Cerkiew prawosławna na Ukrainie jest podzielona na dwa rywalizujące ze sobą odłamy. Walka toczy się i o dusze wiernych, i o mienie kościelne pozostałe po rozpadzie Związku Radzieckiego. Minęło od niego ćwierć wieku, a kwestie te nadal nie są uregulowane. W wioskach na zachodniej Ukrainie dochodzi do dantejskich scen: prawosławni, zamiast przekazywać sobie znak pokoju, ruszają z pałkami do boju, próbując przejąć cerkwie.
Wioska Ptycza w obwodzie rówieńskim na zachodzie Ukrainy. Spór o jedyną świątynię w tym miejscu trwa od listopada 2014 r. Walczą o nią prawosławni patriarchatu podległego Moskwie i antyrosyjskiego patriarchatu kijowskiego. Wspólnota religijna podzieliła się na dwa wrogie obozy.
Pod koniec grudnia zeszłego roku w cerkwi zabarykadowało się kilkunastu wiernych patriarchatu moskiewskiego. Spędzili tam kilka dni bez wody, jedzenia i ogrzewania. Do środka próbowała przedostać się grupa parafian podległych Kijowowi. Na miejsce przyjechało 150 policjantów. Ściągnęli także nacjonaliści z radykalnej organizacji Prawy Sektor, którzy przyszli w sukurs wiernym sprzeciwiającym się wpływom Moskwy.
Świątynia w Ptyczy należy do cerkwi podległej Moskwie. Tak zdecydowały sądy kilku instancji. Prawosławni proukraińscy są temu przeciwni. Twierdzą, że większość mieszkańców wsi opowiedziała się za tym, by cerkiew przeszła w ręce ich wspólnoty. Władze obwodu rówieńskiego stanęły po stronie większości i zaskarżyły wyroki sądowe w sprawie przekazania świątyni. Zanim podjęły tę decyzję, mieszkańcy wsi organizowali pikiety przed ich siedzibą.
Po grudniowym konflikcie wspólnota podległa Kijowowi siłą przejęła cerkiew. Wyznawcy patriarchatu moskiewskiego modlą się w garażu w pobliżu świątyni. Wieś oczekuje na nowe wyroki sądowe w sprawie przynależności kościoła.
Dziewięć godzin bitwy
Wioska Kateryniwka w obwodzie tarnopolskim na zachodzie Ukrainy. Parafianie obydwu wspólnot powinni modlić się w tutejszej cerkwi na zmianę – tak zdecydowała administracja obwodowa, ponieważ drugiej świątyni we wsi nie ma. Prawosławni prorosyjscy nie chcieli jednak udostępnić klucza. 21 września zeszłego roku w wiosce doszło do konfliktu. Grupa parafian wiernych Kijowowi wkroczyła do świątyni. Otoczyli ich wierni patriarchatu moskiewskiego. We wsi pojawiło się ok. 200 młodych mężczyzn, którzy przyszli w sukurs prorosyjskim parafianom. Na miejsce przybyła policja i ochotnicy z ukraińskiego ochotniczego batalionu Tarnopol. Bójka o cerkiew trwała dziewięć godzin. Rannych zostało kilku funkcjonariuszy.
Wieś Kołodzianka w obwodzie żytomierskim. Pod koniec grudnia proukraińscy prawosławni przejęli tutejszą cerkiew i zmienili w niej zamki. Kłódki pojawiły się także na bramie. Wyznawcy patriarchatu moskiewskiego twierdzą, że świątynia należy do nich, że budowali ją od ponad 20 lat.
В #Колоденка на Житомирщині «Правий Сектор» та «УПЦ КП» захопили храм, побудуваний #УПЦhttps://t.co/MORY7boXWlpic.twitter.com/fVTg9cRJvA
— УПЦ (@PresschurchUA) grudzień 28, 2015
"Wrogie przejęcia"
Przypadki bójek o jedyną we wsi cerkiew, którą nie mogą się podzielić prawosławni dwóch odłamów, można mnożyć.
W zeszłym roku na Ukrainie, głównie w zachodniej części kraju, doszło do ponad 70 konfliktów o świątynie prawosławne. Bili się najczęściej wierni w obwodach wołyńskim, rówieńskim, lwowskim, tarnopolskim i czerniowieckim. Duchowni patriarchatu moskiewskiego informowali o "wrogich przejęciach" ok. 30 swoich cerkwi, wspieranych przez posłów parlamentu ukraińskiego, a także nacjonalistów z radykalnej organizacji Prawy Sektor i partii Swoboda.
Ludzie nie chcą pozostawać w kościele patriarchatu moskiewskiego, ponieważ rosyjska Cerkiew nie potępiła agresji Rosji przeciwko Ukrainie
Ołeksandr Sagan
W sporach o świątynie decyzje sądów niewiele dają. Skłóceni parafianie zazwyczaj nie akceptują wyroków, a duchowni próbują szukać pomocy u najwyższych władz. Po bójce w Kateryniwce metropolita Onufry (zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego) napisał list do prezydenta Petra Poroszenki. – Rozwiązywanie konfliktów religijnych z użyciem przemocy, z udziałem sił radykalnych jest niedopuszczalne – stwierdził.
"Odszczepieńcy"
Historia powstania Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego, sprzeciwiającej się wpływom Moskwy, sięga lat 90. zeszłego wieku. W 1990 r. decyzją Synodu Biskupów Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego ukraińskie diecezje utworzyły niezależny administracyjnie, lecz nadal podległy Moskwie Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego.
Rok później, po ogłoszeniu niepodległości Ukrainy, na Soborze UKP PM podjęto decyzję o ostatecznym odłączeniu od Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Cerkiew rosyjska nie uznała tego odłączenia i zdjęła metropolitę Filareta za stanowiska. Ten z kolei zbuntował się przeciwko tej decyzji i wraz z parafiami, które pozostały mu wierne, połączył się z działającym na emigracji Ukraińskim Autokefalicznym Kościołem Prawosławnym, tworząc Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego.
Budynków cerkwi jednak od tego nie przybyło, a ludzie są nadal podzieleni. Spory pogłębiły się po aneksji Krymu przez Rosję, a także rosyjskiej agresji w Donbasie.
Kazania o jednym narodzie i świętej Rusi
– Dlaczego dochodzi do konfrontacji między wierzącymi? Większość mieszkańców wsi Ptycza nie chciała więcej słuchać kazań o jednym narodzie (Rosjan i Ukraińców – red.) i świętej Rusi. W głosowaniu zdecydowali, że w cerkwi zbudowanej przez ich przodków będzie brzmieć język ukraiński – mówił Radiu Swoboda mieszkaniec wioski Jurij Poliszczuk.
Kijowski teolog Ołeksandr Sagan zwraca uwagę, że w sporze chodzi nie tylko o przejmowanie świątyń. Mieszkańcy wiosek chcą zmienić jurysdykcję kościoła.
– Mówimy o ich woli. Do statusu wspólnot został nielegalnie wprowadzony zapis, który stwierdza, że przejście z jednej jurysdykcji do drugiej odbywa się z błogosławieństwem metropolity lub biskupa. Jest to rażące naruszenie prawa i faktycznie uniemożliwia podjęcie decyzji: żaden biskup na to się nie zgodzi. Po antyrządowych protestach na Majdanie i wojnie na wschodzie Ukrainy liczba chcących zmienić Cerkiew rośnie. Ludzie nie chcą pozostawać w kościele patriarchatu moskiewskiego, ponieważ rosyjska Cerkiew nie potępiła agresji Rosji przeciwko Ukrainie – mówił Ołeksandr Sagan.
Niezadowolenie wierzących wywoływało zachowanie kapłanów, którzy odmawiali pochówku żołnierzy poległych w walkach z prorosyjskimi rebeliantami w Donbasie. W wiosce Chodosi w obwodzie rówieńskim część ludności opuściła parafię patriarchatu moskiewskiego na znak protestu wobec duchownego, który gościł w tych stronach i w kościele modlił się za Władimira Putina i żołnierzy rosyjskich. Wierni przeszli do parafii podległej Kijowowi. Nie powstrzymało ich zapewnienie miejscowego proboszcza, który oświadczył, że nigdy za Putina się nie modlił.
Apele o większą troskę o wiernych
W 2014 r. w obwodzie tarnopolskim kościół patriarchatu moskiewskiego opuściło sześć parafii. Podległa Moskwie cerkiew traci wiernych także w innych regionach.
Aktywiści Prawego Sektora zapewniają bezpieczeństwo wiernym w trudnych sytuacjach
Jewstratij Zoria
– W zeszłym roku opuściło ją ok. 50 parafii. Znam wielu wiernych, którzy przestali uczęszczać do Ławry Peczerskiej w Kijowie (prawosławny klasztor, siedziba zwierzchnika cerkwi patriarchatu moskiewskiego na Ukrainie) w proteście przeciwko polityce prowadzonej przez ten kościół – mówił rzecznik kijowskiego prawosławia, biskup Jewstratij Zoria.
W sprawie zarzutów dotyczących obecności nacjonalistów w czasie konfliktów religijnych odpowiedział: – Aktywiści Prawego Sektora zapewniają bezpieczeństwo wiernym w trudnych sytuacjach. Jesteśmy kategorycznie przeciwko przemocy. Gdybyśmy faktycznie mieli zamiar dokonywać wrogich przejęć, nie bronilibyśmy Ławry Peczerskiej przed protestującymi na Majdanie, którzy chcieli zmienić tam gospodarza.
Odejście parafian z patriarchatu moskiewskiego wzbudza zaniepokojenie niektórych księży tej wspólnoty. Jeden z nich, z parafii w Szumsku w obwodzie tarnopolskim, w liście do metropolity Onufrego napisał: "Z żalem i obawami obserwujemy to, co się dzieje". Zaapelował o "większą troskę o wiernych na Ukrainie, ziemi, o której Bóg zdecydował, że będzie ukraińską".
"Nie ma innej drogi"
Podziały wśród prawosławnych pogłębiła śmierć w lecie zeszłego roku metropolity Włodzimierza. Zwierzchnik cerkwi patriarchatu moskiewskiego na Ukrainie był zwolennikiem porozumienia. Podkreślał, że "nie ma innej drogi do przezwyciężenia podziałów kościelnych niż otwarty i odpowiedzialny dialog". Tymczasem następca Włodzimierza, metropolita Onufry został uznany przez ukraińskich publicystów za "przewodnika moskiewskiej polityki na Ukrainie, który dialog odrzuca". Ich zdaniem jednym z przykładów, które o tym świadczą, było posiedzenie parlamentu ukraińskiego poświęcone 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. "Metropolita i jego otoczenie byli jedynymi wśród zaproszonych gości, którzy nie chcieli wstać, kiedy prezydent Poroszenko odczytywał listę żołnierzy walczących z rebeliantami w Donbasie, uhonorowanych tytułem Bohatera Ukrainy" – informowało Radio Swoboda.
– Był to wyraźny dowód stanowiska politycznego cerkwi rosyjskiej, przekonanej, że to, co dzieje się w Donbasie, to nie jest wojna Ukrainy z Rosją, ale konflikt wewnętrzny – mówił rozgłośni Taras Antoszewski, szef portalu Służba Religijno-Informacyjna Ukrainy.
Co metropolita Onufry sądzi o konflikcie w Donbasie? W rozmowie z żytomierską telewizją powiedział, że "Ukraińcy, ze swoimi zachodnimi wartościami, zaczęli ingerować na wschodzie kraju, narzucać tam własny sposób myślenia". – Tymczasem ludzie na wschodzie Ukrainy mają własnych bohaterów i własne wartości – mówił Onufry. Zapewnił, że jego wspólnota nadal utrzymuje władzę na Krymie i w Donbasie, że terytoria te podlegają kościołowi, którego jest zwierzchnikiem.
Konfrontacja we wsi Ptycza była wynikiem systematycznego przemilczania problemów związanych z ograniczaniem swobód religijnych
MSZ Rosji
"Powaga sytuacji"
Prawosławni na Ukrainie stanowią większość społeczeństwa (ponad 70 proc.). Patriarchat moskiewski liczy ok. 9 tys. księży i 12 tys. parafii, kijowski – ponad 2,6 tys. księży i ok. 4 tys. parafii. W kwestii liczby wiernych brakuje wiarygodnych danych spisowych, jednakże dane sondażowe wskazują, że na Ukrainie zachodniej i centralnej większość prawosławnych jest zwolennikami patriarchatu kijowskiego. Cerkiew Filareta nie jest jednak uznawana przez inne kościoły prawosławne za kanoniczną. Próby zjednoczenia wspólnoty religijnej, podejmowane m.in. za prezydentury prozachodniego Wiktora Juszczenki, kończyły się fiaskiem. Prawosławni publicyści podkreślają, że brak dialogu między duchownymi powoduje podziały także wśród wiernych.
Po konflikcie w wiosce Ptycza w obwodzie rówieńskim głos w sprawie zabrało rosyjskie MSZ. "Konfrontacja była wynikiem systematycznego przemilczania problemów związanych z ograniczaniem swobód religijnych i łamaniem praw wierzących przez władze Ukrainy. Mimo powagi sytuacji dotąd nie było oficjalnej reakcji ze strony OBWE i jej misji monitorującej na wschodzie Ukrainy" – napisano w komunikacie rosyjskiego resortu.
Co ma wspólnego misja OBWE w Donbasie z przejęciem cerkwi? Rosyjskie MSZ uznało, że "OBWE powinna jednoznacznie zakwalifikować stanowisko władz w Kijowie jako naruszenie zobowiązań międzynarodowych Ukrainy w dziedzinie praw człowieka".
Tymczasem w Ptyczy wierni patriarchatu kijowskiego oświadczyli, że zbudują swoją własną cerkiew. Parafianie podlegli Moskwie zadeklarowali, że im w tym pomogą. Być może takie podejście byłoby najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji.