Zbliża się koniec najokrutniejszej z broni. Ostatni etap niszczenia spadku po zimnej wojnie

Wybuchowe niszczenie broni chemicznej
Wybuchowe niszczenie broni chemicznej
PEO ACWA
Niszczenie broni chemicznej to bardzo delikatne zajęciePEO ACWA

Amerykanie czynią ostatnie przygotowania do rozpoczęcia prac przy niszczeniu resztek swojego arsenału broni chemicznej. Z wielkich zapasów stworzonych podczas zimnej wojny zostało tylko 10 procent, ale to i tak setki tysięcy pocisków. Amerykanie, podobnie jak Rosjanie, są mocno opóźnieni w pracach. Resztki ich zapasów broni chemicznej miały zniknąć już trzy lata temu.

To, co zostało z wielkiego amerykańskiego arsenału broni chemicznej, zgromadzono w dwóch dużych magazynach w stanach Kolorado i Kentucky. Łącznie jest w nich około trzech tysięcy ton gazów bojowych zamkniętych w pociskach artyleryjskich i grantach moździerzowych. Wiele z nich jest już bardzo starych i są uznawane za "niestabilne". Co jakiś czas w bunkrach wyładowanych pociskami są wykrywane opary silnie trujących gazów.

Ostatnie arsenały

Magazyn w Kolorado mieści się w pobliżu miasta Pueblo na terenie bazy wojsk inżynieryjnych US Army. Na pustynnym terenie, zaledwie kilka kilometrów od zabudowań cywilnych, stoją setki wzmocnionych bunkrów. Każdy z nich jest wypełniony paletami z pociskami zawierającymi broń chemiczną. Łącznie jest tam około 780 tysięcy ładunków zawierających około 2,6 tysięcy ton gazu musztardowego. Większość wyprodukowano w latach 50. i 60. Magazyn w Kentucky mieści się w pobliżu miasta Lexington na terenie arsenału Blue Grass. Jest znacznie mniejszy od tego w Kolorado, bo zawiera łącznie "tylko" około 500 ton broni chemicznej. Jednak skupiono tam najstarsze i najbardziej niebezpieczne ładunki. Na dodatek wiele z nich zawiera nie względnie mało niebezpieczny gaz musztardowy, ale znacznie groźniejsze związki V, atakujące układ nerwowy.

Jeden z bunkrów kryjących resztki broni chemicznej w arsenale Blue GrassUS Army

Sprzątanie po zbrojeniach

Obecnie w arsenale Pueblo trwają ostatnie przygotowania przed rozpoczęciem likwidacji najstarszych i najbardziej niestabilnych pocisków. Prace rozpoczną się na początku marca. Pociski będą detonowane w specjalnej stalowej komorze. Zawarty w nich gaz częściowo spali się podczas wybuchu, a reszta ma być neutralizowana specjalnymi chemikaliami. Tym sposobem ma zostać zniszczonych 1,6 tysiąca pocisków. Zajmie to ponad rok. Zbudowany specjalnie w tym celu zakład może zając się dziennie tylko sześcioma pociskami. Pracownicy muszą się z nimi obchodzić bardzo delikatnie, bowiem jest spore ryzyko wydostania się gazu z najstarszych ładunków. Część prac będą wykonywać roboty. Od grudnia ma ruszyć niszczenie pozostałych setek tysięcy pocisków w arsenale Pueblo. W ich wypadku zostanie zastosowana inna metoda, ponieważ są w lepszym stanie i można się z nimi dość bezpiecznie obchodzić. Zawarty w nich gaz będzie neutralizowany przy pomocy wody i specjalnych bakterii. W arsenale Blue Grass trwa jeszcze budowa specjalnego zakładu do niszczenia broni chemicznej, który działanie zacznie na przełomie 2016 i 2017 roku. Tam również pociski będą wysadzane, przez co prace zajmą dużo czasu. Ich zakończenie planuje się na 2023 rok i wówczas Stany Zjednoczone po raz pierwszy od ponad wieku nie będą posiadały broni chemicznej. Prace w arsenałach Pueblo i Blue Grass będą kosztowały Amerykanów 11 miliardów dolarów. Ile wyniósł rachunek za wcześniejsze zniszczenie 90 procent arsenału chemicznego, nie wiadomo. Na pewno były to dziesiątki miliardów dolarów.

Inspekcja palet z pociskami. Co jakiś czas sprawdza się ich ogólny stan i czy nie ulatnia się z nich gazUS Army

Okrutne narzędzie wojny

Bardzo kosztowna utylizacja setek tysięcy pocisków i granatów z bronią chemiczną to spadek sięgający korzeniami I wojny światowej. Jeszcze w latach 90. niszczono ładunki zawierające gazy wyprodukowane podczas Wielkiej Wojny. To wtedy broń chemiczna miała swój debiut na szeroką skalę. Stała się pierwszą bronią masowego rażenia, choć szybko okazało się, że ma ograniczoną przydatność na polu bitwy. Stała się jednak jednym z symboli rzezi I wojny światowej, bowiem zabijała zadając straszne cierpienia, a tych którzy przeżyli kontakt z nią, najczęściej okaleczała. Pomimo tego nawet po zakończeniu wojny nie zaprzestano rozwoju i produkcji broni chemicznej. Dominował pogląd, że trzeba utrzymywać pewien zapas jako środek odwetowy w przypadku użycia jej przez wroga. Sprawę ułatwiało to, że groźne gazy bojowe są bardzo łatwe w produkcji dla krajów z rozwiniętym przemysłem chemicznym. Przodowali w tym Niemcy, którzy dokonali przełomu w latach 30. tworząc pierwsze gazy paralityczno-drgawkowe, czyli na przykład sarin, czy niesławny tabun stosowany w obozach zagłady. U progu II wojny światowej wszystkie mocarstwa posiadały duże zapasy broni chemicznej, znacznie groźniejszej niż ta, którą stosowano dwie dekady wcześniej. Utrzymywano ten fakt w ścisłej tajemnicy i żadna ze stron nie chciała jej jednak użyć jako pierwsza, nawet III Rzesza. Głównie z obawy przed odwetem przeciwnika i eskalacją, która nikomu nie przyniosłaby korzyści. Niemcy poważnie bali się tego, że floty alianckich bombowców mogą zrzucić na miasta Rzeszy bomby z gazami bojowymi. A alianci byli do tego przygotowani. Spory zapas broni chemicznej mieli Brytyjczycy, a Amerykanie zwieźli do Europy swój. Doprowadziło to do groźnej katastrofy, kiedy w 1943 roku Niemcy przeprowadzili silny nalot na włoski port Bari, do którego zawinął akurat amerykański statek przewożący bomby z bronią chemiczną. Jednostka została trafiona i część portu została skażona gazem musztardowym. Ponieważ transport broni chemicznej był utrzymywany w ścisłej tajemnicy, lekarze nie wiedzieli, co wywołuje takie obrażenia u rannych i nie byli w stanie ich skutecznie leczyć. Gaz zabił prawdopodobnie około 70 żołnierzy.

Amerykanie mają jeszcze setki tysięcy pocisków i granatów różnych kalibrów, wypełnionych gazami bojowymiUS Army

Uzupełnienie atomu

Po zakończeniu wojny zwieziona przez Amerykanów do Europy broń chemiczna początkowo była traktowana jako zbędna. 20 tysięcy ton pocisków i bomb z gazami bojowymi zatopiono w Atlantyku. Zwrot nastąpił w okresie wojny w Korei. Wzrosły wówczas gwałtownie nakłady na zbrojenia, w tym na broń chemiczną. Tym razem miała odstraszać Armię Czerwoną. W latach 50. i 60. w USA i ZSRR intensywnie pracowano nad nowymi, jeszcze bardziej skutecznymi gazami bojowymi i produkowano je w wielkich ilościach. Koncentrowano się głównie na zabójczych gazach paralityczno-drgawkowych oznaczanych literą V. Amerykanie za "najlepszy" uznawali gaz VX, odkryty w połowie lat 50. podczas prac nad pestycydami.

Amerykańska doktryna zakładała, że broń chemiczna może być przydatna do uniknięcia eskalacji wojny z Układem Warszawskim. Zakładano, że gdyby przeciwnik nie użył od początku broni jądrowej, to też należało tego unikać i próbować go odstraszyć mniej niszczycielską bronią biologiczną i chemiczną. Początek lat 60. był okresem najintensywniejszego rozwoju amerykańskiego arsenału gazów bojowych. Rósł jednak opór społeczeństwa, w którym gwałtownie zdobywał popularność ruch pacyfistyczny wyrosły na gruncie wojny w Wietnamie. Nie pomogły też incydenty, do których doszło kilka razy podczas testów broni chemicznej. Pod presją Kongresu w 1969 roku Richard Nixon jednostronnie zadeklarował, że USA zaprzestają produkcji broni chemicznej oraz biologicznej, oraz nie użyją jej jako pierwsze. Nadal trwały jednak ograniczone prace badawcze nad nowymi gazami bojowymi. ZSRR nie podążyło tym śladem, a wręcz przeciwnie. Radziecki program broni biologicznej i chemicznej nabrał największego rozpędu dopiero w latach 70. i 80. Budowano nowe ośrodki badawcze i centra produkcyjne. Radzieccy naukowcy stworzyli między innymi nowe, zabójczo skuteczne gazy nazwane potocznie "nowiczok" (nowi), które były kilkanaście razy bardziej trujące niż związek VX.

USA i ZSRR pracowały nad jak najlepszymi metodami użycia broni chemicznej. To makieta głowicy do rakiety balistycznej Honest John wypełniona małymi ładunkami z gazem VXUS Army

Koniec szaleństwa

Ostateczny kres broni chemicznej położył koniec zimnej wojny. W 1990 roku USA i ZSRR podpisały dwustronne porozumienie, deklarując koniec rozwoju oraz produkcji gazów bojowych, oraz drastyczne zredukowanie posiadanych zapasów. W 1997 roku Rosja i USA oficjalnie stały się stronami Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej i zobowiązały się, że zniszczą swoje arsenały do 2012 roku. Łatwiej było jednak złożyć deklarację, niż się z niej wywiązać. Na początku lat 90. USA nadal posiadały 30 tysięcy ton broni chemicznej, a ZSRR/Rosja 40 tysięcy ton. Amerykanom szło lepiej, bowiem najstarszych zapasów pozbywali się już w latach 70. mało finezyjną metodą polegającą na zatapianiu w Atlantyku statków wyładowanych bronią chemiczną. Było to bardzo skuteczne, bowiem za jednym razem pozbywano się nawet tysięcy ton. Przeważył jednak rozsądek i obawy o środowisko. W latach 80. zaczęto budować specjalistyczne zakłady do utylizacji broni chemicznej, które w latach 90. pracowały już pełną parą. Do 2012 roku Amerykanom udało się pozbyć 90 procent gazów bojowych. Zamknięto siedem z dziewięciu arsenałów, w których je przechowywano. Pozostały tylko dwa wspomniane: Pueblo i Blue Grass. Rosjanom poszło trochę gorzej. Do 2012 roku zniszczyli 70 proc. swojej broni chemicznej, czyli około 30 tysięcy z 40 tysięcy ton. Stoją teraz przed podobnym problemem jak Amerykanie. Do zniszczenia pozostały głównie bardzo stare i niebezpieczne pociski. Według najnowszych danych, z końca stycznia, Rosjanie zutylizowali 84 procent swojego arsenału. Reszta ma zostać zniszczona do 2020 roku w arsenale Kizner w Udmurcji.

Poza USA i Rosją pozostaje tylko jedno państwo na świecie, o którym wiadomo, że posiada broń chemiczną. To Korea Północna. Pjongjang nie podpisał Konwencji o Zakazie Broni Chemicznej i nie przejawia zamiaru pozbycia się swojego arsenału, szacowanego na około pięć tysięcy ton różnych gazów bojowych.

Już zamknięty zakład utylizacji broni chemicznej na atolu Johnstona na Pacyfiku. Na kilku małych wysepkach składowano większość gazów bojowych przeznaczonych do użycia w AzjiUSAF

Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army