Rhetta Butlera w "Przeminęło z wiatrem" miał zagrać Gary Cooper, odmówił jednak, twierdząc, że będzie to największą porażką w Hollywood. Humphrey Bogart dostawał histerii, kiedy sadzano go na poduszkach, by dorównał wzrostem Ingrid Bergman. "Pretty Woman" zarzucano, że namawia kobiety do prostytucji. Filmowe love story wciąż kryją wiele tajemnic wartych odkrycia.
Istnieją filmy zatrzymane w czasie, niepoddające się starzeniu, choć w ciągu dekad, jakie dzielą nas od ich powstania, zmienił się język kina i sposób opowiadania historii. Jedni mówią o nich "evergreeny", inni wprost: arcydzieła.
Walentynki to idealny moment, by zerknąć za kulisy najsłynniejszych filmów o miłości.
Monarchistyczny tyłek i arcydzieło. "Przeminęło z wiatrem"
Uniwersalność historii, wyrazistość postaci, niekoniecznie szlachetnych, do tego idealnie obsadzeni aktorzy - wszystko to zadziałało w przypadku dwóch głośnych melodramatów, realizowanych, gdy w Europie trwała najokrutniejsza w dziejach wojna. Mowa oczywiście o "Przeminęło z wiatrem" (1939) i "Casablance" (1942). W Ameryce przemysł filmowy właśnie wtedy przeżywał złote lata.
Przeniesienie na ekran wielkiej epickiej powieści Margaret Mitchell zawdzięczamy Davidowi Selznickowi, producentowi, który miesiąc po jej opublikowaniu kupił prawa do ekranizacji. Napisanie scenariusza zajęło dwa lata. Nad filmem pracowało trzech reżyserów. Na początku słynny George Cukor, potem Victor Fleming, a film dokończył Sam Wood.
Filmową fabułę znamy wszyscy. Historia nieszczęśliwej miłości pięknej Scarlett O'Hary do bezbarwnego Ashleya, wprzęgnięta w ramy "miłości niemożliwej", jak się okaże, będącej fatamorganą, została osadzona na tle wojny secesyjnej. Nieszczęśliwych miłości mamy tu więcej, bo Scarlett kocha beznadziejnie Rhett Butler - awanturnik i bawidamek, zbijający majątek na wojnie, który, podobnie jak główna bohaterka, przejdzie przemianę.
Realizację "Przeminęło z wiatrem" za Oceanem można porównać do kręcenia "Potopu" u nas. Poszukiwanie aktorki, która miała zagrać Scarlett O’Harę zajęło trzy lata. Przeczesano całą Amerykę, przesłuchano 1,5 tysiąca aktorek - w tym takie gwiazdy, jak Joan Crawford, Katharine Hepburn, Bette Davis czy Carole Lombard - do roli zwyczajnie za stare. Prace na planie rozpoczęto... bez obsadzonej roli głównej bohaterki. Pierwszą sceną był pożar Atlanty - gdy podpalano dekoracje użyte przy produkcji "King Konga", brat Selznicka przyprowadził na plan Vivien Leigh. Brytyjka początkowo wydała się Cukorowi "zbyt mało impulsywna na tę rolę". Szybko jednak uznał, że: "Choć miała doskonałe maniery, pod nienaganną powierzchnią kryło się coś neurotycznego, jakby to były dwie kobiety".
Rhetta Butlera miał zagrać początkowo Gary Cooper, odmówił jednak, twierdząc, że film będzie największą porażką w historii Hollywood. Wtedy rolę dostał Clark Gable. Vivien Leigh nie przepadała za nim. W biografii aktorki czytamy: "Nie rozumiała, jak mógł opuszczać plan punktualnie o szóstej po południu, jakby pracował w biurze. (...) Najbardziej przykrym aspektem ich współpracy był jednak nieświeży oddech Gable'a, który miał sztuczną szczękę. Dobre maniery nie pozwalały na zrobienie żadnej uwagi, co dodatkowo wzmagało jej niechęć".
Sam Gable był dla Vivien szarmancki, ale uważał, że Cukor zbyt wiele uwagi jej poświęca, a jemu zbyt mało. Wydzwaniał więc do niego, grożąc rezygnacją. Victor Fleming, który zastąpił Cukora, nie podobał się z kolei Vivien. Nadal odwiedzała pierwszego reżysera, by pracować nad scenami. Fleming zaś od początku traktował ją z góry i nazywał "fidli-didli". Pewnego dnia zarządził: "Odsłonić jej cycki!". Zmuszono aktorkę do obwiązania biustu taśmą, by był uniesiony wysoko. Vivien wpadła w histerię, ale scena, w której zjawiskowa Scarlett w pięknej burgundowej sukni sprzeciwia się spędzeniu nocy z Rhettem - wówczas już jej mężem, należy do najwspanialszych w filmie.
Między tym duetem wciąż jednak dochodziło do awantur. Po kolejnej reżyser opuścił plan, krzycząc do Vivien: "Może pani wsadzić sobie scenariusz w swój monarchistyczny, brytyjski tyłek". Nie zgodził się na powrót. Zastąpił go Sam Wood, który dokończył film. Selznick przeszedł stan przedzawałowy.
W tajemnicy trzymano też fakt, że producent poprosił o pomoc przy kręceniu jednej ze scen samego Alfreda Hitchcocka - mowa o scenie, w której kobiety czekają na mężczyzn po nalocie na Shantytown, tuż po tym, kiedy ginie drugi mąż Scarlett, podczas gdy ona martwi się o Ashleya.
Dzień premiery - 15 grudnia 1939 roku - gubernator stanu Georgia ogłosił oficjalnym świętem. Zarządzono trzy dni wolne od pracy. Fasada Grand Theatre, gdzie odbyła się premiera, została przebudowana na wzór filmowej Tary. Towarzyszył temu smutny incydent - w premierze nie uczestniczyli czarnoskórzy filmowcy, w tym Hattie McDaniel, odtwórczyni roli Mammy, która za rolę odebrała potem Oscara dla pierwszej czarnoskórej aktorki.Producent chciał ją zaprosić, ale musiałaby zatrzymać się w hotelu dla czarnych, a podczas premiery nie siedziałaby obok białych.
"Przeminęło z wiatrem" spotkało się z entuzjazmem widzów i krytyków i zgarnęło osiem Oscarów, w tym za najlepszy film. Fleming został najlepszym reżyserem, zaś Vivien Leigh najlepszą aktorką. Clark Gable miał pretensje, że niewystarczająco go promowano.Za 72 dni pracy na planie otrzymał jednak 120 tys. dolarów. Vivien za dwukrotnie więcej zapłacono jedną trzecią jego gaży.
Jedna z najbardziej kultowych kwestii z filmu, padająca w finale z ust Gable'a-Rhetta: "Frankly my dear, I don't give a damn" ("Szczerze mówiąc, moja droga, ni cholery mnie to nie obchodzi") miała zniknąć z filmu. Używanie przekleństw (podobnie jak filmowanie scen miłosnych i trwających ponad trzy sekundy pocałunków) było zakazane przez kodeks Haysa do lat 60. Cytat miał być zmieniony na: "Frankly my dear, I don't care" (Szczerze mówiąc, nie dbam o to). Selznick jednak nie chciał o tym słyszeć. Zapłacił z góry grzywnę - 5 tysięcy dolarów. I dopiął swego.
"Zagraj to jeszcze raz, Sam". "Casablanca"
W 2006 roku członkowie Amerykańskiej Gildii Scenarzystów po raz pierwszy w historii stworzyli listę najlepszych filmowych scenariuszy. Pierwsze miejsce zajęła nazywana romansem wszech czasów "Casablanca" Martina Curtiza (mająca czterech autorów scenariusza), wyprzedzając scenariusze "Ojca chrzestnego" oraz "Chinatown" Romana Polańskiego. Dziś trudno uwierzyć, że w sukces tego kultowego dzieła nie wierzył nikt - włącznie z twórcami.
Zaczęło się od sztuki "Everybody Comes to Rick's", która trafiła do Warner Bros. Jej akcja dzieje się w czasie II wojny światowej, w kontrolowanym przez Vichy marokańskim mieście i opowiada historię miłosną z intrygą kryminalną w tle. Mamy kolejną odsłonę "miłości niemożliwej" w najszlachetniejszym wydaniu. On jest Amerykaninem i prowadzi w miasteczku knajpę, którą odwiedza jego dawna ukochana (dziś żona działacza czeskiego podziemia). Odżywa uczucie, choć sumienie dyktuje bohaterce postawić ponad porywy serca "sprawę", o która walczy mąż. Miasto nazywa się Casablanca.
Jest jednak problem, który sprawia, że aktorzy mający grać główne role - Ingrid Bergman i Humphrey Bogart, nie chcą przyjąć ról: scenariusz nie ma zakończenia. Z biografii Ingrid wynika, że oboje z Bogartem nie wiedzieli, w czym biorą udział, a mnóstwo kwestii było dopisywanych na planie. Ingrid żali się, że to najgorsza rzecz, jaką jej zaproponowano, a Bogart z okrzykiem: "kicz" ucieka z planu.
Ingrid także jest wściekła, choć lubi Curtiza, ale w połowie zdjęć wciąż nie zna zakończenia. "Z którym z nich zostanę i którego naprawdę kocham?" - wykrzyczy mu któregoś dnia. W odpowiedzi usłyszy: "Graj pomiędzy, potem zdecydujemy". Aktorzy nie przepadają za sobą i nie odzywają się do siebie, nie licząc filmowych kwestii. Praca na planie jest męczarnią, bo Bogart-Rick ma być śmiertelnie zakochany, a robi łaskę, że gra. Ingrid pierwszy raz ma partnera odpornego na jej czar. Kolejnym problem jest jej wzrost - mierząca 175 cm Ingrid jest o 5 cm wyższa niż Bogart. Curtiz każe mu więc podczas zdjęć stać na podwyższeniu albo... siedzieć na poduszkach. Humphrey dostaje histerii.
Od początku było jasne, że bez względu na to, którego kocha, Ilsa nie może odejść z Rickiem, bo kodeks Haysa nie pozwala, by żona rzucała na ekranie męża dla innego. Problem w tym, jak do tego doprowadzić i przekonać widzów, że postąpiła słusznie, skoro kocha innego? W dodatku biuro Haysa przesyła ostrzeżenie, że mogą być kłopoty - z retrospekcji wynika, że Rick i Ilsa spali razem w Paryżu!
W końcu powstają dwa zakończenia i scena, w której Bogart wypowiada pamiętne zdanie do policjanta: "Louis, myślę, że to początek pięknej przyjaźni", a Ilza wraz z mężem odchodzi w stronę samolotu, choć widz wie, że miała inne plany. Przewrotny finał, klepnięty w ostatniej chwili w głosowaniu widzów na koniec wieku, wybrany został najlepszym w historii kina. Ale kręcąc film, aktorzy nie mają o tym pojęcia.
Na premierę czekają jak na ścięcie. Tymczasem krytycy piszą "o niepowtarzalnym klimacie obrazu i finezyjnym aktorstwie". "The Los Angeles Times" o "sile czystości złotej ery Hollywood", jedynie "The New Yorker" nazywa film przeciętnym. Po latach ton zachwytu będzie jedynym, a Umberto Eco, fan filmu Curtiza, napisze słynny esej o micie poświęcenia i ofiary. Nawet dialogi pisane w trakcie zdjęć zyskają status kultowych. "Ze wszystkich barów, we wszystkich miastach na całym świecie ona musiała wejść do mojego" - powtarzają za Rickiem wszyscy nieszczęśliwie zakochani. Piosenkę "As Time Goes By", o którą Ilsa prosi w barze Ricka słynnym: "Zagraj to jeszcze raz, Sam", nuci cała Ameryka. Europa pokocha ją po wojnie.
Obraz zgarnie trzy Oscary - dla najlepszego filmu, reżysera i za scenariusz, nie wiedzieć czemu bez nagród aktorskich. Sukces "Casablanki" przerośnie wyobrażenia twórców, a popularność filmu będzie rosła wraz z upływem lat. Na liście filmów wszech czasów zajmuje drugie miejsce, tuż za "Obywatelem Kane" Orsona Wellesa. Na trzecim jest "Ojciec chrzestny", na czwartym "Przeminęło z wiatrem".
Miłość incognito. "Rzymskie wakacje"
Młoda księżniczka podczas oficjalnej wizyty w Rzymie ma dość etykiety i postanawia zwiedzić miasto na własną rękę. Jej tropem podąża - w poszukiwaniu sensacji - amerykański reporter z fotografem. Nie ma jednak skandalu, bo między tym dwojgiem rodzi się uczucie... Tę opowieść o przyszłej monarchini, która incognito spędza jeden dzień z przystojnym dziennikarzem, znamy wszyscy. Miłość w "Rzymskich wakacjach" jest metaforą wolności i odrzucenia rutyny. Ulotna i pełna radości, choć przynosi twarde zderzenie z rzeczywistością, bo nie może się spełnić.
Pierwotnie rolę księżniczki Anny w "Rzymskich wakacjach" miała zagrać cztery lata młodsza od Audrey Elizabeth Taylor, związana z wytwórnią MGM. Studio nie wyraziło jednak zgody. Autorem scenariusza był Dalton Trumbo. Napisał go w 1949 r., fabułę opierając na artykule prasowym. Opisywał prawdziwe wydarzenie z życia młodszej siostry Elżbiety II - księżniczki Małgorzaty Windsor, której ta historia przytrafiła się w Rzymie. Po tym, jak jego przyjaciel Hunter zgodził się na umieszczenie nazwiska w scenariuszu (Trumbo nie mógł się podpisać, bo trafił na czarną listę Hollywood - twórców podejrzanych o współpracę z komunistami), autor przekazał go studiu, które będzie nim zainteresowane.
W 1951 roku przejął go sam William Wyler. Poprawki nanosiło kilku scenarzystów, a w czołówce filmu Trumbo nie został wymieniony. Jego nazwisko przywrócono dopiero w 2003 roku, a osiem lat później związek Writers Guild of America oficjalnie umieścił go jako głównego twórcę scenariusza.
Szef Paramount Pictures polecił Wylerowi nieznaną Brytyjkę Audrey Hepburn, gdy ten przyznał: "Chciałem dziewczynę bez amerykańskiego akcentu, aby odegrała rolę tak, by można sądzić, że została wychowana na księżniczkę". Prócz odegrania kilku kwestii ze scenariusza, podczas których przerażona plątała się bez przerwy, przeprowadzono też z nią wywiad, w którym opowiadała o przeżyciach wojennych i o balecie. Wyler uciekł się do podstępu, by ją ośmielić i zapewnił, że kamera jest wyłączona. Wtedy Audrey odżyła - wskoczyła na łóżko i zapytała: "Jak było? Wypadłam dobrze?", po czym zorientowała się, że wszyscy są cicho, światła się palą, a kamera wszystko rejestruje.
Wyler zachwycił się Audrey. Po nim jej czarowi uległ Gregory Peck i reszta ekipy. Peck był pod tak wielkim wrażeniem jej gry, że w połowie zdjęć zadzwonił do głównego agenta George'a Chasina sugerując, by nazwisko Hepburn pojawiło się wraz z jego w głównych napisach nad tytułem, co było niecodziennym gestem w Hollywood. Gdy ten odmówił, Peck powiedział prorocze słowa: "Jestem pewien, że ona za tę rolę dostanie Oscara. Jest po prostu cudowna! Jej nazwisko musi być nad tytułem razem z moim".
Wyler zdecydował o realizacji "Rzymskich wakacji" poza granicami Stanów Zjednoczonych - postawił warunek, że podejmie się reżyserii, jeżeli będzie mógł nagrywać w Rzymie. Dostał zgodę na filmowanie we Włoszech, ale z braku środków, zrezygnowano z nagrywania w kolorze. Tak powstał pierwszy amerykański film w całości nakręcony we Włoszech. Przed przylotem do Rzymu Hepburn spotkała się z kostiumolożką Edith Head, która przyznała: "Do szkiców, które sporządziłam, Audrey wprowadziła kilka poprawek, takich jak prostsza linia dekoltu, szerszy pasek. Dokładnie wiedziała, jak chce wyglądać i w czym jest jej najlepiej. Miała przy tym w sobie niezwykłą słodycz, która sprawiała, że czułam się jak matka wyprawiająca córkę na pierwszy bal".
Scena przy rzymskich Ustach Prawdy była improwizowana. Peck w uzgodnieniu z reżyserem, zainscenizował gag - po włożeniu ręki do ust rzeźby, schował ją w rękaw marynarki, udając jej "odgryzienie". Przerażenie Hepburn było prawdziwe. Wyler wcześniej zastosował tę sztuczkę, zwiedzając Rzym z rodziną.
Film otrzymał trzy Oscary: zgodnie z przewidywaniami Pecka dla Audrey jako najlepszej aktorki, za scenariusz oraz kostiumy. Hepburn z dnia na dzień stała się gwiazdą, a jej debiut widnieje wśród trzech "najjaśniejszych" w historii Hollywood. 60 lat od powstania filmu "Rzymskie wakacje" są najchętniej oglądaną komedią romantyczną o miłości, różną od dzisiejszych produkcji tego gatunku.
Miłość po polsku. "Jak być kochaną"
Choć nie ma wśród rodzimych filmów o miłości takiego, który odniósłby sukces na światową skalę, nie mamy też w kulturze tradycji melodramatu, jak np. Rosjanie, nie brak wśród nich filmów wybitnych jak "Trzeba zabić tę miłość" Janusza Morgensterna czy zapomniane dzieło Wojciecha Jerzego Hasa "Jak być kochaną". Ta adaptacja prozy Kazimierza Brandysa z wielką kreacją Barbary Krafftówny, która dźwiga cały film, zachwyca najwybitniejszych filmowców na świecie. Obraz jest pokazywany za oceanem przez Martina Scorsese w jego głośnym cyklu i żal, że tak rzadko wraca się do niego w Polsce.
Film Hasa odwołuje się do klimatów charakterystycznych dla polskiej rzeczywistości: miłość i polityka okazują się nierozerwalnym i najsilniejszym związkiem. To możliwe jedynie we wschodniej Europie. Felicja (Barbara Krafftówna) jest młodą aktorką, zakochaną bez wzajemności w koledze z teatru - Rawiczu (Zbigniew Cybulski). Gdy pada na niego podejrzenie zabicia volksdeutscha, postanawia ukryć go w swoim mieszkaniu, gotowa na każde poświęcenie. Przejdzie piekło - podczas obławy SS-mani gwałcą ją przy jej bierności. Pragnie tylko ocalić Rawicza, ukrytego w pokoju obok. Wkrótce wstąpi do teatru organizowanego przez okupantów, a po wojnie ściągnie na siebie karę wydalenia ze sceny na lata. Poświęci wszystko, by ocalić Rawicza. On sam jest człowiekiem bez charakteru i megalomanem.
Po wojnie Felicja nie widzi, że jej ofiara stała się dla niego ciężarem i aktor porzuci ją jako świadka swojego upadku. Krzywdzi ją, poświęcenie traktując jak rodzaj osaczenia, wreszcie na jej oczach popełnia samobójstwo. Miłość i strach przed śmiercią towarzyszą Felicji nieustannie. Ta druga nie przychodzi niespodziewanie, nie zakrada się do szczęśliwego związku, jak w większości melodramatów, jest obecna przez cały czas - na ulicy, w tramwaju, a także za progiem własnego domu.
Film Hasa należy do dzieł bez czasu. Mimo odległego kontekstu, nic się nie zestarzał, dziś robi równie wstrząsające wrażenie. Nie mógł się podobać władzom (powstał w 1962 r.) i, mimo zaproszenia do konkursu na festiwal filmowy w Cannes, przyjęty został chłodno. Rola Felicji w wykonaniu Barbary Krafftówny została okrzyknięta jedną z największych kreacji kobiecych w dziejach polskiego filmu. Aktorka otrzymała za nią m.in. statuetkę Golden Gate Award na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Francisco - jedną z trzech dla filmu.
Twórcy nie byli obecni na festiwalu, nagrody dotarły dopiero po kilku miesiącach, a władze nie widziały w tym powodu do dumy.
Taniec Erosa i Tanatosa. "Love Story"
Historia powstania "Love Story" to opowieść z Dniem Zakochanych w tle, bo książka Ericha Segala pod tym tytułem miała premierę w księgarniach 14 lutego 1970 roku. Z tym, że odwrócona została kolejność - nim doszło do jej adaptacji, pisarz miał już gotowy scenariusz, który sprzedał wytwórni Paramount Pictures. Aby pomóc film rozreklamować, wytwórnia poprosiła go, by na jego podstawie napisał książkę. Książkowa wersja "Love Story" stała się bestsellerem, nim film trafił na ekrany.
Wkrótce ruszyły przygotowania do najsłynniejszego melodramatu od czasów "Casablanki", tyle że z akcją osadzoną we współczesności. Sama fabuła jest wyjątkowo banalna, choć trzeba wiedzieć, jak bardzo rozwarstwione klasowo było w latach 70. amerykańskie społeczeństwo, by pojąć, czemu za małżeństwo z piękną i wykształconą dziewczyną bohaterowi z zamożnego rodu, grozi wydziedziczenie.
Główną rolę w filmie początkowo oferowano Beau Bridgesowi, który ją odrzucił. Identycznie postąpili Michael York, Jon Voight i Michael Douglas, wówczas wschodzące gwiazdy. W końcu przyjął ją Ryan O'Neal, dla którego okazała się najsłynniejszą w karierze. Podobnie było z odtwórczynią roli Jennifer - w tej roli wytwórnia widziała zapomnianą piękność Barbarę Parkins, ale odmówiła. Dopiero nieznana wówczas Ali MacGraw zobaczyła w niej szansę.
Fabuła skupia się na uczuciu Olivera - studenta Harvardu z zamożnego rodu Barrettów, dziedzica fortuny i studentki konserwatorium - córki piekarza. Tych dwoje zakochuje w sobie niemal od pierwszego spojrzenia. Ona kpi z jego pochodzenia i bogactwa, w przyszłości zamierza studiować w Paryżu. Gdy postanawiają się pobrać, Oliver chce, by poznała jego rodziców. Tu zaczynają się kłopoty, bowiem ojciec ostrzega, że przestanie łożyć na kosztowne studia syna, jeśli poślubi Jennifer. Mimo to młodzi pobierają się i są szczęśliwi, choć biedni. Gdy chcą zostać rodzicami i im to nie wychodzi, Jennifer postanawia się przebadać. Dowiaduje się, że jest ciężko chora na białaczkę.
Historia jak tysiące podobnych, a finał łatwy do przewidzenia. Co zdecydowało o tym, że film stał się gigantycznym przebojem i zdobył sześć nominacji do Oscara w głównych kategoriach? Aktorzy mówią, że zadziałała chemia między nimi, rzeczywiście widoczna na ekranie. Do historii muzyki filmowej przeszedł temat Francisa Lai z filmu, nagrodzony Oscarem, i piosenka śpiewana przez Andy'ego Williamsa.
Obraz trafił do pierwszej dziesiątki najsłynniejszych filmów o miłości, a wytwórnia po latach zdecydowała się na sequel w oparciu o kolejną powieść Segala. Ten, niestety, okazał się klapą.
Losy duetu O'Neal - McGraw potoczyły się bardzo podobnie. Żadne nie zrobiło wielkiej kariery - ona zagrała jeszcze w "Ucieczce gangstera", gdzie poznała przyszłego męża - wielkiego Steve'a McQueena. Związek rozpadł się jednak po latach. Potem porzuciła aktorstwo, sporadycznie grając w telewizji. O'Neal zasłynął przede wszystkim jako człowiek ciężko uzależniony od narkotyków, z którymi zmaga się całe życie. Po latach wyszło na jaw, że i piękna Ali walczyła z nałogami, co opisała w książce.
O'Neala wyciągnęła z narkotyków wieloletnia partnerka, zjawiskowa Farrah Fawcett - gwiazda "Aniołków Charliego". Farrah zmarła przed laty po długiej walce z rakiem, kręcąc o swoim odchodzeniu emitowany na żywo w internecie, wstrząsający dokument. Życie przegoniło ekranową fikcję.
"Pretty Woman" - bajka o nieświętym Kopciuszku
Dziś trudno w to uwierzyć, ale w pierwotnej wersji miał to być mroczny dramat, w którym dwoje ludzi z odmiennych, nieprzystających do siebie światów, zakochuje się w sobie, ale rozstaje. Bogaty biznesmen i uzależniona od narkotyków (taka była pierwotnie Vivian) prostytutka, faktycznie tworzyli dziwną parę. Reżyserować miał mistrz mrocznego, niemieckiego kina Werner Herzog ("Woyzeck", "Nosferatu wampir"), a pierwotny jego tytuł to "3000 $" - od sumy, jaką biznesmen zapłacić miał za towarzystwo.
Dalej wszystko potoczyło się zupełnie inaczej. Studio mające film produkować zbankrutowało i projekt upadł. Zainteresował się nim gigant - Disney.Tak narodził się pomysł, by dramat zamienić w romantyczną komedię. Scenariusz przerabiano miesiącami, a Disney stawiał jeden warunek: ma się dobrze kończyć, by widz uwierzył, że happy end jest możliwy w najbardziej nieprawdopodobnych okolicznościach.
Reżyser filmu Garry Marshall po przeczytaniu gotowego scenariusza przewidywał kompletną klapę. Zmieniło się w nim wszystko. Główna bohaterka, choć uprawiała najstarszy zawód świata, była uosobieniem niewinności. Stroniła od narkotyków, była błyskotliwa i mogła uchodzić za partnerkę absolwenta prestiżowej uczelni. On z kolei, w wersji pierwotnej opryskliwy i zepsuty, topniał pod spojrzeniem wrażliwej Vivian. Słowem - oboje nie byli tymi, za kogo ich uważano. Reszty dokonać miała miłość, dla której, jak wiadomo, nie ma przeszkód. Na końcu zaś przed twórcami stało najtrudniejsze zadanie: znaleźć aktorów, którzy uwiarygodnią nieprawdopodobną opowieść. I tu zaczęły się schody.
W wersji dramatycznej scenariusza Julia Roberts została wybrana do roli Vivian, bo Herzog widział ja w "Stalowych magnoliach", gdzie umiera na raka. Disney uznał jednak, że do komedii potrzebuje gwiazdy mającej na koncie hity tego gatunku i wybór padł na Meg Ryan. Ta jednak odmówiła roli prostytutki, podobnie jak Michelle Pfeiffer i Sandra Bullock. Zgodziła się Daryl Hannah i już miały rozpocząć się zdjęcia, gdy doszła do wniosku, że to film antyfeministyczny, uwłaczający kobietom. Twórcy wrócili więc do punktu wyjścia. Pat rozwiązała Sally Field, gdy zaprosiła Marshalla na spektakl, w którym grała Julia Roberts. Reżyser był oczarowany. Zaaranżowano spotkanie Julii z Gerem.
Marshall wspominał: "Zobaczyłem ich siedzących obok siebie w niesamowitym świetle - wyglądali wspaniałe, musieliśmy zdobyć Richarda do filmu. Powiedziałem Julii, że ma go przekonać do tego pomysłu". Tak narodziła się "Pretty Woman", choć sukces, jaki stał się jej udziałem, nikomu nie przemknął przez myśl. Po premierze film określano jako "niewiarygodną pościelówę". Najmocniej brzmiały zarzuty ze strony feministek: miał "zachęcać do prostytucji, degradować kobietę do roli obiektu męskich fantazji i promować materializm". Było jednak oczywiste, że narodziła się gwiazda, która w dodatku za rolę w komedii romantycznej dostała nominację do Oscara.
Osobnym fenomenem stała się napisana specjalnie do filmu piosenka Roya Orbisona, której słuchamy, gdy Julia przymierza stroje w ekskluzywnym sklepie. Scena w wannie pełnej piany, gdy zanurza się pod wodę, pokrzykując radośnie i śpiewając utwór Prince'a, uważana jest za jedną z pięciu najbardziej kultowych w historii kina.
Bajka za 18 mln dolarów, zarobiła prawie pół miliarda, a 22-letnia wtedy Julia została jedną z kilku osób na świecie, które są w stanie zapewnić gigantyczne zyski, samym pojawieniem się nazwiska na plakacie.
O miłości niespełnionej. "Co się wydarzyło w Madison County".
Najpierw była bestsellerowa powieść Roberta Jamesa Wallera, do której ekranizacji przymierzało się wielu reżyserów. Początkowo film miał kręcić Sydney Pollack. Potem pod uwagę był brany Bruce Beresford, ale chciał zbyt wielu zmian. Clint Eastwood przymierzał się do roli reportera, ale o reżyserowaniu filmu nie myślał. Gdy gruchnęła wiadomość, że szykuje się do podwójnej roli, stukano się w czoło. Obsypany Oscarami za brutalny western "Bez przebaczenia" Brudny Harry i miłosna opowieść?
Ale Eastwood mierzył siły na zamiary i od razu widział w wyobraźni swoją partnerkę. Nim to on stanął za kamerą, o rolę ubiegały się Susan Sarandon, Jessica Lange i Anjelica Huston. Wszystkie były brane pod uwagę przez Warner Bros. Kiedy wiadomość o objęciu sterów przez Eastwooda ogłoszono oficjalnie, do listy dołączyła pierwsza dama kina francuskiego Catherine Deneuve oraz Isabella Rossellini.
Niczego to nie zmieniło w reżyserskich planach Eastwooda. Oferta zagrania jego wielkiej miłości trafiła do młodszej od niego o 20 lat amerykańskiej aktorki numer jeden - Meryl Streep. Ta przyjęła ją natychmiast. To był fundament dla jednego z najwspanialszych melodramatów ostatnich dekad i dla oscarowej nominacji.
Eastwood nakręcił wierną ekranizację powieści, choć inaczej rozłożył akcenty. Grany przez niego reporter "National Geographic" spotyka dojrzałą kobietę, matkę i żonę i zakochuje się w niej z wzajemnością. Historia pięknego, choć krótkiego, trwającego zaledwie 4 dni romansu, który przewraca do góry nogami życie dwojga ludzi, okupiona jest cierpieniem. W wersji Eastwooda to opowieść o poświęceniu własnego szczęścia w imię poczucia odpowiedzialności, rodziny i przeszłości. Kiedy jego bohater mówi ukochanej: "Taką pewność ma się tylko raz w życiu", a ona wybiera trwanie przy mężu dla dobra rodziny, nikt nie ma wątpliwości, że mogła zagrać to tylko Meryl Streep.
Ponoć Catherine Deneuve poczuła się urażona brakiem reakcji na chęć partnerowania pierwszemu twardzielowi Ameryki. Nie dała się nawet zaprosić do canneńskiego jury, któremu przewodniczył.
Miłość i katastrofa. "Titanic"
Wpisanie losów fikcyjnych bohaterów w autentyczne, zwykle dramatyczne wydarzenia to częsty i mało skomplikowany schemat epickiego kina. Ale nie, gdy chodzi o dzieło Jamesa Camerona, którego akcja rozgrywa się na Titanicu, najbardziej luksusowym statku pasażerskim swoich czasów, który uległ morskiej katastrofie. W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku Titanic zderzył się z górą lodową i zatonął. Zginęło około dwóch tysięcy osób.
Historię opowiada się jednak poprzez losy pojedynczych ludzi, dlatego Cameron powołał do istnienia Rose z wyższych sfer i Jacka Dawsona - biednego obieżyświata. 17-letnia Rose płynie wraz z matką Ruth i narzeczonym, którego nie kocha. Gdy próbuje popełnić samobójstwo, skacząc do wody, na pokład wciąga ją chłopak z trzeciej klasy. Wkrótce Rose i Jack – utalentowany rysownik, zakochują się w sobie. Nim zdążą się sobą nacieszyć, Titanic uderzy w górę lodową. Już za burtą, znajdą fragment drzwi, dla Jacka jednak zabraknie miejsca i wkrótce umrze z wyziębienia. Rose zostaje wyłowiona przez nadpływający statek.
Pierwszy, roboczy tytuł filmu, to "Planeta lodu". Cameron sam kilkakrotnie opuścił się na dno Atlantyku do wraku Titanica i, jak stwierdził, było to "przytłaczające emocjonalnie uczucie". Badając pokład wraku, spędził w nim więcej czasu niż jego pasażerowie.
Studio 20th Century Fox chciało koniecznie, by Jacka Dawsona zagrał Matthew McConaughey i aktor podpisał już wstępną umowę. Cameron jednak nalegał na Leonardo DiCaprio i postawił na swoim. Do roli Rose była typowana Gwyneth Paltrow, pod uwagę brano też Nicole Kidman, Madonnę, Jodie Foster, Cameron Diaz i Sharon Stone. Reżyser uparł się przy Kate Winslet.
Gdy Kate Winslet dowiedziała się, że podczas jednej sceny musi leżeć naga przed DiCaprio, by "przełamać lody" pokazała mu piersi, gdy spotkali się po raz pierwszy. Dziś Kate uważa, że wypadła w filmie fatalnie i inaczej zagrałaby swoja rolę. Innego zdania byli Akademicy, którzy nominowali ją do Oscara. Rolę kapitana Smitha powierzono pierwotnie Robertowi De Niro, ten ze względu na chorobę morską musiał jednak odmówić.
Jedyną osobą pracującą przy powstaniu tej produkcji, żyjącą w 1912 roku, gdy Titanic wypłynął w rejs, była Gloria Stuart, która przyszła na świat w 1910 roku i przeżyła 100 lat. W wieku 87 lat została nominowana do Oscara i była najstarszą osobą w historii kina, którą to spotkało. Film otrzymał aż 11 Oscarów, w tym dla najlepszej produkcji.
Autorem wszystkich szkiców, które w filmie "grają" prace Jacka jest sam James Cameron - nawet ręka, która szkicuje nagą Rose, jest ręką reżysera, a nie DiCaprio.
Podczas ostatniej nocy na planie filmu ktoś dosypał fencyklidynę - psychodeliczną substancję do kremu z mięczaków, który jadła ekipa. Zachorowało 80 osób, a wiele z nich było hospitalizowanych z powodu halucynacji.
Reżyserowi mięczaki nie zaszkodziły.
Kiedy mężczyzna kocha mężczyznę. "Tajemnica Brokeback Mountain"
Gdyby Ang Lee nakręcił "Tajemnicę Brokeback Mountain" dzisiaj, bez trudu zdobyłby najważniejszego Oscara. Ale w 2005 r. Akademia wyraźnie nie była jeszcze gotowa na nagrodzenie statuetką opowieści o gejowskiej miłości. Wybuchł skandal, a werdykt do dziś uważany jest za najbardziej kompromitujący w historii Akademii. Zwłaszcza że wybitny obraz Lee tak naprawdę opowiada bardziej o uczuciu zakazanym, niż skupia na seksualnej klasyfikacji.
Przenosimy się więc w lata sześćdziesiąte. Na Zachodzie trwa rewolucja seksualna, wkrótce zaczynają się zamieszki z powodu dyskryminacji środowisk LGBT. Ale w Teksasie, niedaleko Wyoming, świat ani drgnie. Tam właśnie, podczas sezonowego wypasu owiec na zboczach góry Brokeback, rodzi się uczucie pomiędzy nieśmiałym Jackiem (Jake Gyllenhaal) i szorstkim, zamkniętym w sobie Ennisem (genialny Heath Ledger). Żaden z mężczyzn nie przyjmuje do wiadomości, że może kochać innego mężczyznę, że może być homoseksualistą. Obaj udają, że nic się nie stało, zakładają rodziny i i próbują żyć "normalnie". I są nieszczęśliwi, a wraz z nimi ich rodziny. Ponowne spotkanie upewnia ich w przekonaniu, że łączy ich głębokie uczucie. Wiedzą też, że w świecie, w jakim żyją, nie ma ono szans na spełnienie.
Znalezienie aktorów do obu ról było karkołomnym zadaniem. Pierwszym wyborem Lee był duet Mark Wahlberg i Joaquin Phoenix, którzy zrezygnowali ze względu na sceny "łóżkowe". Podobnie było z duetem Ben Affleck i Joseph Gordon-Levitt. Ostatecznie dobrze się stało, bo finalna obsada to strzał w dziesiątkę.
Gyllenhaal przyznał, że wraz z Ledgerem (aktor zmarł tragicznie rok po premierze filmu) grając, myśleli o tym, "że chodzi przede wszystkim o dwie dusze, które zakochały się w sobie", a cielesność stanowiła dopełnienie uczucia. Obaj obawiali się scen erotycznych i traktowali je jako aktorskie wyzwanie, "niezwykle technicznie". Jak bardzo "technicznie" najlepiej świadczy fakt, że Gyllenhaal podczas jednej z takich scen omal... nie złamał Ledgerowi nosa. Skończyło się na na kilkudniowym bólu.
Film nigdy nie był pokazany w ojczyźnie Anga Lee, w Chinach, gdzie jest zakazany. Gdy jednak odebrał za niego Oscara dla najlepszego reżysera - w ten sposób Akademia "odfajkowała" nagrodzenie "Tajemnicy Brokeback Mountain" - chińskie media pisały: "Lee jest dumą Chińczyków na całym świecie". Słowo "brokeback" weszło nawet do chińskiego słownika jako... slangowe określenie homoseksualności.
Pytany, jak podoba mu się określenie jego filmu mianem "gejowskiego westernu", Ang Lee odpowiedział: "Miłość między moimi bohaterami nie jest ani heteroseksualna, ani gejowska, nie jest też prosta, jest po prostu ludzka".
To właśnie romantyczna komedia. "To właśnie miłość"
W 2003 roku Richard Curtis zrealizował najczęściej oglądany dziś współczesny brytyjski film "To właśnie miłość". Curtis w 10 historiach pokazuje wszystkie odmiany miłości. Począwszy od opowieści humorystycznych (słynny wątek miłosnych perypetii premiera UK granego przez Hugh Granta), poprzez poważniejsze (co zrobić, gdy zakochasz się w żonie najlepszego przyjaciela), aż po tematy smutne (jak budowanie relacji z pasierbem po śmierci jego matki, czy wątek fascynacji inną kobietą niż żona oraz cena, jaką za nią się płaci).
Początkowo miały powstać dwa odrębne filmy. Pierwszy, opowiadający o skrywanym uczuciu premiera Wielkiej Brytanii do jego asystentki, drugi - o postaci niespełnionego, kochliwego pisarza (Colin Firth). Curtis podpisał dwie odrębne umowy z wytwórnią, a realizację produkcji rozłożył na dwa lata. Ale w połowie pracy nad pierwszym filmem (tym o premierze UK), doszedł do wniosku, że najskuteczniej ociepli tę postać, wprowadzając kolejne postacie nie radzących sobie z miłością rodaków.
Pomysł naszpikowanego gwiazdami filmu, z których każda ma własną, miłosną historię, zrobił też furorę w innych krajach. Taki film nakręcili w Bollywood Hindusi, a Polacy wykorzystali go w "Listach do M."
Reżyser Richard Curtis przyznał szczerze, że historie niektórych bohaterów są wzorowana na jego osobistych doświadczeniach. Zdradził, że już jako ośmiolatek przeżył pierwsze miłosne zauroczenie, tak jak w filmie mały Sam, który zakochuje się w amerykańskiej dziewczynie.
Także wątek Marka (Andrew Lincoln), który zakochuje się w żonie swojego przyjaciela Juliet (Keira Knightley), dotyczy przeżyć Curtisa. Reżyser nagrywał film ze ślubu kolegi i nagle odkrył, że w całości wypełniają go zbliżenia na pannę młodą…
Curtis przyznał też, że "czuł się zmuszony" do kręcenia kolejnych komedii romantycznych, odkąd serce złamała mu jego studentkaCarolyn Colquhoun. "W wyniku tego zdarzenia pisałem przez następne 10 lat wyłącznie scenariusze o innych złamanych sercach" - wyznał w wywiadzie. Panna Colquhoun studiowała w latach 70. XX wieku historię na Uniwersytecie Oksfordzkim, a reżyser uczył się na wydziale literatury. - Zawdzięczam jej karierę filmową - powiedział w BBC.
W brytyjskiej (tak, tak!) i amerykańskiej telewizji film wyświetlany jest w wersji o 20 procent krótszej. Najwięcej oporów budzą sceny…symulowanego seksu. Za minutowy udział w filmie Claudia Schiffer zgarnęła 200 tys. funtów!
Jak widać, wbrew powszechnemu twierdzeniu, że miłość jest jedyną rzeczą, której nie kupi się za pieniądze, można na niej nieźle zarobić. Najbardziej dochodowym filmem w historii kina - uwzględniając inflację - jest "Przeminęło z wiatrem", z którego przychód wyniósłby dzisiaj 1,5 miliarda dolarów.