Zarabia więcej niż mógł sobie wymarzyć. Wielcy walczą o kontrakty z nim, tłumy o jego autograf. Z piłką przebiegnie niemal tak szybko, jak Bolt po bieżni, a koledzy śmieją się, że ma w sobie ze 300 koni mechanicznych. Bo Kylian Mbappé, jeśli coś robi, to w szaleńczym tempie. Debiut w dorosłej piłce? 16 lat. Okładka "Time'a"? 19 lat. Za chwilę ma zdetronizować Messiego i Ronaldo. Chłopak z paryskich przedmieść nędzy ma wszystko, żeby zostać królem tego sportu.
Sobotnie popołudnie w Kazaniu. Początek hitu ostatniego mundialu, Francja grała z Argentyną. To był jego dzień. Bezczelny młokos przebiegł z piłką jakieś 60 metrów, z łatwością wyprzedzając czterech rywali. Żaden nie potrafił go dorwać. On tymczasem bawił się w najlepsze. Wszystko wyglądało komicznie. Jakby rozklekotany duży fiat próbował dopaść na autostradzie porsche czy ferrari. 19-latka w niebieskiej koszulce zatrzymał dopiero, ale faulem, kolejny z Argentyńczyków.
Później pewien urugwajski spec od fizyki obliczeniowej z uniwersytetu w Montevideo ustalił, że Mbappé pędził ze średnią prędkością 34,3 km/h. Dużo to czy mało? To był drugi najszybszy rajd piłkarza w historii. Gdy Usain Bolt gonił w sprincie po rekord świata na 100 metrów, licznik średniej prędkości najszybszego człowieka na ziemi wskazał 37,6 km/h.
Po faulu był karny i gol Antoine'a Griezmanna, a Mbappé z czasem dołożył dwa kolejne. Francja wygrała 4:3 i była w ćwierćfinale. Za chwilę migawka flesza uchwyci symboliczny obrazek: smutny Messi opuszcza boisko ze spuszczoną głową, a roześmiany Kylian go pociesza. Umarł król, niech żyje król! Za dwa tygodnie Francuz zostanie mistrzem świata.
- Jak się przed nim bronić? Trzeba patrzeć w niebo i prosić: Boże, pomóż! – żartował przed finałem z Chorwacją Rio Ferdinand, były wyśmienity angielski obrońca, a dziś wzięty komentator.
Modły Chorwatom nie pomogły. Francuzi ograli ich 4:2, a Mbappé strzelił jednego z goli. Został pierwszym od czasów Pelego nastolatkiem z bramką w finale mistrzostw świata. "Nasz ponaddźwiękowy napastnik" - przechwalał się w korespondencji z Moskwy dziennikarz "Le Parisien" Bertrand Metayer.
300 KM w jego ciele
W Paryżu, gdzie gra na co dzień, koledzy z drużyny także opowiadają legendy o jego ponadludzkiej mocy. - On ma ze 300 koni mechanicznych. Zostaw mu trochę miejsca, a go nie złapiesz – podsumował ostatnio młodego Francuza pomocnik Julian Draxler.
Bo nieprzeciętna szybkość to znak firmowy tego chłopaka z przedmieść Paryża. Piekielnie szybko biega, w mgnieniu oka drybluje i w ekspresowym tempie bije rekordy: najmłodszy debiutant w historii AS Monaco, gdzie podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt (16 lat, 347 dni), również najmłodszy strzelec w dziejach tego klubu (17 lat, 62 dni) i najmłodszy debiutant w historii swojej reprezentacji (18 lat, 95 dni). Nie było także od niego młodszego, który w Lidze Mistrzów uzbierał 10 goli (18 lat i 350 dni).
Krótko po tym, gdy w 13 minut zdobył cztery bramki dla swojego PSG (oczywiście nikt wcześniej w historii ligi francuskiej nie dokonał tego tak szybko), jego twarz ozdobiła okładkę "Time'a". "Przedstawiciel nowego pokolenia" – obwieścili w jednym z październikowych numerów Amerykanie.
"Podczas upalnych dni w Paryżu Kylian Mbappé siedzi gdzieś wysoko ponad stadionem, próbując znaleźć słowa, które mogłyby opisać, jak radykalny zwrot dokonał się w jego życiu w ubiegłym roku. W kilka miesięcy jego zapierające dech w piersiach umiejętności piłkarskie doprowadziły go do światowej sławy. Dziś zarabia więcej pieniędzy niż kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić. Firma Nike projektuje buty sygnowane jego imieniem, a LeBron James chce się z nim spotkać. Kiedy wychodzi na ulicę, ludzie błagają go o autografy. I jeszcze jeden fakt. On ma dopiero 19 lat, co sprawia, że to wszystko jest jeszcze bardziej skomplikowane" - podsumowano w opisie fenomenu Francuza.
Przed nim w 95-letniej historii pisma tego zaszczytu dostąpiło tylko trzech piłkarzy: Messi, Neymar i Balotelli. Żaden z nich przed dwudziestką.
Messiego i Ronaldo, dwóch futbolowych gigantów naszej ery, już przegonił. W swoim pierwszym pełnoletnim sezonie nastrzelał 26 goli. Argentyńczyk z Portugalczykiem takich liczb w tym wieku nie osiągnęli. Obydwaj za chwilę będą piłkarskimi emerytami. Messi ma 31 lat, Ronaldo dwa więcej, a Francuz wszystko, żeby ich zluzować.
Oddycha i śpi piłką
Mbappé piłkę zakodowaną ma w DNA. Kopał tata, później opiekun zespołów młodzieżowych i swego czasu pierwszy trener Kyliana, dziś jego główny doradca, tak naprawdę menedżer. Mama natomiast była piłkarką ręczną. Pan Wilfried pochodzi z Kamerunu, jego żona Fayza z Algierii. Wzięli ślub z praktycznego powodu. On potrzebował stałego pobytu, ona mogła mu pomóc, bo poza algierskim miała również francuskie obywatelstwo.
Dopiero później były miłość i dzieci. Urodził się Kylian, po siedmiu latach Ethan, a na świecie był już adoptowany Jires Kembo Ekoko. Zamieszkali w Bondy. To mała miejscowość pod Paryżem w biednym departamencie Sekwana-Saint-Denis z 15-proc. bezrobociem, wśród młodych dobijającym już do 30 procent. Bondy to ogromne skupisko imigrantów z Afryki takich jak oni. Wybrali to miejsce, bo jest blisko stolicy, ledwie kilkanaście kilometrów. No i z mieszkaniami na ich kieszeń.
Ojciec znalazł pracę w miejscowym klubie, matka zajęła się domem. Wilfried Mbappé trenował drużynę AS Bondy, a gdzieś między piłkami pałętał się dwuletni Kylian. – On tak naprawdę urodził się w naszym klubie. Był u nas od małego i słuchał o graniu – wspominał po latach prezydent klubu Atmane Airouche.
Chłopak był skazany na futbol. Gdy miał sześć lat, zaczął trenować w klubie ojca. Pan Wilfried pękał z dumy, bo dzieciak wyróżniał się na tle innych. Był szybszy i wiedział, jak czarować z piłką przy nodze. Rodzice i znajomi śmiali się, że młody oddycha i śpi piłką. Z ojcem przebywał na boisku, wracał do domu – też grał, ale już w pokoju gościnnym. Za bramkę robiła kanapa albo stół. Później oglądał mecz za meczem, a na koniec włączał konsolę i znów grał. Gdy szedł spać, to zerkał na Cristiano Ronaldo, bo każda ze ścian jego pokoju oblepiona była plakatami z Portugalczykiem.
Real przegoniony
W domu się nie przelewało, ale rodzice mieli głowę na karku. Po 12-letniego Kyliana, gdy piłkarsko już poważnie przerastał rówieśników, ustawiła się kolejka chętnych. Był Real, zgłosiła się Chelsea, na stole leżały również oferty z Manchesteru City, Liverpoolu i Bayernu, ale senior rodu zaoponował. - Za żadne pieniądze świata. On ma grać i się rozwijać – odprawiał z kwitkiem.
Uznał, że najlepszym rozwiązaniem dla młodego będzie pozostanie we Francji i słynące z pracy z młodzieżą AS Monaco. Mbappé junior miał 14 lat, gdy trafił do klubu z księstwa.
Wadim Wassiljew, wiceprezydent Monaco, tak wspominał pierwsze zetknięcie z Kylianem: - Moi znajomi nalegali, żebym rzucił okiem na pewnego utalentowanego chłopaka. Powtarzali, że musimy z nim podpisać kontrakt. Gdy zobaczyłem go na treningu, od razu wysłałem go na zajęcia z pierwszą drużyną, do trenera Leonardo Jardima. Wtedy ten powiedział: mamy takiego chłopaka w naszej akademii, a ja nic o tym nie wiem?
Mbappé rozwijał się, jak to on, ekspresowo. Po dwóch latach przyszedł debiut w dorosłej drużynie, później był pierwszy gol, w końcu podniósł pierwsze trofeum – został mistrzem Europy do lat 19, a on sam z pięcioma golami - wicekrólem strzelców turnieju. A przecież był jedynym niepełnoletnim zawodnikiem we francuskiej reprezentacji.
Już wtedy dał po sobie poznać, że rośnie piłkarz innego wymiaru, diametralnie różniący się od obrazu tego typowego, zmanierowanego i pławiącego się w luksusie. Kylian jako jedyny z mistrzowskiej drużyny młodzieżowców po meczu nie fetował, tylko grzecznie udał się do swojego pokoju.
I jeszcze jeden przykład. W 2017 roku piłkarze Monaco, z naszym Kamilem Glikiem w składzie, po 17 latach przerwy wygrali ligę. Przerwali hegemonię PSG, było co świętować. Mistrzowie cieszyli się jak dzieci, paradowali po boisku z telefonami i nagrywali historyczny moment. Tylko jeden piłkarz odpuścił i smartfona nie wyjął. Tylko jeden piłkarz nie poszedł później oblewać sukcesu. Tak, Kylian Mbappé.
W kolejnym sezonie był już w Paryżu. PSG odkupiło go za 180 milionów euro. Został drugim najdroższym piłkarzem w historii, na pewno najdroższym nastolatkiem. Od sumy mogło zakręcić się w głowie, ale on się nie zmienił, pamięta o korzeniach. Regularnie odwiedza Bondy, znajdzie czas dla wpatrzonych w niego chłopaków, przybije piątkę. Tak było w ostatnią środę. Zjawiły się tłumy.
Atmane Airouche, szef pierwszego klubu cudownego dziecka francuskiej piłki, niezmiennie widzi to tak: - Bo to młody człowiek o dojrzałości 40-latka. Taką ma osobowość. Zawsze życzliwy, pełen szacunku, a kiedy tylko do nas zagląda, jest zwykłym chłopcem z Bondy.
Mistrz świata działa również charytatywnie. W trakcie mundialu ogłosił, że wszystkie premie zarobione na rosyjskim turnieju przeznaczy na szczytny cel, dla potrzebujących dzieci. Uzbierało się tego 140 tysięcy euro.
Skąd to u niego? Może to zagrywka pod publiczkę. Może, ale wcale tak być nie musi.
- Mama zawsze mi powtarzała, że aby być wielkim piłkarzem, muszę być wielkim człowiekiem – tłumaczył Kylian.
Jakaś słabość? Odpowiada bez namysłu: potrafi oglądać cztery, a nawet pięć meczów z rzędu.
A jakaś rysa na nieskazitelnym wizerunku? Owszem, również jest. Mbappé na mundialu popisywał się nie tylko efektownymi akcjami. Zdarzało się, że Francuz padał na boisko, jak po ciosie boksera wagi ciężkiej. Sęk w tym, że najczęściej nikt go nie faulował, w najgorszym wypadku może delikatnie trącił. Złośliwi szybko pojęli, skąd te piruety - za często na treningach w klubie obserwuje Neymara, mistrza udawania.
Kylian szybko się zreflektował. - Jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam - ogłosił publicznie. Można mu wybaczyć. Kto jak kto, ale on akurat wyrośnie z tego. Szybko wyrośnie.