Izraelska telewizja: Poręba i Legutko brali udział w tajnych negocjacjach z Izraelem

[object Object]
Michał Dworczyk stwierdził w Sejmie, że ustawa o IPN nie był negocjowana z nikimtvn24
wideo 2/22

Europosłowie PiS Tomasz Poręba i Ryszard Legutko brali udział w tajnych spotkaniach z dwoma przedstawicielami Izraela, w czasie których zdecydowano o zmianie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i sporządzono tekst wspólnej deklaracji premierów - podaje izraelska telewizja informacyjna Kanał 10. Szef KPRM Michał Dworczyk zaprzeczył w czwartek tym doniesieniom.

Sprawę polsko-izraelskich tajnych spotkań relacjonował od końca czerwca dziennikarz Kanału 10 Barak Ravid. W czwartek, powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela izraelskiego rządu, ujawnił nazwiska dwóch przedstawicieli polskiej delegacji, która miała prowadzić negocjacje w sprawie ustawy o IPN z Izraelem. Wcześniej Kanał 10 podał tylko nazwiska dwóch przedstawicieli Izraela.

Stronę polską mieli reprezentować dwaj europosłowie PiS Ryszard Legutko i Tomasz Poręba. "Obaj są zaufanymi polskiego premiera Mateusza Morawieckiego" - stwierdza Kanał 10.

Spotkania w Wiedniu i siedzibie Mosadu

Pod koniec czerwca, Ravid podał pierwsze informacje dotyczące zakulisowych rozmów polsko-izraelskich. Wówczas podał nazwiska dwóch Izraelczyków, którzy reprezentowali premiera Benjamina Netanjahu. Mieli to być Yossi Ciechanover, były dyrektor generalny ministerstwa spraw zagranicznych i Jacob Nagel, były doradca premiera do spraw bezpieczeństwa narodowego.

Ravid twierdził, że tajny kanał łączności utworzono na prośbę Morawieckiego i niewiele osób w Izraelu w ogóle o nim wiedziało. Podawał, że strona polska zaproponowała, by spotkania odbywały się w Warszawie, ale Tel Awiw odmówił. Grupa kilkakrotnie miała spotkać się w Wiedniu, o czym miała nie wiedzieć nawet izraelska ambasada.

Dziennikarz twierdzi, że w czasie tajnych spotkań Izrael domagał się usunięcia z ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej zapisów o odpowiedzialności karnej. W zamian, strona polska zażądała wspólnej deklaracji, która potwierdzałaby jej narrację dotyczącą II wojny światowej. Netanjahu miał oświadczyć, że podpisze deklarację po ostatecznym uchwaleniu zmian.

Ravid twierdzi także, że do kluczowego spotkania grupy roboczej doszło w połowie czerwca w siedzibie izraelskiego wywiadu, Mosadu, w Glilot, na północ od Tel Awiwu. Dziennikarz twierdzi także, że ogłoszenie deklaracji przez Netanjahu opóźnione było o kwadrans tylko dlatego, że premier Izraela czekał, aż prezydent Andrzej Duda ogłosi, że ustawa zostanie podpisana.

Tekst deklaracji miał zostać skonsultowany z izraelskimi historykami.

Dworczyk zaprzecza

Szef KPRM Michał Dworczyk pytany w czwartek przez posła Tomasza Rzymkowskiego z klubu Kukiz'15 "kto uczestniczył w negocjacjach dotyczących noweli", podkreślił, że nie było żadnych negocjacji.

- Ustawa o IPN została znowelizowana przez polski parlament, a wcześniej ta inicjatywa została przyjęta przez Radę Ministrów. I tu żadnych negocjacji nie było. Jak rozumiem, myli się panu ustawa z oświadczeniem podpisanym przez premierów - Polski Mateusza Morawieckiego i Izraela Benjamina Netanjahu. I tu rzeczywiście toczyły się rozmowy na temat tego wspólnego oświadczenia, które pan deprecjonuje, nazywając je notatką prasową - powiedział.

Pytany z kolei czy prawdą są doniesienia medialne, mówiące o tym, że Ryszard Legutko i Tomasz Poręba, negocjowali ze stroną izraelską w sprawie wprowadzonych zmian w przepisach o IPN, zaprzeczył.

- Dzisiaj, będąc po przyjęciu wspólnego oświadczenia przez premierów: Mateusz Morawieckiego i Benjamina Netanjahu, mamy narzędzia, dzięki którym skutecznie możemy walczyć o dobre imię na arenie międzynarodowej - dodał.

Izrael "zaskoczony" polską kampanią

Kanał 10 opisuje także polską kampanię w izraelskich mediach. W czwartek, opatrzone flagami obu krajów ogłoszenie, na które złożyła się kompletna treść sześciopunktowej deklaracji oraz podpisy premierów Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu, pojawiło się w dziennikach izraelskich, a od środy do piątku publikowane jest w prasie niemieckiej, francuskiej, brytyjskiej, hiszpańskiej i amerykańskiej.

Dziennikarz Kanału 10 Barak Ravid twierdzi, że izraelski rząd został zaskoczony kampanią w mediach. Powołując się na przedstawiciela izraelskiego rządu podał, że zaskoczeniem dla Tel Awiwu było także przetłumaczenie deklaracji na język hebrajski. Urzędnik miał stwierdzić, że tłumaczenie nie było konsultowane.

"Wysoki przedstawiciel rządu dodał, że było to naruszenie ducha porozumienia pomiędzy stronami, bo ustalono, że jedynym oficjalnym językiem wspólnej deklaracji podpisanej przez strony będzie język angielski" - napisano na portalu telewizji.

Dodano, że Izrael "nalegał", by deklaracja nie była tłumaczona na hebrajski ani polski, dlatego "Netanjahu przeczytał ją w języku angielskim".

"Krytyka w Izraelu"

Sprawę kampanii opisuje także portal Times of Israel, który zauważa, że pojawienie się tych ogłoszeń "wywołało krytykę w Izraelu". "Niektórzy podkreślają, że izraelski rząd, zgadzając się na wydanie oświadczenia, umożliwił Polsce odniesienie PR-owego zwycięstwa w walce o przedstawianie Polaków głównie jako ofiary nazizmu, a nie wspólników w dopuszczaniu się okrucieństw - czytamy. Jak wyjaśniono, krytycy są zdania, że wspólne polsko-izraelskie oświadczenie "bagatelizuje rolę wielu Polaków, którzy z własnej woli współpracowali z nazistami". Portal cytuje w tym kontekście na przykład wypowiedzi członków Knesetu czy historyków.

Na stronie internetowej napisano też, że zdaniem krytyków deklaracja jest "niedokładna pod względem historycznym", bo zestawia antysemityzm z antypolonizmem i "przybija koszerną pieczęć pod wypaczoną narracją Polaków na temat Holokaustu".

Portal Times of Israel zauważa, że zamieszczona w prasie hebrajska wersja deklaracji to tłumaczenie polskiego MSZ, które delikatnie różni się od oficjalnej wersji izraelskiego rządu. "Zmiany były niewielkie i na razie nie wiadomo, dlaczego ich dokonano" - pisze portal.

Autor: pk//kg / Źródło: Channel 10 TV News, tvn24.pl, PAP

Tagi:
Raporty: