26 policjantów rannych. 48 osób zatrzymanych

Aktualizacja:

Do 26 wzrosła liczba funkcjonariuszy rannych w wyniku gwałtownych starć młodzieży z policją, które wybuchły w sobotę wieczorem w londyńskiej dzielnicy Tottenham po tym, gdy zastrzelono 29-letniego mężczyznę. W płomieniach stanęły radiowozy. Dzielnica jest odcięta od świata. Ulice patrolują setki policjantów, a mieszkańcom zaleca się pozostanie w domach. Do aresztu trafiło już 48 osób podejrzanych o kradzieże i napaść na funkcjonariuszy.

 
Dzielnica Tottenham i miejsce zamieszek w Londynie (Targeo) Targeo

Policjanci zostali w sobotnią noc obrzuceni butelkami z benzyną, kamieniami i innymi przedmiotami. Reporter BBC donosił o "burzliwej konfrontacji" dwóch stron konfliktu. Naoczni świadkowie twierdzili, że przez całe godziny panował zupełny chaos. Jeden funkcjonariuszy z obrażeniami głowy trafił do szpitala.

Rzecznik Scotland Yardu powiedział w niedzielę, że pokojowy marsz został wykorzystany przez małą grupę "bezmózgich wandali", którzy doprowadzili do eskalacji przemocy.

ZOBACZ RELACJE REPORTERÓW 24 Z LONDYNU

Od niedzielnego poranka dzielnica jest odcięta od reszty miasta – nie kursują tam autobusy i metro.

"To jest chore"

Sami Londyńczycy żyjący w północnej części miasta obserwowali zamieszki z niedowierzaniem i przerażeniem. - Myślę, że to, co zrobili jest chore. Strzelać do policji? To po prostu głupie - mówi dwudziestoparoletni mężczyzn mieszkający w okolicy. - To wszystko przez nastolatków. Nie powinni tego robić - twierdzi inny i winę zwala na... narkotyki. - Dla nich człowiek jest w stanie zrobić wszystko.

Mieszkańcy dzielnicy Tottenham winią młodzież, a nie policję
Mieszkańcy dzielnicy Tottenham winią młodzież, a nie policjęReuters

Policja jednak nie potwierdza, czy zatrzymany przez funkcjonariuszy czarnoskóry 29-latek, Mark Duggan, który zginął od policyjnych kul miał przy sobie jakieś "używki". Bardzo prawdopodobne zdaje się jednak, że właśnie do takiej kontroli został zatrzymany. W ostatnich miesiącach policja patrolująca dzielnicę Tottenham dokonuje bowiem setek zatrzymań młodzieży, głównie czarnoskórej, w ten sposób starając się wyplenić z najuboższej części miasta narkotyki.

Agresywna demonstracja

Około 300 osób, w tym rodzina i krewni zastrzelonego mężczyzny, zebrało się w sobotę wieczorem przed posterunkiem policji przy głównej ulicy Tottenham domagając się "sprawiedliwości". Protest miał pokojowy przebieg. Do zajść doszło po zapadnięciu zmroku - podpalono dwa policyjne samochody zaparkowane w pobliżu, piętrowy autobus i sklep bukmacherski. W kilku sklepach wybito okna i splądrowano je.

Interweniowała policja konna i szturmowa oraz sześć wozów straży pożarnej. Niektóre ulice zamknięto dla ruchu. Nie wiadomo, czy zajścia wywołała ta sama grupa, która protestowała wcześniej przed posterunkiem policji, czy inna. W zajściach bierze udział głównie młodzież.

Posterunek pod którym zebrał się agresywny tłum, został otoczony przez oddziały policji przeznaczone do tłumienia zamieszek.

Niejasne zdarzenie

Demonstracje były spowodowane zastrzeleniem 29-letniego Marka Duggana, który opierał się próbie aresztowania. Między mężczyzną a policjantami wywiązała się wymiana ognia. Policjanci oddali dwa strzały, które okazały się być celne.

Jeden z funkcjonariuszy biorących udział w strzelaninie miał ujść z życiem dzięki wielkiemu szczęściu. Pocisk wystrzelony przez przestępcę miał utkwić w policyjnym radiu, które miał przy sobie.

Według komisji rozpatrującej skargi na policję, w akcji, w której zginał Duggan uczestniczyła policyjna jednostka operacyjna Trident, zajmująca się przestępczością z użyciem broni palnej wśród czarnej społeczności. W operacji miała też wziąć udział inna specjalna jednostka - CO19.

Źródło: reuters, pap