Broni atomowej nie chcą. Seul dziękuje, choć Waszyngton nic nie mówił


Prezydent Korei Południowej Mun Dze In oświadczył, że jest przeciwny rozmieszczeniu amerykańskiej broni jądrowej na terytorium jego kraju. Pomimo zagrożenia ze strony Korei Północnej rozwijającej swój arsenał broni masowego rażenia.

- Obecność broni nuklearnej w Korei Południowej uniemożliwiłaby obu państwom koreańskim osiągnięcie pokoju i mogłaby przyspieszyć wyścig zbrojeń w regionie Azji Północno-Wschodniej - powiedział południowokoreański przywódca w rozmowie z amerykańską telewizją CNN.

Wypowiedź Muna rozpowszechnił Błękitny Dom, czyli oficjalna siedziba prezydenta. Mun Dze In uważany jest za zwolennika łagodniejszego podejścia do reżimu w Pjongjangu, niż jego poprzednicy.

Rosnące napięcie

Korea Północna przeprowadziła trzeciego września próbę jądrową prawdopodobnie z użyciem ładunku termojądrowego. Według Pjongjangu przeznaczonego do montażu na międzykontynentalnych pociskach balistycznych (ICBM). Była to szósta i najpotężniejsza dotąd próba jądrowa Pjongjangu. Po teście rząd południowokoreański ogłosił, że zamierza przyspieszyć ostateczną instalację amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej THAAD na terytorium Korei Południowej. Pomimo oporu części społeczeństwa, postrzegającego to jako niepotrzebną eskalację napięć. Doradca Mun Dze Ina powiedział też wówczas, że Seul prowadzi rozmowy z Waszyngtonem w sprawie rozmieszczenia w Korei Południowej "najsilniejszych zasobów strategicznych armii amerykańskiej", nie precyzując jednak, czy chodzi o taktyczną broń jądrową USA. Waszyngton ze swojej strony nigdy nie mówił oficjalnie o chęci rozmieszczenia tam swojej broni masowego rażenia. Poza terytorium USA jest ona trzymana jedynie w bazach kilku państw NATO.

Autor: mk\mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA