Amerykańskie czołgi w Polsce to nie obrona, ale symbol i wygoda dla Pentagonu

Amerykańskie uzbrojenie w niemieckim składzie
Amerykańskie uzbrojenie w niemieckim składzie
US Army
Na razie amerykańskie czołgi są tylko w NiemczechUS Army

Decyzja Pentagonu o umieszczeniu na terytorium Polski arsenału z bronią US Army nie oznacza znaczącego wzmocnienia naszej obronności. Amerykanie robią to głównie w celu wysłania sygnału do Rosjan i Polaków, oraz ułatwienia sobie życia i zaoszczędzenia pieniędzy. Arsenał prawdopodobnie zostanie umieszczony na zachodzie Polski w pobliżu poligonów w Drawsku Pomorskim lub Żaganiu.

Rozmieszczenie uzbrojenia na terytorium wschodnich członków NATO zapowiedział we wtorek sekretarz obrony USA Ashton Carter. Podczas wizyty w Tallinie oznajmił, że w krajach bałtyckich, Polsce, Rumunii i Bułgarii znajdzie się sprzęt jednej brygady, czyli oddziału liczącego do pięciu tysięcy ludzi. W tym będzie około 250 pojazdów opancerzonych - od czołgów, przez transportery po artylerię samobieżną. Carter nie sprecyzował, gdzie mają powstać arsenały, ale ma to się stać jeszcze do końca tego roku. Z wcześniejszych przecieków do prasy wynika, że w krajach bałtyckich ma się znaleźć wyposażenie dla pojedynczych kompanii (oddział liczący około 150 ludzi), a w Polsce, Rumunii i Bułgarii dla batalionów (około 750 żołnierzy). Pierwotnie sugerowano, że sprzęt może trafić też na Węgry, ale Carter nic na ten temat nie powiedział.

Przesłanie i oszczędności

Planów Amerykanów nie należy traktować jako wysłania do Polski istotnych sił, które miałyby pomagać w odpieraniu zewnętrznej agresji. To nie czasy zimnej wojny, gdy setki tysięcy żołnierzy wojsk USA stacjonowały w RFN, gotowe na walkę z nacierającą Armią Czerwoną. Carter w czwartek po raz kolejny zadeklarował, że do Europy na razie nie trafią na stałe dodatkowe oddziały. Decyzja Pentagonu ma więc przede wszystkim znaczenie symboliczne i ekonomiczne. Po pierwsze ma przekonać wschodnie państwa NATO, że Amerykanie poważnie traktują swoje zobowiązania sojusznicze w obliczu wojowniczej i nieprzewidywalnej polityki zagranicznej Rosji. Przy okazji musi jednak osłodzić gorzką prawdę, że wbrew pragnieniom między innymi polskich władz, w obecnej sytuacji nie ma co liczyć na umieszczenie istotnych sił wojskowych na wschodniej flance Sojuszu. Zamiast upragnionych dwóch brygad, o których mówił w 2014 roku Radosław Sikorski, w Polsce znajdzie się wyposażenie dla fragmentu jednej.

Po drugie, decyzja Pentagonu jest sygnałem dla Rosji, że USA są gotowe poważniej zaangażować się w bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO. Widać, że Amerykanie robią to stopniowo. Najpierw w ramach operacji Atlantic Resolve znacząco zwiększono skalę i częstotliwość ćwiczeń we wschodnich krajach Sojuszu, a teraz poszło za tym utworzenie magazynów uzbrojenia. Kolejnym krokiem byłoby wysłanie całych jednostek na stałe, ale to najprawdopodobniej coś, co Amerykanie zachowują sobie na wypadek znacznego pogorszenia sytuacji. Po trzecie, Pentagon kieruje się rachunkiem ekonomicznym. Amerykanie od ponad dekady intensywnie redukują swoje siły w Europie w celu zaoszczędzenia pieniędzy. Obecnie pozostały jedynie dwie brygady w Niemczech i Włoszech, które nie są w stanie wydzielić dość sił do wszystkich ćwiczeń prowadzonych na wschodzie NATO. Wobec tego żołnierze są przysyłani z USA, a wraz z nim cały ich sprzęt, co jest bardzo kosztowne. Umieszczając uzbrojenie na wschodniej flance Sojuszu, Amerykanie zaoszczędzą na kosztach transportu, bo na kolejne ćwiczenia wystarczy przewieźć tylko ludzi. Sprzęt pobiorą z arsenału na miejscu.

W arsenałach Amerykanie składają całe uzbrojenie dla jednostek. Od czołgów po karabiny i apteczkiUS Army

Najcięższa jednostka wojska USA

Całość uzbrojenia umieszczonego we wschodnich państwach NATO ma stanowić wyposażenie jednego brygadowego zespołu bojowego (BCT), jak Amerykanie nazywają podstawowe jednostki US Army, odpowiadające mniej więcej polskim brygadom. W amerykańskim wojsku są ich trzy podstawowe rodzaje: piechoty, na transporterach Stryker i pancerna. Ponieważ według zapowiedzi w arsenałach mają znaleźć się czołgi M1 Abrams, oznacza to, że chodzi o wyposażenie dla tej ostatniej. Pancerne brygadowe zespoły bojowe to najciężej uzbrojone jednostki US Army. Przepisowo na wyposażeniu mają 90 czołgów M1 Abrams, 90 bojowych wozów piechoty M2 Bradley, 112 transporterów opancerzonych M113 w różnych wersjach (od zwykłych do przewożenia żołnierzy, po mobilne punkty dowodzenia i sanitarki), 18 samobieżnych haubic M109 Paladin oraz około tysiąca dodatkowych pojazdów, od wozów terenowych po ciężarówki i cysterny. Do ich obsługi potrzeba niemal pięciu tysięcy żołnierzy. Ponieważ zamiarem Amerykanów jest "obdzielić" tym wyposażeniem łącznie siedem krajów (część sprzętu ma być w dotychczasowych arsenałach w Niemczech), to brygada, a dokładniej jej uzbrojenie, zostanie najpewniej bardzo rozczłonkowana. Choć według zapowiedzi w Polsce ma znaleźć się sprzęt jednego batalionu, to prawdopodobnie nie będzie to wyposażenie np. jednego z trzech podstawowych pododdziałów brygady, czyli batalionu broni połączonych liczącego 30 M1 Abrams. Najpewniej będzie to broń dla jego części, plus część uzbrojenia batalionu rozpoznawczego, dowodzenia, wsparcia i artylerii.

Transport amerykańskich czołgów w górę Renu. Maszyny służą teraz jako część European Activity SetUS Army

Arsenał prawdopodobnie na zachodzie Polski

Taki wymieszany zestaw będzie najpewniej wchodził formalnie w skład European Activity Set, jak Amerykanie nazywają już trzymane w Europie wyposażenie niezbędne do prowadzenia ćwiczeń i manewrów. Obecnie European Activity Set mieści się w całości w bazie przy dużym niemieckim poligonie Grafenwoehr, który od początku zimnej wojny był głównym centrum szkoleniowym US Army w Europie. Znajduje się tam wyposażenie dla oddziału wielkości batalionu. Amerykanie nie ujawniają, ile dokładnie czołgów czy wozów opancerzonych wchodzi w skład European Activity Set, ale pod koniec kwietnia informowano o dostarczeniu z USA 29 zmodernizowanych M1 Abrams i czterech M2 Bradley, które miały uzupełnić lub wymienić sprzęt już znajdujący się w Niemczech. Co ciekawe, czołgi znajdujące się w bazie przy poligonie Grafenwoeher są jak na razie jedynymi, jakie wojsko USA ma na stałe w Europie. Wybierając miejsce do złożenia uzbrojenia w Polsce, Amerykanie najpewniej będą się kierować podobnymi względami, jak podczas wyboru Grafenwoeher w Niemczech. W pobliżu muszą być duże poligony, na których będą ćwiczyć żołnierze US Army, musi też istnieć odpowiednia infrastruktura transportowa. Najlepiej już działająca baza wojskowa oraz lotnisko w pobliżu. Wszystko w celu ograniczenia kosztów i ułatwienia działania. Przy takich kryteriach dobrym miejscem wydają się być bazy w Żaganiu i Świętoszowie, gdzie stacjonują polskie jednostki zmechanizowane, a pomiędzy nimi znajduje się duży poligon. Pod pobliską Zieloną Górą znajduje się przyzwoite lotnisko. Innym dobrym potencjalnym miejscem jest Drawsko Pomorskie, gdzie znajduje się największy polski poligon i często ćwiczą wojska NATO. W pobliżu jest duża baza lotnicza Mirosławiec. Oba te miejsca znajdują się na zachodzie Polski, co może mieć znaczenie, jeśli Amerykanie nie będą chcieli zbytnio drażnić Rosjan, wrażliwych na wszelkie przypadki pojawienia się wojska USA blisko swoich granic.

W rzeczywistości umieszczenie przez Pentagon ciężkiego uzbrojenia w pobliżu Rosji nie będzie dla tego państwa realnym zagrożeniem militarnym. Sprzęt będzie zbyt rozproszony, aby mógł posłużyć do szybkiego sformowania silnej amerykańskiej jednostki i zareagowania przy jej pomocy na jakiś kryzys.

Jedyne czołgi USA w Europie. "Activity Set" w Niemczech
Jedyne czołgi USA w Europie. "Activity Set" w NiemczechUS Army

Autor: Maciej Kucharczyk/mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army