Dziewięcioletni Mateusz z Wrocławia po raz pierwszy zaczął marzyć o zburzeniu Pałacu Kultury i Nauki w 1977 roku. Powrócił do tego marzenia w ostatnich dniach. Dziś Mateusz dużo może, bo jest wicepremierem. Chcąc zrealizować jego marzenie, trzeba byłoby wydać prawie miliard złotych i zamknąć na rok kilka ulic w Warszawie.
Wicepremier do tej pory znany był z tego, że otwarcie mówi o swoich uczuciach ("jestem zakochany w budżecie państwa na 2017 rok"). Ostatnio opowiedział o swoich marzeniach.
Marzenia Morawieckiego
- Jestem za tym, żeby Pałac Kultury i Nauki, relikt panowania komunizmu, zniknął z centrum Warszawy. Marzę o tym od 40 lat - oświadczył w środę 15 listopada Mateusz Morawiecki. Dzień wcześniej drugi wicepremier, minister kultury również dał do zrozumienia, że Pałac Kultury i Nauki należałoby usunąć z przestrzeni miejskiej Warszawy. "Tylko musielibyśmy szybko tam zbudować coś sensownego" - zastrzegł Piotr Gliński.
Po dwóch wypowiedziach dwóch wicepremierów nagle rozpętał się polityczno-samorządowo-kulturowy spór o Pałac. I to mimo że nie nastąpił żaden skutek prawny lub akt politycznej woli (np. projekt rozporządzenia, ustawy etc.), który wszczęcie takiej dyskusji by uzasadniał.
Taktyka Kownackiego
Zburzenie Pałacu Kultury i Nauki brzmi efektownie, bo w znaczeniu tego słowa zawiera się zlikwidowanie budynku z hukiem i z natychmiastowym skutkiem. Adwokat Bartosz Kownacki - obecnie wiceminister obrony - ocenił, że Pałac mogliby wysadzić w powietrze saperzy. Z wyrazu twarzy wiceministra należy jednak wnioskować, że mówił to półżartem i zdaje sobie sprawę, iż Pałacu w powietrze wysadzić się nie da. Do rozbicia postsowieckiego kolosa trzeba byłoby użyć tyle dynamitu, że fala uderzeniowa pozbawiłaby szyb w oknach budynki przy wszystkich okolicznych ulicach.
Pałac można teoretycznie usunąć z centrum Warszawy jedynie drogą mozolnej rozbiórki, piętro po piętrze.
- Za pomocą młotów pneumatycznych i nożyc hydraulicznych - precyzował już dziesięć lat temu właściciel firmy rozbiórkowej Burzyński, gdy reporter TVN24 pytał go o perspektywę likwidacji PKiN.
Już wtedy było wiadomo, że aby wywieźć gruz z rozbiórki poza Warszawę, trzeba byłoby zamknąć na rok cały ciąg ulic, by mogły nimi jeździć tysiące wywrotek. Koszt rozbiórki PKiN - i to już jest szacunek warszawskiego ratusza z tego roku - wyniósłby co najmniej 900 mln złotych.
Urząd Miasta Stołecznego Warszawy dokonał wspomnianych obliczeń, nie uwzględniając jednak tak zwanych kosztów społecznych. Trudno przeliczyć na pieniądze przywiązanie części mieszkańców miasta do widoku za oknem, a przyjezdnych do charakterystycznego punktu orientacyjnego. Z badań społecznych wynika, że warszawiacy są przywiązani do Pałacu Kultury i Nauki, choć niekoniecznie im się on podoba.
Badania Jałowieckiego
Socjolog Bogdan Jałowiecki porównał 11 lat po obaleniu komunizmu w Polsce wyniki różnych badań, które pokazują stosunek mieszkańców stolicy do Pałacu Kultury i Nauki. I tak na przykład w 1980 roku, czyli w apogeum PRL, wśród obiektów architektonicznych, które podobały się mieszkańcom Warszawy, Pałac Kultury i Nauki zajął dopiero szóste miejsce (za Starym Miastem, Łazienkami Królewskimi, Trasą Łazienkowską, Traktem Królewskim i Zamkiem Królewskim). Dwadzieścia lat później - w 2000 roku, w wolnej Polsce, w badaniu mieszkańców Warszawy, jakie budynki uznają za godne pokazania przyjezdnym - ankietowani awansują Pałac już na drugie miejsce (za Zamkiem Królewskim, ale już przed Pałacem Łazienkowskim i budynkami z Traktu Królewskiego).
Jeszcze ciekawiej przedstawia się dokonane przez prof. Jałowieckiego porównanie symboli Warszawy. W 1990 roku, tuż po upadku komunizmu, ankietowani mieszkańcy stolicy wskazywali Pałac Kultury i Nauki na drugim miejscu. Na pierwszym była Starówka, a na trzecim - Zamek Królewski. W 2000 zaś roku Pałac Kultury jest już w badaniach niekwestionowanym liderem w rankingu symboli Warszawy. Jednocześnie ankietowani mieszkańcy Warszawy nie wskazywali PKiN w rankingach najładniejszych budynków.
Diagnoza Libury
W 1990 roku, gdy po upadku komunizmu wolno już było dyskutować o Pałacu Kultury i Nauki, dr Hanna Libura z pasją diagnozowała przyczyny neurotycznego stosunku mieszkańców do "daru narodu radzieckiego".
Dowodziła, że choć warszawiacy "uważają go w większości za szpetny, to nie wyobrażają sobie miasta bez tej tak przecież charakterystycznej budowli". Jeden z ankietowanych określił swój stosunek do Pałacu, mówiąc: "to tak jak z brzydkim lub kalekim dzieckiem, często kocha się je najbardziej".
"Jest to miejsce kontrowersyjne: z jednej strony razi swoją brzydotą i kojarzy się z trudnymi latami pięćdziesiątymi, z drugiej jest bardzo znaczącym i przykuwającym uwagę elementem krajobrazu miejskiego, spełniającym wiele funkcji" - konstatowała Libura.*
Obecny postulator zburzenia Pałacu Kultury i Nauki, Mateusz Morawiecki, lat 50. nie pamięta, ale użył w swojej wypowiedzi dość konkretnego okolicznika czasu ("marzę o tym od czterdziestu lat").
Uprawnione jest założenie, że jako ekonomista Morawiecki ceni bardziej precyzyjne wartości liczbowe niż przybliżone, a jako historyk bezbłędnie osadza wydarzenia w czasie. Łatwo więc obliczyć, że pierwszy raz pomysł zburzenia Pałacu Kultury i Nauki rodzi się w 1977 roku w głowie dziewięcioletniego wówczas Mateusza, mieszkającego we Wrocławiu i tak mu już zostaje do czasów obecnych. Wyrastał w domu, w którym panowała atmosfera - oględnie mówiąc - niechętna komunizmowi.
Wizja Konwickiego
W czasie, gdy w głowie małego Mateusza Morawieckiego powstało pierwsze marzenie, aby zburzyć Pałac Kultury i Nauki, Polacy na nowo dostrzegli w nim posępny symbol zniewolenia. W 1976 roku dominacja Związku Sowieckiego nad Polską została trwale zapisana w konstytucji PRL. W ten sposób Sejm PRL oficjalnie potwierdził, że Polska nie jest krajem suwerennym.
Gdy mały Morawiecki zaczyna marzyć o zburzeniu Pałacu Kultury, Tadeusz Konwicki pisze powieść "Mała apokalipsa", zakazaną potem przez władzę. Trudno nie dostrzec, że jest ona protestem przeciw wspomnianym zmianom w konstytucji, choć oparta została na beletrystycznej przesadzie. "Oto nadchodzi koniec świata" i za namową kolegów opozycyjny pisarz ma dokonać aktu samospalenia właśnie przed Pałacem Kultury i Nauki. Chce zaprotestować przeciw przekształceniu Polski w siedemnastą republikę sowiecką.
W innym kontekście, ale też związanym z sowiecką dominacją nad Polską, umieszcza Pałac w swojej książce inny współczesny pisarz, Edward Redliński. Jego "Krfotok" jest utrzymaną w konwencji political fiction wizją, co stałoby się w Polsce, gdyby nie stan wojenny. Dochodzi do wojny domowej i sowieckiej interwencji. Sowieci wkraczają do Polski na wieść o tym, że jednym ze skutków wojny domowej w Polsce było... wysadzenie "daru narodów ZSRR" - Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
W czasach PRL Pałac Kultury i Nauki pełnił w społeczeństwie podwójną rolę. W oficjalnej propagandzie był reprezentacyjnym budynkiem stolicy, "darem narodu radzieckiego dla narodu polskiego". A atrakcją turystyczną miał być już w czasie budowy. Wzorcową (w mniemaniu propagandy) socjalistyczną organizację pracy robotników zza wschodniej granicy warszawiacy i turyści mogli podziwiać z drewnianego podestu ustawionego w pobliżu placu budowy. Z drugiej strony antykomunistyczna większość społeczeństwa tworzyła własną "propagandę antypałacową".
Rymy Janczarskiego
Gdy władza sławiła Pałac Kultury, szeptana propaganda podpowiadała, że to "pajac kultury".
Tomiki wierszy drukowanych przez państwowe wydawnictwa zawierały między innymi takie strofy:
„Z dalekosiężnej myśli odważnej
wzrasta potężne drzewo przyjaźni.
Rośnie po wojnie, tężeje w mury,
w przyjaźni pomnik - Pałac Kultury”.**
Pieśń gminna w odpowiedzi na to trawestowała "Mazurka Dąbrowskiego" w sposób jawnie "antypałacowy". "Co nam obca przemoc dała, nocą rozbierzemy" - śpiewali po cichu warszawiacy.
W oficjalnym obiegu ukazywały się wiersze dla dzieci:
„Tu mieszka Bierut. Tu jest Żerań.
Mariensztat (Wisła pluszcze w dole).
Tu już trzydzieste dźwiga piętro
Pałac Nauki i Kultury.
Tu się buduje wielkie metro.
Tu MDM-u lśnią marmury”. ***
Lud pracujący odpowiadał na tę propagandę dowcipem stylizowanym na ogłoszenie prasowe: "zamienię luksusowe pięciopokojowe mieszkanie z widokiem na Pałac Kultury na… cokolwiek".
Dowcip ten można znaleźć dziś z zarchiwizowanych notatkach prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego, który w 1955 roku odwiedził Warszawę jako senator Partii Demokratycznej. W sprawozdaniu z tej wizyty pisał, że Pałac Kultury i Nauki to symbol znienawidzonego panowania sowieckiego w Polsce.
Ze względu na proweniencję i architektoniczny kształt bryły warszawiacy nazywali Pałac "butem Stalina", albo "sowieckim stemplem na mapie Warszawy". Tadeusz Konwicki, który znaczną część swego życia spędził w mieszkaniu z widokiem na Pałac, nazywał go "szaletem postawionym na sztorc". Stanisław Tym w scenariuszu do filmu "Rozmowy kontrolowane" roztoczył wizję zawalenia się Pałacu Kultury i Nauki po zbyt silnym pociągnięciu spłuczki w toalecie.
Park Sikorskiego
Były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski argumentuje, że Pałac Kultury i Nauki powinien zostać zburzony nie tylko z przyczyn historycznych, ale również ekonomicznych.
- Pałac jest zdezelowany. Technicznie zupełnie wyeksploatowany, nieekologiczny, wybudowany wedle już wtedy przestarzałej techniki. Nie trzyma ciepła. Nadaje się do generalnego remontu. Pytanie więc, czy inwestować w niego setki milionów złotych, czy też dać warszawiakom w tym miejscu park centralny - tłumaczył Sikorski reporterowi "Polski i Świata" TVN24.
Analogie Krasuckiego
Z drugiej strony należy pamiętać, że zarówno niektórzy urbaniści, jak i przedstawiciele innych specjalności, m.in. socjolog Tomasz Zarycki, wskazują, że Pałac jest przejawem pewnego trendu w architekturze lat 50., wynikającego z... kompleksów Związku Sowieckiego wobec Stanów Zjednoczonych.
"Słynne moskiewskie 'osiem sióstr', a więc strzelistych budynków na wzór amerykańskich drapaczy chmur z lat trzydziestych XX wieku (...) miały przecież świadczyć o 'nowoczesności' i 'zachodniości' Związku Sowieckiego i jego stolicy. Ich przyrodnia warszawska siostra, Pałac Kultury (...) miał być także dobitnym dowodem tego, że ze Wschodu do Polski przychodzi wraz z nową władzą (...) nowoczesność".****
Do amerykańskich inspiracji w architekturze Pałacu Kultury i Nauki nawiązuje dziś również stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki.
Przeciwnicy likwidacji Pałacu Kultury krytykują zwolenników, wytykając im niekonsekwencję. Wszak jeśli Pałac jest reliktem komunizmu, który należy usunąć, to należałoby zrobić to samo z dwoma osiedlami mieszkaniowymi z lat 50. - Muranowem i MDM, a przy okazji rozebrać siedziby ministerstw rolnictwa, finansów i rozwoju. W tym ostatnim urzęduje - przypomnijmy - Mateusz Morawiecki, współsprawca powrotu sprawy rozbiórki Pałacu do debaty publicznej.
Tyle że Pałac Kultury ma szczególną pozycję w postkomunistycznej architekturze Warszawy. O tym, że ma powstać w centrum Warszawy zdecydował osobiście sowiecki przywódca Józef Stalin, odpowiedzialny za największe zbrodnie komunizmu. Pałac zaprojektowali sowieccy inżynierowie i budowali go robotnicy z ZSRS. Propaganda wmawiała Polakom, że to dar bratniego kraju, chociaż według najnowszych ustaleń Instytutu Pamięci Narodowej surowce wykorzystywane przy budowie w większości były polskie, a polskich robotników na placu budowy było o półtora tysiąca więcej niż sowieckich.
Los Soboru Aleksandra Newskiego
Spór o obecność w przestrzeni publicznej obiektów pochodzących z czasów zniewolenia nie dotyczy tylko Pałacu Kultury i nie odnosi się wyłącznie do czasów stalinowskich. W okresie II Rzeczpospolitej, mimo protestów, władze zdecydowały o rozebraniu soboru Aleksandra Newskiego na placu Saskim w Warszawie i kilku innych cerkwi, będących pozostałością po praktykującej prawosławie carskiej administracji Królestwa Polskiego i "Priwislinskiego Kraju".
Przywołuje się przy tym przykłady z innych krajów. Na Rodos np. są używane do dziś obiekty wybudowane w czasach faszystowskiego reżimu Benito Mussoliniego, który okupował wyspę w okresie II wojny światowej. Faktem jednak jest, że Grecy mają kłopot z utrzymaniem niektórych z tych budynków w akceptowalnym stanie technicznym.
Inne kraje potrafią bez żalu rozstać się z architektonicznymi pozostałościami po szlachetnych, ale zbyt utopijnych ideach. Amerykanie zlikwidowali osiedle Pruitt-Igoe w St. Louis, wysadzając wielorodzinne bloki w powietrze. Osiedle miało ucieleśniać ideę Le Corbusiera przeniesienia mieszkańców slumsów do bloków. Bloki jednak szybko stały się znów slumsami, tyle że w modernistycznej oprawie architektonicznej. Zakończyły swój żywot w 1972 roku.
Jednak jak zwraca uwagę prezes warszawskiej spółki miejskiej zajmującej Pałacem Kultury i Nauki Rafał Krzemień, o obecności ważnych obiektów w przestrzeni miejskiej decyduje nie tylko stan techniczny, pochodzenie, przydatność, ale również symbolika.
- Pałac Kultury i Nauki to symbol Warszawy. Wyburzyć go to tak, jakby rozebrać Wieżę Eiffla w Paryżu - oburza się Krzemień.
Wieżę Eiffla zbudowano dla upamiętnienia wystawy światowej z 1889 roku i stała się symbolem stolicy Francji na świecie. Podobnie, jak można sądzić, jest z rozpoznawalnością Warszawy poprzez sylwetkę Pałacu Kultury i Nauki. Tomasz Zarycki wspomina, że swego czasu Ruch Autonomii Śląska używał plakatu propagandowego na poparcie tezy, że Warszawa wysysa zamożność ze Śląska. Nad stylizowaną sylwetką panoramy stolicy (tzw. skyline) górował - a jakże! - Pałac Kultury i Nauki. Na plakacie widniało hasło: „Jaka piękna jest Warszawa - Za Twoje pieniądze!!!”.
"A więc na peryferii niższego, regionalnego szczebla są jeszcze osoby, być może niezbyt liczne, dla których PKiN im J.Stalina jest jednak ciągle obiektem admiracji jako symbolu zasobności i nowoczesności" - konstatuje nie bez ironii autor "Pułapki imitacji".
Przypisy:
* Hanna Libura, "Percepcja przestrzeni miejskiej", Instytut Gospodarki Przestrzennej UW, Warszawa 1990.
** Marian Piechal, "Na budowę Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie", 1954.
*** Czesław Janczarski, "Wycieczka do Warszawy", 1953/1954
**** Tomasz Zarycki, "Pułapka imitacji", Nowy Sącz-Warszawa, 2006