"Starałem się podnieść moje dziecko, ale było już martwe"


Wbiegłem do środka i zobaczyłem leżącą na podłodze córkę i żonę. Nie wiedziałem, co robić - wspomina Sudesh Kolonne, który w Niedzielę Wielkanocną brał udział w mszy w kościele świętego Sebastiana w Negombo. To jedna ze świątyń, którą zaatakowali zamachowcy samobójcy. W serii skoordynowanych zamachów na kościoły i hotele zginęło w sumie ponad 300 osób.

Na Sri Lance wciąż szok miesza się ze strachem. Na wyspie obowiązuje stan wyjątkowy i żałoba narodowa. W serii skoordynowanych zamachów na kościoły i hotele zginęło tam ponad 320 osób, a ponad 500 zostało rannych. Odpowiedzialność za zamachy wzięło tak zwane Państwo Islamskie.

ZOBACZ RAPORT tvn24.pl: Seria zamachów na Sri Lance

"Szukałam córki, ale kiedy ją znalazłam, nie mogła mnie rozpoznać"

Niedzielny atak w Kolombo na Sri Lance spowodował, że Ab Nirmala boi się wrócić do kościoła świętego Antoniego.

- Byłam w szoku, szukałam swojej córki, ale kiedy ją znalazłam, ta nie mogła mnie rozpoznać. Nie wiedziała, kim jest jej mamusia, powiedziała: Bóg mnie ocalił.

 Zobaczyłam część ciała małego dziecka, martwe ciała były wszędzie, widziałam to wszystko. Po wszystkim wróciłam do domu, byłam w całkowitym szoku - wspomina. Przyznaje, że już nie chodzi do kościoła. - Nie pójdę tam, bo się boję. Nie wiem, co może mi się tam stać - tłumaczy.

Męża kobiety nie ma razem z nią na Sri Lance. - Jest w Wielkiej Brytanii, chce zabrać tam wszystkie moje dzieci, boję się tu zostać - mówi 54-latka.

"Starałem się podnieść moje dziecko, ale było już martwe"

Obywatel Australii Sudesh Kolonne był na zewnątrz kościoła świętego Sebastiana w Negombo, kiedy doszło tam do wybuchu. W świątyni była jego żona Manik i 10-letnia córka Alexendria.

- Poszedłem na mszę z córką i żoną. Wyszedłem z kościoła, pięć minut później wybuchła bomba - opowiada mężczyzna.

W rozmowie z telewizją ABC podkreśla, że jego żona i córka cieszyły się na wizytę w kościele podczas świąt. Jak mówi, matka z córką bywały tam co niedzielę.

Jak wspomina, pamięta ogromny huk. - Wbiegłem do środka i zobaczyłem leżącą na podłodze córkę i żonę. Nie wiedziałem, co robić. Starałem się podnieść moje dziecko, ale było już martwe, moja żona też już nie żyła. To wszystko, one nie żyją - mówi z trudem powstrzymując łzy.

Rodzina Kolonne przeniosła się z Melbourne na Sri Lankę w 2014 roku.

Wielkanocne ataki na Sri Lance

W Niedzielę Wielkanocną na Sri Lance zamachowcy samobójcy dokonali serii skoordynowanych ataków na kościoły oraz luksusowe hotele.

Do pierwszych sześciu eksplozji doszło w rano w ciągu 30 minut w trzech kościołach w Kolombo i w dwóch innych miastach - Negombo i Batticaloa oraz w trzech luksusowych hotelach w Kolombo. Siódmy wybuch miał miejsce w niewielkim pensjonacie na przedmieściach Kolombo, ósmy nastąpił w dzielnicy mieszkalnej Dematagoda, również na obrzeżach tego miasta. Dziewiąty miał być przeprowadzony na lotnisku, ale się nie powiódł. Większość ofiar to obywatele Sri Lanki, jednak w zamachach zginęło również 39 obcokrajowców.

ZOBACZ TEŻ: Gwiazda telewizji, politycy, dzieci miliardera. Kim są ofiary zamachów na Sri Lance?

Wielkanocne ataki na Sri Lance były największymi od zakończenia tam wojny domowej w 2009 roku.

Ataki bombowe na kościoły i hotele na Sri LancePAP

Autor: akw//kg//kwoj / Źródło: Reuters, ABC News

Raporty: