Rząd Francji rozważa wprowadzenie stanu wyjątkowego


Francuski rząd rozważa wprowadzenie stanu wyjątkowego. Ma to zapobiec wystąpieniu kolejnych rozruchów - powiedział w niedzielę rzecznik gabinetu Benjamin Griveaux. Wezwał do dialogu protestujących z ruchu "żółte kamizelki". Według władz pod demonstracje podłączają się między innymi grupy "chuliganów".

- Musimy myśleć o środkach, które można podjąć, by takie incydenty nie zdarzyły się ponownie - powiedział Griveaux w radiu Europe1, odnosząc się do sobotnich zamieszek w Paryżu.

Zapytany przez dziennikarza o ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego rzecznik odparł, że jest to wśród rozważanych opcji.

"Rząd nie ma prawa do trzeciej czarnej soboty"

Przewodniczący francuskiego Senatu Gerard Larcher wezwał w niedzielę rząd, by udzielił "politycznej odpowiedzi" na ruch protestujących "żółtych kamizelek".

"Rząd nie ma prawa do trzeciej czarnej soboty" po ostatniej, gdy państwo prawa zostało "wyszydzone", a Republika "sponiewierana" - ocenił Larcher. Protesty w całej Francji trwają od 17 listopada. - Odpowiedź powinna być przede wszystkim polityczna - dodał Larcher, wywodzący się z prawicowej partii Republikanie i wezwał rząd, by zawiesił planowaną od 1 stycznia podwyżkę akcyzy na paliwo, przeciw której protestują "żółte kamizelki".

Rozruchy w Paryżu

Podczas sobotniej manifestacji tego ruchu w stolicy kraju doszło do brutalnych rozruchów. Jak ocenia agencja AP, były to największe od lat zamieszki w Paryżu. Grupa młodych zamaskowanych mężczyzn, z których część trzymała metalowe pręty i siekiery, dokonywała aktów wandalizmu. Podpalono kilkanaście pojazdów oraz niektóre budynki, głównie w środkowej i zachodniej części miasta, tłuczono szyby. Do pożaru na rogu placu de Gaulle'a i jednej z odchodzących od niej reprezentacyjnych alej.

Według bilansu podanego w niedzielę przez paryską policję w sobotę w stolicy Francji rany odniosły 133 osoby, w tym 23 członków sił bezpieczeństwa, i dokonano ponad 400 zatrzymań. Jak ocenia agencja AP, były to największe od lat rozruchy w Paryżu.

Demonstracje i blokady ruchu trwają od 17 listopada i szybko rozprzestrzeniają się po całym kraju, głównie dzięki mediom społecznościowym. "Żółte kamizelki" wyrażają swój sprzeciw między innymi wobec podwyżek podatków od paliwa, które wprowadzane są w ramach rządowej polityki transformacji energetycznej kraju.

"Nigdy nie zaakceptuję przemocy"

Francuskie władze poinformowały, że pod demonstracje w Paryżu podłączają się grupy "chuliganów" z lewicowych i prawicowych ruchów skrajnych. Szef MSW oświadczył, że większość zatrzymanych stanowią zwykli demonstranci "podpuszczeni" przez chuliganów.

Komentując sobotnie wydarzenia w Paryżu, prezydent Macron podkreślił, że "będzie zawsze szanować opozycję, ale nigdy nie zaakceptuje przemocy". Wcześniej w tym tygodniu prezydent ogłosił chęć dostosowania podatków od paliwa do wahań cen surowca i zapowiedział obszerne konsultacje w sprawie polityki energetycznej i środowiskowej.

W niedzielę w telewizji BFMTV Castaner ponownie podkreślił, że rząd nie ma zamiaru zmieniać kierunku swojej polityki. - Od 30 lat kierunek się zmienia co 18 miesięcy. Gdybyśmy nie zmieniali tego kierunku co 18 miesięcy od 30 lat, kraj byłby w lepszej kondycji - mówił szef MSW. Ponownie podkreślił, że rząd jest gotowy na rozmowy z przedstawicielami protestujących.

Autor: momo//now / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: