Trzy siostry zabiły ojca, który je katował i gwałcił. Grozi im wiele lat więzienia

Organizacje praw człowieka apelują w sprawie trzech sióstr z Rosji
Organizacje praw człowieka apelują w sprawie trzech sióstr z Rosji
tvn24
Organizacje praw człowieka stają w obronie sióstr oskarżonych o zabicie swego ojca oprawcytvn24

Trzy siostry, ofiary przemocy domowej, zmówiły się i zabiły oprawcę - własnego ojca. Grozi im za to wiele lat w rosyjskim więzieniu. W ich obronie stanęły organizacje praw człowieka. Demonstracje odbyły się też w Warszawie. Materiał programu "Polska i Świat".

ZOBACZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ MAGAZYNU "POLSKA I ŚWIAT" NA TVN24GO >

ZOBACZ DRUGĄ CZĘŚĆ MAGAZYNU "POLSKA I ŚWIAT" NA TVN24GO >

Kristina, Angelina i Maria Chaczaturian rok temu zabiły ojca. Ojca kata i gwałciciela, który więził je i wykorzystywał przez lata. Dziewczynom, które w momencie zabójstwa miały 19, 18 i 17 lat grozi nawet 20 lat więzienia.

Cichy protest zorganizowano między innymi przed rosyjską ambasadą w Warszawie. To wyraz nadziei, że los trzech młodych kobiet z Rosji nie jest przesądzony.

"Sądy muszą wyrazić wsparcie dla tych dziewczyn"

- Te dziewczyny przeszły bardzo dużo. Wszystkie rodzaje przemocy, seksualnej, psychicznej, fizycznej – podkreśla Olesja Maljugina, inicjatorka pikiety w Warszawie. - On je torturował, zamykał w pokoju i rozpylał gaz pieprzowy. A starsza Kristina ma astmę – dodaje.

Rosyjska prokuratura uznała, że dziewczyny działały w zmowie, a nie w obronie koniecznej. W ich obronie organizowane są pikiety. Oprócz Warszawy, odbyły się też m.in. w Londynie, Berlinie, Nowym Jorku.

Głos zabrał Serj Tankian z zespołu System of a Down. "To przykład tego, jak lata przemocy wobec kobiet i dzieci - nieściganej i nieukaranej - mogą wywołać nagły akt zemsty. Sądy muszą okazać wsparcie dla tych dziewczyn, ofiar porażki systemu" – skomentował Serj Tankian na Facebooku.

"Sądy muszą okazać wsparcie dla tych dziewczyn" - napisał na FB Serj TankianFacebook/Serj Tankian

Symboliczne kary za przemoc domową

Obrońcy praw człowieka uważają, że sprawa nie skończyłaby się tak tragicznie, gdyby rosyjskie prawo należycie chroniło ofiary przemocy.

Dwa lata temu władze Rosji zmieniły przepisy. Przemoc domowa zniknęła z katalogu przestępstw zawartych w Kodeksie karnym i oprawca może co najwyżej dostać mandat. – W wysokości do 30 tysięcy rubli, to odpowiednik 1800 złotych - mówi adwokat Oksana Piątkowska.

Jeśli sytuacja się powtórzy, oprawca pójdzie za kratki, ale na krótko. – Symboliczna kara to od 10 do 15 dni aresztu – dodaje Piątkowska.

"Jeśli prawo byłoby surowsze, mężczyźni nie byliby tak bezczelni"

Ludmiła, jedna z wielu ofiar przemocy domowej w Rosji uważa, że "jeśli prawo byłoby surowsze, mężczyźni nie byliby tak bezczelni”.

Ofiary przemocy domowej w Rosji w bardzo niewielkim stopniu mogą liczyć na wsparcie ze strony instytucji państwa. Stąd pikiety. Ludzie mają nadzieję, że dzięki naciskowi społecznemu dziewczyny zostaną wypuszczone z więzienia. Tak jak to się udało w przypadku dziennikarza Iwana Gołunowa.

36-letni Gołunow został zatrzymany 6 czerwca w Moskwie pod zarzutem handlu narkotykami. Jego adwokaci twierdzili, że narkotyki, które rzekomo przy nim znaleziono, zostały mu podrzucone. Gołunowowi postawiono zarzuty dotyczące próby obrotu narkotykami. 8 czerwca sąd zadecydował o umieszczeniu go w areszcie domowym. W wyniku akcji mediów i demonstracji ulicznych Gołunow został uwolniony.

Autor: asty//rzw / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: Polska i Świat