12 tysięcy ludzi uciekło w ciągu 48 godzin


Ok. 12,5 tysiąca ludzi uciekło w ciągu 48 godzin z obszarów będących w rękach rebeliantów w prowincji Dera na południowym zachodzie Syrii, które są bombardowane przez siły rządowe - poinformowała w czwartek organizacja Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

Jak precyzuje Reuters, siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada atakują obszary niedaleko granicy z Jordanią i okupowanych przez Izrael Wzgórz Golan.

Obszar o strategicznym znaczeniu dla Izraela

Wojna w Syrii przeniosła się w kierunku południowo-zachodnim, od kiedy syryjski rząd i jego sojusznicy zdławili ostatnie rebelianckie bastiony w pobliżu Damaszku i miasta Hims - pisze agencja Reutera.

Walki na południowym zachodzie zostały od zeszłego roku ograniczone na mocy porozumienia o deeskalacji, zawartego przez Stany Zjednoczone oraz Rosję, największego sojusznika Asada.

Zakrojona na szeroką skalę ofensywa rządowa na tym obszarze groziłaby eskalacją siedmioletniej wojny - zwraca uwagę Reuters. Obszar ten ma strategiczne znaczenie dla Izraela, który jest głęboko zaniepokojony wpływami Iranu w Syrii.

Waszyngton ostrzegał, że podejmie "zdecydowane i adekwatne środki" w przypadku naruszenia umowy o deeskalacji.

Na początku czerwca Asad oświadczył, że rząd, zgodnie z sugestią Rosji, dąży do zawarcia porozumienia na południowym zachodzie, podobnego do umów, które przywróciły kontrolę Damaszku nad innymi obszarami poprzez wycofanie sił rebelianckich. Prezydent Syrii zagroził, że terytorium to zostanie odbite siłą, jeśli będzie to konieczne.

Rebelianci zapowiedzieli, że nie oddadzą "ani piędzi swej ziemi" Asadowi.

Autor: adso / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: