"Nie ma Ukrainy bez Donbasu i Krymu"


Kilka tysięcy osób, głównie weteranów, zebrało się w Kijowie pod siedzibą administracji prezydenta Ukrainy, aby demonstrować pod hasłem: "Powstrzymać kapitulację". Demonstranci obawiają się, że Wołodymyr Zełenski dąży do wycofania się z walk o okupowane przez separatystów części Donbasu.

Demonstranci spalili białą flagę, wykrzykując: "Nie ma Ukrainy bez Donbasu i Krymu".

Inicjator akcji, popularny w sieciach społecznościowych wolontariusz i bloger, posługujący się pseudonimem "Serge Marco", podkreślił, że demonstracja nie ma wydźwięku politycznego i nie jest skierowana przeciwko urzędującemu prezydentowi.

- Nie występujemy przeciwko Zełenskiemu, ale wymagamy realizacji jego obietnic wyborczych, takich jak deoligarchizacja. W tym momencie nie ma złudzeń co do tego, że nowy prezydent jest jednak częścią oligarchicznego systemu. Dajemy mu szansę by wyszedł do środowiska weteranów i zbudował przejrzyste procesy, które nie pozwolą Ukrainie ponieść strat na arenie międzynarodowej - zaznaczył Serge Marco. Mimo wezwań demonstrujących, nie wyszedł do nich żaden przedstawiciel prezydenta Zełenskiego.

- Jest nam potrzebny dialog. Jeśli prezydent zacznie brać nas teraz pod uwagę, będziemy rozmawiać. Jeśli nie, niech będzie gotowy na kolejne manifestacje naszego sprzeciwu - powiedział Serge Marco.

Jednym z postulatów demonstrujących jest włączenie przedstawicieli weteranów wojny na wschodzie kraju do negocjacji prowadzonych w Mińsku na Białorusi.

- Te negocjacje odbywają się o nas, ale bez nas. To niedopuszczalne, że tak naprawdę nie wiemy, co omawiane jest w Mińsku - stwierdził inicjator demonstracji.

19 czerwca w Mińsku odbędzie się kolejne spotkanie trójstronnej grupy kontaktowej w sprawie Donbasu. Zasiadają w niej Ukraińcy, Rosjanie i przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), a także wysłannicy separatystów.

"Artyleria doskonale zdaje sobie sprawę, jakie metody terroru wykorzystuje wróg"

Ostatnie spotkanie grupy odbyło się w zeszłą środę. Było to pierwsze spotkanie po dłuższej przerwie, związanej z wyborami prezydenckimi na Ukrainie, a ukraińskiej delegacji przewodniczył były prezydent Leonid Kuczma. Po rozmowach ogłoszono, że strony wyraziły zamiar rozpoczęcia wycofywania sił i środków w okolicach Stanicy Ługańskiej oraz gotowość do podpisania porozumienia o zawieszeniu broni.

Na konferencji prasowej w Kijowie Kuczma wyjaśnił, że strona ukraińska nie powinna odpowiadać na prowokacyjne ataki dokonywane przez separatystów z obiektów cywilnych.

- Jest jeszcze jeden problem: prowokacyjne ostrzały, gdy jakaś wyrzutnia wjeżdża na teren przedszkola, staje pod domem mieszkalnym czy w ogóle prowadzi ostrzał naszego terytorium z terenów zamieszkałych przez ludzi. Powiedzcie mi, proszę, czy jeśli widzimy, że tak właśnie jest, że jesteśmy atakowani z przedszkola, to możemy na to odpowiadać? - pytał były prezydent.

Oburzyło to społeczność weteranów zaangażowanych w wojnę na wschodzie, którzy uważają, że zawieszenie odpowiedzi na ostrzał zwielokrotni straty wśród ukraińskich żołnierzy na Donbasie i skończy się utratą na rzecz separatystów kolejnych części obwodów donieckiego i ługańskiego.

- Zszokowały nas również wypowiedzi rzeczniczki Zełenskiego na temat ostrzałów ze strony ukraińskiej artylerii, która rzekomo przypadkowo strzela do budynków takich jak przedszkola i szpitale. To bzdura, artyleria doskonale zdaje sobie sprawę z tego jakie metody terroru wykorzystuje wróg i nie pozwala sobie na pomyłki w tych kwestiach. Jeśli to jest oficjalna pozycja kancelarii prezydenta, to trudno sobie wyobrazić dalsze rozmowy - powiedział Serge Marco.

Rzeczniczka Zełenskiego Julia Mendel powiedziała w poniedziałek, że wstrzymanie ognia jest konieczne, ponieważ ukraińska strona daje się zwieść prowokacjom, w sytuacjach gdy wspierani przez Rosję separatyści strzelają z miejsc użytkowanych przez cywili.

"Jestem gotowy, by walczyć za mój kraj i jego ziemię"

- Wymaganie od żołnierzy by nie strzelali to brak szacunku wobec zawodu wojskowego. Naturalnie nie ufamy Rosji, nie ufamy też porozumieniom mińskim ani nowej władzy. Sam zerwałem niedawno kontrakt w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Jestem gotowy by walczyć za mój kraj i jego ziemię, ale nie na to by bezczynnie siedzieć w okopie i czekać aż ktoś do mnie strzeli i zginę - mówił obecny na demonstracji weteran wojny na wschodzie, Andrij.

Aktywiści powiesili na budynku administracji prezydenta zdjęcia poległych w ostatnich dniach żołnierzy i kartkę z napisem "Zełenski - gubernator Noworosji".

Noworosja to określenie, którym strona rosyjska i bojownicy nazywają tak zwane ludowe republiki na okupowanych przez separatystów częściach Donbasu. Kartka została zabrana i podarta przez policję, ochraniającą administrację prezydencką. Podobne demonstracje odbyły się również w kilku innych miastach Ukrainy, między innymi w Charkowie, Zaporożu, Odessie i Lwowie.

Konflikt na wschodzie Ukrainy trwa od 2014 roku. Wybuchł po zwycięstwie prozachodniej rewolucji w Kijowie, która doprowadziła do obalenia ówczesnego prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. W wyniku walk, które tam trwają, zginęło dotychczas około 13 tys. ludzi.

Autor: tmw//now / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: