Klich: To ja przykręciłem śrubę w MON

Bogdan Klich w "Faktach po faktach" powiedział, że ma nadzieję, iż podczas głosowania nad wotum nieufności dla niego (PiS zapowiedział, że złoży w tej sprawie wniosek w przyszłym tygodniu - red.) koalicja "stanie za nim murem". Udowadniał, że powinien pozostać na stanowisku ministra obrony narodowej, opowiadając o zmianach, które dotychczas wprowadził w resorcie. Stwierdził też, że już w 2008 roku rozpoczął w wojsku "przykręcanie śruby".
Klich opowiadał o zmianach, które wprowadził w resorcie, mówił że po 2008 roku, po katastrofie wojskowej CASY pod Mirosławcem, zaczął proces "przykręcania śruby".
- W kwietniu 2008 roku dostałem cięgi od anonimowych żołnierzy, którzy przysłali mi śrubki, bo powiedziałem publicznie, że przykręcamy śrubę mocno - bo profesjonalnie wojsko musi opierać się na dyscyplinie i przestrzeganiu standardów i norm - powiedział minister obrony narodowej.
Zmiany w MON
Klich dodał, że szef Sztabu Generalnego dostał wtedy od niego wytyczne, że należy przywrócić dyscyplinę, przywrócić procedury i standardy i rozliczyć odpowiednie osoby, z tego co się wydarzyło pod Mirosławcem.
Minister mówił też o bieżących działaniach w podległym mu resorcie. - Nowy dowódca, pułkownik Jemielniak wprowadza zmiany kadrowe - zapewnił.
Szef MON przypomniał też, że od 2009 roku trwają negocjacje w sprawie nowego sprzętu powietrznego - nowych samolotów i śmigłowców. Klich powiedział też, że szkolenia na symulatorach lotów zostały już wznowione.
"Nikt kto nie zawinił nie może ponieść odpowiedzialności"
Bogdan Klich pytany o to, czy w związku z katastrofą smoleńską powinny zostać wyciągnięte wnioski personalne, odpowiedział, że minister nie jest od tego żeby stawiać zarzuty.
- Jeśli będą postępowania dyscyplinarne to będą prowadzone przez wojsko. Odpowiedzialność musi być bardzo precyzyjnie określona. Nikt, kto nie zawinił, nie może ponieść odpowiedzialności i tym się będę kierował w decyzjach kadrowych - zapowiedział szef MON.
"Za mało wiemy"
Minister obrony narodowej nie chciał się wypowiedzieć na temat informacji zawartych w raporcie MAK informacji, że generał Andrzej Błasik miał 0,6 promila alkoholu we krwi podczas lotu do Smoleńska 10 kwietnia i że podczas próby lądowania był w kabinie pilotów.
- Za mało wiemy, Polska nie otrzymała materiału dowodowego żeby orzekać w tej sprawie - stwierdził. Powiedział natomiast, że wypunktowanie przez MAK w raporcie sprawy generała Błasika jest według niego "nie w porządku".
Raport MAK "niesatysfakcjonujący i nierzetelny"
Według Bogdana Klicha opublikowany w środę raport MAK jest "niesatysfakcjonujący i nierzetelny". - Nie zawiera wielu ważnych spraw, ma błędy prawne - skomentował szef MON.
ant//gak
BEZPOŚREDNIE PRZYCZYNY KATASTROFY WEDŁUG MAK - PRZECZYTAJ
RAPORT MAK PO POLSKU - tvn24.pl/dokumenty
TAK ROZBIŁ SIĘ PREZYDENCKI SAMOLOT
Przyczyny
Uwzględniając to, że:
- samolot TU-154 M był sprawny przed wylotem z Warszawy. Błędów w pracy samolotu, silników i układów pokładowych nie stwierdzono. Na pokładzie samolotu do chwili zderzenia z przeszkodami nie było pożaru, wybuchu i uszkodzenia samolotu w powietrzu;
- w organizacji wykonania lotu o statusie HEAD miały miejsce znaczące uchybienia w części związanej z przygotowaniem załogi, stworzeniem składu załogi, kontroli gotowości do lotu i wyboru zapasowych lotnisk;
- załoga wykonała wylot nie posiadając faktycznej i prognozowanej pogody na lotnisku docelowym i aktualnej informacji aeronawigacyjnej. Zgodnie z posiadaną informacją strona polska zrezygnowała z usług nawigatora-lidera;
- podczas lotu załoga samolotu TU-154 M wielokrotnie otrzymywała informację od oddziałów spraw wewnętrznych Białorusi i lotniska Smoleńsk Siewiernyj oraz załogi polskiego samolotu JAK-40, który do tego czasu wykonał lądowanie na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj o niezgodności warunków meteorologicznych na lotnisku docelowym z określonymi minimami meteorologicznymi. Nie zważając na to, załoga nie podjęła decyzji o locie na zapasowe lotnisko. Dany fakt można uznać za początek powstania sytuacji nadzwyczajnej podczas lotu;
- podczas nawiązania łączności z grupą kierowania lotami na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, z naruszeniem reguł zawartych w zbiorze Informacji Aeronawigacyjnych Federacji Rosyjskiej, załoga nie zgłosiła trybu podejścia do lądowania kontrolerowi lotów. Później załoga wykonywała podejście do lądowania kierując się swoimi danymi, bez wykorzystania naziemnych urządzeń radiotechnicznych.
- załoga poprosiła o możliwość wykonania „próbnego” podejścia przy faktycznych warunkach meteorologicznych poniżej określonych minimów niezbędnych do wykonania lądowania. Kierując się wymaganiami zbioru Informacji Aeronawigacyjnych Federacji Rosyjskiej (AI FR AD 1.1-1 p. 1 s) dowódcy zagranicznych statków powietrznych, wykonujących loty do Rosji, podejmują samodzielną decyzję o możliwości wylotu z lotniska i lądowania na lotnisku docelowym, biorąc na siebie całkowitą odpowiedzialność za podjętą decyzję), kontroler lotów zezwolił na wykonanie „próbnego” podejścia, jednak ze zniżeniem tylko do wysokości 100 metrów, z której trzeba było wykonać podejście na drugi krąg. Załoga potwierdziła otrzymanie wytycznych;
- przed czwartym nawrotem załoga samolotu JAK-40 uprzedziła załogę TU-154 o widoczności na lotnisku sięgającej 200 metrów. Ostrzeżenie to nie wpłynęło na decyzję załogi TU-154 M, która kontynuowała podejście;
- kapitan statku powietrznego miał przerwę w wykonywaniu podejść do lądowania na TU-154 M w trudnych warunkach meteorologicznych (odpowiadających dopuszczeniu 600x800), która trwała ponad 5 miesięcy. Przygotowanie Kapitana do wykonania podejść do lądowania w trybie nawigacyjnym i według niedokładnych wskazań układów było niewystarczające;
- podejście do lądowania było wykonywane przez załogę z wykorzystaniem autopilota i kanałach bocznym i podłużnym, oraz z użyciem automatu sterowania ciągiem. Ten typ podejścia nie jest przewidziany w Instrukcji Użytkowania w Locie. Nie zostały też określone minima meteorologiczne i technologia współpracy członków załogi;
- kierownik lotów nie wydał zezwolenia na lądowanie;
- współpraca między członkami załogi i kierowanie zasobami (CRM) ze strony kapitana były niezadowalające;
- odliczanie wysokości lotu od 300 metrów, w przeciwieństwie do ustalonych zasad, było wykonywane przez nawigatora zgodnie z radiowysokomierzem;
- załoga nie zaprzestała podchodzenia na określonej minimalnej wysokości schodzenia 100 metrów, kontynuowała schodzenie poza warunkami widoczności naziemnych punktów orientacyjnych z prędkością pionową dwukrotnie przekraczającą obliczeniową;
- załoga kontynuowała schodzenie mimo wielokrotnych ostrzeżeń systemu TAWS (TERRAIN AHEAD i PULL UP), uruchomienie się sygnalizacji zadanej wysokości (60 metrów) radiowysokościomierza i rozkazu grupy kierującej lotami, co świadczy o podjętej przez załogę próbie wyjścia na lot wzrokowy do przelecenia nad bliższą radiolatarnią w celu dokonania lądowania wg orientacji wzrokowej;
- praca radiowego urządzenia świetlno - technicznego nie miała wpływu na rozwój sytuacji awaryjnej;
- obecność w kabinie załogi ważnych osób postronnych, w tym Głównodowodzącego Sił Powietrznych Rzeczpospolitej Polskiej i Dyrektora Protokołu Dyplomatycznego oraz oczekiwana przez Kapitana samolotu negatywna reakcja Głównego Pasażera wywoływany presję psychologiczną na członków załogi i miały wpływ na podjęcie decyzji o kontynuowaniu podejścia w celu dokonania lądowania w warunkach nieuzasadnionego ryzyka.
Najważniejsze ustalenia MAK dot. katastrofy smoleńskiej