Farage oblany koktajlem. Polityczni przeciwnicy potępiają atak


Brytyjska premier, szefowa Partii Konserwatywnej Theresa May oraz były szef rządu z ramienia opozycyjnej Partii Pracy Tony Blair potępili oblanie lidera Partii Brexitu Nigela Farage'a czekoladowym napojem przez jednego z wyborców.

Farage, eurosceptyczny polityk, którego ugrupowanie jest zdecydowanym faworytem przed czwartkowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, został zaatakowany w trakcie wyborczego spaceru ulicami Newcastle w północno-wschodniej części kraju.

32-letni Paul Crowther, który został zatrzymany przez policję pod zarzutem napaści, oblał Farage'a napojem pomimo obecności grupy ochroniarzy mających chronić europosła w trakcie kampanii. Świadkowie zdarzenia opisywali, że szef Partii Brexitu, miał później do nich pretensje o to, że dopuścili do incydentu.

"Normalne prowadzenie kampanii staje się niemożliwe"

Napastnik w rozmowie z mediami tłumaczył, że jego zachowanie wpisuje się w "prawo do protestu przeciwko takim ludziom". - Ta żółć i rasizm, które on rozpowszechnia, są znacznie bardziej szkodliwe niż trochę milkshake'a na jego ubraniu - tłumaczył, zapewniając, że nie żałuje swojego postępowania.

Farage, który złożył zeznania przeciwko sprawcy i zapowiedział wytoczenie mu sprawy karnej, podkreślał jednak, że "niestety, niektórzy (zwolennicy pozostania w UE) tak bardzo się zradykalizowali, że normalne prowadzenie kampanii staje się niemożliwe".

- Aby cywilizowana demokracja spełniała swoje zadanie, potrzeba akceptacji sytuacji ze strony tych, którzy przegrali. Odrzucenie przez polityków wyniku referendum [ws. brexitu z 2016 roku - red.] doprowadziło nas do tego miejsca, w którym jesteśmy teraz - ocenił.

Szef Partii Brexitu jest kolejnym wzbudzającym kontrowersje politykiem, który został w ostatnich miesiącach obrzucony czekoladowym napojem. Seria takich incydentów rozpoczęła się od protestu przeciwko wielokrotnie skazywanemu radykalnie prawicowemu, antymuzułmańskiemu aktywiście Stephenowi Yaxleyowi-Lennonowi (znanemu pod inspirowanym piłkarskimi chuliganami pseudonimem Tommy Robinson).

"Wstrętne, facet ma prawo do swoich opinii"

Sprzeciw wobec fizycznego ataku na Farage'a wyraziła premier i szefowa rządzącej Partii Konserwatywnej Theresa May.

- Premier zawsze jasno mówiła, że politycy powinni móc wykonywać swoją pracę i prowadzić kampanię nie będąc nękanym, zastraszanym lub obrażanym. (...) Szefowa rządu wspiera wysiłki na rzecz wyeliminowania nieakceptowalnego i niezgodnego z prawem zachowania, a kiedy (tego typu) zajścia stanowią przestępstwo, to powinny być przez policję traktowane poważnie - powiedział rzecznik May. W obronie Farage'a stanął także Tony Blair, premier w latach 1997-2007. Ocenił on zajście jako "wstrętne i niedorzeczne", dodając, że "nie może tego znieść". - Facet ma prawo do swoich opinii - podkreślił.

- Musimy wyjść z tej sytuacji, w której jeśli nie zgadzasz się z kimś, to możesz go powstrzymać od zabrania głosu, zakłócić spotkanie z jego udziałem lub rzucać w niego przedmiotami - powiedział, oceniając, że to "kuriozalne".

"To normalizuje przemoc"

W podobnym tonie wypowiedział się Brendan Cox, mąż posłanki Partii Pracy Jo Cox, która na kilka dni przed referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej w 2016 roku została zamordowana przez neonazistowskiego fanatyka, sprzeciwiającego się jej poglądom na temat imigracji i integracji europejskiej.

"Głęboko nie zgadzam się z opiniami politycznymi Farage'a, a jeszcze bardziej z jego chęcią siania nienawiści i podziałów, ale nie uważam, że rzucanie w polityków przedmiotami w ramach okazywania sprzeciwu jest dobrym pomysłem. To normalizuje przemoc oraz zastraszanie i powinniśmy zawsze się temu sprzeciwiać" - napisał na Twitterze.

Nieścisłości wokół finansowania partii Farage'a

Wcześniej brytyjskie media opisały także kontrowersje dotyczące finansowania partii Farage'a, wskazując na możliwość przekazywania za pomocą międzynarodowej platformy PayPal darowizn na rzecz ugrupowania bez odpowiedniej kontroli nad tym, czy osoby dokonujące wpłat spełniają warunki zapisane w brytyjskim prawie.

Jak argumentowano, w ten sposób powstaje luka w prawie, która może dopuszczać seryjne, choć jednostkowo niewielkie - do 500 funtów - wpłaty nawet ze strony podmiotów nieznajdujących się na terenie Wielkiej Brytanii.

Były premier Gordon Brown ostrzegał, że w efekcie "można płacić na rzecz tej partii rosyjskimi rublami, amerykańskimi dolarami, malezyjskimi ringgitami lub nawet w euro, co z pewnością wzbudziłoby jego [Farage'a - red.] pogardę".

Będąca niezależnym regulatorem brytyjska Komisja Wyborcza zapowiedziała w poniedziałek, że przeprowadzi kontrolę w tej sprawie.

Autor: akw\mtom / Źródło: PAP