Największe zbrojenia od czasów Reagana. Nowy arsenał jądrowy USA może kosztować bilion

Odpalenie amerykańskiej rakiety międzykontynentalnej Minuteman III
Odpalenie amerykańskiej rakiety międzykontynentalnej Minuteman III
US DoD/tvn24.pl
Najstarszy element triady - rakiety Minuteman IIIUS DoD/tvn24.pl

Amerykanie ponownie podliczyli szacowane koszty prac nad unowocześnieniem arsenału jądrowego USA. W ciągu dekady mają pochłonąć 400 mld dolarów, a będzie to dopiero początek. Szacunki niezależnych instytucji mówią o nawet bilionie dolarów w ciągu 30 lat. Będą to zbrojenia jądrowe, jakich w USA nie było od czasów Ronalda Reagana.

Najnowsze wyliczenia przedstawiło Biuro Budżetowe Kongresu, które ma służyć kongresmenom obiektywnymi informacjami na tematy związane z wydatkami państwa. Poprzednie przeprowadzono w 2013 roku a w 2015 roku zdecydowano, że mają być przygotowywane regularnie co dwa lata, aby politycy mogli być świadomi kosztów wielkiego programu zbrojeń jądrowych.

Setki miliardów na sprzęt, laboratoria i magazyny

Z wyliczeń wynika, iż do 2026 r. USA wydadzą na modernizację i utrzymanie arsenału masowej zagłady 400 mld dolarów. To o 52 miliardy więcej niż szacowano poprzednio. Wówczas wyliczenia dotyczyły jednak lat 2015-2024 i jak twierdzą ich autorzy, różnica bierze się głównie z tego. Z czasem programy zbrojeniowe będą coraz bardziej zaawansowane, a co za tym idzie droższe, więc uwzględnienie dodatkowo lat 2024-2027 miało znacząco zwiększyć szacunki. Niezależnie od tego, kwoty wyliczone przez analityków Kongresu są większe niż te, o których oficjalnie mówi Pentagon. Średnio ma to być o około 35 procent więcej. Dodatkowo w wyliczeniach założono dodatkowe 56 miliardów na "nieplanowane", ale tradycyjnie niemal pewne, wzrosty kosztów podczas prac. Jak oszacowali analitycy Kongresu, 189 mld dolarów zostanie przeznaczone na prace nad właściwym uzbrojeniem, czyli nową rakietą międzykontynentalną, nowym atomowym okrętem podwodnym z rakietami balistycznymi i nowym bombowcem strategicznym. Dodatkowe 87 miliardów na zostać wydanych na laboratoria i fabryki, które zajmują się pracami nad samą bronią jądrową, czyli głowicami, oraz ich serwisem i składowaniem. 58 miliardów pochłonie modernizacja systemu kontroli i dowodzenia arsenału oraz systemów wczesnego ostrzegania przed wrogim atakiem. Ogólnie rzecz biorąc na broń jądrową ma zostać wydane około sześciu procent wszystkich pieniędzy przeznaczonych na obronność w przyszłej dekadzie. Według wyliczeń organizacji Arms Control Association, na przestrzeni 30 lat, czyli mniej więcej do momentu zakończenia obecnie rozpoczynanych programów zbrojeniowych, cały proces modernizacji pochłonie około biliona dolarów.

Cięcia mało prawdopodobne

Szacowane koszty są olbrzymie, więc pojawiły się pytania, czy na pewno trzeba wydawać tyle pieniędzy. Problem w tym, że od zakończenia zimnej wojny Amerykanie oszczędzali na swoim arsenale jądrowym praktycznie w niego nie inwestując. Wszystkie jego elementy są już stare i przez zaniedbania w jednym okresie czasu skumulowała się konieczność wymiany wszystkich. Chcąc na czymś oszczędzić, trzeba by zrezygnować z jakiegoś elementu tradycyjnej triady jądrowej, na którą składają się rakiety odpalane z lądu, morza i powietrza. Barack Obama, który formalnie deklarował niechęć do broni jądrowej i pragnienie jej redukcji, faktycznie zaakceptował wszystkie programy modernizacji. Donald Trump, który już nie ma tak krytycznych poglądów na tę kwestię, najpewniej ich nie zatrzyma. Co więcej nawet może je rozbudować. - USA muszą znacząco wzmocnić i rozbudować swój arsenał jądrowy, zanim nie nastanie czas, kiedy świat pójdzie po rozum do głowy w kwestii broni jądrowej - stwierdził w grudniu 2016 roku.

Autor: mk/adso / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: USAF