We Włoszech byli potężni. Tu, w Polsce, zwykli, jacyś nawet swojscy. U siebie handlowali narkotykami, przelewali krew na ulicach. U nas kręcili pizzę, sprzedawali kosmetyki, pędzili wino na własne potrzeby, jeździli na wczasy. Mafiozi z camorry uciekli sprzed włoskich sądów. Wpadli w Nowym Targu, Głogowie Małopolskim, Krośnie. Czy są jedynymi, którzy w południowej Polsce znaleźli azyl? Dlaczego przyjeżdżają akurat do nas, choć jest tyle innych pięknych miejsc na ziemi?
W Neapolu mieli wszystko. Rodzinę, pieniądze, szacunek ulicy. Prawie wszystko. Ale ciążyły na nich wyroki za udział w grupie przestępczej, zabójstwa, przemyt narkotyków, wymuszanie haraczy, rabunki i rozboje. Nie mogli czuć się bezkarni, byli poszukiwani. Byli zbiegami. W Polsce mogli być, kim chcieli. I żyć nie zwracając na siebie uwagi.
Luigi B. (53 l.)
Torre Annunziata: Mieścinka nad Zatoką Neapolitańską, dziewięć minut autem od słynnych ruin w Pompejach, średnia liczba dni deszczowych w miesiące wakacyjne: pięć.
Nowy Targ: Stolica Podhala, ponad 30 tysięcy mieszkańców, czołówka rankingu polskich miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem.
Niełatwo musiało mu się żyć w małej Torre Annunziata. Członkostwo w klanieGallo-Cavalieri (klany to części, które składają się na jedną dużą grupę mafijną - camorrę) zobowiązuje. Działający pod pseudonimem "O'Studente" (wł. Student) Luigi B., pochodzący spod samego Neapolu, według ANSY, pomagał pozyskiwać narkotyki dla swojego klanu. Miał też dysponować sporym arsenałem broni i szerokim zapleczem materiałów wybuchowych.
Grunt pod nogami zaczął mu się palić już w 2006 roku, kiedy cudem uniknął śmierci. Luigi wplątał się w sam środek konfliktu interesów między swoją "familią", a klanem Gionta. Chodziło o haracze w małej Torre. Zorganizowano na niego zasadzkę. Został postrzelony przez dwóch motocyklistów. Miał zginąć. Uszedł z życiem, mimo że - według włoskiej TVCITY - kule trafiły go w brzuch, klatkę piersiową, głowę i krocze.
Siedem lat później znów miał sporo szczęścia. Włoska policja, w akcji pod kryptonimem "Mano Nera" (wł. Czarna Ręka), częściowo rozbiła oba klany działające na południowych przedmieściach Neapolu. - W ręce policjantów wpadło wtedy 80 osób. Luigi B. uniknął zatrzymania i od tego momentu ukrywał się - relacjonuje Agnieszka Hamelusz z CBŚP.
Jak podawały włoskie media, schronienia szukał we włoskiej Mantui i w Anglii. Ostatecznie zadomowił się w Polsce, założył rodzinę. Zatrudnił w niewielkiej pizzerii i zrobił furorę. Właścicielka lokalu opowiadała nam, że specjalnie dla nich wymyślił nową recepturę na ciasto. Jeden z placków nazwali… Luigi.
Uwielbiany przez wszystkich kucharz Luigi w kuchni w Nowym Targu spędził trzy lata. 13 stycznia 2017 roku funkcjonariusze policji zastali go w fartuchu, wśród garnków i talerzy. Próbował jeszcze ratować się ucieczką w głąb kuchni, udawał, że nie rozumie poleceń. Obezwładniono go paralizatorem.
Luigi B., 5 lutego, w kajdankach lądował na rzymskim lotnisku Fiumicino. Stamtąd trafił prosto do więzienia Rebbibia. Niedługo później ruszył jego proces, po raz pierwszy zeznawał 23 lutego - informuje włoska TVCITY. Włoski wymiar sprawiedliwości zarzuca mężczyźnie: udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przemyt narkotyków, nielegalne posiadanie broni i dostarczanie jej mafii.
Antonio C. (45 l.)
Neapol: Położony u stóp majestatycznego Wezuwiusza, miejscowość matka pizzy margherity. Trzecie (po Rzymie i Mediolanie) pod względem populacji miasto Włoch.
Głogów Małopolski: Zbudowany w XVI wieku jako konkurencja dla Rzeszowa, dziś liczy około sześciu tysięcy mieszkańców. Na widokówkach z Kotliny Sandomierskiej rozpoznawalny dzięki kanarkowej farze pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej.
Luigiego i Antonia dzieliło w Polsce 220 kilometrów. Łączyło wiele: Antonio też przynależał do camorry (do innego klanu – Contini), też uciekał przed karabinierami i też ścigany był za przemyt narkotyków (według ANSY pośredniczył w transporcie narkotyków do i z Hiszpanii i Holandii).
Było mu mało. Dołączył do grupy przestępczej De Tommaso. Ekipa działała po sąsiedzku, również w centrum miasta, w dzielnicy Forcella. I tu, robił coś, na czym ponoć znał się najlepiej - dostarczał haszysz i kokainę - i to samemu "padre" całej szajki.
Być może waga przestępstw, być może charakter, być może ciężar sumienia – coś kazało Antoniemu ukryć się lepiej niż Luigiemu. W Polsce wyrobił sobie dwa dokumenty tożsamości z nowym nazwiskiem. Rozpoczął nowe życie.
I już pod fałszywym nazwiskiem chodził od drzwi do drzwi, sprzedając środki czystości i różne urządzenia gospodarstwa domowego (ANSA). Pracował w branży kosmetycznej, sprzedawał też agregaty prądotwórcze (Rafał Szymański, rzecznik z Centralnego Biura Śledczego Policji). Założył rodzinę. Doczekał się córki, w tym roku skończyła cztery lata.
Znów było mu mało? Stworzył konto na portalu randkowym. Dodał na nim 27 zdjęć i pochwalił znajomością czterech języków. Spodobał się 599 z 1086 osób.
45-letni Antonio poszukiwany był od sześciu lat.
16 czerwca ubrany w obcisłą podkoszulkę rozsiadłszy się na kanapie oglądał mecz reprezentacji Włoch. Na drewnianej ławie przed nim leżał kucyk pony, pod - różowe balerinki córeczki. Kiedy uzbrojeni policjanci weszli do dużego pokoju, nie ukrywał zaskoczenia. "Mamma mia, finito!" - zawołał. Na nagraniu akcji CBŚP widać, jak siedzi zrezygnowany na dywanie, tuż obok pluszowego Kubusia Puchatka.
Potem, według "Corriere Della Sera", spytał jeszcze karabinierów, czy są z Caserma Pastrengo, czyli znanej i "lubianej" przez mafiozów jednostki policji w Neapolu. Kiedy usłyszał odpowiedź twierdzącą, nawet nie próbował przedstawiać im fałszywych dokumentów.
- Stwierdzam, że jest gość niewinny, bardzo go lubię, szanuję i poważam. Będę walczył o to, żeby wyszedł, bo jest niewinny - mówił reporterom "Faktów" TVN mieszkaniec Głogowa Małopolskiego, podający się za przyjaciela Antoniego. Ta przyjaźń zostanie wystawiona na próbę. C. czeka teraz na ekstradycję. Ma do odsiedzenia 10 lat i 11 miesięcy za przemyt narkotyków. Prawomocny wyrok wydał neapolitański sąd już w 2011 roku.
Gabriele F. (64 l.)
Rzym: Wieczne Miasto, mekka romantyków, czwarta co do wielkości stolica Unii Europejskiej. Powstał na szczycie wzgórza Palatyn jeszcze w epoce żelaza.
Stalowa Wola: Osadzona nad rzeką San, kojarzona z hutą. Jej teren zalicza się do typu klimatu podgórskich nizin i kotlin. Średnia roczna temperatura wynosi 8 stopni C.
Gabriele F. stał się nieostrożny. Poszukiwany od pięciu lat za przestępstwa przeciwko mieniu, oszustwa podatkowe, przestępstwa narkotykowe, bezprawny transport broni i porwanie osoby z zamiarem rabunku (za "Il Messaggero") z camorrą ani cosa nostrą nie miał oficjalnie nic wspólnego. Pochodził z Rzymu, skąd też uciekł. Odnalazł się w Stalowej Woli i… na Facebooku.
Na swój profil wrzucał zdjęcia z pomostu nad jeziorem, ale też ze środka beczki, w której przygotowywał domowe wino. "BELLA VITA" ("PIĘKNE ŻYCIE") - komentował swoje zdjęcia na portalu. Udostępniał również posty o dobroci Ojca Pio, a w swoich "ulubionych" miał między innymi Medjugorjeemilia - grupę organizującą pielgrzymki.
Policja zatrzymała go 29 czerwca w hotelowym pokoju. Był kompletnie zaskoczony, nie stawiał oporu. W Polsce udało mu się przeżyć całe 13 lat, prowadził firmę reklamową. We włoskim więzieniu spędzi 9 lat.
FRANCESCO S. (63 l.)
Neapol: Założony przez Greków w VIII wieku p.n.e. Siedziba uniwersytetu Fryderyka II, najstarszej uczelni publicznej w Europie. Najcieplejszy miesiąc: sierpień, ze średnią 23 stopnie C.
Krosno: Położone w widełkach Wisłoka i Lubatówki, w przeszłości określane jako "mały Kraków". Szczyci się swoim lotniskiem: jedno z największych trawiastych w Europie.
Francesco S. był szychą, więc i jego zatrzymanie było spektakularne. Boss klanu Casalesi, określanego jako jednego z najokrutniejszych potentatów neapolitańskiej mafii, według "La Repubbliki" poszukiwany był od 2002 roku. Przewinienia? Zabójstwo, zmasakrowanie zwłok i przynależność do grupy przestępczej. Główne źródło dochodów jego klanu - narkotyki. Figurował na liście 30 najniebezpieczniejszych poszukiwanych przestępców z Włoch.
Ukrywanie się szło mu całkiem dobrze, ale tylko przez dwa lata. Wpadł w polskim Krośnie przez... kobietę. Franscesco pozostawał w związku z 25-letnią Rumunką, co nie umknęło uwadze policji. Później poszło już jak po maśle. Podsłuch kilku romantycznych pogawędek doprowadził funkcjonariuszy po nitce do kłębka.
S. zatrzymano 12 marca 2004 roku pod sklepem spożywczym, gdzie podjechał fordem focusem na włoskich numerach. Miał sprawiać wrażenie zszokowanego całą sytuacją.
Z plaży za kratki
Ukochane często pogrążały przestępców. A i o mediach społecznościowych śledczy nie dadzą złego słowa powiedzieć. Pamiątkowe zdjęcia z wakacji okazały się być gwoździem do trumny Salvatore D. zatrzymanego co prawda nie w Polsce, ale warto opowiedzieć, jak to było...
45-letni dziś gangster przez 10 lat był poszukiwany przez policję po tym, jak oskarżono go w ojczyźnie o organizowanie przemytu narkotyków i pobieranie haraczy na rzecz camorry (należał do klanu Giuliano). Z kraju uciekł w 2003 roku i mimo wysłania za nim dwóch listów gończych, pozostawał nieuchwytny. Teraz wiadomo, że egzystował po cichu w Maroku. To tam poznał kobietę, z którą się związał. I to z nią postanowił wybrać się na wakacje.
Para w sierpniu 2011 roku przybiła statkiem do hiszpańskiej Marbelli. Plaża, palmy, drinki. To tam, w rajskich okolicznościach, powstały zdjęcia niespodzianki dla śledczych.
Partnerka wrzuciła je na portal społecznościowy. Na pierwszy rzut oka - zgrabna kobieta ze sporym brzuchem świadczącym o zaawansowanej ciąży. Ale ważniejszy okazał się drugi plan.
Na tle jednej z fotografii widniało też logo popularnej restauracji Nikki Beach Club przy plaży w Marbelli. Policjanci doszli do wniosku, że skoro ciężarna dziewczyna przebywa w Hiszpanii, D. musi być tam razem z nią. Nie mylili się. Salvatore urlop zakończył z przytupem, bo w kajdankach.
Oni gdzieś są. Tylko gdzie?
Już w 1992 roku włoska policja kryminalna postanowiła postawić na współpracę z obywatelami. Strona ministerstwa spraw wewnętrznych prezentuje regularnie aktualizowaną listę "Latitanti di massima pericolosità" - uciekinierów szczególnie niebezpiecznych.
Najświeższa wersja prezentuje pięć nazwisk ze zdjęciami:
Szatyn spozierający zawadiacko z kolorowego zdjęcia to przestępca camorry. Marco Di Lauro - policja szuka go od 2004 roku, powinien odsiadywać właśnie dożywocie. 16 czerwca obchodził swoje 37. urodziny. Poszukiwany za przynależność do mafii "i inne" - jak głosi komunikat.
Na odsiadkę czekają też - z cosy nostry: Matteo Messina Denaro (za zabójstwa, zniszczenia materialne, powiązania mafijne, kradzież, transport i posiadanie materiałów wybuchowych) i Giovanni Motisi (za członkostwo w mafii i zabójstwa); z 'ndranghety, mafii Kalabrii: Rocco Morabito (za przynależność do mafii i transport substancji psychoaktywnych). Attilio Cubeddu z Sardynii czeka wyrok za porwanie, zabójstwo i "spowodowanie poważnych obrażeń ciała". Prawie wszyscy skazani są na dożywocie.
Czy któryś jest w Polsce? Może. Mogą być wszędzie.
Polskie dolce vita
Czemu włoscy mafiozi wybierają na kryjówkę akurat Polskę? Bo jesteśmy katolickim krajem jak Włochy? Bo słyniemy z gościnności? Bo Polki są piękne? Nie przeszkadza im, że mamy z Włochami podpisaną umowę ekstradycyjną?
Jeśli nazwa "camorra" kojarzy się z filmem (lub książką) "Gomorra" - słusznie. To opowieść o mafii, która istnieje naprawdę. I trzęsie podziemiem Neapolu. Morderstwa, porwania i wymuszanie haraczy to dla mieszkańców miasta gorzka codzienność. Camorra to prawdopodobnie najlepiej zorganizowana grupa przestępcza w Europie.
Druga z dwóch największych organizacji mafijnych siejących postrach we Włoszech to cosa nostra. Ta sama od "Ojca Chrzestnego", ta, która wysłała imigrantów do Ameryki i dała początek mafii w Stanach Zjednoczonych.
Camorra dzieli się na klany, cosa nostra na rodziny. Obie działają według wewnętrznie ustalonych reguł, a wstąpienie do nich łączy się z odbyciem specjalnego rytuału.Dwie największe mafie
Bertold Kittel, dziennikarz śledczy: - Magnes jest banalny: dużo Polek pracuje w tamtych rejonach w charakterze opiekunek do dzieci czy osób starszych. Zawierają znajomości, związki małżeńskie, takich relacji jest dużo.
A kiedy chce się rozpłynąć, nie ma nic wygodniejszego niż zwinąć manatki i wyjechać z ukochaną za granicę.
- Polska jest blisko Włoch. Na przestrzeni 1800 km nie ma żadnej granicy. To jest dla nich wygodne, w tym momencie kryterium ekstradycyjne staje się drugorzędne. Korzystają z okazji, że mogą zniknąć z tamtejszych radarów. Warto podkreślić, że uciekają też często przed kompanami, a nie policją. Zmiana całego środowiska to dla nich główny cel - podkreśla dziennikarz.
Maciej Szuba, kiedyś policjant, dziś detektyw: - Potrafią się u nas świetnie, jak widać, odnaleźć. Otwierają knajpy, zakładają rodziny. Żyją z cichą nadzieją, że nikt ich nie sprawdzi. Bo tak naprawdę, dopóki nie ma konkretnej informacji, to przecież każdego Włocha się nie legitymuje, bo niby dlaczego? Znikają w tłumie - mówi.
Na szczęście często gubi ich próżność.
Bo zapominają o jednym: że istnieje coś takiego jak biały wywiad. Śledczy czytają gazety i śledzą media społecznościowe, obserwują, sprawdzają. - Tam [poszukiwani – red.] sami siebie opisują, chwalą się majątkiem i produkują milion dokumentów w postaci zdjęć. Jako prywatny detektyw oceniam: to jedno z najbardziej wiarygodnych źródeł informacji - przekonuje Szuba.
Co za granicą zyskuje ukrywający się przestępca? Głównie czas.
Camorra. To dzieje się naprawdę
Camorra to nie legenda. Camorra to aktualne statystyki policyjne, uciekinierzy i procesy, morderstwa i pogrzeby. Camorra to styl życia. Przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wpajany od najmłodszych lat przez neapolitańskie matki. Camorra to potężna organizacja kryminalna.
- Mimo podziału na klany, jeśli chodzi o liczbę wiernych członków, to camorra jest najliczniejszą organizacją przestępczą w Europie (Roberto Saviano, "Gomorra", str. 55.)
W każdej włoskiej prokuraturze istnieje Direzione Distrettuale Antimafia - oddział okręgowy do spraw antymafijnych. Ten z Neapolu ma do czynienia - oczywiście - z przestępstwami przypisywanymi camorrze. Liczba zabójstw nie maleje.
- W 2015 roku mieliśmy 38 morderstw: 24 w Neapolu, 13 w prowincji miasta, jedno w prowincji Caserta - informuje tvn24.pl Filippo Beatrice, zastępca prokuratora przy sądzie w Neapolu. Wszystkie przytoczone przez niego zbrodnie to zabójstwa dokonane przez camorrystów.
Rok później było ich nawet więcej, bo 44 - wylicza - 28 w mieście, 14 w prowincji, jedno w prowincji Caserta i jedno w Avellino.
- Od początku stycznia tego roku aż do dziś (29 czerwca) odnotowaliśmy 13 zabójstw. Pięć w Neapolu, siedem w prowincji i jedno w prowincji Avellino - kończy Beatrice.
Z czego poza brutalnością, wielkimi brudnymi pieniędzmi znana jest camorra? Z czym jeszcze poza pizzą i spaghetti alla napoletana kojarzy się Neapol? Ze... śmieciami.
Ekomafia, czyli jak ze śmieci robi się euro
W 2010 roku głośno było o tonach odpadków, które zalały miasto. Choć na mniejszą skalę, dziś ten śmierdzący problem wciąż pozostaje aktualny. A odpady walające się po mieście przypisywać można - komuż by innemu - camorrystom.
Neapol to nieoficjalna stolica camorry, a oficjalna - regionu Kampania. Ten region wiedzie bezkonkurencyjny prym, jeśli chodzi o nielegalną utylizację odpadów. Mafia wygrywa tu kontrakty na oczyszczanie miasta, po czym zapycha śmieciami miejscowe doliny i jaskinie. Wygrywa, bo jej oferty są tańsze niż profesjonalnych firm śmieciarskich. Na utylizację "po neapolitańsku" decydują się nawet spółki z północy kraju.
Nielegalne zarządzanie odpadami od wielu lat jest obiektem zainteresowania magistratury, służb porządkowych i instytucji politycznych, które zgodnie stwierdzają, że duża część odpadów utylizowana jest we Włoszech w sposób nielegalny (…).
Zainteresowanie fenomenem ze strony świata przestępczego osiągnęło poziom tak niepokojący, że ukuto termin "ekomafia", by opisać czynny udział organizacji mafijnych jako strony przedsiębiorczej w całym biznesie odpadów.- parlamentarne sprawozdanie izby deputowanych z 2006 roku
W liczbach: rokrocznie powstaje tak zwany „RapportoEcomafia”, tworzony przez stowarzyszenie ekologów we współpracy z policją i instytucjami antymafijnymi, który pokazuje, że w 2016 roku dochód ze śmieciowego biznesu miał sięgnąć 4,8 miliarda euro. Nawet najmniejsza jego część nie przeszła przez włoski fiskus.
Statystyki dotyczące ekomafii mówią też ogólniej o środowiskowym bezprawiu (to również nielegalne odkrywki, nadużycia budowlane, zanieczyszczenia, handel zwierzętami). Wśród wszystkich włoskich regionów to właśnie Kampania jest w tej kategorii na prowadzeniu. Tylko w zeszłym roku to 4277 popełnionych i udokumentowanych przestępstw, 3265 oskarżeń, 22 aresztowania.
Śmierdzące interesy to obok narkotyków główne źródło dochodu cammory. Eurispes, włoska spółka prowadząca statystyki publiczne, podaje, że na handlu narkotykami camorra dorabia się ponad siedmiu milionów euro rocznie.
Wyrok śmierci: Saviano
Opisania druzgocącego bezprawia i przestępstw popełnianych przez członków camorry podjął się włoski pisarz Roberto Saviano. W książce "Gomorra - podróż po imperium kamorry" autor bez ogródek wylicza przykłady ich działania i liczne powiązania mafijne z gospodarką i polityką, wymienia nazwiska bossów i innych członków grupy.
"Gomorra" ukazała się na rynku w 2006 r. i przyniosła Saviano międzynarodową sławę. Została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków, na jej podstawie powstał film.
Dziennikarze i literaci prowadzą spory co do tego, czy świat opisany przez Saviano to prawda czy tylko fikcja literacka. Głosy są sprzeczne. Pewne jest jednak to, że camorra oficjalnie wydała na pisarza wyrok śmierci. Autor zaczął otrzymywać pogróżki, niektóre przerażająco bezczelne: w 2010 roku, kiedy wypoczywał na plaży w Sabaudii, wokół jego nadmorskiej kwatery rozrzucono 20 martwych, zamrożonych wron.
Reporterska interwencja pisarza przyniosła więc ze sobą również gorzkie konsekwencje. Po publikacji książki musiał dla bezpieczeństwa swojego i swojej rodziny opuścić Neapol. Włoski rząd przydzielił im ochronę, od tamtego czasu policjanci i ochroniarze nie odstępują ich już na krok.
Redakcja Iga Piotrowska