popisane 24 listopada 2016 roku między rządem a FARC (Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii) w imię "pojednania narodowego" kładło kres trwającej niemal od połowy ubiegłego stulecia krwawej wojnie domowej w Kolumbii.

Jednym z warunków rozwiązania partyzantki, na które zgodził się rząd, było przyznanie na okres ośmiu lat byłym dowódcom FARC pięciu mandatów w izbie niższej Kongresu Narodowego, jako gwarancji, że będą mogli uczestniczyć po złożeniu broni w życiu politycznym kraju. Część z nich jednak zostało później aresztowanych; Marquez zrezygnował z mandatu senatora i zaczął się ukrywać.

Rząd prezydenta zapewnia, że podejmuje kroki w celu zwiększenia ochrony byłych rebeliantów. Duque, głośny krytyk porozumienia pokojowego, urząd prezydencki przejął w sierpniu 2018 roku od Juana Manuela Santosa, który za swoją rolę w procesie pojednania z FARC otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla.

Umowa zakończyła walki, które trwały ponad 52 lata, kosztowały życie ponad 200 tys. ludzi i zmusiły miliony osób do porzucenia swoich domów. Sprawiła też, że ponad 12 tys. bojowników oraz zwolenników FARC złożyło broń. Jednak zdaniem kolumbijskiej prawicy i Duque podpisane porozumienie, choć korzystne, pozwoliło FARC uniknąć odpowiedzialności i uzyskać legitymizację polityczną.

Autor: adso / Źródło: PAP