Pod koniec 1940 r. w Afryce Północnej na dobre rozpoczęła się wojna. Gdy na początku grudnia z kontruderzeniem w kierunku Libii ruszyły siły alianckie, ich sukces okazał się jednym z największych w całej II wojnie światowej. Brytyjska operacja Compass mogła zmienić historię północnej Afryki, lecz zamiast tego została wstrzymana, a później przyćmiona przez Erwina Rommela, legendarnego "Lisa pustyni".
Gdy w czerwcu 1940 r. faszystowskie Włochy Benita Mussoliniego wypowiadały wojnę Francji i Wielkiej Brytanii, oba te państwa znajdowały się w dramatycznej sytuacji. Pierwsze właśnie padało na kolana po błyskotliwym ataku wojsk III Rzeszy; drugie, upokorzone, uciekało z kontynentalnej Europy i szykowało się na najcięższe chwile całej wojny – dramatyczną walkę o niedopuszczenie do niemieckiej inwazji na Wyspy Brytyjskie.
Naiwny sen Mussoliniego
Włochy nie były wówczas militarną potęgą, jednak megalomański włoski dyktator chciał wykorzystać spektakularne sukcesy swojego niemieckiego sojusznika i w jego cieniu wykroić w basenie Morza Śródziemnego tyle "tortu", ile będzie możliwe. Stąd jego uderzenia na upadającą Francję, pozornie słabą Grecję, aż wreszcie na skazane na porażkę, wydawałoby się, wojska brytyjskie w Egipcie.
Brytyjczycy, pochłonięci rozpaczliwą obroną w trakcie bitwy o Anglię, nie mieli dostatecznych sił do obrony w Afryce Północnej. Tymczasem Egipt miał dla Londynu ogromne znaczenie strategiczne – przejęcie przez państwa Osi kontroli nad Kanałem Sueskim mogłoby ostatecznie pogrążyć Imperium Brytyjskie, odcinając je od dalekowschodnich posiadłości.
Mussolini obiecał Hitlerowi uderzenie na Egipt jeszcze w lipcu 1940 r., od razu po zakończeniu wojny z Francją. Włoskie jednostki były jednak słabo wyszkolone i wyposażone, a przede wszystkim posiadały niewystarczające zaplecze logistyczne, by być w stanie przeprowadzić skuteczną ofensywę na pustyni.
Z tego powodu Mussolini przez wiele tygodni był zwodzony przez dowódców swoich wojsk, którzy starali się zyskać w ten sposób na czasie. We wrześniu włoski dyktator stracił w końcu cierpliwość i zagroził natychmiastową dymisją głównodowodzącemu siłami w Libii, marszałkowi Rodolfo Grazianiemu, jeśli nie zaatakuje on Brytyjczyków w Egipcie.
Marszałek uderza pod przymusem
Podstawiony pod ścianą marszałek ugiął się i postanowił przeprowadzić ograniczoną ofensywę, która dałaby zadość żądaniom Mussoliniego, a jednocześnie byłaby wykonalna przez słabe, nieprzygotowane oddziały.
Po krótkich przygotowaniach włoska 10. Armia uderzyła na Egipt w piątek 13 września i, ku uldze Grazianiego, nie napotkała silnego oporu aliantów. Tocząc po drodze jedynie lekkie potyczki z brytyjskimi patrolami, w trzy dni wbiła się wgłąb egipskiego terytorium na ok. 100 km, po czym zatrzymała się i zaczęła okopywać w mieście Sidi Barrani.
Stało się tak, ponieważ brytyjski głównodowodzący w Egipcie, gen. Archibald Wavell spodziewał się uderzenia przeważających liczebnie Włochów i utworzył linię obrony daleko od granicy, dopiero w rejonie Marsa Matruh – dużo dalej na wschód, niż Graziani w ogóle planował dotrzeć.
Dokonane postępy Graziani uznał za wystarczające, by na razie zadowolić Mussoliniego, a nieprzygotowane oddziały i tak nie byłyby w stanie kontynuować natarcia. Dodatkowym argumentem za wstrzymaniem dalszych postępów były ponadto informacje z raportów wywiadowczych, z których wynikało, że dalej na wschód czeka silne zgrupowanie brytyjskich czołgów.
Operacja Compass
W rezultacie od września na froncie w Afryce Północnej zapanował chwilowy spokój – Włosi okopywali się i starali uzupełnić zaopatrzenie, zaś Brytyjczycy rozpoczęli wzmacnianie własnych sił i przygotowywali kontruderzenie, które odrzuciłoby przeciwnika z powrotem w okolice granicy libijsko-egipskiej.
W listopadzie do Egiptu sprowadzone zostały w tym celu 7. Dywizja Pancerna, a także oddziały australijskie, indyjskie, nowozelandzkie i polskie. Dostarczone zostało również 50 czołgów piechoty typu Matilda II – wówczas najsilniej opancerzonych czołgów świata, które szybko okazały się postrachem północnoafrykańskich pustyń.
Przygotowana w całkowitej konspiracji operacja Compass, pierwsza większa ofensywa sił alianckich w II wojnie światowej, okazała się całkowitym zaskoczeniem dla Włochów. 9 grudnia o świcie 31 tys. żołnierzy uderzyło na włoską 10. Armię i przy wsparciu matild szybko przełamało linie obrony.
Zaskakujący sukces
Już 11 grudnia zajmowane przez Włochów Sidi Barrani padło, a dzięki śmiałemu manewrowi okrążającemu szybko zniszczone zostały cztery znajdujące się w jego rejonie włoskie dywizje. W ten sposób, po zaledwie dwóch dniach operacji, włoska 10. Armia została rozbita, a do niewoli wzięto więcej żołnierzy przeciwnika, niż liczyły całe siły alianckie – ponad 38 tys., w tym czterech generałów. Straty brytyjskie wyniosły tymczasem zaledwie ok. 500 zabitych, rannych i zaginionych.
Początkowe zwycięstwo nadało operacji rozmachu i po niespełna tygodniu walk siły brytyjskie całkiem wyparły Włochów z Egiptu oraz otworzyły sobie drogę do okupowanych przez nich terenów dzisiejszej Libii. Włochom nie udało się utworzenie nowej linii obrony na granicy, co jednooki, utalentowany gen. Wavell postanowił wykorzystać, kontynuując natarcie.
Rozbicie Włochów w zaledwie kilka dni i rozwinięcie skromnej, w założeniach kilkudniowej operacji Compass w wielką ofensywę było zaskoczeniem dla Londynu. Jeszcze większe wrażenie wywarło jednak na włoskim dowództwie, którego morale zaczęło szybko podupadać. Warto przy tym zauważyć, że choć Włosi byli źle wyszkoleni i dowodzeni, a ich dowódcy mieli słabość do luksusów, sami żołnierze walczyli odważnie i ofiarnie, a pogłoski o włoskim tchórzostwie były głównie dziełem brytyjskiej propagandy.
Pierwsze oblężenie Tobruku
W grudniu i styczniu 1941 r. wojska alianckie kontynuowały błyskotliwe uderzenie w głąb Libii i goniły resztki włoskich wojsk, uderzając w kierunku Tobruku i Bardiji. Druga z twierdz upadła 5 stycznia 1941 r., Tobruk zaś 22 stycznia.
Tylko w tych dwóch zwycięstwach do niewoli oddało się niemal 70 tys. Włochów, przypieczętowując unicestwienie 10. Armii. W ten sposób żołnierze alianccy, w tym Polacy, stoczyli zarazem pierwsze walki o twierdzę w Tobruku, która w kolejnych miesiącach wielokrotnie była oblegana i przeszła do historii jako miejsce szczególnie zaciętych starć i sukcesów polskich żołnierzy.
Triumf brytyjskich pancerniaków
Operacja Compass była zarazem niespodziewanym i jednym z nielicznych w całej II wojnie światowej triumfów brytyjskiej broni pancernej. Stało się tak przede wszystkim za sprawą czołgów Matilda II, które w trakcie tej ofensywy po raz pierwszy zostały w pełni wykorzystane.
Dzięki potężnemu pancerzowi były niezwykle odporne na ogień włoskich dział i, choć rzucane zawsze na najcięższe odcinki frontu, dosłownie roznosiły jednostki przeciwnika. Samo ich pojawienie się na polu bitwy nierzadko odbierało Włochom chęć do dalszej walki, a historie o matildach, ochrzczonych "królowymi pustyni", druzgotały morale wycofujących się coraz dalej na zachód żołnierzy gen. Grazianiego.
Jeden z alianckich dowódców, gen. Iven Mackay stwierdził później, że "jeden czołg Matilda warty jest więcej niż batalion piechoty". Zbudowana w Afryce legenda tych maszyn zapisała się na kartach historii, choć pojawienie się w Afryce Niemców szybko zakończyło ich okres niezwyciężoności.
"Lis pustyni" przybywa z odsieczą
W pierwszych dniach lutego alianci zdobyli już połowę Libii, a włoskie wojska, mające na początku operacji Compass kilkukrotną przewagę liczebną, zostały całkowicie zniszczone. Linia frontu w ciągu dwóch miesięcy przesunęła się o 900 km na zachód, a sukces gen. Wavella odbił się szerokim echem w całej Europie. Do niewoli trafiło w sumie 130 tys. włoskich żołnierzy, zdobytych zostało również 1,3 tys. dział i ponad 400 czołgów. Sukces ten kosztował aliantów stratę niespełna 500 zabitych i 1,2 tys. rannych.
Mimo wyczerpania alianckich żołnierzy całkowite wyparcie Włochów z Afryki Północnej w tamtym momencie wydawało się być na wyciągnięcie ręki. Stało się jednak inaczej. 12 lutego 1941 r. Winston Churchill nakazał wstrzymanie ofensywy, przejście od obrony i jak najszybsze przerzucenie większości sił gen. Wavella do Grecji. Londyn priorytetowo bowiem traktował utworzenie na Bałkanach silnego frontu walk z Niemcami.
W ten sposób wielki sukces operacji Compass nie został w pełni wykorzystany, co bardzo szybko zemściło się na Brytyjczykach. Jak się okazało, tego samego dnia, 12 lutego, do Libii przybył niemiecki gen. Erwin Rommel. Choć opromieniony już sławą po sukcesach podczas kampanii we Francji, największe triumfy miał on święcić właśnie w Afryce, w której całkowicie zmienił układ sił.
Rommel szybko przyćmił sukces operacji Compass, wielokrotnie udowadniając swoją taktyczną przewagę nad Brytyjczykami, czym zasłużył na przydomek "Lisa pustyni". W konsekwencji zamiast błyskotliwego wyparcia faszystów z Afryki Północnej aliantów czekały ponad dwa lata ciężkich zmagań i niepewności co do losów Kanału Sueskiego.