Boris Johnson zadeklarował poparcie dla Theresy May. Spekulowano, że ją zastąpi

Aktualizacja:

Brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson, typowany przez media na potencjalnego następcę premier Theresy May po nieudanych dla Partii Konserwatywnej wyborach parlamentarnych, zadeklarował w niedzielę poparcie urzędującej szefowej rządu.

W krótkiej rozmowie z telewizją Sky News szef dyplomacji podkreślił: "May uzyskała dla naszej partii największy mandat, jaki mieliśmy od dekad". Odniósł się w ten sposób do uzyskanego w czwartkowych wyborach najwyższego procentowego poparcia dla Partii Konserwatywnej od zwycięstwa Margaret Thatcher w 1979 roku (42,4 proc.).

Jak podkreślił, lider Partii Pracy "Jeremy Corbyn nie wygrał tych wyborów" i "jest absolutnie właściwe, że (May) powinna stworzyć rząd". - Ja będę ją popierał i wszyscy, z którymi rozmawiam będą ją popierali - zapewnił.

Johnson, który w latach 2008-16 był burmistrzem Londynu, dodał, że wyborcy są zmęczeni wyborami. "Mają dość tego" i "chcą, żebyśmy wzięli się do roboty, doprowadzili do Brexitu i zrealizowali nasze priorytety" - powiedział. - Theresa May jest najlepszą osobą - zapewnił.

Brytyjskie dzienniki podały w niedzielę, że Johnson jest faworytem wewnątrz Partii Konserwatywnej do zastąpienia May na czele rządu po utracie przez partię bezwzględnej większości w Izbie Gmin.

Według informacji "The Sunday Times", Johnson miał być namawiany do rzucenia wyzwania May przez co najmniej pięciu innych członków rządu, którzy stracili zaufanie do obecnej szefowej rządu. Podobną informację podał tabloid "Mail on Sunday".

Sondaże: May do dymisji

Według niedzielnych sondaży Survation dla "Mail on Sunday" i YouGov dla "Sunday Times", większość Brytyjczyków uważa, że brytyjska premier May powinna ustąpić ze stanowiska po słabym wyniku rządzącej Partii Konserwatywnej w czwartkowych wyborach parlamentarnych.

Jednocześnie zdecydowanymi faworytami do zastąpienia May na stanowisku głównego lokatora gmachu przy Downing Street są minister spraw zagranicznych i były burmistrz Londynu Boris Johnson (26 proc.) oraz minister finansów Philip Hammond (10 proc.). Aż 43 proc. wyborców nie ma jednak zdania w tej sprawie. Według badania Survation, dymisji szefowej rządu oczekuje aż 49 proc. ankietowanych. Przeciwnego zdania jest zaś 38 proc. Brytyjczyków. Również sondaż YouGov wykazał, że większa grupa badanych chce rezygnacji May (48 proc.) niż pozostania na stanowisku premiera (38 proc.)

"Boris ma urok"

- Mierzymy się z populistą (Jeremym Corbynem, liderem opozycyjnej Partii Pracy - red.) i ludzie zorientowali się, że potrzebujemy kogoś, kto potrafi rozmawiać z wyborcami. (...) Boris jest jedynym kandydatem o liberalnych wartościach, który popierał Brexit i ma urok, który działa na ludzi - powiedziało jedno ze źródeł "Timesa".

Jak wynika z rozmów dziennikarzy z osobami w otoczeniu byłego burmistrza Londynu, Johnson postanowił na razie wstrzymać się z atakiem na May, oceniając, że "zdestabilizowałby on rząd i ryzykował wprowadzeniem Corbyna na Downing Street". "Premier została jednak ostrzeżona, że ma trzy dni, aby uratować się na stanowisku, a najważniejsi ministrowie przekazali swoje żądania w zamian za dalsze poparcie jej kandydatury" - napisał "Sunday Times", omawiając m.in. oczekiwania ministra finansów Philipa Hammonda, że szefowa rządu zrezygnuje z ostrych ataków dotyczących konieczności ograniczenia imigracji do Wielkiej Brytanii. W sobotę ze stanowiska zrezygnowało dwóch najbliższych doradców May, Nick Timothy i Fiona Hill. Ich odejście z Downing Street miało być jednym z warunków rozmów o przyszłości premier. Ich pozycję zajął Gavin Barwell, były wiceminister odpowiedzialny za mieszkalnictwo, który w czwartkowych wyborach stracił swój mandat poselski. We wtorek May będzie brała udział w zamkniętym spotkaniu wpływowego komitetu 1922, który zbiera szeregowych posłów Partii Konserwatywnej. Jak podkreślono, słaby występ May przed klubem może zakończyć się zmuszeniem jej do ustąpienia ze stanowiska. Jeden z czołowych eurosceptyków Steve Baker ostrzegł, że "jest specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy wykorzystują obecne wydarzenia do realizowania swoich interesów". Jak podkreślił, konieczna jest "laserowa precyzja" przy podejmowaniu decyzji, bo "jeśli popełnimy błąd, Jeremy Corbyn i John McDonnell (minister finansów w gabinecie cieni - red.) dojdą do władzy i zmienią ten kraj w Wenezuelę".

Przykra wyborcza niespodzianka

W czwartkowych wyborach parlamentarnych rządzący Wielką Brytanią od 2010 roku torysi uzyskali 318 mandatów (o 13 mniej niż w poprzednich wyborach w 2015 roku), a opozycyjna Partia Pracy - 262 (o 30 więcej). Tym samym żadne z największych ugrupowań nie uzyskało bezwzględnej większości (326), która pozwoliłaby na samodzielne rządy. Partia Konserwatywna zapowiedziała starania o uzyskanie wsparcia ze strony północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów, która dysponuje 10 posłami.

Wynik wyborów jest interpretowany jako porażka premier May, która zwołała w kwietniu przedterminowe wybory parlamentarne, aby wzmocnić swoją 17-mandatową bezwzględną większość w Izbie Gmin.

Autor: kg,mw//rzw / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock

Raporty: