Kluczem do pełnego przedstawienia tej historii jest cierpliwość, ponieważ sędzia o tym, jak udało mu się zdobyć znaczący dodatek do pensji, rozmawiać nie chce. Próby rozmowy z wiceprezesem Sądu Apelacyjnego w Lublinie Jerzym Danilukiem, którego sprawa dotyczy, kończyły się fiaskiem. - Niestety, prezes powiedział, że jest rzecznik prasowy i żeby państwo do niego się udali - usłyszał reporter od jednej z sekretarek prezesa.
Papierowe przeniesienie
Sędzia Jerzy Daniluk 8 stycznia tego roku został delegowany z Sądu Okręgowego w Lublinie do Sądu Apelacyjnego w Lublinie i - jak ustalił reporter TVN24 - na polecenie wiceministra Łukasza Piebiaka został mianowany wiceprezesem tego sądu. Jedną z pierwszych rzeczy, które zrobił w nowym sądzie, to zwrócenie się do dyrekcji o przyznanie dodatku mieszkaniowego, który należy się delegowanym sędziom.
- Pani dyrektor skonsultowała tę kwestię z prezesem Krzysztofem Szewczakiem i oboje doszli do wniosku, że pan sędzia nie spełnia kryteriów wypłaty dodatku mieszkaniowego, ponieważ siedziby jego macierzystego sądu i sądu, do którego został delegowany, są te same - jest to Lublin - mówi Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
Sędziemu więc dodatek się nie należał, ale Jerzy Daniluk wraz z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem znaleźli pewien sposób: formalne przeniesienie do Sądu Okręgowego w Siedlcach. W efekcie na papierze przestał być sędzią z Lublina, a stał się sędzią z Siedlec delegowanym do Lublina. Zatem teoretycznie dodatek się należy.
- W tej sytuacji pan sędzia spełnia warunki ustawy o ustroju sądów powszechnych - artykuł 77. paragraf 6. - do otrzymywania dodatku mieszkaniowego. Pan sędzia wybrał ryczałtowy dodatek, wypłacany jest w wysokości 2120 złotych miesięcznie - wyjaśnia rzeczniczka lubelskiego sądu. W efekcie dzięki jednej decyzji wiceministra Piebiaka o przeniesieniu sędziego z sądu do sądu - mimo że i tak orzeka w zupełnie innym - sędzia dostał do dziś ponad 14 tysięcy złotych dodatku mieszkaniowego.
- W sytuacji, o której rozmawiamy, przeniesienie sędziego nie znajduje racjonalnego uzasadnienia - mówi sędzia Barbara du Chateau, rzecznik prasowa Sądu Apelacyjnego w Lublinie.
"Sytuacja zatrącałaby wręcz o bezprawie karne"
Przedstawiciele stowarzyszeń sędziowskich oceniają to jednoznacznie. - Taki sędzia, jak nikt inny, powinien być zainteresowany tym, żeby ta sprawa była wyjaśniona - ocenia Krystian Markiewicz ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". - Gdyby tak naprawdę chodziło o stworzenie pewnej fikcji, to byłby to skandal po prostu, To byłby to skandal, który mógłby prowadzić do wyłudzenia określonej sumy pieniędzy - dodaje.
- Chciałbym bardzo wierzyć, że nie jest jedynym celem to, żeby wypłacić sędziemu dodatek mieszkaniowy. Jeżeli by tak było, to mielibyśmy do czynienia z czystym bezprawiem cywilnym, bo ktoś otrzymywałby świadczenie, które mu się nie należy, na szkodę skarbu państwa. Sytuacja zatrącałaby wręcz o bezprawie karne, o przestępstwo wyłudzenia z artykułu 286 paragraf 1 Kodeksu karnego i to z udziałem chyba również ministerstwa - mówi sędzia Dariusz Mazur ze Stowarzyszenia Sędziów "Themis".
Decyzję o przeniesieniu sędziego na papierze z Lublina do Siedlec podpisał wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak. - Proszę wybaczyć, ale wypowiadam się jako rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego, a osoba, o której rozmawiamy, pełni kierowniczą funkcję w moim sądzie. Tak że pozwoli pan, że pozostawię to bez komentarza - odpowiada sędzia du Chateau na pytanie, czy sytuacja może rodzić podejrzenia, że to przeniesienie ma charakter fikcyjny.
"Dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty"
Reporter "Czarno na białym" kolejny raz poczekał na wiceprezesa lubelskiego sądu, żeby mógł rozwiać poważne wątpliwości. Z kolejnej szansy na wyjaśnienie sytuacji sędzia Jerzy Daniluk także nie skorzystał.
- Jeżeli jedynym motywem jest przysporzenie dodatkowego nienależnego świadczenia sędziemu w zamian za to, że on obejmie określone stanowisko, to dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty w ramach stanu sędziowskiego - mówi Mazur.
- Jak była sprawa 50 złotych, czy sędzia przekroczył pięć kilometrów na godzinę prędkość, to dyskusja w mediach trwała w najlepsze, ministerstwo robiło 17 konferencji i mówiło o tym, jak trzeba przykładowo takich sędziów karać - przypomina Markiewicz. Jak się jednak okazało, przykłady kradzieży kilkudziesięciu albo ponad 100 złotych pokazywane na bilbordach w ramach kampanii informacyjnej Polskiej Fundacji Narodowej dotyczyły między innymi osób chorych psychicznie, które od lat nie orzekały. Tu mamy orzekającego w sprawach karnych prezesa sądu, który całkowicie świadomie występuje o pokaźny dodatek.
- Jest to absolutny demontaż sądownictwa jako instytucji niezależnej, kierującej się zasadami prawa i uczciwości - podkreśla Mazur. Markiewicz dodaje: - Ważne, żeby swoi się najedli.
Odnotowano jedną obecność w Siedlcach
Kolejny dowód na fikcyjność przeniesienia do Siedlec to odpowiedzi na pytania o to, czy w ogóle tu się pojawił, czy ma pokój i czy przez ponad siedem miesięcy orzekał w jakichkolwiek sprawach. W odpowiedzi czytamy, że nie ma tu pokoju, na pytanie o przyjazdy do sądu rzecznik nie potrafi odpowiedzieć, a obecność odnotowano jedną - w lutym na zgromadzeniu sędziów okręgu siedleckiego. Sędzia tu też nie orzeka, bo "przydział spraw (...) był i jest realizowany w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie", a nie w Sądzie Okręgowym w Siedlcach.- Jest to teoretyczna kwestia, ponieważ od momentu, kiedy weszły w życie przepisy dotyczące losowego przydziału spraw, a zatem od kwietnia 2018 roku, pan sędzia nie orzeka, ponieważ nie wylosował ani jednej sprawy - wyjaśnia rzeczniczka lubelskiego sądu. Jak to możliwe, że sędzia zaginął w tym systemie losowym? - Jest to dla nas również niezrozumiałe, widać, że ten system jest niedoskonały - odpowiada rzeczniczka.
Kolejne tysiące dodatków
Dużo lepiej zorganizowany jest system wypłacania dodatków. Sędzia pracujący w Lublinie, a formalnie zatrudniony w Siedlcach, dostaje jeszcze dodatek na dojazdy na weekendy do domu w Białej Podlaskiej. W tym przypadku kilometrówka może wynieść nawet 600 złotych miesięcznie. Sędzia został także przez rząd PiS mianowany komisarzem wyborczym i z tego tytułu ma jeszcze ponad 5 tysięcy złotych miesięcznie.
- Dopiero teraz możemy mówić o tworzeniu kasty w ramach stanu sędziowskiego, takiej, gdzie po to, żeby zapewnić sobie przychylność określonej grupy stanu sędziowskiego, zapewnia się określone przywileje - twierdzi sędzia Dariusz Mazur.
- Wszystkie stanowiska, wszystkie funkcje, które są związane z dodatkami finansowymi, to jest często wiele tysięcy złotych miesięcznie, są na dodatek kumulowane przez tą wąską grupę osób, tę kastę sędziów ministerialnych. Oni po prostu żyją z tej dobrej, dojnej zmiany - oświadcza sędzia Krystian Markiewicz.
Reporter "Czarno na białym" kilkukrotnie zwracał się do ministerstwa z prośbą o rozmowę z Łukaszem Piebiakiem, który podpisał się pod przeniesieniem sędziego Daniluka. Prośby pozostały bez odpowiedzi.
Autor: tmw\mtom / Źródło: tvn24