Mocny sygnał polityczny, rozszerzenie wspólnego rynku, poprawa regionalnego bezpieczeństwa – cele stawiane przed promowaną przez prezydenta Andrzeja Dudę inicjatywą Trójmorza są olbrzymie. Podobnie jednak jak obawy dotyczące tego, na ile jest ona realna, a na ile stanowi jedynie wyraz niespełnionych regionalnych ambicji jej inicjatorów. Pierwsze odpowiedzi może przynieść lipcowy szczyt, na który przybędzie także prezydent USA.
Mocny sygnał polityczny, rozszerzenie wspólnego rynku, poprawa regionalnego bezpieczeństwa – cele stawiane przed promowaną przez prezydenta Andrzeja Dudę inicjatywą Trójmorza są olbrzymie. Podobnie jednak jak obawy dotyczące tego, na ile jest ona realna, a na ile stanowi jedynie wyraz niespełnionych regionalnych ambicji jej inicjatorów. Pierwsze odpowiedzi może przynieść lipcowy szczyt, na który przybędzie także prezydent USA.
Marzenie o integracji pod swoim polskim przywództwem Europy Środkowo-Wschodniej jest obecne nad Wisłą niemal od zawsze. U progu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku Józef Piłsudski przekuł je w koncepcję Międzymorza, wyróżniającą obszar współpracy zamknięty trzema morzami – Adriatyckim, Bałtyckim i Czarnym (ABC). W jego założeniu federalizacja państw leżących na tym terytorium miała pozwolić im stworzyć nowy biegun europejskiej polityki i uniknąć dominacji potężnych sąsiadów – Niemiec oraz Rosji.
Wizja Piłsudskiego nie doczekała się nigdy realizacji. Uniemożliwiły to zarówno napięte stosunki Polski z częścią państw regionu – choćby Litwą i Czechosłowacją, jak też ówczesna rzeczywistość międzynarodowa, w której narody Europy Środkowo-Wschodniej dążyły raczej do uzyskania swojej samodzielności, a nie do integracji i godzenia się na kompromisy.
Stara nowa inicjatywa
Choć idea od tamtej pory stale obecna była wśród niektórych polskich środowisk politycznych, nową odsłonę – tym razem pod nazwą Trójmorza - zyskała dopiero w 2015 roku za sprawą nowych prezydentów Polski i Chorwacji, Andrzeja Dudy i Kolindy Grabar-Kitarović. Polskie władze argumentują jednak, że Trójmorza nie należy łączyć z historycznymi koncepcjami, ponieważ w przeciwieństwie do choćby Międzymorza nie ma ona charakteru geopolitycznego, a jej cele są czysto pragmatyczne.
Podstawę zrozumienia, czym nowa koncepcja ma być, stanowi bez wątpienia wspólna inicjatywa, którą podpisano na forum państw Trójmorza w sierpniu 2016 roku w chorwackim Dubrowniku. Jest ona o tyle kluczowa, że podpisana przez wszystkie 12 państw, które mają tworzyć nowy projekt. Inicjatywę Trójmorza określono wówczas jako "nieformalną platformę służącą do pozyskiwania politycznego poparcia oraz organizowania zdecydowanych działań dotyczących określonych transgranicznych i makroregionalnych projektów, o strategicznym znaczeniu dla Państw zaangażowanych w sektory energii, transportu, komunikacji cyfrowej i gospodarki w Europie Środkowej i Wschodniej".
Mówiąc prościej, państwa wspólnie wyraziły wolę zacieśnienia połączeń infrastrukturalnych i gospodarczych biegnących z północy na południe naszego regionu. Ma to stanowić dopełnienie budowy wspólnego europejskiego rynku, który dotychczas tworzony był głównie na kierunku wschód-zachód. Kluczowe znaczenie mają mieć energetyka, transport, cyfryzacja i wymiana handlowa, a poprzez inicjatywę państwa chcą ożywić regionalną wspólnotę i zwiększyć konkurencyjność regionu. Podkreślono przy tym, że Trójmorze nie ma tworzyć struktur alternatywnych wobec już istniejących w Europie, ale wzmacniać Unię Europejską jako całość.
Gospodarka czy polityka?
Wiadomo jednak, że każde z podpisanych pod deklaracją państw ma własne interesy, którymi będzie się kierowało. Prezydent RP Andrzej Duda w maju zadeklarował, że chce uczynić Trójmorze jednym z priorytetów swojej prezydentury, podkreślając zarazem, że jest to projekt przede wszystkim infrastrukturalno-gospodarczy, a nie polityczny.
Jednocześnie szef gabinetu politycznego prezydenta Krzysztof Szczerski sugerował w połowie czerwca, zdawałoby się, coś odwrotnego. - Najważniejsze jest przesłanie polityczne, Środkowa Europa powinna być jeszcze bardziej zintegrowaną częścią zjednoczonej Europy – mówił, dodając, że jego zdaniem inicjatywa Trójmorza ma być "politycznym parasolem ze strony prezydentów, zachętą wobec rządów, biznesu, do tego, żeby postrzegali siebie nawzajem, jako potencjalnych partnerów".
Kierownik Biura Badań i Analiz Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Bartosz Wiśniewski zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt przyszłotygodniowego spotkania w Warszawie.
Funkcją szczytu Trójmorza jest wysłanie mocnego sygnału politycznego, impulsu poparcia dla sektorowej współpracy, której ostatecznym celem jest wzmocnienie jednolitego rynku Unii Europejskiej
Bartosz Wiśniewski
- Funkcją szczytu Trójmorza jest wysłanie mocnego sygnału politycznego, impulsu poparcia dla sektorowej współpracy, której ostatecznym celem jest wzmocnienie jednolitego rynku Unii Europejskiej - wyjaśnia. - Czy jest do tego potrzebna "jedność polityczna regionu"? Być może, ale w Trójmorzu chodzi o wspólny mianownik w bardzo praktycznych sprawach - zaznacza.
Nieco innego zdania jest natomiast wicedyrektor Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego, dr Kamil Zajączkowski. - Obecny rząd koncentruje się, by pokazać, że to jest sukces polityczny. Chce tworzyć wrażenie, że tworzymy koalicję na kontrze do tego, co rząd określa europejskim mainstreamem. To nie jest potrzebne nikomu – ocenia.
Jak zyskać na Trójmorzu?
Eksperci zgadzają się jednak, że potencjału całego projektu należy dopatrywać się przede wszystkim na polu gospodarczym. Ze strony polskiego rządu, jak dotąd, słychać było jednak niewiele poza projektem stworzenia korytarza energetycznego Północ-Południe, łączącego gazoport w Świnoujściu z chorwackim wybrzeżem, na którym miałby powstać drugi gazoport. Inicjatywa ta miałaby poprawić konkurencyjność rynku gazu w regionie oraz bezpieczeństwo ich dostaw.
Jak twierdzi Mateusz Gniazdowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich, na Polsce ciąży odpowiedzialność za wzmacnianie spójności UE, gdyż to przez nią przebiegają główne trasy łączące państwa bałtyckie z resztą Wspólnoty.
- A więc w realizację celów inicjatywy wpisuje się rozwój korytarzy do polskich portów, trasa Via Baltica, a także Via Carpatia, łącząca Bałtyk z Bałkanami. Wyzwaniem będzie też wzmocnienie infrastruktury cyfrowej w regionie, rozwój nowoczesnego przemysłu będzie wymagał nowych połączeń - wskazuje. Jak podkreśla, "to wszystko leży także w interesie zachodnioeuropejskiego biznesu, będzie służyć wzrostowi konkurencyjności naszego obszaru i jego atrakcyjności dla poważnych inwestorów".
Jednocześnie polskie władze zwracają uwagę na proeksportowy charakter gospodarek wielu państw regionu, a co za tym idzie - korzyści handlowe z rozwijania łączącej je infrastruktury.
Ta inicjatywa może być doskonałą okazją, by zahamowanie napływu pieniędzy z Unii Europejskiej nie było gwałtowne.
Kamil Zajączkowski
- Choć największym partnerem gospodarczym większości państw Trójmorza są Niemcy i nic nie stoi na przeszkodzie, aby ta sytuacja się utrzymała, jest to wszak największa gospodarka unijna, to wymiana handlowa z innymi państwami Trójmorza odgrywa bardzo istotną rolę – zgadza się Bartosz Wiśniewski. - W przypadku Polski chodzi o 20 procent całego eksportu, dla Łotwy jest to nawet 40 procent, dla Chorwacji niemal 30 procent. To zaś oznacza, że zagęszczenie połączeń infrastrukturalnych pozwoli na bardziej efektywną, czyli tańszą wymianę – dodaje.
Dr Kamil Zajączkowski zwraca także uwagę, że inicjatywa Trójmorza może mieć dla Polski szczególne znaczenie z powodu mniejszej ilości pieniędzy, jaką otrzyma ona z nowego unijnego budżetu. - Ta inicjatywa może być doskonałą okazją, by zahamowanie napływu pieniędzy z Unii Europejskiej nie było gwałtowne – twierdzi. - Spodziewa się, że na nowym unijnym budżecie najprawdopodobniej skorzystają zwłaszcza Bałkany Zachodnie. I to będzie można wykorzystać za pomocą inicjatywy Trójmorza – ocenia.
Między Niemcami a Rosją
Zamysł integrowania państw Europy Środkowo-Wschodniej nieodłącznie nasuwać musi jednak pytania o to, jak odnosić się ona będzie do dwóch potężnych sąsiadów tego regionu – Niemiec i Rosji. Zaniepokojenie nią można było dostrzec już z resztą w niemieckiej prasie. "Międzymorze jest symbolem dawnego geopolitycznego marzenia wielu Polaków - związku państw, który łączy geograficznie Morze Czarne z Bałtykiem" - stwierdził szef działu zagranicznego niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung" Stefan Kornelius w opublikowanym niedawno komentarzu. Według autora "państwa Międzymorza, (...) łączy autorytarny styl rządzenia, nacjonalizm i izolacjonizm".
Dr Kamil Zajączkowski zaznacza, że w przeciwieństwie do dawnej idei Międzymorza Trójmorze nie może mieć charakteru antyniemieckiego. - Jeżeli takie byłoby założenie, że to ma osłabiać znaczenie współpracy polsko-niemieckiej, to byłby błąd u samego powstawania tej koncepcji – podkreśla, dodając, że Trójmorze powinno stanowić uzupełnienie, a nie alternatywę dla tej współpracy.
Według wicedyrektora OSW dr. Mateusza Gniazdowskiego obawy dotyczące antyniemieckości inicjatywy wynikają jednak z szerszego kontekstu, a przede wszystkim z "narastającej w ostatnich tygodniach temperatury dyskusji o Nord Stream 2". Chodzi o rozbudowę gazociągu z Rosji do Niemiec, który ominąłby państwa Europy Wschodniej.
- Nie bez powodu więc niektórzy w Niemczech obawiają się, że wizyta prezydenta USA w Warszawie wpisze się politycznie w ten rozdźwięk, dodatkowo pogłębiając podziały w Unii Europejskiej - ocenia. - Pamiętajmy jednak, że to nie prezydent Trump, ale projekt Nord Stream 2 podzielił Unię - dodaje dr Gniazdowski.
O ile więc proponowanemu w obecnym kształcie Trójmorzu rzeczywiście ciężko zarzucać antyniemieckość, o tyle trudniej nie dostrzec, że powodzenie inicjatywy będzie nie na rękę władzom rosyjskim. Moskwa korzysta obecnie na braku współpracy i infrastruktury pomiędzy państwami naszego regionu. Przykładem tego były m.in. kryzysy gazowe w ostatnich latach, gdy Rosjanie zakręcali kurek z dostawami surowca do wybranych partnerów w Europie.
Bartosz Wiśniewski podkreśla jednak, że Trójmorze nie jest wymierzone w Rosję, a wzmacnianie odporności na kryzysy gazowe mocno wspiera już cała Unia Europejska. - Rosja nie ma na to wpływu. Jej pozycja jako dominującego dostawcy ulega erozji - podkreśla.
Względem Trójmorza pojawia się wreszcie jeszcze jedna obawa: czy nowa inicjatywa, ograniczona do przede wszystkim nowych państw członkowskich UE, nie będzie grozić pogłębieniem rozdźwięku pomiędzy tak zwaną starą Unią i jej nowymi członkami. Łatwo sobie wyobrazić, jak solidarność Europy Środkowo-Wschodniej w trudnych kwestiach przyspieszy powstawanie Unii Europejskiej wielu prędkości, której elementy już dziś są obecne choćby poprzez nieprzyjmowanie wspólnej waluty przez część nowych członków czy fundamentalne różnice zdań pomiędzy wschodem i zachodem Wspólnoty w kwestii radzenia sobie z kryzysem migracyjnym.
Ekspert PISM przypomina, że zgodnie z założeniami Trójmorze ma jednak przynieść dokładnie odwrotne rezultaty. - Jeżeli stoi ono w sprzeczności z czymkolwiek, to są to pomysły tworzenia Europy wielu prędkości – podkreśla Bartosz Wiśniewski. - Bo Trójmorze stawia sobie za cel osiągnięcie takiego samego poziomu wzajemnych powiązań między państwami naszego regionu, który już dziś istnieje w zachodniej części Europy – mówi. Tu zaznacza: "proszę porównać czas przejazdu takiego samego dystansu w rejonie Trójmorza i na przykład między Holandią a Włochami". - Trójmorze jest projektem modernizacyjnym, który zarazem sprzyja jednolitemu rynkowi Unii Europejskiej – podsumowuje analityk PISM.
Z taką oceną zgadza się dr Mateusz Gniazdowski, który podkreśla, że Europa różnych prędkości obecnie jest faktem. - Wzmocnienie spójności regionu i wspólnego rynku na tym obszarze Unii Europejskiej oraz pościg za zachodnim poziomem rozwoju nie buduje więc nowych linii podziału, ale wręcz przeciwnie: ma służyć ich niwelowaniu - podkreśla.
Łączenie trzech mórz czy wody z ogniem?
Wątpliwości co do realności realizacji całej inicjatywy mimo wszystko istnieją. Pewnego sceptycyzmu nie ukrywa dr Zajączkowski, który zwraca uwagę na różnorodność państw zaangażowanych w projekt Trójmorza. - Poszczególne państwa regionu mają różne interesy. Jak dojdzie do decydowania nad ważnymi europejskimi projektami, to przypuszczam, że część z tych państw nie pójdzie za Polską, ale za silnymi państwami zachodniej Europy – zauważa.
Poszczególne państwa regionu mają różne interesy. Jak dojdzie do decydowania nad ważnymi europejskimi projektami, to przypuszczam, że część z tych państw nie pójdzie za Polską, ale za silnymi państwami zachodniej Europy
Kamil Zajączkowski
W jego ocenie już na obecnym etapie można dostrzec pewien rozdźwięk pomiędzy inicjatorami przedsięwzięcia. - Już pojawiły się różne głosy na temat tego, kto zapraszał (na szczyt Trójmorza w Warszawie - red.) prezydenta Donalda Trumpa: prezydent Polski czy Chorwacji. A więc widać, jak każdy chce wykorzystać inicjatywę do własnych celów - podkreśla Zajączkowski . Jego zdaniem ważne w tym kontekście byłyby działania polskiego rządu na rzecz wzmocnienia wspólnej tożsamości zaangażowanych państw, na przykład poprzez uruchomienie regionalnego programu wymian studentów i badaczy.
Czy Polska i Chorwacja dadzą radę?
Tymczasem prezydent Chorwacji nie ukrywała, że w jej zamyśle Trójmorze ma służyć nie tylko realizacji wspólnych inicjatyw infrastrukturalnych czy gospodarczych. W jej wizji Trójmorze może odegrać większą rolę: ma doprowadzić do uczynienia Europy Środkowo-Wschodniej wspólnotą interesów, która zdolna będzie do zadbania o swoje bezpieczeństwo i interesy polityczne, energetyczne i gospodarcze.
Najtrudniejsze będzie więc znalezienie wspólnego gruntu dla wszystkich 12 państw Trójmorza i ograniczanie zapędów poszczególnych polityków do skupiania się na egoistycznym wykorzystywaniu całej inicjatywy. W przeszłości zbyt dużą rolę odgrywały inspiracje historyczne oraz niemające pokrycia w posiadanym potencjale ambicje polityczne pomysłodawców, które nie przechodziły brutalnej konfrontacji z rzeczywistością podzielonej Europy Środkowo-Wschodniej.
Jak przyznaje wicedyrektor OSW, zainteresowanie poszczególnych państw regionu Trójmorzem jest obecnie zróżnicowane. Prezentowane są postawy "od entuzjazmu po wyczekiwanie". - Pewne wątpliwości dotyczą tego, czy powinny te kwestie sektorowe być obecnie priorytetem, a także możliwości wdrażania działań podejmowanych przez prezydentów w obszarach, w których kompetencje należą do rządów - zaznacza dr Gniazdowski.
Wielką niewiadomą jest też kwestia, czy Polska i Chorwacja, jako współinicjatorzy całego przedsięwzięcia, mają zdolność, by przekonać do niego i zintegrować resztę regionu. Szczególnie biorąc pod uwagę problematyczne relacje obu państw z niektórymi swoimi sąsiadami.
Podczas gdy w przypadku Polski od lat za chłodne można uznać relacje z Litwą, tak w przypadku Chorwacji chodzi o relacje z państwami dawnej Jugosławii. Zagrzeb m.in. utrudnia działania UE na rzecz demokratycznej transformacji Serbii oraz Bośni i Hercegowiny, chcąc wymusić na tych państwach szereg ustępstw w ich drodze do ewentualnego członkostwa w Unii. Nie trzeba być specjalnie zorientowanym w politycznych niuansach, by domyślać się, że problemy Polski i Chorwacji z najbliższymi sąsiadami nie wzmacniają ich pozycji jako wiarygodnych inicjatorów integracji w regionie.
Szczególne znaczenie dla całego projektu może mieć nadchodzący szczyt państw Trójmorza w Warszawie. Gościem honorowym spotkania będzie prezydent Donald Trump, który w dniach 5-6 lipca odwiedzi Polskę. A to dla państw Trójmorza szansa nie tylko na światową promocję swojej inicjatywy.