Zgwałcony przez księdza dziewięciolatek "wspólnikiem w grzechu". Tak uznał kościelny sąd

Aktualizacja:
[object Object]
"Sąd biskupi i sekret papieski". Pierwsza część reportażuSuperwizjer TVN
wideo 2/2

Mariusz Milewski miał dziewięć lat, kiedy po raz pierwszy został zgwałcony przez księdza. Po latach, kiedy zdecydował się opowiedzieć o swojej krzywdzie, trafił przed sąd biskupi. Okazało się, że według tego gremium "był wspólnikiem w grzechu cudzołóstwa". Reportaż "Superwizjera" TVN24.

ZOBACZ CAŁY PROGRAM W TVN24 GO>

W 2000 r. Mariusz Milewski nie mógł doczekać się swojej pierwszej komunii świętej. Do uroczystości w parafii świętego Jakuba Apostoła w Ostrowitem przygotowywał się wiele miesięcy - marzył, żeby w przyszłości zostać księdzem.

Wspomina, że jedna z pań dawała dzieciom role. – Każdy chciał ją mieć, żeby coś powiedzieć. Żeby czuć się ważnym – podkreśla. – Miałem tych ról troszkę, więc dla mnie to też było mega wyróżnienie. Bardzo chciałem, żeby ksiądz był dumny – dodaje.

Mężczyzna opowiada reporterkom "Superwizjera", że "chciał być w kościele jak nigdzie na świecie". – Nie tak, jak wszyscy wierni w ławkach, ale służyć do mszy i być bardzo mocno w ten kościół zaangażowany – tłumaczy.

Ksiądz Jarosław P. uczył go religii

Księdza Jarosława P. poznał rok wcześniej – uczył go religii w szkole podstawowej. Parafianie chwalili proboszcza za zaangażowanie w zbieranie pieniędzy na kościół i szczególną, wręcz ojcowską troskę, którą obdarzał ministrantów.

- Był to dla mnie wzór człowieka, którego trzeba naśladować i którego trzeba słuchać. To była taka ojcowska troska, która tak naprawdę nie może znaczyć nic złego – mówi Milewski.

Do szkoły Mariusz często chodził głodny. W domu nie było łazienki. Rodzice utrzymywali się z zasiłków z pomocy społecznej, o której wsparcie niejednokrotnie prosił sam Mariusz. Dbał też o to, by zdobyć drewno na opał dla siebie i młodszych sióstr.

Ksiądz Jarosław P. dobrze wiedział, w jakich warunkach wychowuje się chłopiec. Dlatego często zapraszał go na plebanię – karmił i udostępniał łazienkę.

"Powiedział, że o tym nie mogę nikomu powiedzieć"

Milewski wspomina, że po pierwszej komunii świętej był ministrantem w kościele w Wardęgowie. - Ksiądz zaprosił mnie na plebanię. Kazał mi się położyć do swojego łóżka. Kazał mi zamknąć oczy. Odsunął kołdrę i zaczął mnie dotykać w miejscach intymnych - opowiada. - Później zaczął brać mojego członka do swoich ust. Ja nawet chyba nie miałem siły, żeby uciekać. Byłem sparaliżowany. I on doprowadził mnie do orgazmu wtedy – wyznaje.

- Dał mi plik katolickich gazetek i wtedy, jak opuszczałem tę sypialnię, powiedział, że o tym, co się tam zdarzyło nie mogę nikomu powiedzieć, bo ludzie nas wezmą na języki - mówi Mariusz Milewski.

Podkreśla, że "dzieci powinny mieć oparcie w rodzicach". – A u nas niestety tak nie było – przyznaje. Ojciec stracił pracę, a matka pracowała tylko do momentu, kiedy Mariusz się urodził. – Nigdy nie było między nami rozmowy – mówi.

Matka Mariusza myślała, że ksiądz Jarosław P. to dobry człowiek. Przypomina sobie, że z księdzem można było porozmawiać. – I ja nie widziałam tego, że taki zły człowiek będzie – przyznaje. Mariusz potwierdza, że jego rodzice nic nie wiedzieli.

Po pierwszym spotkaniu ksiądz Jarosław wielokrotnie zapraszał Mariusza na plebanię. – Ksiądz włączał filmy pornograficzne i tam były też stosunki analne, i on bardzo dążył do tego, żeby to też się wydarzyło między mną a nim – opowiada Mariusz Milewski. – Wyjął jakiś dziwny płyn z szafki i mówił, że zrobi tak, że nie będzie bolało. Ja byłem tym wszystkim przerażony – podkreśla.

- Mówiłem mu, że mnie boli – wspomina, ale - jak mówi - ksiądz zapewniał go, że za chwilę ból ustąpi. – Pamiętam, że ten ból czułem nawet chyba przez tydzień – dodaje mężczyzna. Nie pamięta, ile dokładnie wtedy miał lat, ale ponieważ to było jego drugie lub trzecie spotkanie z księdzem, to mógł mieć wtedy dziesięć lat.

Mieszkańcy Ostrowitego, którzy nieoficjalnie zdecydowali się porozmawiać z reporterkami "Superwizjera" przyznają, że mieli podejrzenia co do księdza Jarosława. Jedna z kobiet podkreśla, że od samego początku wydawało się jej, że "jest coś nie tak". – Mój kuzyn przebywał na plebanii, jak były remonty plebanii, ksiądz lubił sobie wypić, a to za tyłek go złapał – mówi.

- Coś z księdzem było nie tak, bo słyszałem, że chłopaków próbował przebierać na zakrystii i takie bajery, że się za chłopców brał – wtóruje mieszkający w Ostrowitem mężczyzna.

"Wspólnik grzechu cudzołóstwa"

W wieku 21 lat Mariusz opowiedział biskupowi toruńskiemu Andrzejowi Suskiemu o molestowaniu, jakiego dopuścił się ksiądz Jarosław P.

Proces księdza przed sądem kościelnym rozpoczął się kilka miesięcy po oficjalnym zgłoszeniu. Trwał trzy lata. Ksiądz został uniewinniony, jak napisano w wyroku: "W imię Pańskie. Amen".

W listopadzie 2016 roku Sąd Rejonowy w Nowym Mieście Lubawskim uznał księdza Jarosława P. za winnego molestowania seksualnego i skazał go na trzy lata więzienia. W czerwcu 2017 roku Sąd Okręgowy w Elblągu podtrzymał wyrok pierwszej instancji. W lutym 2019 roku Sąd Najwyższy odrzucił złożony przez sprawcę wniosek o kasację.

Adwokat Milewskiego mecenas Laszlo Schlesinger uważa, że wyroki sądów, kościelnego i powszechnego, tak znacząco różniły się od siebie, bo "biegli przed sądem biskupim nie pojawili się".

- Tam nie dostrzeżono konieczności przeprowadzenia szeregu dowodów, które zostały przeprowadzone przed sądem państwowym, które miały uwiarygadniać zeznania pokrzywdzonego - tłumaczy mecenas. Przyznaje, że "nie ma pojęcia, po co jest sąd biskupi".

"Sekret papieski"

W kurii toruńskiej Mariuszowi wielokrotnie odmówiono prawa do przejrzenia kościelnych dokumentów, bo akta spraw o pedofilię objęte są tak zwanym sekretem papieskim, a decyzję o ich ujawnieniu może podjąć tylko Watykan. Jednak w tej sprawie, wyjątkowo, "sekretu papieskiego" nie udało się utrzymać.

Kościelny wyrok, wraz z uzasadnieniem uniewinnienia księdza, trafił do sądu rejonowego. Ksiądz Jarosław P. chciał go użyć jako jednego z dowodów na swoją niewinność.

Wymienieni na pierwszej stronie wyroku sędziowie powołują się w nim po łacinie na "normae de gravioribus delictis", czyli na wewnętrzne przepisy Kościoła katolickiego – inne niż te, którymi kierują się sędziowie sądów państwowych.

Zasady te niewiele mają wspólnego z Kodeksem prawa karnego. W przeciwieństwie do języka świeckich aktów prawnych, w randze dowodu stawiane są pojęcia takie jak "moralność", "odczucie", "sumienie", które uzasadniają wiarygodność zeznań świadków, przychylnych oskarżonemu księdzu.

W sądach biskupich sędziowie, czyli księża mianowani przez biskupa, nie muszą mieć bezpośredniego kontaktu z uczestnikami procesu. Świadkowie przysięgają na Biblię, a księża wydają wyrok poprzez głosowanie zgodne z własnym sumieniem. Najwyższą karą, jaką może wymierzyć sąd biskupi, jest wydalenie ze stanu duchownego.

Wyrok w sprawie Jarosława P. dotyczy "nadużycia seksualnego przeciwko osobie małoletniej i rozgrzeszenia wspólnika w grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu" – chodzi o grzech cudzołóstwa. Tym wspólnikiem w grzechu cudzołóstwa miał być dziewięcioletni Mariusz Milewski.

Według relacji Mariusza, oskarżony po każdym zgwałceniu spowiadał go z tego, co mu robił. Dziecko musiało się spowiadać oprawcy z tego, że popełniło z nim grzech cudzołóstwa.

Zeznania świadków

Tuż pod nazwiskami adwokata księdza oraz trzech sędziów, ekspertów od prawa kanonicznego, znajdują się 22 strony uzasadnienia, w którym sędziowie umieścili cytaty zeznań jedenastu świadków. Wielokrotnie przytaczane były opinie dyrektora katolickiej szkoły, do której chodził Mariusz.

"Mam wychowanków, którzy mają dziewczyny i sympatię. U Milewskiego nigdy nie zauważyłem, aby miał koleżankę, dziewczynę. Uważam, że emocjonalnie jest związany z płcią męską" – napisano. Mariuszowi udało się znaleźć dyrektora szkoły i zapytać o zeznania, które umożliwiły uniewinnienie pedofila.

- Zeznawałem, zostałem wezwany. Złożyłem przysięgę, więc usta w jakiś sposób mam zamknięte. Mariusz, nie wciągaj mnie w to – zwrócił się dyrektor do pokrzywdzonego. – Ja tej sprawy nie znam. Nie wiem, co między wami było - dodał.

Ksiądz P. podważył też wiarygodność opowiedzianej przez Mariusza historii, mówiąc, że "wypracował sobie postawę 'brania na litość'. (…) Dążył do wzbudzenia zainteresowania swoją osobą ludzi majętnych i wpływowych. (…) Szybciej od pracy fizycznej, zarobkowej (…) wolał poszukiwać kogoś, kto mu pomoże materialnie".

Zapytany o te stwierdzenia, ksiądz się wyparł. – W życiu. Ja nie wiem, czy jest (w dokumentach), czy nie ma, po prostu ja ci współczuję, jeżeli tak było – powiedział Mariuszowi.

Jadwiga K., znajoma oskarżonego księdza Jarosława P., która przez miesiąc uczyła religii dziesięcioletniego Mariusza zeznała, że "Milewski to bardzo skomplikowana postać". "Uważam, że jest skłonny do konfabulacji. (…) Jest zdolny do niszczenia człowieka. (…) Kłamał w sklepie, jeśli chodzi o talony, które dostawał od ośrodka pomocy społecznej" – zeznała. Chłopcu zarzuciła też "utylitarne posługiwanie się kłamstwem".

- Ja myślę, że nie kłamałam – mówi teraz w rozmowie z Mariuszem. – Ja myślę, że to jest temat już zamknięty. Jeżeli czuje się pan, że oczerniałam, to przepraszam najmocniej – deklaruje. Wsiadając do samochodu rzuca, że nie chce z Mariuszem rozmawiać, bo spieszy się na lekcje.

Jedynym świadkiem, który jednoznacznie powiedział, że wierzy Mariuszowi i bezpośrednio od niego wie o molestowaniu, była nauczycielka z lokalnej szkoły. Ciężko przeżywała nie tylko krzywdę Mariusza, ale i cały proces przed sądem biskupim. - Jak przyjechali tutaj przesłuchiwać mnie, jak zasiedliśmy wspólnie do stołu, do rozmowy, to pierwsze, co mówię "proszę wybaczyć". Ja się rozpłakałam. Mówię: "to jest dla mnie tak potwornie trudne, że dajcie mi chwilę czasu". Boleję nad tym, że nie wiedziałam wcześniej – opowiada.

"Bazowałem na materiale dowodowym"

By podważyć wiarygodność nauczycielki, która sprzyjała ofierze, sędziowie poświęcili prawie dwie strony uzasadnienia wyroku na opis jej konfliktu z księdzem.

Adwokat Laszlo Schlesinger, który zaoferował swoją pomoc Milewskiemu w walce przed sądem państwowym, nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tak nieprofesjonalnym podejściem do prawa.

- Mariusz Milewski nie przyszedł do mnie wprost z prośbą ani ze zleceniem, żebym wszczął postępowanie przed sądem, przed organami państwowymi. On przyszedł, szukając pomocy przed sądem biskupim. Według jego subiektywnych odczuć, on nie występował tam w roli ofiary. On się czuł tam atakowany – powiedział adwokat.

W sprawie księdza Jarosława P. orzekali: ksiądz prof. dr hab. Wiesław Kiwior, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego; ksiądz dr hab. Janusz Gręźlikowski, wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego we Włocławku i oficjał sądu diecezji włocławskiej. Ksiądz kanonik Mariusz Stasiak, delegat biskupa do spraw ochrony dzieci i młodzieży był pełnomocnikiem Mariusza Milewskiego.

Przewodniczącym składu sędziowskiego był ksiądz Miłosz Wardziński, który w diecezji toruńskiej pełni funkcję promotora sprawiedliwości. W rozmowie z pokrzywdzonym stwierdził, że go rozumie, ale "to nie jest to, że on podjął tę decyzję". - Głosowanie było. Niech mi pan wierzy, to prawo jest tak skonstruowane. Bazowałem na zebranym materiale dowodowym. Gdyby to było dzisiaj, może pan być pewny, że bym skazał – zapewnia ks. Wardzyński.

Przewodniczący i inni księża – sędziowie w sprawie księdza Jarosława P. - napisali w wyroku, że "ocena zebranych środków dowodowych oraz argumentów nie pozwala zatem stwierdzić z moralną pewnością, że ksiądz Jarosław P. popełnił zarzucane mu przestępstwa nadużycia seksualnego przeciwko osobie małoletniej, w konsekwencji zgodnie z kan. 1608 paragraf 4 należy oskarżonego uniewinnić" oraz że "zebrane środki dowodowe wskazują na homoseksualizm Mariusza Milewskiego".

W uzasadnieniu uniewinnienia powołują się na zeznania księdza Jarosława, który w dochodzeniu wstępnym powiedział, że "od dwóch lat jest zaangażowany w pomoc egzorcyście. Musi więc się często spowiadać". Dla sędziów ekspertów prawa kanonicznego, to było podstawą, by napisać później w uzasadnieniu wyroku, że "trudno pogodzić aktywne zaangażowanie w pomoc egzorcyście z zachowaniami stanowiącymi usiłowanie przestępstw, jakich (…) miał dokonać ksiądz Jarosław".

Wniosek trzech profesorów uniwersyteckich był taki, że pomocnik egzorcysty nie byłby w stanie zgwałcić dziecka.

- Te akta otrzymałem pocztą, miałem tam chyba trzy czy cztery tygodnie na zapoznanie się z aktami i wystawienie swojego wotum. I moja rola się na tym skończyła. W moim odczuciu, ja jak czytałem te akta, one były "od Sasa do Lasa". Były rozbieżne mniej więcej. Ci świadkowie też nie wszyscy byli obiektywni w moim odczuciu i ja nie mogłem nabrać przekonania, że na pewno pan był molestowany – mówi ksiądz Janusz Gręźlikowski. – Współczuję oczywiście i jest mi przykro i wstyd za Kościół toruński, że tak to zrobił, bo można było inaczej to zrobić – wyznaje.

"Sąd biskupi i sekret papieski". Druga część reportażu
"Sąd biskupi i sekret papieski". Druga część reportażuSuperwizjer TVN

"To zjawisko pewnie kiedyś też było"

Gdy Mariusz Milewski był ministrantem w sanktuarium maryjnym w Wardęgowie, wielokrotnie odwiedzał je biskup Andrzej Suski, który dobrze znał Mariusza i księdza Jarosława P. Na jego prośbę biskup zmienił nawet statut katolickiej szkoły w Grudziądzu, by Mariusz mógł do niech trafić jako piętnastolatek.

Dziś biskup jest na emeryturze. Mieszka w kamienicy należącej do kurii. Bardzo rzadko wychodzi z domu, nie udziela wywiadów. Nie odpowiada na listy od ofiar księży pedofilów. Dlatego Mariusz spróbował się z nim spotkać spontanicznie, pukając do drzwi.

Biskup Suski rozpoznał Milewskiego i przyznał, że nawet miał nadzieję, że Mariusz zostanie w przyszłości księdzem. - Wtedy już pan miał chyba z szesnaście lat - mówi.

Dodaje, że "sąd w składzie dwóch profesorów uniwersyteckich spoza diecezji, żeby nie było żadnych podejrzeń o koleżeństwo stwierdził, że nie ma dostatecznych narzędzi do orzeczenia winy".

- Ja nigdy nie pomyślałem, że będę musiał kiedykolwiek w życiu kapłańskim zajmować się takimi sprawami. Kościół nie kryje takich spraw. Tak się mówi, że "zamiata". Ja nie wiem, co to znaczy "zamiatać pod dywan" - zapewnia biskup senior.

Biskup nie zgłosił sprawy gwałtów na dziecku do prokuratury. Nie interesował go też dalszy los wydalonego z parafii księdza Jarosława P. Ten, mimo że miał zakaz odprawiania mszy, robił to w Pucku. Jego zdjęcia z uroczystości święcenia sztandaru w szkole podstawowej, a także z mszy z arcybiskupem Sławojem Leszkiem Głódziem znalazł w internecie Mariusz Milewski. Oba wydarzenia odbywały się na terenie Archidiecezji Gdańskiej – na obu były obecne dzieci.

Biskup Suski twierdzi, że ma ograniczone możliwości wpłynięcia na księdza. Wie, że w związku z tymi wydarzeniami do księdza Jarosława P. wysłano ostrzeżenia. - Jeśli my jesteśmy w Toruniu, a on jest w Gdańsku, bo tam mieszka, to ja nie mogę go obezwładnić. Po prostu ja nie mam policjantów, żeby go teraz pilnowali – przekonuje.

- Wszystkiego się nie upilnuje, to mowy nie ma. Władze świeckie mają o wiele większe możliwości – ocenia biskup Andrzej Suski.

"Nikt mu nie zlecał molestowania dzieci"

Sąd kościelny w trakcie procesu wezwał niemal tych samych świadków, co sąd świecki. Jednak w odróżnieniu od sędziów państwowych, w swojej decyzji opierał się na zeznaniach, a nie na opiniach ekspertów. Posługując się starannie wyselekcjonowanymi fragmentami zeznań świadków, sędziowie kościelni doszli do wniosku, że Mariusz Milewski kłamał i oskarżył księdza Jarosława P. dla pieniędzy.

Rzecznik sprawiedliwości, który w procesie kanonicznym jest stroną i miał wspierać Mariusza w tym procesie, mógł zgłaszać zastrzeżenia i prosić o uzupełnienie materiału dowodowego. – Sędziowie dostali materiał i mieli napisać swoje wota i wyrok. I to zrobili. Cytowali to, co ktoś tam zeznał – mówi w rozmowie z Mariuszem.

Kuria toruńska kolejny raz odmówiła udostępnienia Mariuszowi objętych "sekretem papieskim" pełnych akt sprawy. Pracownik kurii w nieoficjalnej rozmowie z Mariuszem nie mógł zagwarantować też, że kuria doprowadzi do wydalenia Jarosława P. ze stanu duchownego.

- Nie może być teraz tak, że pan przychodzi i pyta mnie, co będzie, czy P. zostanie przeniesiony do stanu świeckiego. Ja tych rzeczy na razie nie wiem. Ja działam zgodnie z prawem kanonicznym przede wszystkim. Nikt mu nie zlecał molestowania seksualnego dzieci – mówi pracownik kurii.

"Idź na kolejne terapie"

Po dziewięciu latach molestowania przez proboszcza i siedmiu latach walki w sądzie, biskup senior Andrzej Suski, dla którego sprawa od dawna jest już zamknięta, pożegnał Mariusza radą. – Idź na kolejne terapie, bo bez tego to jeszcze ciężej jest i też pozytywnie myśleć, bo czasami stajemy się więźniami przeszłości, a my musimy patrzeć w przyszłość, bo życie jeszcze przed tobą, żeby nie dać się uwięzić tylko w przeszłości – powiedział.

Jednak w Ostrowitem przeszłością żyje nie tylko poszkodowany przez księdza chłopak. Odkąd sprawa wyszła na jaw, a ksiądz opuścił Ostrowite, inni parafianie zaczęli atakować Mariusza.

I tak jest do dziś.

Kuria: zapadły decyzje, które oczekują na zatwierdzenie w Stolicy Apostolskiej

Dwa dni po pierwszej emisji reportażu "Superwizjera", w poniedziałek, Kuria Diecezjalna Toruńska wydała komunikat, w którym odniosła się do informacji przedstawionych w materiale.

Napisała, że "diecezja toruńska natychmiast po uprawomocnieniu się wyroku sądu państwowego poinformowała o jego treści Stolicę Apostolską oraz została wszczęta procedura ponownej oceny zachowań skazanego duchownego wobec Pana Mariusza Milewskiego na płaszczyźnie prawa kościelnego". Jak dodała, "w efekcie tej procedury zapadły decyzje, które oczekują na zatwierdzenie w Stolicy Apostolskiej".

"Kościelny wymiar sprawiedliwości nie posiada takiego instrumentarium, którym dysponują sądy państwowe oraz organy prokuratury, dlatego zdarza się, iż orzeczenia trybunału kościelnego różnią się od prawomocnego wyroku sądu państwowego, jednakże nie jest to wynikiem złej woli czy chęci ukrycia zła, tylko znacząco skromniejszych możliwości w gromadzeniu dowodów" - zapewniła kuria.

CZYTAJ PEŁNĄ TREŚĆ KOMUNIKATU KURII DIECEZJALNEJ TORUŃSKIEJ W SPRAWIE MATERIAŁU "SUPERWIZJERA"

W komunikacie przypomniano, że "według obecnie obowiązujących przepisów, każdy przełożony kościelny, otrzymawszy wiarygodną wiadomość o tym, że mogło dojść do seksualnego wykorzystania dziecka, ma prawny obowiązek zawiadomić o tym fakcie państwowe organy powołane do ścigania przestępstw".

"W takim stanie rzeczy postępowanie kościelne zostaje wstrzymane do czasu prawomocnego zakończenia procedur państwowych i zgodnie z prawem kościelnym w orzeczeniach zapadających w porządku kanonicznym należy uwzględniać treść wyroków wydanych przez państwowe organy wymiaru sprawiedliwości" - wskazała kuria.

"Mamy nadzieję, że taki model postępowania pozwoli uniknąć rozbieżności pomiędzy orzeczeniami sądów państwowych i kościelnych" - napisano w komunikacie wydanym w imieniu Kurii Diecezjalnej Toruńskiej.

Autor: asty,mjz//rzw / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Amerykański Departament Stanu zna sprawę polskiego sędziego, który uciekł na Białoruś - mówi w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną Mark Toner z Departamentu Stanu USA. Toner dodaje, że Stany Zjednoczone są świadome wyzwań wschodniej flanki NATO, które stwarza agresywna postawa Rosji i wojna w Ukrainie oraz robią wszystko, by wspierać w nich Polskę i innych sojuszników. Był też pytany o sprawę polskiego sędziego Tomasza Szmydta, który uciekł na Białoruś. Przekazał, że Departament Stanu zdaje sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. - Ale jest to wewnętrzna kwestia rządu polskiego - dodał.

Mark Toner: Będzie to długa wojna. Wszyscy musimy się przygotować

Mark Toner: Będzie to długa wojna. Wszyscy musimy się przygotować

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS

W piątkowy wieczór nad Polską pojawiła się zorza polarna. Zachwyciła swoim kolorem i wyjątkowością. Na Kontakt24 spływają od internautów zdjęcia, na których udało się uchwycić ten widok.

Zorza nad Polską. Niezwykłe widoki na niebie

Zorza nad Polską. Niezwykłe widoki na niebie

Źródło:
Kontakt24, TVN24

Około 100 osób zostało rannych w wyniku zderzenia się pociągów na wiadukcie w Buenos Aires – podała stacja TN. Nie ma informacji o ofiarach śmiertelnych, ale kilkadziesiąt osób trafiło do szpitali. - Słyszeliśmy huk zderzających się wagonów - relacjonowała jedna z uczestniczek wypadku. Dodała, że "wiele osób leżało na podłodze" i widziała "ciężko rannych".

Zderzenie pociągów na wiadukcie, dziesiątki rannych

Zderzenie pociągów na wiadukcie, dziesiątki rannych

Źródło:
PAP, Reuters, TN

Rosyjska ofensywa pod Charkowem prawdopodobnie będzie zwiększać intensywność - powiedział w piątek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. Jak stwierdził, należy zakładać, że Rosjanie mogą szykować się do bezpośredniego ataku na miasto.

USA nie wykluczają ataku na Charków. Rosja chce stworzyć "płytką strefę buforową"

USA nie wykluczają ataku na Charków. Rosja chce stworzyć "płytką strefę buforową"

Źródło:
PAP

Na Słońcu doszło do kilku silnych rozbłysków, w wyniku czego w kierunku Ziemi podążają duże ilości plazmy. Oznacza to, że najbliższej nocy na niebie może pojawić się zorza polarna. "Mogą to być najlepsze warunki do obserwacji zorzy polarnej nad Polską od kilku-kilkunastu lat" - napisał Karol Wójcicki, autor bloga "Z głową w gwiazdach".

Burza geomagnetyczna. "Przed nami noc, na którą współczesny świat prawdopodobnie nie był gotowy"

Burza geomagnetyczna. "Przed nami noc, na którą współczesny świat prawdopodobnie nie był gotowy"

Źródło:
tvnmeteo.pl, Z głową w gwiazdach,

Chwile grozy na basenie w Tczewie. Gdyby nie 10-letni Tymon, nie wiadomo, czy nie skończyłoby się tragicznie. Koleżanka Tymona nagle zniknęła pod wodą. Chłopiec wołał ratowników na pomoc, ale w końcu sam wyciągnął dziewczynkę na powierzchnię. Wszystko widać na filmie z monitoringu. Widać też, gdzie byli wtedy ratownicy. 

Ratownicy nie reagowali, gdy dziewczyna zniknęła pod wodą. Uratował ją 10-letni Tymon

Ratownicy nie reagowali, gdy dziewczyna zniknęła pod wodą. Uratował ją 10-letni Tymon

Źródło:
Fakty TVN

Mamy do czynienia albo z napastliwym i obrzydliwym kłamstwem politycznym, do czego formacja pani Szydło i ona sama już nas trochę przyzwyczaiła, albo mamy do czynienia z jakąś niesłychaną historią - powiedział Bartłomiej Sienkiewicz, komentując wypowiedź Beaty Szydło dotyczącą sprawy Tomasza Szmydta, w "Faktach po Faktach". Jak mówił, "pora na komisję, która zbada, w jaki sposób rosyjskie wpływy w państwie polskim się rozszerzyły za czasów PiS, ponieważ wniosek z tego jest oczywisty - ktoś czegoś nie dopilnował". - Czy to była głupota i ochrona swoich, czy to była zła wola? To kluczowe pytanie w tej chwili dla wewnętrznej polityki Polski - stwierdził.

Sienkiewicz o słowach Szydło: to obrzydliwe kłamstwo polityczne albo niesłychana historia

Sienkiewicz o słowach Szydło: to obrzydliwe kłamstwo polityczne albo niesłychana historia

Źródło:
TVN24

Jeżeli chodzi nam o łapanie agentów, czy tropienie kogoś, kto rzeczywiście pracował dla jakiegoś obcego wywiadu, to od tego mamy służby, a nie komisje - mówił w "#BezKitu" marszałek Sejmu Szymon Hołownia, komentując pomysł powołania komisji do badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce.

Hołownia: jeżeli chodzi nam o łapanie agentów, to od tego mamy służby, a nie komisje

Hołownia: jeżeli chodzi nam o łapanie agentów, to od tego mamy służby, a nie komisje

Źródło:
TVN24

W piątkowym losowaniu Eurojackpot nie padła główna wygrana. Blisko rozbicia kumulacji było w Polsce, gdzie pojawiła się wygrana drugiego stopnia.

Wyniki Eurojackpot z 10 maja 2024. Jakie liczby padły podczas ostatniego losowania?

Wyniki Eurojackpot z 10 maja 2024. Jakie liczby padły podczas ostatniego losowania?

Źródło:
tvn24.pl

Może być tak, że nie będzie kredytu zero procent, a zostanie zastąpiony on innym rozwiązaniem - stwierdził w piątek w radiowym wywiadzie wicepremier, minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. Wcześniej, w czwartek pismo w sprawie programu Mieszkanie na start skierował do resortu rozwoju zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich.

Głośny projekt pod znakiem zapytania. "Może być tak, że go nie będzie"

Głośny projekt pod znakiem zapytania. "Może być tak, że go nie będzie"

Źródło:
tvn24.pl

Pożar wybuchł na terenie składowiska odpadów w Siemianowicach Śląskich. Gęsty czarny dym widoczny był nawet kilkadziesiąt kilometrów dalej. Sprawdź, jaki jest prawdopodobny scenariusz rozprzestrzeniania się zanieczyszczeń związanych z pożarem.

Trasa chmury zanieczyszczeń z Siemianowic. IMGW o prawdopodobnym scenariuszu

Trasa chmury zanieczyszczeń z Siemianowic. IMGW o prawdopodobnym scenariuszu

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, IMGW, TVN24

Ogromny pożar w Siemianowicach Śląskich. Ogień pojawił się na terenie składowiska odpadów. Kłęby czarnego dymu widać było z kilku kilometrów. Podczas gaszenia pożaru składowiska poszkodowanych zostało dwóch strażaków. Pożar jest opanowany. Trwa dogaszenie. Trudno na razie przewidzieć, kiedy się zakończy.

Dwóch strażaków poszkodowanych, trwa dogaszenie pożaru. Alert RCB obowiązuje

Dwóch strażaków poszkodowanych, trwa dogaszenie pożaru. Alert RCB obowiązuje

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, PAP

W Siemianowicach Śląskich, na terenie składowiska odpadów, wybuchł pożar. Burmistrz Czeladzi przekazał, że woda w rzece Brynicy jest zanieczyszczona chemikaliami. Materiały otrzymaliśmy na Kontakt 24. 

Brynicą spływa woda zanieczyszczona chemikaliami. To pokłosie pożaru w Siemianowicach Śląskich

Brynicą spływa woda zanieczyszczona chemikaliami. To pokłosie pożaru w Siemianowicach Śląskich

Źródło:
Kontakt 24, TVN24, Wprost, Gazeta Wyborcza

To jest nie tylko naplucie w twarz sędziom zaangażowanym w obronę praworządności. To jest przede wszystkim pokazanie gestu Lichockiej obywatelom, którzy przez osiem lat stali pod sądami - powiedział sędzia Igor Tuleta, komentując poprawki wprowadzone przez Senat do nowelizacji ustawy o KRS.

Senat wprowadził zmiany w noweli ustawy o KRS. Tuleya: to pokazanie gestu Lichockiej obywatelom

Senat wprowadził zmiany w noweli ustawy o KRS. Tuleya: to pokazanie gestu Lichockiej obywatelom

Źródło:
Trójka Polskie Radio

"Precz z Zielonym Ładem" - krzyczeli rolnicy w Warszawie, ale na szubienicy powiesili nie Zielony Ład, tylko kukłę Donalda Tuska. Może zapomnieli, że to unijny komisarz z Prawa i Sprawiedliwości do Zielonego Ładu namawiał i podkreślał, że to program rolny PiS-u? Na miesiąc przed wyborami do Parlamentu Europejskiego na ulicach Warszawy można było usłyszeć, że Unia to "eurokołchoz".

Kukła Donalda Tuska na szubienicy podczas protestu w Warszawie. Demonstranci mówili o "eurokołchozie"

Kukła Donalda Tuska na szubienicy podczas protestu w Warszawie. Demonstranci mówili o "eurokołchozie"

Źródło:
Fakty TVN

Prokuratura Okręgowa w Płocku, która w marcu 2022 r. przedstawiła Radosławowi K. zarzuty zabójstwa trzech chłopców w wieku 8, 12 i 17 lat (Piotra, Adriana i Oskara), skierowała do sądu wniosek o umorzenie śledztwa i umieszczenie mężczyzny w zakładzie psychiatrycznym. Biegli uznali, że K. jest niepoczytalny.

Podejrzany o zabicie trzech chłopców nie stanie przed sądem

Podejrzany o zabicie trzech chłopców nie stanie przed sądem

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

- Sąd ma świadomość, że tak naprawdę największą karą dla oskarżonego będzie dalsze życie ze świadomością, że do śmierci jego syna doszło tylko i wyłącznie z jego winy. Ta nieformalna kara, w przeciwieństwie do tej oficjalnej kary pozbawienia wolności, nie ulegnie zatarciu - tak wyrok dla 32-latka, który po pijanemu spowodował wypadek, w którym zginął czteroletni Miłosz, uzasadniał sędzia Łukasz Kaczmarzewski.

Ojciec był pijany, Miłosz nie żyje. Wyrok sądu i "największa kara, która nigdy nie zostanie zatarta"

Ojciec był pijany, Miłosz nie żyje. Wyrok sądu i "największa kara, która nigdy nie zostanie zatarta"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Ciała prawdopodobnie dwóch dziewczynek w wieku trzech i pięciu lat znaleźli w piątek policjanci na prywatnej posesji w gminie Szczucin w powiecie dąbrowskim (Małopolska). Na miejscu pracuje prokurator. W sprawie zatrzymano 40-letnią matkę dzieci.

Ciała "prawdopodobnie dwóch małych dziewczynek" w pogorzelisku. Matka zatrzymana

Ciała "prawdopodobnie dwóch małych dziewczynek" w pogorzelisku. Matka zatrzymana

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Liczba ofiar śmiertelnych po wypadku autobusu, który spadł do rzeki w centrum Petersburga wzrosła do siedmiu - poinformował w piątek wieczorem Komitet Śledczy Rosji. Ratownicy wyciągnęli z zatopionego pojazdu dziewięć osób. Tuż po wypadku dwie z nich były w stanie ciężkim, cztery w stanie śmierci klinicznej. Kierowca autobusu został zatrzymany. Jak podały media, miał usiąść za kierownicą po 20-godzinnej zmianie, po kilku godzinach odpoczynku.

Autobus wpadł do rzeki. W centrum miasta

Autobus wpadł do rzeki. W centrum miasta

Źródło:
Meduza, tvn24.pl

W Bułgarii został ogłoszony stan epidemii z powodu krztuśca. Ministerstwo zdrowia w Sofii poinformowało, że w kraju odnotowano już 843 zachorowania. 80 procent przypadków choroby dotyczy dzieci do pierwszego roku życia.

Stan epidemii w Bułgarii. Najczęściej chorują dzieci do pierwszego roku życia

Stan epidemii w Bułgarii. Najczęściej chorują dzieci do pierwszego roku życia

Źródło:
PAP

Polska Prowincja Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej poinformowała o zatrzymaniu przez białoruskie władze dwóch zakonników. Ojcowie Andrzej Juchniewicz i Paweł Lemech posługują w sanktuarium w Szumilinie koło Witebska.

"Dywersyjna działalność na szkodę białoruskiego państwa". Zakonnicy zatrzymani

"Dywersyjna działalność na szkodę białoruskiego państwa". Zakonnicy zatrzymani

Źródło:
PAP, Radio Swoboda, Katolik.life

Kijów spodziewa się, że pierwsze myśliwce F-16 zostaną dostarczone na Ukrainę w czerwcu i lipcu - donosi w piątek Reuters, powołując się na wysokiej rangi źródło w ukraińskim wojsku. Nie podano jednak, kto ma dostarczyć odrzutowce.

Ukraina czeka na myśliwce F-16. Reuters: jest data pierwszej dostawy

Ukraina czeka na myśliwce F-16. Reuters: jest data pierwszej dostawy

Źródło:
Reuters, PAP

Jaka pogoda będzie w wakacje? Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej opublikował eksperymentalną długoterminową prognozę na lato 2024. Trzy miesiące mogą okazać się cieplejsze niż zazwyczaj - wynika ze wstępnych przewidywań.

Pogoda na wakacje. IMGW pokazał prognozę

Pogoda na wakacje. IMGW pokazał prognozę

Źródło:
IMGW

Kacza rodzina udała się na spacer przez centrum Warszawy. Stadko złożone z matki i dwunastu małych kaczuszek zdecydowało się na przekroczenie jednej z najszerszych i najbardziej ruchliwych ulic stolicy.

Kacza rodzina na spacerze w centrum. Wstrzymali dla nich ruch, nikt nie protestował

Kacza rodzina na spacerze w centrum. Wstrzymali dla nich ruch, nikt nie protestował

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogli wskazać Zdjęcie XX-lecia. Koniec głosowania to dokładnie 10 maja o godzinie 23.59. Wyboru można było dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybierali Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo. Ostatni dzień głosowania

Internauci wybierali Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo. Ostatni dzień głosowania

Źródło:
TVN24

TVN24 znalazła się na czele rankingu najbardziej opiniotwórczych stacji telewizyjnych dekady - wynika z analizy Instytutu Monitorowania Mediów (IMM). Stacja była cytowana 181,8 tysiąca razy w latach 2014-2023.

TVN24 najbardziej opiniotwórczą stacją telewizyjną dekady

TVN24 najbardziej opiniotwórczą stacją telewizyjną dekady

Źródło:
tvn24.pl

Palestyna coraz bliżej członkostwa w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Zgromadzenie Ogólne uchwaliło w piątek rezolucję popierającą przyznanie Palestynie statusu stałego członka. Wśród 143 państw głosujących za rezolucją była Polska. Przyznanie statusu stałego członka musi zatwierdzić jeszcze Rada Bezpieczeństwa.

Polska poparła przyznanie Palestynie statusu stałego członka ONZ

Polska poparła przyznanie Palestynie statusu stałego członka ONZ

Źródło:
PAP

Już 11 czerwca platforma streamingowa Max zadebiutuje w Polsce. Czym będzie się różnić od HBO Max, które zastąpi? Jakie pakiety będą dostępne w jej ramach? Jakie tytuły zostaną dodane do jej biblioteki? Wyjaśniamy.  

Max nadchodzi. 5 rzeczy, które trzeba wiedzieć o nowej platformie  

Max nadchodzi. 5 rzeczy, które trzeba wiedzieć o nowej platformie  

Źródło:
TVN24.pl