Rosyjscy lekkoatleci nie wystąpią na igrzyskach w Rio de Janeiro. To efekt raportu Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), z którego wynika, że w tym kraju w ukrywanie procederu niedozwolonego wspomagania sportowców zaangażowane m.in. ministerstwo sportu i tamtejsze laboratorium antydopingowe. To nie pierwszy raz, kiedy w aferę dopingową zaangażowały się władze państwowe.
Z raportu WADA wynika, że laboratoria antydopingowe w Soczi i Moskwie, ministerstwo sportu oraz służby specjalne Rosji (FSB) brały udział w procederze, który miał na celu tuszowanie pozytywnych wyników testów członków "Sbornej".
Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zawiesił już wiceministra sportu Jurija Nagornycha, którego nazwisko pojawiło się w raporcie o przypadkach tuszowania dopingu podczas zimowych igrzysk olimpijskich Soczi 2014.
Rosyjska afera dopingowa wybuchła 3 grudnia 2014 r., gdy niemiecki kanał TV ZDF/ARD ujawnił jej szczegóły. W wyemitowanym filmie trzykrotna zwyciężczyni maratonu w Chicago Lilija Szobuchowa (także srebrna medalistka halowych mistrzostw świata na 3000 m i mistrzostw Europy na 5000 m w 2006 r.) przyznała, że płaciła działaczom rosyjskiej federacji lekkoatletycznej za fałszowanie wyników jej badań antydopingowych. W kwietniu 2015 r. Szobuchowa została zdyskwalifikowana na dwa lata. Także inni zawodnicy mówili w filmie o panującym w rosyjskim sporcie "systemie dopingowej korupcji".
Czy rosyjskie władze państwowe brały udział w tym procederze? Historia pokazuje, że mieliśmy już do czynienia z dopingiem organizowanym przez państwo. Na taki jego rodzaj zwykło się mówić "systemowy".
Przez doping do prestiżu
Taka sytuacja miała miejsce w Niemieckiej Republice Demokratycznej (NRD), w której sportowców faszerowano sterydami, aby osiągali dobre wyniki na międzynarodowych arenach.
NRD powstała w 1949 r., liczyła kilkanaście milionów mieszkańców. Władze chciały szybko zdobyć prestiż i akceptację wśród innych narodów świata. Potrzebne były im rozgłos i reklama. Powstał pomysł, że taki efekt najszybciej można osiągnąć poprzez sukcesy sportowe. Zwycięstwa miały również dać dowód wyższości systemu socjalistycznego nad kapitalistycznym. Doping był w tym wypadku pewnym i właściwie jedynym środkiem do osiągnięcia celu.
Dążąc do realizacji założeń politycznych, zorganizowano i doprowadzono do perfekcji system selekcji i szkolenia sportowego dzieci i młodzieży. Sieć szkół sportowych zapewniała stworzenia szerokiego zaplecza, z którego można było wybierać najbardziej uzdolnionych juniorów. Czyniono to z pełną konsekwencją, nie pytając nawet rodziców o zdanie. Inna sprawa, że wielu z nich było zadowolonych z takiego obrotu sprawy, gdyż włączenie do programu oznaczało lepszy standard życia zarówno dla dzieci, jak i ich opiekunów.
W połowie lat 60. do środków wykorzystywanych w procesie szkolenie dołączono środki dopingujące, które stały się głównym elementem przygotowań sportowców NRD do Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 r.
Decyzja o rozpoczęciu programu dopingowego jako integralnej części szkolenia sportowego zapadła podczas obrad kierownictwa rządzącej krajem Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności (SED) 23 października 1974 r. Oryginalne dokumenty z tego posiedzenia zostały zniszczone, a wszystkie pozostałe opatrzone były klauzulą "ściśle tajne".
Świetna organizacja
Machina stworzona przez aparat państwowy była doskonale zorganizowana. Stosowanie dopingu podlegało centralnemu sterowaniu, zarówno jeśli chodzi o dystrybucję środków dopingujących, ich podawanie sportowcom, jak i prowadzenie stosownej dokumentacji.
Nad bezpieczeństwem systemu czuwało Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego (znane powszechnie jako Stasi), natomiast kontrolę medyczną sprawowała Sportowa Służba Medyczna.
Jednocześnie przez cały czas prowadzono badania naukowe, których celem była optymalizacja stosowania dopingu, tworzenie nowych substancji oraz metod ukrywania stosowania dopingu. Warto dodać, że prace nad tymi badaniami były związane z uzyskiwaniem stopni naukowych doktora i doktora habilitowanego. Organizowano także kursy szkoleniowe dla lekarzy sportowych i trenerów, na których dowiadywali wszystkich nowości na temat stosowania dopingu u sportowców.
Tragiczne skutki
Sportowców z NRD traktowano jak maszyny do wygrywania, niszczono ich psychicznie i fizycznie, w ogóle nie brano pod uwagę, jak będzie wyglądać ich życie po zakończeniu kariery sportowej. Państwo miało pod swoją kontrolę wszystko, zaczynając od mediów, a kończąc na ludzkim życiu. Organizmami sportowców okrutnie manipulowano, nie pytając ich samych o zgodę. Utrzymywano, że dostają witaminy, gdy w rzeczywistości były to sterydy anaboliczne, przede wszystkim oral-turinabol. Skala procederu była ogromna. Firma Jenapharm, producent anabolików, nie nadążała za zapotrzebowaniem NRD-owskich władz. Roczne zużycie środka wynosiło około 1 mln 800 tys. tabletek.
- Mówiono nam, że jeśli weźmiemy te pigułki, to lepiej będziemy znosić trudy treningu. Ja i moje koleżanki byłyśmy świadome skutków ubocznych związanych z ich zażywaniem. Jeżeli w wieku 15-16 lat dostaje się grubego głosu, trzeba golić nogi, a mięśnie pęcznieją, to trzeba się podzielić obserwacjami z koleżankami - wspominała pływaczka Christiane Knacke.
Jak mówiła Knacke podczas procesu przeciwko trenerom reprezentacji NRD, który rozpoczął się w 1998 r. przyjmowanie "witamin" było obowiązkowe. - Nie można było odmówić. Motto podczas treningów na basenie brzmiało: "Albo zażywasz albo umierasz" - mówiła.
Inna pływaczka Ute Krause-Krieger opowiadała, że leki należało połknąć na oczach trenerów. O byncie nie mogło być mowy. Odmowa karana był nakazem dodatkowych treningów lub wykonaniem 40 pompek.
A skutki uboczne zażywania sterydów były przerażające. Zwłaszcza u pływaczek. Petra Schneider, czterokrotna mistrzyni świata na 400 metrów stylem zmiennym, włączona do programu dopingowego w wieku 14 lat, doznała zmiany tonacji głosu, uszkodzeń serca i wątroby. Martina Gottschalt urodziło dziecko ze zdeformowanymi kończynami. Catherine Menschner cierpi na schorzenia kręgosłupa i siedmiokrotnie poroniła. Rica Reinisch, mistrzyni świata na 100 i 200 metrów stylem grzbietowym i trzykrotna złota medalistka Igrzysk Olimpijskich w Moskwie, cierpi na zaburzenia pracy serca, torbiele jajników. Ma także uszkodzone stawy kolanowe. Rica Naumann ma rozregulowany układ odpornościowy.
U Heidi Krieger, mistrzyni Europy w pchnięciu kulą pojawiły się problemy z tożsamością płciową, które w efekcie zaowocowały decyzją o zmianie płci. Heidi nazywa się teraz Andreas. Co ciekawe poślubił on wspomnianą wcześniej Utę Krause, którą poznał w sądzie, gdzie razem dochodzili sprawiedliwości za utratę zdrowia. To była miłość prawie od pierwszego wejrzenia.
Przypadków poważnych chorób ma skutek przyjmowania dopingu było o wiele, wiele więcej. Sukcesy szybko się kończyły, bo zły stan zdrowia zmuszał sportowców do przerwania kariery. Niektórzy z nich zapłacili najwyższą cenę. Pierwszą ofiarą systemu dopingowego NRD był zaledwie 16-letni pływak Georg Sievers, który zmarł podczas treningu na basenie w 1973 roku. Ogółem zdrowie około 150 sportowców zostało zniszczone poprzez doping.
Nie tylko ping-pong
Kolejna wielka afera dopingowa dotyczyła Chin, które kiedyś nie gościły zbyt często na łamach prasy sportowej, a jeżeli już, to wyłącznie w rubryce "tenis stołowy". Pierwsze poważne oskarżenia o szerokie stosowanie dopingu wśród chińskich sportowców wysunął szef ekipy pływaczek USA Dennis Pursley podczas odbywających się we wrześniu 1994 roku mistrzostw świata w Rzymie.
Pursley miał ku temu podstawy. Chiny, które nigdy wcześniej nie odgrywały znaczącej roli w tej dyscyplinie, zwłaszcza w konkurencjach kobiecych, nagle stały się światową potęgą. Podczas wspomnianych zawodów Chinki pobiły pięć rekordów świata i zdobyły 12 tytułów mistrzowskich z 16 możliwych. Nie uszedł opinii publicznej fakt, że chińskie pływaczki przypominają swoich wyglądem zawodniczki z NRD i na dodatek są prowadzone przez ich dawnych trenerów, których wielu po zburzeniu muru berlińskiego przeniosło się do Chin.
- Usłyszałam męski głos przed wejściem do łazienki, potem właścicielka tego głosu weszła, ja zaczęłam się zakrywać, bo myślałam, że to mężczyzna, ale jak się rozebrała, to okazało się, że to kobieta - opowiadała o swoim spotkaniu z jedną z chińskich zawodniczek polska pływaczka Anna Uryniuk w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Mistrzostwa świata w Rzymie nie były pierwszymi zawodami, na których "objawiły" się światu wspaniałe możliwości chińskich sportowców, które nie dotyczyły zresztą jedynie pływania. Jeszcze we wrześniu 1993 r. na zawodach lekkoatletycznych rozgrywanych w Pekinie, Chinka Wang Junxia w ciągu zaledwie sześciu dni aż czterokrotnie poprawiała rekordy świata w trzech różnych konkurencjach biegowych: na dystansie 1,5 km (najlepszy czas od ponad 10 lat), dwukrotnie na dystansie 3 km oraz na dystansie 10 km (aż o 42 sekundy). Na dystansie 3 km lepsze czasy od poprzedniego rekordu świata uzyskało aż pięć chińskich zawodniczek.
W styczniu 1994 r. pływaczka Zhong Weiyue ustanowiła rekordy świata na dystansach 50 metrów i 100 metrów stylem motylkowym, ale już miesiąc później została przyłapana na dopingu. W sierpniu tego samego roku na Igrzyskach Dobrej Woli w Petersburgu trzy złote medale zdobyła inna pływaczka Ren Xin, ale ona również nie przeszła kontroli dopingowej. Później nastąpiła eksplozja formy na wspomnianych wcześniej mistrzostwach w stolicy Włoch.
Magiczna zupa z żółwia
Trenerzy i działacze chińskiej reprezentacji, na pytania dotyczące ich ogromnej dominacji w pływaniu odpowiadali, że wszystko zawdzięczają ciężkiej pracy i zaplanowanej diecie, opartej na najstarszych chińskich tradycjach. Odpierali zarzuty o stosowaniu dopingu, mówiąc, ze kraje Zachodu są zazdrosne o ich sukcesy i nie mogą przeboleć, że ktoś może być lepszy.
Jeżeli chodzi o "ciężką pracę" chińskich sportowców to Ma Junren, jeden z trenerów lekkoatletycznych twierdził, że jego zawodniczki przebiegają podczas treningów… 300 km tygodniowo. Jak dodawał, było to możliwe dzięki temu, że jego podopieczne pochodziły ze wsi, gdzie panowały trudne warunki. Przez to miały być bardziej wytrzymałe i odporne od sportsmenek z krajów zachodnich, które dorastały w dostatku i luksusie. Ponadto chińskie zawodniczki miały być karmione specjalną zupą z żółwia z dodatkiem ziół i rzadkich grzybów, rosnących jedynie na górskich zboczach północnych Chin.
Tym tłumaczeniom niewiele osób dało wiarę. Oskarżenia się nasilały, ale nie było dowodów na to, że Chińczycy są zamieszani w skandal dopingowy. W październiku 1994 r. w sukurs Chińczykom przyszli przedstawiciele Azjatyckiej Rady Sportu, twierdząc, że Zachód po prostu się "uwziął", bo sam nie dysponuje takimi siłami w sporcie. Nawet sam przewodniczący MKOl Juan Antonio Samaranch zaapelował, by dać wreszcie spokój oskarżeniom wysuwanym pod adresem Chin. Jednak co się odwlecze...
W 1998 r., na dwa dni przed rozpoczęciem Igrzysk Azjatyckich, Chińczycy zostali poddani niezapowiedzianej kontroli antydopingowej. Wkrótce ogłoszono pozytywny wynik kontroli u jednej ze złotych medalistek z Rzymu, 17-letniej Yang Aihua. W miesiąc po zakończeniu Igrzysk Azjatyckich, w trakcie których chińscy sportowcy zdobyli 40 proc. wszystkich medali, a pływaczki wygrały wszystkie konkurencje, pojawiły się pierwsze informacje o pozytywnych wynikach próbek moczu. Dotyczyły one aż jedenastu sportowców z Państwa Środka, w tym siedmiu pływaków.
Wśród kobiet, w gronie dopingowiczów znalazła się m.in. 17-letnia Lu Bin, która zdobyła dwa srebrne medale mistrzostw świata oraz cztery złote i dwa srebrne medale Igrzysk Azjatyckich.
W lutym br. światło dzienne ujrzał list otwarty, który w 1995 r. napisał Wang Junxia. Wielokrotna rekordzistka świata przyznaje się w nim do regularnego stosowania niedozwolonych środków. Lekkoatletka twierdziła, że do stosowania dopingu zmuszał ją trener Ma Junren.
List został opublikowany na chińskim portalu Tencent Sports. "Musiałam zażywać duże ilości niedozwolonych środków" - napisała Wang.
Dodała, że nie tylko ona była przez trenera zmuszana do przyjmowania niedozwolonych środków. Sprawa dotyczy całej grupy biegaczek, którymi opiekował się Ma Junren. Ten wszystkiemu zaprzeczył.
Ale chińskie media nie odpuszczały. Znany pisarz i dziennikarz Yo Zhao napisał artykuł, w którym przedstawił praktyki trenera. Wynika z nich, że nie tylko zmuszał zawodniczki do stosowania dopingu, ale również sam wstrzykiwał im niedozwolone środki i często podnosił na nie rękę.