Tuż przed igrzyskami, za pięć dwunasta, trener jest bardzo ostrożny w zapowiedziach, aż do przesady. Jego zawodniczka głośno mówi o olimpijskim złocie, a ciszej nawet o rekordzie świata. I słusznie, bo jej przewaga nad rywalkami osiągnęła ogromne rozmiary.
W rzucie młotem pań równo dziesięć najlepszych wyników sezonu należy do Anity Włodarczyk. W tym najdalszym o 26 cm przekroczyła granicę 80 m. Rekord świata - 81,08 z roku 2015 - też jest jej. Tak wyborną formę osiągnęła po latach pracy z Krzysztofem Kaliszewskim.
Z faworytami różnie bywa
- Dużo pokory mam przed startem w Rio - mówi spokojnie Kaliszewski. - Do Anity należą najlepsze wyniki sezonu, to Anita wygrywa raz za razem, ale... No właśnie, to igrzyska. Zresztą nie trzeba aż tak wielkiej imprezy, by faworyt przegrał. Tyczkarz Renaud Lavillenie w mistrzostwach Europy w Amsterdamie miał dużą górkę nad poprzeczką, a zrobił zerówkę. Różnie to bywa. Jego zawodniczka w Amsterdamie rzecz jasna nie zawiodła. Było 78,14 i pewne zwycięstwo. Srebrna Betty Heidler - Niemka, przeszłości też rekordzistka świata - machnęła na odległość 75,77. - Betty trochę mnie zaskoczyła tym dobrym wynikiem. Wzmocniła się psychicznie, będzie mocna w czasie igrzysk. I dobrze, bo ja bardzo bym chciała, żeby na rzutni dochodziło do walki, a nie kończyło się moją kilkumetrową przewagą - mówi Włodarczyk.
Trenowała, jadła i spała
W Rio chce rzucać dalej niż w Amsterdamie. Dużo dalej. Otwarcie to przyznaje, nie asekuruje się, nie ukrywa, co ją interesuje. - Wiem, że kibice czekają na złoto. Ja też. Jest w moim zasięgu i muszę w nie celować. Presji nie odczuwam. Już nie, bo nie pierwszy raz występuję w roli faworytki. Potrafię sobie z tym radzić, skupiam się tylko i wyłącznie na sobie. A poza złotem takim małym celem jest i rekord świata - wyznaje polska młociarka.
Wiem, że kibice czekają na złoto. Ja też. Jest w moim zasięgu i muszę w nie celować. Presji nie odczuwam. Już nie, bo nie pierwszy raz występuję w roli faworytki. Anita Włodarczyk
Przed wylotem do Brazylii trzy miesiące spędziła w Centralnym Ośrodku Sportu w Cetniewie. Tam, nad morzem, szykuje się do najważniejszych imprez od siedmiu lat. - Ostatnio tylko trenowałam, jadłam i spałam. Powoli koncentrowałam się na ten najważniejszy konkurs, wszystko mu poświęciłam - przyznaje Włodarczyk.
Półtorej godziny na stadion
Kaliszewski też mówi, że lecą do Rio po złoto, bo nie wypada im lecieć w jakimś innym celu. Ale on przed huraoptymizmem przestrzega, jak może.
- To na pewno nie będą łatwe zawody, na przykład słyszałem, że na stadion będziemy dojeżdżać przez półtorej godziny. A w takiej walce znaczenie ma każdy drobiazg. Najważniejsze, że zdrowie dopisuje, dzięki czemu mogliśmy pracować zgodnie z planem. Anita lubi startować, na rzutni jest jak aktorka na scenie. Nie bije rekordów na treningach, za to w czasie zawodów przychodzi czas na wszystko, co najlepsze. I tak powinno być - przekonuje Kaliszewski. A wie, co mówi. W końcu sam był młociarzem.
Medal dla Kamili
Dla Włodarczyk, zawodniczki doświadczonej, 31-letniej, będą to trzecie igrzyska. Debiutowała w Pekinie, gdzie startowała u boku Kamili Skolimowskiej, mistrzyni olimpijskiej z Sydney, która zmarła w 2009 roku. - Kama bardzo mi wtedy pomagała. Kiedy nie awansowała do czołowej ósemki, od razu do mnie podeszła, pogratulowała i powiedziała, że teraz to ja mam godnie reprezentować Polskę. Pamiętam to cały czas. I staram się, jak mogę - mówi Anita.
W roku 2012 w Londynie została wicemistrzynią olimpijską. Przegrała tylko z Tatianą Łysienko, co do której ponownie są oskarżenia o doping i nie wiadomo, czy Rosjanka nie zostanie pozbawiona tego złota.
Włodarczyk rzucała tam w rękawicy i butach Kamili. Po wejściu na stadion, tuż przed finałem, spojrzała w niebo i poprosiła przyjaciółkę, by z nią była. Przed piątym i szóstym rzutem też ją o to prosiła. Potem jej podziękowała za pomoc. I to Kamili zadedykowała srebrny medal.
Autor: Rafał Kazimierczak / Źródło: sport.tvn24.pl